Autor: Jolanta Knitter- Zakrzewska
Tytuł: Deszczowa kołysanka
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 260
Gatunek: kryminał, literatura współczesna
Bardzo lubię kryminały, a jesienny chłód sprawia, że
sięgam po nie z jeszcze większą przyjemnością. To jeden z moich ulubionych
gatunków, dlatego też wymagania, które im stawiam są większe, niż w przypadku
innych powieści. Zawsze liczę na to, że autor mnie zaskoczy zarówno kryminalną
zagadką, jak i nieszablonową postacią detektywa. Czy tak było w przypadku
„Deszczowej kołysanki”?
Jolanta Knitter- Zakrzewska napisała swoją powieść
lekkim językiem. Kolejne strony dowodzą, że autorka snuje opowieść z dużą dozą
swobody. Widać, że pisanie sprawia jej wiele przyjemności, a przelewanie na
papier stworzonych w wyobraźni historii, przychodzi jej bez większego trudu.
Kryminały często wiążą się z dość ciężkim stylem, co wynika zarówno z trudnego
charakteru prowadzonych śledztw, jak i mrocznej otoczki im towarzyszącej.
Jednak w tym przypadku autorce zdecydowanie udało się tego uniknąć. Powieść
napisana została możliwie lekko, czyta się ją dobrze, język nie jest przesadnie
wyszukany. A jednak co jakiś czas Zakrzewska zaskakiwała mnie jakąś mądrością,
ładnym i przyjemnym cytatem, melancholijną refleksją.
Na plus zaliczyłabym autorce również kreację głównego
bohatera. Daniel Grot to mężczyzna z przeszłością. Co więcej, jego przeszłość w
niebagatelny sposób wpływa na jego teraźniejszość, można by nawet powiedzieć,
że w dużym stopniu nią kieruje, wpływając na podejmowane przez niego decyzje i
wybory. Bez wątpienia jest to jednak postać pozytywna i intrygująca, choć
momentami mogłaby wywoływać u czytelnika mieszane uczucia. Daniel to detektyw
oddany swej pracy, skupiony na rozwiązywaniu kryminalnych zagadek, uraczony
mrocznymi smaczkami i poszukiwaniem winnych. Te cechy bardzo mi się w nim
podobały, choć jak na mój gust zbyt mocno żyje przeszłością, a powroty do niej
trochę mnie zmęczyły.
Nieco jednak rozczarowały mnie te wątki kryminalne,
stanowiące przecież podstawę tej powieści. Moim zdaniem nie były przesadnie
wyszukane i nie zaintrygowały mnie zbytnio. Historie choć ciekawe, prowadziły
do szybkich rozwiązań. W moim mniemaniu były zbyt proste, a nawet trochę
schematyczne. Przede wszystkim jednak problem stanowiła dla mnie ich długość.
Kiedy zaczynałam się angażować, a kolejne szczegóły wzbudzały moje
zainteresowanie, sprawa nagle dobiegała końca. Autorka szybko ją kończyła, by
przejść do kolejnej równie krótkiej historii. Nie mogę Zakrzewskiej winić, że
postanowiła oprzeć swą powieść na takich fragmentach, że jej historia składa
się z kilku krótkich opowiadań. Bo może rzeczywiście w tym czuje się lepiej i
to lepiej jej wychodzi, a jednak poczułam dzięki temu pewien niedosyt.
Zdecydowanie taka forma mnie nie przekonała.
Nie jestem właściwie pewna, czy rzeczywiście można tę
książkę nazwać kryminałem. Nie brakuje w niej morderstw, a ich sprawcy zajmują
istotne miejsce, a jednak autorka złagodziła te historie za sprawą obyczajowych
tonów i sporej dawki refleksji. Główny bohater z wielką przyjemnością nurza się
w swej smutnej przeszłości, a równolegle pojawiają się znane i popularne wątki,
jak miłość, przyjaźń, zdrada, religia. Z jednej strony stanowią one świetne
uzupełnienie głównych tematów, będąc wdzięcznymi towarzyszami zbrodni. Z
drugiej jednak tę akcję powieści łagodzą, nieco zwalniają, skłaniają do pewnych
refleksji.
„Deszczowa kołysanka” to książka odpowiednia na jeden wieczór.
Napisana lekko i z wyczuciem, w pewien sposób wpływająca na nasze postrzeganie
świata, przywołująca przeszłość. Moim zdaniem nie jest to jednak powieść dla
osób lubiących mroczne historie, bo prawdopodobnie jedynie rozbudzi ich apetyt,
tak jak było w moim przypadku.
Za przesłanie książki do recenzji dziękuję portalowi Sztukater.