czwartek, 28 września 2023

Lancali "Zakochaliśmy się w nadziei"

 


Autor: Lancali

Tytuł: Zakochaliśmy się w nadziei

Wydawnictwo: We need YA

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 406

Gatunek: literatura młodzieżowa




Naznaczeni chorobą i widmem niesprawiedliwej śmierci, próbują wywalczyć dla siebie coś od życia. Ukraść czas, odkryć siebie, znaleźć miłość.

“Zakochaliśmy się w nadziei” to książka, która przyciągnęła mnie swoim tytułem. Te kilka słów miało w sobie taki magnetyzm, że nie potrafiłam przejść obok nich obojętnie. A nawet gdybym przez chwilę się zawahała, to czy można oprzeć się takiej okładce? Intrygująca, zwracająca uwagę, piękna i dająca do myślenia- zupełnie jak historia stworzona przez Lancali.

Od długiego czasu nie sięgałam po książki młodzieżowe. Nie ten wiek i nie te zainteresowania. Wiem jednak z doświadczenia, że czasami dobrze jest zrobić dla jakiegoś tytułu wyjątek i pozwolić, by opowieść zwyczajnie człowieka porwała, niezależnie od innych czynników. Zwłaszcza, że temat książki, pojawiające się w niej kwestie, sposób ich realizacji, a nawet sylwetki bohaterów są tak dojrzałe, autentyczne i angażujące, że etykieta „dla młodzieży” zdaje się jej po prostu nie dotyczyć.

„Zakochaliśmy się w nadziei” to opowieść o życiu, które trwa na przekór śmierci. O spokojnym umieraniu, które jednak może jeszcze przynieść pacjentom odrobinę radości, uczucia i piękna. Bo kiedy wiesz, że twój czas jest policzony, nie pozostaje nic więcej, niż doceniać każdy dzień i każdy oddech. Nie da się ukryć, że to smutne, nieprzyjemne, skomplikowane tematy i okoliczności, ale Lancali spróbowała nam pokazać je z nieco innej strony. Zawalczyła dla swoich bohaterów o odrobinę szczęścia i pasji.

Warto właśnie w tym miejscu zaznaczyć, że ta książka to również niezwykły portret grona młodych ludzi. I to oni wiodą prym w tej opowieści. Podczas lektury ciężko uniknąć myślenia o spotykających ich krzywdach, chorobach, stratach. Ale zaoferowano im promyk nadziei i iskierkę uczucia, a oni potrafią z wdzięcznością przyjąć te dary. Na książkowych stronach poznajemy młodych ludzi, którzy musieli dorosnąć przedwcześnie. Choroba, związane z nią doświadczenia, reakcja otoczenia i życie w szpitalu mocno ukształtowały ich spojrzenia na świat i odcisnęły się na ich charakterach, a jednak zachowali piękne umysły i intrygujące tożsamości.

Z dużą przyjemnością poznawałam ich w kolejnych rozdziałach. Każdy z bohaterów miał mi coś do powiedzenia i pokazania. A ja podchodziłam do tego z otwartością i uśmiechem. Proces poznawania poszczególnych postaci, obserwowania rodzących się między nimi zażyłości i wszystkich wspólnych chwil radości naprawdę dały mi do myślenia i sprawiły, że spojrzałam inaczej na pewne sprawy, uświadamiając sobie przy tym co nieco. Uwielbiam takie mocne i refleksyjne książki, które działają na zmysły czytelników i zdają się przywoływać ich do porządku.

Tym, co jednak ujęło mnie najbardziej, jest styl autorki. Mimo wspaniałej historii, intrygujących bohaterów i niezwykle ciekawych wydarzeń, to słowa opisujące te kwestie najmocniej mnie zachwyciły. Sposób, w jaki autor wykorzystuje moc języka do swoich celów, to kwestia, która ma dla mnie największe znaczenie, niezależnie od tematu. Wciąż szukam piękna w słowie, a kiedy już je znajdę, to potrafię przymknąć oko na każde inne zaniedbanie czy niedociągnięcie. „Zakochaliśmy się w nadziei” oczarowało mnie bogactwem i urokiem każdego wyrazu.

Lancali stworzyła niezwykłą opowieść. Dojrzałą, szczerą, niezapomnianą. Aż brak mi słów. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję księgarni internetowej selkar.pl

piątek, 22 września 2023

Anders Roslund "Słodkich snów"

 


Autor
: Anders Roslund

Tytuł: Słodkich snów

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 416

Gatunek: kryminał 




Ewert Grens trafia na ślad zaginionych kilka lat wcześniej dziewczynek. Odkrywane tropy prowadzą go wprost do siatki pedofilskiej. Czy uda mu się uratować dzieci?

“Słodkich snów” to już dziesiąty tom kryminalnej serii z Ewertem Grensem. Choć nie miałam jeszcze okazji poznać wszystkich tytułów, to już te ostatnie przeczytane książki uświadomiły mi, że rzeczywiście warto dać szansę autorowi. Odważne pomysły, dobry styl, bogata wyobraźnia i psychologiczne tło- elementy, które znalazłam w tej powieści powinny być obowiązkowe w przypadku każdego thrillera i kryminału.

Uwielbiam książki, w których dużo się dzieje, a mroczny klimat wzbogacony jest szerokim rozlewem krwi. To takie niepokojące i brutalne kryminały wybieram najczęściej. Roslund udowodnił mi jednak tym tytułem, że mocny, nieprzyjemny, poruszający i obrzydliwy temat potrafi zadziałać na zmysły jeszcze mocniej niż ogrom zbrodni. Bo zbrodnia w jego wykonaniu ma zupełnie inny, bardziej dogłębny, psychologiczny i wyrafinowany wymiar. Podczas lektury czułam mnogość emocji, których cała gama zadziałała na mnie o wiele intensywniej niż działania najlepszych zabójców.

Szwedzki autor zabiera nas na wyprawę śladami okrutnych pedofilów, którzy w celu zaspokojenia swoich potrzeb, realizacji fantazji i rozprawienia się z instynktami, są zdolni do wszystkiego. Wchodzimy na ścieżki dark webu, szukamy ich błędów, próbujemy poznać tożsamość. Wybór takiego tematu jest odważny, ale też stawia przed autorem olbrzymie wyzwanie. Roslund poradził sobie z nim znakomicie, bardzo autentycznie przedstawiając problem pedofilii i ten brudny świat.

W kryminalne oprócz wartościowych pomysłów i solidnego tła, liczą się także intryga, tajemnica i śledztwo. Tych elementów również w powieści nie zabrakło. Akcja książki toczy się wokół zaginięcia dwóch dziewczynek. Co się z nimi stało? Dlaczego przez tak długi czas nie zostały odnalezione? Czy ktoś wyrządził im krzywdę? Odnalezienie dzieci przysporzyło śledczym wiele problemów. Wymagało czasu, uwagi, wyobraźni, poświęceń i ciężkiej pracy. Podczas lektury miałam wrażenie, że prawdziwe śledztwo mogłoby wyglądać tak, jak to książkowe. Powieściowy realizm i pomysły detektywów wprawiły mnie w osłupienie.

Inspektor Ewert Grens to postać dość niecodzienna. Zaangażowany, pracowity, bystry. Oddany pracy i skłonny do zapłacenia najwyższej ceny. Wspaniały śledczy, genialny detektyw. Ale też trudny we współpracy, burzliwy, wymagający. Jednym słowem- postać budząca wiele emocji, obok której nie sposób przejść obojętnie. Idealnie pasująca do tej mrocznej i niepokojącej historii, ale też intrygująca jako główny bohater książki.

„Słodkich snów” całkowicie mnie omamiło. Siedziałam przy tej powieści jak zaczarowana. Akcja okazała się dla mnie hipnotyzująca, po prostu nie mogłam się oderwać. Czas znacie to uczucie, kiedy na czas lektury rezygnujecie z własnego świata na rzecz tego, który przedstawiony został na książkowych stronach? To jeden z tych przypadków. Serdecznie polecam Wam ten tytuł.   

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros. 

wtorek, 19 września 2023

Hila Blum "Jak kochać własną córkę"

 


Autor
: Hila Blum 

Tytuł: Jak kochać własną córkę

Wydawnictwo: Czarne

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 302

Gatunek: literatura piękna 





Nie potrafię powiedzieć, co sprawiło, że postanowiłam sięgnąć po tę opowieść. Opis wydawcy bez wątpienia jest intrygujący a okładka robi duże wrażenie. Było w tym jednak coś więcej. Niezrozumiały i nieopisany impuls zachęcający mnie, by sięgnąć po książkę o trudnych relacjach matki i córki, choć mnie samej do tej pory z macierzyństwem jest nie po drodze.

Niezbyt często wybieram literaturę kobiecą. Dość krytycznie podchodzę do historii miłosnych, problemów życiowych, codziennych rozterek. Tematy wybierane przez autorki tego typu książek wydają mi się błahe, oklepane, mało treściwe. Szukam czegoś mądrego, ambitnego, poruszającego a także wyjątkowego. I tych cech dość niespodziewanie doszukałam się właśnie tutaj.

„Jak kochać własną córkę” to historia o macierzyństwie- wzlotach i upadkach matki, trudach każdego dnia, wychowywaniu dziecka, byciu wzorcem i konieczności podejmowania różnego rodzaju decyzji. Kiedy teraz o tym myślę, zdaję sobie sprawę, że piszę to wszystko w dużym uproszczeniu, bo tak naprawdę to o wiele, wiele więcej. Książkowa matka natomiast nie upraszcza, nie chowa się za tabu, zdaje się widzieć swoje błędy i porażki. Opowiada o najpiękniejszych momentach i najtrudniejszych dniach. Widać, że to macierzyńskie szczęście ma trudny, wielosmakowy wymiar.

W tym momencie można by powiedzieć, że podobnych książek ukazało się już wiele, a temat nie mógłby być bardziej oklepany. I rzeczywiście, trudno z taką argumentacją dyskutować. Mimo to, znalazłam w tej opowieści kilka mocnych stron i wiele rzeczy zasługujących na uznanie, którymi z wielką przyjemnością się z Wami podzielę.

Moje uznanie ulokowałam przede wszystkim w dużym realizmie i autentyczności książki. Z jej stron bije szczerość i prawdomówność. Moim zdaniem to trudne rzeczy, ciężkie do przedstawienia, skomplikowane w budzeniu czytelniczych emocji. Ale Blum dała sobie radę. Napisała te książkę tak, jakby osobiście doświadczyła wszystkich wydarzeń.

Przekonał mnie także jej sposób opowiadania. Krótkie i treściwe rozdziały kojarzyły mi się z wpisami w dzienniku. Czasami kilka stron, a czasami zaledwie parę akapitów. Fragmenty dnia, migawki z codzienności. Mocno. Na temat. Bez ubarwiania. Z miłością, która obezwładnia, ale też z pewnym dystansem pozwalającym zobaczyć, że dziecko ma również swoje wady i słabości.

Od początku zdajemy sobie sprawę, że coś się między matką i córką wydarzyło. I szukamy tej krzywdy, która położyła się cieniem na ich relacjach. Ale Blum nie spieszy się z wyjaśnieniem. Niczym w thrillerze stopniuje napięcie i pozwala, by emocje wrzały. Drobnymi krokami zmierza w stronę finału, po drodze zapewniając jednak swoim czytelnikom sporo przyjemności i emocji czerpanych z lektury.

Olbrzymie znaczenie w każdej powieści ma dla mnie styl autora. Element ten jest oczywiście jak najbardziej istotny niezależnie od gatunku książki, ale w przypadku historii obyczajowej jeszcze bardziej zwraca uwagę. Blum całkowicie mnie zauroczyła. Jej słowa trafiały i do wyobraźni i do serca. Napisała swą książkę pięknie, mądrze, dojrzale i z uczuciem.

„Jak kochać własną córkę” opowiada o znanych i popularnych kwestiach, ale w niecodzienny sposób. Jeśli obawiacie się, że to opowieść nudna i oklepana, to proszę, przeczytajcie jeszcze raz mój tekst. Powinien rozwiać Wasze obawy i osłabić zastrzeżenia. Nie ma się czego bać.   

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarnemu. 

poniedziałek, 18 września 2023

Przemysław Żarski "Grzęzawisko"

 


Autor
: Przemysław Żarski

Tytuł: Grzęzawisko

Wydawnictwo: Czwarta Strona

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 426

Gatunek: kryminał




Uwielbiam mroczne klimaty, a wszelkiego rodzaju kryminałów czy thrillerów nigdy nie mam dość. Ta pogoń za niepokojącymi historiami i wciąż niezaspokojony apetyt sprawiają, że cały czas szukam, sprawdzam, badam, a ogromna liczba przeczytanych tego typu książek doprowadziła do wzrostu oczekiwań. Wydaje się, że dobrym rozwiązaniem, by temu zaradzić, są nazwiska nieznanych mi wcześniej autorów, którzy mogą wprowadzić nowe pomysły i powiew świeżości. Za sprawą „Grzęzawiska” zapoznałam się bliżej z Przemysławem Żarskim.

Gdybym miała powiedzieć, co stanowi o wartości kryminału, bez wahania odpowiedziałabym, że najważniejsza jest w tym przypadku fabuła. Mam wrażenie, że Żarski zgodziłby się ze mną w tej kwestii. Autor postarał się bowiem, by akcja jego książki już od pierwszych stron intrygowała, angażowała i zatrzymywała. Mocny początek wzbudził we mnie na tyle duże zainteresowanie, że z przyjemnością poznawałam rozwój wydarzeń i cierpliwie czekałam, by przekonać się, co jeszcze Żarski przygotował dla swoich czytelników.

W czasie lektury czułam, że pisarz dobrze wie, co chce przekazać i z lekkością przekuwa swoje pomysły w dobrze napisaną i skonstruowaną opowieść. Wiele lat temu w tej maleńkiej miejscowości zaginął nastolatek. Co się z nim stało? Kto ponosi odpowiedzialność? Czy to jego zwłoki pochowano w „Grzęzawisku”? Pojawiające się w czasie czytania pytania sprawiły, że zapragnęłam znaleźć odpowiedzi na własną rękę. Zastanawiałam się, kombinowałam, łączyłam fakty. Na kilka godzin wcieliłam się w rolę detektywa amatora, sprawdzając tropy i szukając powiązań miedzy postaciami.

Nie da się ukryć, że książki kryminały dają czytelnikowi również możliwość spotkania się z intrygującymi bohaterami. W tym przypadku po jednej stronie barykady stoją przedstawiciele policji, a po drugiej milczący i grzeszni mieszkańcy miasteczka. Łączące ich śledztwo ujawnia jednak o wiele więcej przewinień i krzywd, niż moglibyśmy się spodziewać. Żarski pokazuje nam, że żadna z tych postaci nie ma czystego sumienia, a w szafie trzyma własne trupy. Ciężko jest w związku z tym podzielić bohaterów na dobrych i złych. Każdy ma swoje grzechy i tajemnice. Jak to bywa w prawdziwym życiu.

Duże wrażenie zrobił też na mnie klimat opowieści. Interesująca akcja została osadzona w niedużym miasteczku, w którym wszyscy wydają się znać i patrzeć sobie na ręce. Klaustrofobiczny akcent dodaje całości nuty niepokoju, wywołuje dreszczyk i podtrzymuje niepewność. Mieszkańcy obawiają się o swoje tajemnice. Całkiem zresztą słusznie. Nigdy nie jest bowiem za późno, by zbrodnia spotkała się z karą.

Prawdopodobnie bardzo was zaskoczę, kiedy dodam, że tym, co jednak najbardziej podobało mi się w tej książce jest styl autora. Żarski raz po raz urzekał mnie pięknymi fragmentami, które przypominały mi dzieła znanych pisarek literatury kobiecej. Z wielką przyjemnością dzieliłam się z innymi jego cytatami lub czytałam kilka razy ten sam akapit. To naprawdę niesamowite, że kryminał czy thriller również mogą pokazać, jak wielką wartość ma słowo i mądrze wykorzystać jego możliwości. Jestem pod olbrzymim wrażeniem i czuję nie tylko zaskoczenie, ale też dużą satysfakcję.     

Jak już wspomniałam, do tej pory nie spotkałam się z twórczością Żarskiego. Pewna obawa przed poziomem polskiej literatury kryminalnej sprawia niestety, że czasami omijają mnie różne perełki. Na szczęście tym razem było inaczej i ten interesujący tytuł nie przeszedł mi przed nosem. Polecam.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję księgarni internetowej selkar.pl.

poniedziałek, 11 września 2023

Roxane van Iperen "Siostry z Auschwitz"

 


Autor
: Roxane van Iperen

Tytuł: Siostry z Auschwitz

Wydawnictwo: Marginesy

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 432

Gatunek: literatura faktu




Książki historyczne związane z II Wojną Światową zajmują szczególne miejsce zarówno na mojej półce, jak i w moim sercu. To jeden z tych tematów, do których zawsze warto wrócić. Trzeba pogłębiać wiedzę, pamiętać o tych wydarzeniach i rozmawiać o nich. To kwestie, które naprawdę są istotne i nad którymi rzeczywiście warto się pochylić.

„Siostry z Auschwitz” to autentyczna historia holenderskiej rodziny. Jej członkowie w tym trudnym i brutalnym czasie II Wojny Światowej stworzyli schronienie, w którym potrzebujący Żydzi mogli choć przez chwilę poczuć się akceptowani i potrzebni. „Wysokie gniazdo” skryte pośród pięknych okoliczności przyrody przynosiło ulgę dorosłym i dzieciom, którzy spotykali się z upokorzeniami, prześladowaniami i krzywdami ze względu na to, że oni sami lub członkowie ich rodzin byli Żydami. Wiele lat po wojnie Roxane van Iperen również znalazła swoje miejsce w „Wysokim Gnieździe”. Poruszona losami sióstr i wydarzeniami, które rozegrały się w tym domu, postanowiła zgłębić tę historię, a następnie przelać ją na strony powieści.

Poszczególne rozdziały książki pokazują czytelnikom, jak w Holandii pogłębiały się nastroje antyżydowskie i jak sytuacja pogarszała się z upływem czasu, by ostatecznie doprowadzić do ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Kolejne kartki pozwalają nam lepiej poznać i zrozumieć wydarzenia, których uczestnikami stali się Żydzi. Van Iperen pisze w sposób nie tylko interesujący i przekonujący, ale także niezwykle autentyczny. Podczas lektury odnosiłam wrażenie, jakby przedstawianych ludzi i opisywane miejsca poznała i zobaczyła osobiście. Czułam zbliżającą się katastrofę i ogrom tragedii, przed oczami stawały mi brutalne obrazy, a emocje aż we mnie wrzały. Dzięki tej książce przeniosłam się do wojennej Holandii i okupowanej Polski, by zmierzyć się z olbrzymią niesprawiedliwością i bestialskim okrucieństwem.

Ze względu na temat, zdecydowanie nie jest to lekka i przyjemna lektura. Kolejne strony pokonywałam powoli, z trudem, mozolnie. Choć losy sióstr i ich przyjaciół naprawdę mnie zaintrygowały, to w czasie czytania czułam ciężar i krzywdę nałożone na barki bohaterów i zakorzenione w ich sercach. Czytałam zresztą niespiesznie, rozmyślając przy tym i poświęcając powieściowym tematom należną im uwagę i czas. Szczerze bowiem wierzę, że do tych kwestii trzeba i należy wracać. I że te trudne tematy są o wiele istotniejsze niż mnóstwo wydawanych codziennie błahych i nudnych historii.

Pewnej lekkości nadawał powieści bardzo dobry styl autorki. Widać i czuć, że van Iperen potrafi pisać, przedstawiać bohaterów i wydarzenia, oddawać emocje i przelewać myśli na papier. Dzięki temu lektura, choć trudna i smutna, okazała się nieco lżejsza i przyjemniejsza w odbiorze.

Zwróciłam też uwagę na wspaniałe przygotowanie autorki. Van Iperen przy tworzeniu tej historii wykorzystała mnóstwo materiałów źródłowych, innych publikacji, cytatów, zdjęć, tekstów piosenek, a nawet niemieckich zwrotów, przez co nadała całości niezwykłego realizmu, ale też bardzo pogłębiła jej wartość.

„Siostry z Auschwitz” to znakomita, istotna i cenna publikacja. Doceniam, że powstała i cieszę się, że miałam możliwość ją poznać. Serdecznie polecam Wam ten tytuł.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy.

piątek, 8 września 2023

Paige Toon "Nic nie rani tak jak miłość"

 


Autor
: Paige Toon

Tytuł: Nic nie rani tak jak miłość

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 416

Gatunek: literatura obyczajowa 




Wren i Anders pochodzą z różnych światów i mają różne doświadczenia. Czy bolesna przeszłość ich zbliży czy oddali?

Książki obyczajowe to gatunek, po który sięgam raczej rzadko. Być może oceniam zbyt surowo lub nieco niesprawiedliwie, ale mam wrażenie, że wiele z nich nie ma nic szczególnego do zaoferowania. Dlatego zawsze starannie wybieram czytane tytuły, mając na uwadze, że wciąż można trafić na perełki w stylu Jojo Moyes. A tych nigdy dość.

Pierwsza rzecz, na którą zwróciłam uwagę w przypadku tej książki, to jej tytuł. „Nic nie rani tak jak miłość”- to odważne i intrygujące stwierdzenie, które w dużej mierze skłoniło mnie do poznania tej historii. Choć temat ten został już omówiony na wiele sposobów i przedstawiony z różnych perspektyw, to wciąż wydaje się interesujący i aktualny. Byłam szalenie ciekawa, jakie sekrety skrywa główny bohater tego dramatu i co mogłoby go powstrzymywać przed sięgnięciem po szczęście. Moje zainteresowanie budziła także postać Wren i wydarzenia, które złamały jej serce. Czy tych dwoje zawalczy o siebie i wspólną przyszłość? Musiałam nieco poczekać, by poznać odpowiedź na swoje pytania.

Fabuła powieści rozwija się niespiesznie. Podążamy za Wren, która została mocno zraniona przez byłego narzeczonego. Obserwujemy wszystko jej oczami, powoli, ale skutecznie przywiązując się do rodziny kobiety i prowadzonej przez nią farmy w Indianie. Autorce bardzo dobrze udało się oddać klimat tego miejsca. Podczas lektury łatwo się w tym odnaleźć, wyobrazić sobie szumiące łany zboża, zagrażające mu tornado, zapach dojrzewających brzoskwiń i atmosferę niewielkiego miasteczka, w którym wszyscy się znają. Przyjemnie było zagłębić się w tę atmosferę, wyobrazić sobie kąpiel w rzece, czy przejażdżkę traktorem. Wybór miejsca dla książkowej akcji okazał się strzałem w dziesiątkę.

Toon bardzo wiarygodnie przedstawiła nie tylko swojski klimat Indiany, ale również znakomicie poradziła sobie także z kreacją bohaterów. Książkowe postacie wydają się bardzo ludzkie, autentyczne i wiarygodne. Widać noszony przez nie bagaż wcześniejszych doświadczeń i ciężar złamanych serc. Każdy z nas mógłby znaleźć się na ich miejscu, a to bez wątpienia pozwala spojrzeć na nich z innej strony. Bardzo łatwo obdarzyć ich sympatią i życzyć im powodzenia.

„Nic nie rani tak jak miłość” nie jest lekką i przyjemną lekturą. Ze względu na przyjazny i wypracowany styl autorki powieść czyta się dobrze i z przyjemnością, ale jej strony przygniecione zostały dużym emocjonalnym obciążeniem. Toon nie ubarwia, nie ułatwia, nie chowa się za tabu. Pokazuje nam jak wygląda życie, z jego urokami i trudnościami. A ta prawda sprawia, że całość nabiera niezwykle przekonującego charakteru, pogłębia wartość opowieści i nie pozwala wrzucić jej do worka wśród mnóstwa ukazujących się codziennie błahych historii obyczajowych.

Nowa książka Toon to ważna opowieść umieszczona w interesującym miejscu i przedstawiona za sprawą wartościowych bohaterów. Łatwo się w nią zaangażować, a czyta się niemalże sama. Czy dacie jej szansę?

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.