niedziela, 26 kwietnia 2020

Tilar J. Mazzeo "Dzieci Sendlerowej"




Autor: Tilar J. Mazzeo
Tytuł: Dzieci Sendlerowej
Wydawnictwo: Niezwykłe
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 400
Gatunek: literatura faktu







Każdy, kto choć trochę interesuje się historią, musiał słyszeć o Irenie Sendlerowej. Ja również nie raz spotkałam się z tym nazwiskiem, ale nigdy nie poznałam bliżej jego właścicielki. Możliwość przeczytania książki opowiadającej o jej życiu stała się dla mnie realną okazją, by to zmienić. Co najważniejsze, szybko przekonałam się, że ten tytuł to coś więcej niż klasyczna biografia.

W „Dzieciach Sendlerowej” mamy możliwość przekonać się, jak wyglądało życie tej postaci od najmłodszych lat. Autorka przybliża nam sylwetki rodziców Ireny, przedstawia jej środowisko, opowiada o ludziach, którzy odegrali ważną rolę w jej życiu i trudach, z jakimi musiała się zmagać. To także zapis pierwszej miłości, podążanie za marzeniami, realizacja celów. Takie pokazanie Sendlerowej nie tylko umożliwia nam poznanie jej bliżej. Dzięki temu wydaje się bardziej autentyczna, nabiera w naszych oczach realizmu.

Jak już wspomniałam, moim zdaniem autorce udało się stworzyć znacznie więcej niż biografię. Choć na stronach książki, to Irena odgrywa pierwszoplanową rolę, to jednak skrywa się na nich także wiele innych, niemniej cennych, informacji, nazwisk, dat i miejsc. To wspaniały zbiór ważnych faktów, pokazujących jak wyglądało życie Warszawy w tamtym okresie, jak kształtował się podział na obszar getta i stronę aryjską, odwołanie do kluczowych postaci i znanych nazwisk, podkreślenie, jak istotną rolę odegrała Żegota.

Irena Sendlerowa nie była z tym wszystkim sama. Autorka stawia obok niej szereg innych, odważnych i inteligentnych ludzi, którzy gotowi byli zaryzykować własnym życiem, by bronić słabszych, chronić dzieci. Bardzo podoba mi się, że Mazzeo nie odbierając zasług głównej bohaterce, nie zapomniała również o tych, którzy walczyli z nią ramię w ramię. To ważne, żeby pamiętać, jak cenne były w tamtych czasach lojalność, przyjaźń i możliwość dzielenia trudów z innymi.


Kobieta wyłaniająca się z tej opowieści jest niezwykła. Bardzo odważna, zdeterminowana na osiągnięcie celu, gotowa do poświęceń, dojrzała nad swój wiek. Co jednak w tym wszystkim najciekawsze, autorka książki nie idealizuje jej. Powieściowa Irena również ma swoje problemy, dylematy i grzechy. Często bardzo przypominające te współczesne wyzwania, towarzyszące ludziom na każdym kroku. Nie ma ludzi idealnych, choć są jednostki wybitne. Fantastyczny przekaz.

Historia zawarta w powieści, tak wiernie odbijająca to, co rzeczywiście miało miejsce, rozwija się na naszych oczach. Mazzeo bardzo spójnie i interesująco przedstawiła to, jak upływały kolejne miesiące wojny, nie zapominając o najważniejszych wydarzeniach, miejscach i postaciach. Książka przypominała mi długą i wyczerpującą, ale interesującą i pełna napięcia lekcję historii. Uważam, że warto sobie taką wiedzę odświeżyć, poszerzając ją o nowe informacje, a ta książka świetnie może się temu przysłużyć.

Podczas lektury nie mogłam się nadziwić ogromowi pracy, jakiej podjęła się autorka. Nie da się ukryć, że napisanie takiej książki to duże wyzwanie. Uporządkowanie wszystkich informacji, spójne przedstawienie ich, konieczność pamiętania o istotnej roli, jaką odegrały kolejne osoby. Mazzeo świetnie poradziła sobie  z tym wszystkim, oferując czytelnikowi kompletną i rzetelną opowieść.

„Dzieci Sendlerowej” to szalenie interesująca książka, choć nie czyta się jej łatwo. Nagromadzenie faktów i postaci wiele razy przyprawiało mnie o oszołomienie. Dobrze jednak, że zostały opisane, tak trzeba. Szczególnie, że lekturę można sobie przecież podzielić na kilka wieczorów. A tytuł ten naprawdę jest wart przeczytania.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości portalu sztukater.pl.

poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Zośka Papużanka "Przez"



Autor: Zośka Papużanka
Tytuł: Przez
Wydawnictwo: Marginesy
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 296
Gatunek: literatura współczesna 







Podgląda, podpatruje, poznaje. Czego chce? Nie wiadomo. Po co wrócił? Ciężko powiedzieć. Kim jest? Kolejne pytanie bez odpowiedzi. Patrzy. Patrzy. Patrzy…

“Przez” to książka, którą ciężko przyrównywać do innych. Choć temat nie jest specjalnie wyszukany, to jednak sposób, w jaki przedstawiła go autorka, może zaskoczyć. W tej książce nic nie jest takie, jakie się wydaje. Ani rozwój fabuły, ani narracja. Całość wypada nieco dziwnie i niepokojąco, ale również ciekawie i świeżo.

Mężczyzna kilka lat po rozstaniu z żoną wraca, by obserwować ją z naprzeciwka. Pozwala sobie na coraz więcej. Pogrywa coraz śmielej. Trochę ciężko zrozumieć, o co mu chodzi i do czego to wszystko zmierza. Fabuła daje jednak do myślenia. Czy my sami też nie zachowujemy się czasem tak, że trudno byłoby to wytłumaczyć i zrozumieć? Czy nie szukamy informacji o innych? Czy nie mamy zgubnej potrzeby kontrolowania?


Może nie do końca o tym była ta opowieść, ale tak mi się skojarzyła, tyle pytań mi się nasunęło. Sporo refleksji i materiału do przemyśleń, jest na czym bazować i nad czym pracować. Daleko nam do ideału, może jeszcze dalej niż temu bohaterowi. Mimo że na początku nie potrafiłam zrozumieć, jakie cele mu przyświecają, to z czasem go zaakceptowałam, nawet chyba nieco polubiłam jego dziwactwa. Dzięki nim stał się w moich oczach bardziej autentyczny.

Każdy z nas przeżył rozstanie. Mniej lub bardziej bolesne. Może z naszej winy, a może nie. Czasami mamy większy wpływ na rozwój związku, czasami nikt nas nie pyta o zdanie. Jeśli chcecie wiedzieć i jesteście ciekawi, jak wyglądał związek głównego bohatera, to sięgnijcie po tę opowieść, w której bieżące wydarzenia ściśle wiążą się ze wspomnieniami i refleksjami. Realizm aż z nich bucha. Niby takie zwyczajne rzeczy, proste fragmenty typowej historii, ale jakże znajomo brzmiące i tkwiące w pamięci.

Jak już wspomniałam, nic nie jest w tej książce zwyczajne. A prostota zdaje się dodawać jej uroku i pikanterii. Zośka Papużanka pisze w jakiś taki nietypowy sposób. Wszystko ze sobą łączy, przedłuża zdania, uznaje wyższość opisu nad dialogiem. Wygląda inaczej i jest inne. Trochę ciężej się czyta, ale można przywyknąć. I może się podobać. Bo jest inne. Ale niemniej ciekawe. 

niedziela, 19 kwietnia 2020

10 rzeczy, za które pokochałam abonament Legimi :)


Jeszcze trzy lata temu nie wyobrażałam sobie, że będę czytała książki inne, niż papierowe. Nie da się zastąpić trzymania ich w rękach, czucia ich ciężaru, możliwości zabrania ze sobą niemal wszędzie. Wiele razy jednak z tym ciężarem się męczyłam, nanosiłam się, było mi niewygodnie i nie po drodze. Ale nie poddawałam się.

Pierwszy raz pozwoliłam sobie na przeczytanie e-booka, kiedy temat ten pojawił się podczas prowadzenia bloga, przy nawiązywaniu współprac z wydawnictwami. Wzięłam do ręki czytnik i przekonałam się, że choć uczucie jest zupełnie inne, przyjemność z czytania jest nie mniejsza, a może nawet większa poprzez wygodę, którą takie urządzenie daje.

Dziś chętnie czytam na tablecie, czytniku czy nawet na telefonie. Od kilku miesięcy korzystam z abonamentu Legimi. Przygoda nieco przypadkowa, zainicjowana przez innych członków rodziny, a cieszy jak Netflix :)


Dlaczego pokochałam Legimi?

  1. Ponieważ abonament nie jest drogi.
  2. Bo mogę korzystać z kilku urządzeń w ramach jednego abonamentu i podzielić się z członkami rodziny.
  3. Ponieważ wygodniej czyta mi się grube książki.
  4. Bo łatwiej jest zabrać ze sobą na wakacje tableta/czytnik/telefon.
  5. Ponieważ mogę zaoszczędzić miejsce i pieniądze.
  6. Bo mniej męczę oczy, kiedy czytam nocami i nie muszę się użerać z przenośnymi lampkami.
  7. Ponieważ mam dostęp do interesującej i niemałej bazy książek.
  8. Bo podoba mi się, jak aplikacja podsumowuje mój czas czytania każdego dnia i w ciągu tygodnia.
  9. Ponieważ kontakt z pracownikami serwisu jest szybki i łatwy.
  10. Bo całość jest wygodna, łatwa w obsłudze i intuicyjna.


A czy Wy korzystacie z Legimi?

Czy lubicie czytać e-booki?

Jakie zalety takiego rozwiązania dostrzegacie?





środa, 15 kwietnia 2020

Alex Marwood "Zatruty ogród"




Autor: Alex Marwood
Tytuł: Zatruty ogród
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 384
Gatunek: thriller 







Nieprzyjemny zapach zwraca uwagę mieszkańców sąsiadujących z terenem sekty. Po otwarciu bram oczom policjantów ukazują się stosy ciał. Co tam się wydarzyło? I dlaczego część wyznawców ocalała?

Wszystkie dotychczasowe powieści Alex Marwood zauroczyły mnie za sprawą pełnej napięcia atmosfery i mrocznego klimatu. Podczas lektury czułam, że na czytanych stronach czai się zło, a im dalej zabrnę, tym mocniej poczuję jego działanie. Odczucia wobec najnowszej książki są bardzo podobne. Napięcie narasta stopniowo, nie pozwalając czytelnikowi poczuć się zbyt pewnie. Choć można by pomyśleć, że niewiele się dzieje, a momentami akcja za bardzo zwalnia, to jednak uczucie niepokoju towarzyszy przez cały czas.

Takie emocje w dużej mierze pojawiają się za sprawą wyboru tematu. Tym razem Marwood zdecydowała się bowiem zbudować fabułę powieści korzystając z kwestii związanych z funkcjonowaniem sekt. Taki temat stanowi w moim odczuciu dość duże wyzwanie, bowiem czytelnik stawia autorowi konkretne wymagania. Ja sama miałam wygórowane oczekiwania, z którymi rozpoczęłam tę lekturę. Temat ten ma bowiem duży potencjał i byłoby mi bardzo przykro, gdyby autorce nie udało się go wykorzystać.

Marwood przedstawiła te kwestie w sposób całkiem interesujący. Fragmenty skupiające się na działaniu dziwacznego stowarzyszenia były dla mnie bardziej interesujące, niż bieżące wydarzenia. Pokazywano je niespiesznie, uwzględniając upływ czasu, który ukazał zmiany jakie zaszły w organizacji i zachowaniu ludzi. Miejsce będące dla nich rajem, powoli zamieniło się w zatruty ogród, pokryty ciałami wyznawców. Jak do tego doszło? Co tam się wydarzyło? Żeby znaleźć odpowiedź na swoje pytania, musimy cierpliwie czekać do samego końca.


Bardzo podobało mi się również przybliżenie postaci poszczególnych bohaterów, szczególnie tych, którzy ocaleli z tragedii. Autorce udało się wiarygodnie i autentycznie przedstawić zachowanie człowieka żyjącego wiele lat w zamknięciu i opierającego się na wpojonych mu założeniach. Ciekawie było obserwować, jak ci ludzi próbują odnaleźć swoje miejsce, jak kiepsko podejmują decyzje, ale też jak subtelnie manipulują i dyskretnie czerpią korzyści z zaistniałej sytuacji.

Książkę czytało się dobrze dzięki narracji, łączącej bieżące wydarzenia z retrospekcjami z zatrutego ogrodu. Takie ukazanie fabuły sprawia, że staje się ona bardziej interesująca. Choć szczerze przyznam, że mimo to momentami czułam się nieco tą książką znudzona, zwłaszcza w pierwszej części, gdzie dzieje się o wiele mniej. Być może podeszłabym do tej powieści inaczej, gdyby nie rekomendacje obiecujące najlepszy thriller wszech czasów?

„Zatruty ogród” to interesująca powieść, w której można się zaczytać. I jest to książka dobra. Mimo że  mnie bardziej podobały się wcześniejsze tytuły autorki, to uważam, że warto wyrobić sobie swoją opinię, wszystko jest bowiem kwestią czytelniczych upodobań.

Za przesłanie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros.

czwartek, 9 kwietnia 2020

50 faktów o mnie :)

Zawsze chętnie czytam takie listy i dziś postanowiłam przedstawić Wam swoją. Nie wiem, czy też tworzyliście takie zestawienia, ale uwierzcie- wcale nie jest łatwo! :)



50 faktów o mnie:
  1. Mam na imię Ewelina i nie lubię swojego imienia. Od małego wszyscy zwracali się do mnie używając skróconych form typu Ewka i to nigdy się nie zmieniło.
  2. Od 10 lat nie jem mięsa. Uwielbiam zupy, sałatki i inne zdrowe dania, ale…
  3.  … nie potrafię żyć bez słodyczy. I gdybym musiała wybrać ulubiony przysmak lub ostatni posiłek, byłaby to czekolada milka.
  4. Bardzo lubię gotować, ale nauczyłam się tego dopiero na studiach. Wcześniej zawsze powtarzałam mamie, że znajdę męża kucharza i nie będę kurą domową.
  5. Mam obsesję na punkcie marnowania jedzenia i praktycznie nigdy niczego nie wyrzucam, a kiedy jem na mieście, to zjadam wszystko lub zabieram na wynos. Zawsze obdarzam morderczym spojrzeniem i krytycznym słowem tych, którzy nie szanują żywności.
  6. Bardzo lubię oglądać gazetki promocyjne, nawet jeśli nie robię zakupów w prezentowanych sklepach.
  7. Nie znoszę napojów gazowanych.
  8. Piję mało alkoholu i nie palę.
  9. Nienawidzę petów i innych śmieci, które pojawiają się wszędzie.
  10. Studiowałam dziennikarstwo, europeistykę oraz zarządzanie. Wszystkie kierunki trafiły na listę najgorszych studenckich wyborów. Dziś nie jestem związana z żadną z tych dziedzin.
  11. Wychowałam się na wsi i przez długi czas nie potrafiłam tego zaakceptować. Dziś tęsknię za tym miejscem i chętnie bym tam została na zawsze.
  12. Nie lubię dużych miast. Choć pochodzę z okolic Wrocławia, nigdy nie brałam pod uwagę, żeby się tam przeprowadzić.
  13. Mam problem z orientacją w terenie. Lubię w tej kwestii polegać na innych.
  14. Od kilku lat mieszkam w Anglii. Nigdy nie pomyślałabym, że tak wybiorę, ale nie żałuję tej decyzji.
  15. Nigdy nie byłam dobra w przyswajaniu języków obcych. Nigdy też nie lubiłam angielskiego, który teraz towarzyszy mi zbyt często.
  16. Uwielbiam spacerować i chodzić. Nie potrzebuję określonego celu.
  17. Nie przepadam za sportem. Wiele razy próbowałam różnych fizycznych aktywności, ale zawsze kończyło się to porażką.
  18. Od podstawówki kręcę hula hopem. W międzyczasie czytam książki lub oglądam filmy.
  19. Lubię gry, szczególnie te planszowe. 
  20. Przyjemność przynosi mi zabawa słowem. Jestem świetna w układaniu rymowanek i pisaniu wierszy.
  21. Mam słabość do polskiego morza. Moi rodzice poznali się w popularnym Mielnie i spędziłam z nimi wiele cudownych wakacji w tamtej okolicy.
  22. Kiedy skończyłam 17 lat pojechałam pierwszy raz sama nad morze, do pracy wakacyjnej. Przepracowałam w ten sposób 5 kolejnych sezonów.
  23. Uwielbiam spędzać czas na plaży. Zamiast opalania czy kąpieli wybieram leżenie na kocu i wsłuchiwanie się w szum wody.
  24. Nie lubię pływać i nosić stroju kąpielowego. Na basenie interesuje mnie jedynie jacuzzi.
  25. Mam obsesję na punkcie noszenia sukienek. Moja szafa pęka w szwach, na szczęście…
  26. … większość rzeczy kupuję w lumpeksach.
  27. Nie lubię kupować torebek i butów.
  28. Nie maluję paznokci i nie lubię nic przy nich robić.
  29. Noszę rozmiar L (40/42). Jako nastolatka często się odchudzałam, ale w końcu odpuściłam. Kiedy przeglądam stare zdjęcia zawsze marudzę nad przybranymi kilogramami, ale i tak kończy się kolejnym kawałkiem czekolady.
  30. Kiedy miałam 19 lat pozazdrościłam koleżance i założyłam konto na portalu dla fotomodelek. Przez kilka lat miałam przyjemność brać udział w różnego rodzaju sesjach zdjęciowych…
  31. … także w tych odważniejszych. Nie wstydzę się, bo choć daleko mi do ideału, to nie widzę nic złego w nagości.
  32. Nigdy nie miałam wyregulowanych brwi. Kiedy byłam mała oglądałam mamę z pęsetą i załzawionymi oczami. Odwlekałam ten moment, aż doszłam do wniosku, że nie potrzebuję tego do szczęścia.
  33. Jako nastolatka nie wyobrażałam sobie życia bez makijażu. Obecnie dość często z niego rezygnuję.
  34. Nie znoszę zmian. Mam tę samą fryzurę i kolor włosów od lat.
  35. W moim pokoju w domu rodzinnym wciąż wiszą zawstydzające stare plakaty, ale nie planuję się ich pozbyć w najbliższym czasie.
  36. Mam uroczego szarego misia, którego kupiłam kilka lat temu w lumpeksie. Miś siedzi sobie wygodnie na widoku i ma swoje imię.
  37. Od kilku lat mam niezrozumiałą słabość do małych piesków, szczególnie buldożków francuskich. Tak, mam różne dziwne przedmioty z wizerunkiem tych piesków.
  38. Uwielbiam hiszpańskie seriale i filmy.
  39. Szaleję za muzyką z Męskiego Grania. W końcu uda mi się pojechać na koncert.
  40.  Potrafię miesiącami słuchać jednej piosenki, a kiedy mi się znudzi to wybieram kolejną.
  41. Nigdy nie było mi po drodze z technologią. „Nowoczesny” telefon mam dopiero od 2 lat.
  42. Nie mam prawa jazdy, mimo że kurs skończyłam 10 lat temu. Na ten moment nie planuję już go mieć, świetnie czuję się na miejscu pasażera.
  43.  Nie radzę sobie ze stresem, w ogóle.
  44. W nerwowych sytuacjach dostaję bordowych wypieków na twarzy i nie tylko. Okropność.
  45. Nie umiem o siebie zawalczyć, częściej załamuję ręce i się użalam. Chociaż…
  46. …już dwa razy ktoś próbował mi wyrwać torebkę. Dałam radę.
  47.  Im jestem starsza, tym mniej lubię ludzi. Nie mam problemu, by spędzać czas bez towarzystwa.
  48. Jestem pyskata i wybuchowa. Najpierw mówię, potem myślę.
  49. Marzę o zobaczeniu świata, szczególnie Azji.
  50. Uwielbiam moją rodzinę i podziwiam moją mamę.  


środa, 8 kwietnia 2020

Nick Bilton "Król darknetu"




Autor: Nick Bilton
Tytuł: Król darknetu
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 376
Gatunek: literatura faktu







Przez całe życie wierzył, że każdy z nas ma prawo do wyboru i własnych decyzji, które nie powinny być kontrolowane i oceniane przez rząd. Stworzył stronę internetową, na której można było kupić dowolny narkotyk, wystarczyło jedynie posiadać odpowiednie środki. Przekonania doprowadzały go do podejmowania coraz większego ryzyka i skierowały na niego uwagę władz, które postanowiły wytropić zuchwałego przestępcę za wszelką cenę.

“Król darknetu” to lektura, która mnie oszołomiła i zachwyciła. W dużej mierze za sprawą przygotowania i pracy, jaką wykonał jej autor. Z pewnością nie jest łatwo napisać książkę na taki temat. Poznać lepiej przestępcę, o którym się pisze. Prześledzić kulisy prowadzonych przeciwko niemu śledztw. Zagłębić się w psychikę ścigających i poszukiwanego. A przede wszystkim przedstawić wszystkie te informacje w sposób jasny i interesujący.

Nie mogłam wyjść z podziwu, jak fantastycznie Bilton przedstawił ten temat, prezentując ogrom pracy, wspaniałe przygotowanie i autentyczne zainteresowanie tym tematem. Kiedy dodamy do tego lekki styl, otrzymujemy niezwykłą mieszankę, którą śmiało można polecać. Jestem pewna, że to temat, który mógłby zainteresować każdego. Nie tylko ze względu na tematykę związaną z tym mrocznym darknetem, ale też pracę śledczych i filozofię życia, jaką kierował się podejrzany. Takie połączenie różnych kwestii nie tylko czyni całość bardziej zajmującą, ale skutecznie przykuwa czytelnika do fotela i nie pozwala mu się oderwać.

Choć opisywane dochodzenie w żadnej mierze nie przypominało sensacyjnego pościgu, to uwierzcie mi, że wcale nie okazało się przez to mniej interesujące. Bystry i przekonany o swoich racjach mężczyzna na czele dziwnego i niepokojącego internetowego sklepu kontra wszystkie najważniejsze agencje próbujące go wytropić. Godziny poświęcone przez niego na tworzenie nowych zabezpieczeń i rozwijanie serwisu i lata pracy najlepszych i najbystrzejszych pracowników służb w charakterze śledczych, informatyków, tajnych agentów. Dla mnie ta lektura okazała się szalenie interesująca.


Bilton przedstawił nam szereg niezwykłych bohaterów. W moim mniemaniu zrobił to bardzo obiektywnie, nikogo nie pogrążając ani nie tłumacząc. Na stronach książki poznajemy fakty i informacje z ich życia, śledzimy ich postępowanie, próbujemy zrozumieć motywy. Warto również dodać, że te postacie się zmieniają, dojrzewają, nabierają doświadczenia, zmieniają sposób postrzegania świata oraz zaburzają granicę między dobrem, a złem. To wspaniała uczta bazująca na ludzkich pragnieniach i ułomnościach, podkreślająca, że zawsze biel i czerń łączą różne odcienie szarości.

Duże znaczenie miał dla mnie również sposób, w jaki temat ten przedstawiono. Krótkie rozdziały, lekki styl autora, zwracanie kolejno uwagi na różnych bohaterów. Te elementy sprawiły, że łatwiej było się zaczytać i pozwoliły dłużej utrzymać zainteresowanie (mimo że lektura jest wyjątkowo interesująca, to jednak temat nieco ciężki).

„Król darknetu” to moim zdaniem prawdziwa perełka. Nie tylko prezentuje ciekawe i ważne sprawy, kwestie aktualne, ale również skłania nas do myślenia. Podczas lektury nasunęło mi się wiele refleksji, a przemyśleniami chętnie się dzieliłam. Może ciężko w to uwierzyć, ale tematy poruszane w książce łatwo odnieść do życia każdego z nas. Serdecznie polecam ten tytuł.

Za przesłanie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarnemu. 

niedziela, 5 kwietnia 2020

Helen Hoang "Test na miłość"




Autor: Helen Hoang
Tytuł: Test na miłość
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 448
Gatunek: literatura współczesna 







Ona i On. Dwa zupełnie różne charaktery i odmienne światy. Czy mogą być razem?

Choć mam swoje ulubione gatunki i najczęściej sięgam właśnie po nie, to nie ukrywam, że każda niebanalna historia może dostać swoją szansę, niezależnie od tego, do jakiego nurtu się kwalifikuje. Rzadko kiedy daję szansę opowieściom miłosnym, ale fabuła nowej powieści Helen Hoang naprawdę mnie zainteresowała. Spojrzałam na okładkę, przejrzałam opinie i stwierdziłam, że to może być to.

Tym, co warto pochwalić w pierwszej kolejności, jest zwrócenie uwagi na kwestie związane z autyzmem. Nie ma co się oszukiwać, temat ten nie jest wdzięczny ani wygodny. Niewątpliwie jednak ważny i potrzebny. Mam wrażenie, że często w ogóle nie myślimy o osobach zmagających się z podobnymi problemami, niewiele wiemy o tym, jak żyją, nie zastanawiamy się, co czują. A przecież one też mają swoje potrzeby, pragnienia, wzruszenia. I miło, że ktoś o tym pomyślał.

Druga rzecz, która bardzo mi przypadła do gustu, to sprawa zderzenia kultur i różnorodność pomiędzy dwojgiem głównych bohaterów. Pochodzą oni z różnych światów, ich życie wygląda zupełnie inaczej, wychowywali się w całkiem innych warunkach i mieli także inne oczekiwania wobec życia. Czy takie osoby mogą stworzyć związek i odnaleźć szczęście? Czy mogą dać sobie szansę i odnaleźć sobie trochę miejsca w sercu tego drugiego człowieka?


„Test na miłość” to lekka, przyjemna, ale też zastanawiająca pozycja. Autorka prowadzi czytelnika szlakiem prób i błędów, niespodzianek i nieporozumień, uśmiechów i zbliżeń. Wszystko zostało jednak przedstawione w sposób przyjazny czytelnikowi, a trudne tematy odciążono przy pomocy lekkiego pióra i poczucia humoru. Mimo swojego nietypowego charakteru, historia może się podobać i zaangażować czytelniczki.  Całość nie sprawia bowiem wrażenia przekombinowanej czy przejaskrawionej.

Nowa powieść Hoang jest bardzo spójna i dopracowana. Podczas lektury miałam wrażenie, że autorka nie dopuszcza do tego, by o losie bohaterów zadecydował przypadek. Postawiła ich przed pewnym wyzwaniem i konsekwentnie popychała w swoją stronę, badając reakcje, obserwując zachodzące w nich zmiany i ciesząc się ich doborem na zasadzie kontrastu. Takie poprowadzenie akcji, zwrócenie uwagi na uczucia bohaterów, pewien element zaskoczenia- to elementy, które można docenić i polubić.

„Test na miłość” to prosta ale urocza historia. Przyjemnie się ją czyta, łatwo się na chwilę w niej zagubić. Można się przy niej zrelaksować, ale także popuścić wodzę fantazji czy powspominać.

Za przesłanie książki dziękuję Wydawnictwu Muza. 

środa, 1 kwietnia 2020