poniedziałek, 27 czerwca 2022

Anders Roslund "Puk puk"

 


Autor
: Anders Roslund

Tytuł: Puk puk

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2022

Liczba stron: 480

Gatunek: kryminał 




Brutalna zbrodnia sprzed lat znowu zaczyna niepokoić inspektora Grensa. Senne koszmary przekładają się na niepokojącą rzeczywistość, kiedy giną kolejni ludzi zamieszani w sprawę z dawnych czasów.

Kryminał jest dobry na wszystko. Szczególnie zaś, kiedy brzydka pogoda na zewnątrz nie zachęca do działania. Można wówczas zostać z książką w domu, popijając ulubioną herbatę i otulając się starym swetrem. Tak komfortowo spędziłam weekend, zagłębiając się w mroczną i niepokojącą historię autorstwa Andersa Roslunda.

Książkowe wydarzenia zabierają nas w niezwykłą podróż. Podążając śladem pisarza poznajemy różne miejsca i różne emocje. Akcja powieści rozgrywa się bowiem na wielu płaszczyznach, czasowych i uczuciowych. Powracamy do koszmarów sprzed lat, trupów ukrytych w szafie, mroku skrytego w zakamarkach umysłów i serc. „Puk puk” rozpoczyna się mocnym akcentem, a kolejne rozdziały przynoszą jeszcze więcej niepokoju, znaków zapytania i przewrotnych rozwiązań. Na stronach powieści wydarzenia sprzed lat toczą walkę o prowadzenie z tymi, które rozgrywają się na bieżąco. Czasami spychają się naprzemiennie na drugi plan, a czasami pięknie współgrają.

O pierwsze miejsce zdają się również toczyć bój bohaterzy książki. Każdy z nich ma do opowiedzenia własna historię, a przy tym próbuje poznać sekrety innych. Ważne miejsce w każdym kryminale zajmują dopracowane sylwetki przedstawianych postaci. Znaczenie ma w tym przypadku zarówno charakter, jak i to, kto i co tę osobowość ukształtował. Decyzje, motywy, uczucia, myśli. Autentyczność i realizm. Wydaje się, że to wiele, ale takie połączenie zapewnia sukces przy kreowaniu bohaterów powieści. Sprawia, że nie można pozostać wobec nich obojętnym. Ten wspaniały, wymagający i wypracowany przez autora miks występuje na szczęście w tej historii.

Nie jest żadną tajemnicą, że uwielbiam mroczne historie, ale fakt, że poznałam ich już sporo, przełożył się na wzrost oczekiwań. Wciąż szukam czegoś interesującego, świeżego, nietypowego, zawsze chcę więcej. „Puk puk” to opowieść, która mnie przekonała. Mroczna układanka złożona z niepokojących puzzli. Łatwo było tą historią się zachwycać. Tym, w jaki sposób została poprowadzona akcja. Tym, jak autor zaskakiwał i przewrotnie zmieniał bieg wydarzeń. Tym, co działo się w umysłach bohaterów. Od początku powieść czytało mi się bardzo dobrze i ani przez moment nie zawahałam się w czasie lektury. Niecierpliwie brnęłam do przodu, próbując na własną rękę odnaleźć brakujące elementy i ułożyć je w odpowiednich miejscach.

Czy znacie to uczucie, kiedy podczas lektury kryminalnych historii wszystko zaczyna powoli składać się w całość? Wraz z upływem czasu i stopniowym poznawaniem faktów, przed Waszymi oczami zaczynają pojawiać się rozwiązania. Autor umożliwia Wam zabawę w detektywa amatora, a znajdowanie odpowiedzi przynosi radość i satysfakcję. Właśnie tak odbywa się wszystko w tym przypadku. Roslund stworzył wielowątkową i dopracowaną opowieść, ale nie na tyle skomplikowaną i przekombinowaną, by czytelnika odstraszyć lub zniechęcić. Wręcz przeciwnie.

Uzupełnienie dla niepokojącego klimatu, genialnych kreacji bohaterów i świetnej fabuły stanowi znakomity styl pisarza. Książka po prostu czyta się sama. Upływ czas i ilość czytanych kartek są właściwie niezauważalne. W jednej chwili mamy wrażenie, że trafił nam się niezły kryminalny grubasek, w kolejnym zaś momencie jesteśmy już po zakończonej lekturze. Co ciekawe, historia stanowi dziewiątą część kryminalnego cyklu. Mimo że nie spotkałam się z tą serią wcześniej, ani przez chwilę nie stanowiło to problemu. Bardzo polecam.    

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

wtorek, 21 czerwca 2022

C. L. Taylor "Jej ostatnie wakacje"

 


Autor
: C. L. Taylor

Tytuł: Jej ostatnie wakacje

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2022

Liczba stron: 416

Gatunek: thriller psychologiczny 




“Jej ostatnie wakacje” to kolejna książka, która wyszła spod pióra brytyjskiej pisarki C.L.Taylor. Wiedziałam, że poznanie tego tytułu jest w moim przypadku jedynie kwestią czasu. Już wcześniej przekonałam się bowiem, że subtelne, kobiece thrillery tej pisarki wspaniale trafiają w mój gust czytelniczy.

Nowa powieść również nie zawiodła oczekiwań. Podążając za Taylor próbujemy dowiedzieć się, co wydarzyło się na obozie motywacyjnym trzy lata wcześniej. Wiemy, że doszło tam do tragicznego wypadku, nie znamy natomiast losów jednej z uczestniczek wyjazdu. Co tak naprawdę przytrafiło się Jennie? Czy policja słusznie zakłada, że kobieta popełniła samobójstwo? Gdzie w takim razie znajduje się jej ciało?

Uwielbiam oddawać się lekturze próbując znaleźć odpowiedzi na nasuwające się pytania. Możliwość postawienia się na miejscu detektywa amatora ma dla mnie duże znaczenie. Pozwala dobrze się bawić, zaangażować w lekturę, motywuje do czytania. Wydaje się, że sprawa jest łatwa do rozwiązania. Tymczasem autorka umiejętnie myli tropy i zgrabnie wyprowadza nas na manowce. Pozornie prosta układanka okazuje się przedsięwzięciem dość skomplikowanym. Nie wszystkie elementy chcą bowiem wskoczyć na odpowiednie miejsce.

Niewyjaśnione okoliczności wydarzeń z przeszłości zostały świetnie wplecione w rozgrywającą się na bieżąco akcję. Takie połączenie fantastycznie się sprawdziło, pobudziło moją ciekawość i pogłębiło napięcie. Co więcej, fabuła zostaje nam przedstawiona z kilku perspektyw. Dzięki oddaniu głosu kolejnym bohaterom mamy okazję spojrzeć na książkowe wydarzenia z różnych stron i nieco lepiej poznać powieściowe postaci.

„Jej ostatnie wakacje” to dość spokojny tytuł. Wydarzenia nie rozgrywają się tutaj dynamicznie. Autorka stara się natomiast bazować na niedopowiedzeniach i emocjach. Psychologiczne podejście i przekonanie, że lada moment coś się wydarzy sprawia, że całość nabiera przyjemnie mrocznego i niepokojącego charakteru. Taylor nie zależy, by zszokować czytelnika ilością przelanej krwi, czy brutalnością. Jej subtelne zagrywki i dograne triki i tak mocno działają na wyobraźnię.

Sporo miejsca w książce zostało poświęcone także wątkom obyczajowym. Rodzinne dramaty, skrywane latami tajemnice, złożoność relacji damsko- męskich. Takie motywy i tematy zawsze się sprawdzają, a w przypadku kobiecych thrillerów również mają się dobrze. Choć momentami te obyczajowe sprawy zbyt mocno wychylały się na pierwszy plan, to nie mam o to do autorki pretensji.

Nowa książka brytyjskiej pisarki okazała się dokładnie taka, jak zakładałam. Lekka, przyjemna, niezobowiązująca. Przyjemnie napisana, dobrze przemyślana. Stanowiąca świetne źródło rozrywki i dająca możliwość oderwania się od codziennej monotonii. Nie mam uwag ani zażaleń.     

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

piątek, 17 czerwca 2022

Joel Dicker "Zaginięcie Stephanie Mailer"

 


Autor
: Joel Dicker

Tytuł: Zaginięcie Stephanie Mailer

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2022

Liczba stron: 704

Gatunek: kryminał 





Co łączy poczwórne morderstwo sprzed 20 lat z zaginięciem młodej dziennikarki?

Kiedy sięgałam po “Zaginięcie Stephanie Mailer” nie byłam pewna, czego się spodziewać. Nie miałam wcześniej do czynienia z twórczością Dickera, choć spotkałam się z wieloma ciepłymi słowami pod adresem tego autora. Powiem szczerze, że nieco martwiła mnie objętość powieści. Wiele razy spotkałam się bowiem z tym, że grube książki są przegadane i rozwleczone. Mam świadomość, że nie powinno się generalizować, ale ciężko uciec przed porównaniami, które narzucają się same.

Nie ukrywam, że z pewnym momencie miałam niewielki kryzys. Mimo że powieść czytało mi się dobrze, to nie mogłam uwierzyć, że faktycznie jest warta tego, by poświęcić jej aż tyle czasu. Skuszona pochlebnymi uwagami i nagrodami, które przypadły w udziale Dickerowi, czytałam cierpliwie i niespiesznie. Systematycznie angażowałam się w lekturę, nabierając ochoty, by poznać nazwisko podejrzanego i zrozumieć jego motywy.

Nie spodziewałam się, że autor utrzyma mnie w niepewności tak długo. Do ostatnich stron nie udało mi się poskładać tej układanki w całość, przez co finał historii okazał się dla mnie jeszcze bardziej zdumiewający. Nie chciałabym zbyt wiele zdradzić, powiem natomiast, że podobał mi się sposób, w jaki autor zakończył tę opowieść. Długa, skomplikowana i pełna zwrotów akcji książka kryminalna zasługiwała na takie niestandardowe rozwiązania. Bardzo się cieszę, że dotarłam do końca, a ten koniec okazał się kolejnym atutem powieści.

„Zaginięcie Stephanie Mailer” to książka, której ciężko cokolwiek zarzucić. Przede wszystkim brawa należą się autorowi za zbudowanie tak wartościowej historii kryminalnej. Znalazłam w książce wszystkie elementy bardzo pożądane w przypadku mrocznych historii. Gdybym prowadziła listę niezbędnych kryminalnych punktów, to z przyjemnością odhaczałabym podczas lektury kolejne z nich. Jak już wspomniałam, to długa historia, ale niezwykle dopracowana i umiejętnie spisana. Każdy element zdaje się zajmować w niej odpowiednie dla siebie miejsce i świetnie komponować się z resztą. Niczego nie brakuje i niczego nie jest zbyt wiele.

Największe wrażenie zrobiło na mnie w przypadku tej książki niespieszne poszukiwanie mordercy. Każdy z bohaterów wydawał się odpowiednim kandydatem na miejsce podejrzanego, wydawało się, że każdy z nich ma słuszne pobudki ku popełnieniu takiej zbrodni. Spokojnie podążałam śladem autora, by zbadać wszystkie tropy i przyjrzeć się wszystkim podejrzanym. Przekonałam się, że każdy drobiazg ma znaczenie, przez co jeszcze bardziej koncentrowałam i skupiałam się na lekturze. Ale autor wciąż mylił tropy i udowadniał, że potrafi zaskoczyć.

„Zaginięcie Stephanie Mailer” łatwo jest również docenić za wątek obyczajowy. Dicker w kolejnych rozdziałach rozdziela narracje pomiędzy różnych bohaterów, każdemu z nich oddając trochę miejsca i pozwalając, by na chwilę zajął miejsce pierwszoplanowe. Narracja tak prowadzona sprawia, że możemy lepiej ich poznać, daje nam większy wzgląd w ich życie i pozwala zrozumieć ich emocje. Teraźniejszość i przeszłość mieszają się i walczą o dominację wskazując, jak upływ czasu zmieniał tę historię i jej bohaterów.

Jeśli wystarczająco jasno nie dałam Wam do zrozumienia, że naprawdę polubiłam tę opowieść, to dodam jeszcze kilka słów. Zabierzcie ją na plażę, poczytajcie przy herbacie, kupcie na prezent znajomemu. Przekonajcie się, że warto poświęcić jej czas. Nacieszcie się dobrym stylem i świetnym pomysłem. Dołączcie tę kryminalną perełkę do swojej domowej biblioteczki.    

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

piątek, 10 czerwca 2022

Lisa Gardner "Zanim zniknęła"

 


Autor
: Lisa Gardner

Tytuł: Zanim zniknęła

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2022

Liczba stron: 416

Gatunek: kryminał/ thriller psychologiczny 




Kobieta po przejściach i zaginiona nastolatka. Połączenie, które może zagwarantować sukces!

Lisa Gardner to jedna z najbardziej interesujących współczesnych pisarek książek kryminalnych i thrillerów. W stwierdzeniu tym nie ma ani grama przesady. Każda kolejna powieść tej autorki jest jak gwarancja dana czytelnikowi, obietnica dobrej zabawy, dużych emocji i zachwycających niespodzianek. Nie dziwi więc, że nie przeszłam obojętnie obok tytułu, który rozpoczyna nową kryminalną serię stworzoną przez Gardner.

Tym razem mroczne historie poznajemy z innej perspektywy. Nie podążamy za oficerem policji i nie obserwujemy toczącego się śledztwa. „Zanim zaginęła” to opowieść kobiety po przejściach, zajmującej się poszukiwaniem zaginionych osób. Frankie poznajemy w momencie, kiedy zaczyna rozgrzebywać nierozwiązaną sprawę nastolatki, która zniknęła bez śladu. Niewidziana od wielu miesięcy dziewczynka żyła w biednej rodzinie i nieprzyjemnej dzielnicy. Czy miała coś do ukrycia?

Lubię kryminalne zagadki, które są pokazane z bardziej różnorodnej strony. Ujęcia inne, niż te znane z policyjnych szkół, technik i raportów. Nowe sposoby, spojrzenia, strategie. Duże znaczenie ma dla mnie również, kiedy kryminalnymi śledztwami zajmują się kobiety. Takie bohaterki także mają dużo za zaoferowania. Potrafią być silne, niezależne, bystre i spostrzegawcze. Do tej grupy należy również Frankie Elkin, która z jednej strony mierzy się z zaginięciem nastolatki, a z drugiej strony próbuje pokonać własne demony.

Gardner przyzwyczaiła mnie do tego, że jej historie mają solidne obyczajowe tło, a sporo miejsca w powieści zostaje poświęcone kwestiom psychologicznym. Takie podejście pozwala poznać lepiej bohaterów, zwraca uwagę czytelnika na istotne sprawy i czyni książkę bardziej interesującą. W połączeniu z mroczną i niepokojącą stroną historii daje to wspaniały efekt, całość jest zgrana, ładnie się przenika i dobrze wzajemnie uzupełnia.

Podoba mi się, w jaki sposób Gardner poprowadziła akcję książki. Mimo że powieściowe wydarzenia nie rozgrywają się w zabójczym tempie, to od początku wiele się dzieje, a fabuła jest przewrotna i nieprzewidywalna. Autorka zaskakuje, ale robi to subtelnie i przyjemnie, nie próbuje na siłę zaszokować, nie sprawia, że całość wydaje się sztuczna czy dziwna. Raz po raz udowadnia, że można zaoferować czytelnikowi zgrabną, mroczną, ale przy tym delikatnie kobiecą i w miarę lekką całość.

Gardner ma fantastyczny, wypracowany styl. Mam wrażenie, że niezależnie od tego, co by napisała, jej książki po prostu czytałoby się dobrze. Widać, że ma pomysł i doświadczenie, a co najważniejsze, potrafi to mądrze i umiejętnie przekazać czytelnikowi, przelewając swe myśli na papier.

„Zanim zniknęła” to kolejna udana historia w dorobku artystki. Tak, artystki. Dla mnie Gardner zasługuje w pełni na takie miano.  

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

środa, 8 czerwca 2022

Laure Van Rensburg "Nikt, tylko my" [recenzja premierowa]

 


Autor
: Laure Van Rensburg

Tytuł: Nikt, tylko my

Wydawnictwo: Muza

Rok wydania: 2022

Liczba stron: 352

Gatunek: thriller psychologiczny




On, Ona i weekendowa samotnia. Romantyczny wyjazd czy pora na rozliczenie się z przeszłością?

Propozycja Laury van Rensburg to historia dość spokojna. Autorka w dużej mierze bazuje na emocjach i to tymi psychologicznymi manewrami próbuje czytelnika zaskoczyć i omamić. Takie podejście w przypadku thrillerów ma wielu zwolenników i ciężko jest nie docenić starań pisarki. Zwłaszcza, że faktycznie można poczuć niepewność, czy napięcie. W czasie lektury wyraźnie widać, że coś wisi w powietrzu, a atmosfera między bohaterami nie jest taka, jak powinna być. Jak cisza przed burzą. Nasila się napięcie, należy się czegoś spodziewać, a rozwinięcie akcji może być zaskakujące.

Niemałe znaczenie ma również miejsce, w którym rozgrywają się książkowe wydarzenia. Weekendowy wyjazd na odludzie. Bez zasięgu i bez towarzystwa. Piękne i romantyczne, ale również niezapewniające bezpieczeństwa, ochrony, ucieczki. Lubię takie klimaty. Dają one autorowi naprawdę duże pole do manewru, łatwo jest dzięki temu zadziałać na wyobraźnię czytelnika, pobudzić go do myślenia. Zamknijcie oczy i przywołajcie taką scenerię- chłód, pusty dom, śnieg… Myślę, że miejsce akcji nikogo nie rozczaruje.

Dobrze, czyli mamy odpowiednie miejsce, mroczny klimat, psychologiczne podejście. I co dalej? Niestety to dla mnie trochę za mało. Mam wrażenie, że rozterki, problemy i wspomnienia trochę zabiły nastrój a wypychając się na pierwszy plan przesadnie zahamowały rozwój wydarzeń i zwolniły tempo całości. Chciałabym, żeby działo się trochę więcej. I choć pod koniec akcja nabrała rumieńców, to pod względem oceny w kategoriach: mrok, napięcie, niepokój książka była już dla mnie raczej stracona. To, co na początku wydawało się tak kuszące, w ostatecznym rozrachunku okazało się ciężarem.   

Nie do końca również potrafię docenić styl autorki. Momentami język okazywał się zbyt ubarwiony, a porównania przesadzone. Warto, by jeszcze nad tym popracować, choć myślę, że Rensburg może przyjść to naturalnie wraz z nabywanym pisarskim doświadczeniem.

Warto dodać, że autorka porusza w swej historii istotne problemy. Nie chciałabym zbyt wiele zdradzać, ale należy jej się w związku z tym kilka ciepłych słów uznania. Warto sobie to przemyśleć, dobrze jest to przegadać, rozejrzeć się wokół, spojrzeć, czy może ktoś nie wysyła przypadkiem subtelnych sygnałów, że coś jest nie w porządku. Można zatem wynieść z tej książki coś dobrego i mądrego.

„Nikt, tylko my” nie jest w mojej ocenie ani książką dobrą, ani złą. Można w niej znaleźć kilka zasługujących na pochwałę elementów, ale łatwo również zauważyć niedociągnięcia. Być może jestem zbyt krytyczna ze względu na fakt, że czytam wiele mrocznych historii. Najlepiej przekonać się o wartości każdej powieści na własnej skórze.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza. 

środa, 1 czerwca 2022

Sophie Haydock "Cztery muzy"

 


Autor
: Sophie Haydock

Tytuł: Cztery muzy

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2022

Liczba stron: 480

Gatunek: literatura piękna 




“Cztery muzy” to opowieść, o czterech kobietach związanych z austriackim malarzem Egonem Schele. Każda z nich zajmowała inne miejsce w jego życiu i miała inny wpływ na rozwój jego kariery. Wszystkie natomiast kochały go do szaleństwa i były w stanie poświęcić dla niego to, co miały najcenniejszego.

Sztuką interesuję się w umiarkowanym stopniu. Lubię czasami odwiedzić galerię czy muzeum i popatrzeć na prace znanych artystów. Nie znam jednak ich życiorysów, nie wiem, kto był dla nich inspiracją. Pozwalam sobie oceniać ich dokonania, ale nie wiem, jakimi byli ludźmi. W powieści Haydock mamy okazję obserwować świat sztuki z pryzmatu ludzi. Spoglądamy na ich wybory, odczuwamy konsekwencje, dzielimy z nimi emocje.

Choć fabuła książki nierozerwalnie wiąże się z postacią Schelego, to nie da się ukryć, że to jego relacje z kobietami odegrały w niej pierwszoplanową rolę. Każdej z nich autorka poświęciła odpowiednio dużo miejsca, oddając im coś, czego często brakowało im w normalnym, codziennym życiu- szacunek, uwagę, uczucia. W tej historii to kobiety odgrywają pierwsze skrzypce. To one są muzami uznanego malarza, który na swoich płótnach na zawsze uwiecznił ich urok, wdzięki i blask.

„Cztery muzy” to tytuł, który niewątpliwie się wyróżnia wśród literatury kobiecej. Mimo że i tutaj odnajdziemy znane i lubiane motywy, tak mocno związane w z tym nurtem, to jednak ze względu na temat i czas rozgrywanych wydarzeń, ciężko jest porównywać tę powieść do innych. Lubimy czytać o miłości, odnajdujemy się w dramatach rodzinnych, cenimy przeszłość pukającą do drzwi bohaterów. Ale w tym przypadku dostajemy o wiele więcej. Na kartach powieści uchwycono ważne wydarzenia historyczne, przyjrzano się zmianom zachodzących w ludzkiej mentalności, wymieszano pojęcia związane z wojną i sztuką.

Książkę Haydock czytało mi się wspaniale. Niezwykła fabuła została przedstawiona w interesujący sposób. Na kolejnych stronach poznałam tytułowe muzy, obserwując ich dramaty, wybory i emocje. Autorka przedstawiła książkowe kobiety bardzo realistycznie, w czasie lektury czuć ich szczerość i autentyczność. Łatwo zauważyć dzielące je różnice, będące w dużej mierze kwestią innego życia i wychowania. W czasie czytania towarzyszą nam uczucia, oceny i refleksje. Siłą rzeczy stawiamy się na ich miejscu i analizujemy sytuacje, tak, jakbyśmy byli częścią tamtego świata.

Uwielbiam słowa i zawsze zwracam dużą uwagę na styl autora. Wychodzę z założenia, że nawet niedopracowana fabularnie książka wybroni się, jeśli pisarz oczaruje czytelnika piękną narracją. W „Czterech muzach” autorka nie musi się posuwać do żadnych sztuczek czy upiększeń, bo ta historia jest po prostu piękna. Haydock napisała ją w przekonujący sposób, słowem malując najpiękniejsze obrazy. Napisać coś tak bardzo kobiecego, subtelnie erotycznego i ujmująco barwnego z pewnością nie jest łatwo. Autorka działa na zmysły, nie pozwalając oderwać się od lektury.

Tak, czytało mi się fantastycznie. Owszem, bawiłam się świetnie. Dokładnie, uwielbiam tę historię. Seria butikowa po raz kolejny spisała się na medal. „Cztery muzy” to następny cudowny tytuł w tej kobiecej kolekcji.   

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.