Upływający zbyt szybko czas umilają mi przynajmniej wspaniałe tytuły :)
czwartek, 30 września 2021
Lisa Gardner "W ukryciu"
Tytuł: W ukryciu
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 432
Gatunek: thriller psychologiczny/ kryminał
Gdyby ktoś zapytał mnie o porywającą, intrygującą i
klimatyczną serię kryminalną, bez wahania poleciłabym mu cykl książek z
detektyw Warren. Lisa Gardner przy tworzeniu tych powieści spisała się bowiem
wspaniale. Każda kolejna książka ze wspomnianą już detektyw sprawia, że
zostawiam wszystko, by na dobre kilka godzin bez pamięci oddać się
przedstawianym wydarzeniom.
Nie inaczej było tym razem. Z przerażającą ciekawością
i olbrzymią niecierpliwością pochłaniałam następne rozdziały. Dokładnie tak,
pochłaniałam. Nie mogłam się doczekać, by dowiedzieć się, co przygotowała dla
mnie pisarka i co jeszcze wydarzy się wraz z rozwojem akcji. „W ukryciu”
sprawiła, że poczułam gniew. Ale przecież nie na Gardner! Złość towarzyszyła
świadomości, że mam pracę i obowiązki, a ta pasjonująca historia będzie musiała
niestety poczekać.
Nowa książka autorki, podobnie jak jej poprzedniczki,
całkowicie mnie zauroczyła i zdobyła moje serce. Po raz kolejny miałam okazję,
by przekonać się, że Gardner jest mistrzynią w tworzeniu niepokojących i
złowieszczych opowieści. Obrazy, które pojawiały mi się przed oczami wywoływały
ogrom emocji. I było to zdecydowanie coś więcej niż zaciekawienie. Akcja
powieści, nowe wątki, decyzje podejmowane przez bohaterów i zmieniające się
okoliczności pogłębiały wywołane już na początku napięcie. Podążając za autorką
raz za razem przypominałam sobie, dlaczego tak bardzo kocham kryminały i
thrillery.
„W ukryciu” nie chodzi o to, by zaskoczyć czytelnika
masakrą i brutalnością, choć nie brakuje wizji zapadających w pamięć i
mrocznych scen. Ciężko jednak oprzeć się wrażeniu, że autorce zależy bardziej,
by działać na naszą wyobraźnię za sprawą uczuć, sekretów, niedopowiedzeń.
Gardner pokazuje w swych historiach skrzywienia ludzkiej psychiki, emocjonalne
upadki, charaktery upodlone za sprawą krzywd i przerażające dziedzictwo
przepływające z człowieka na człowieka wraz z krwią. Podłe potrzeby i mroczne
instynkty ukazane na stronach powieści dają do myślenia i skłaniają do snucia
refleksji o wiele bardziej, zostają przed oczami na o wiele dłużej.
Kolejne rozdziały opowiadają gruntownie przemyślaną i
bardzo dopracowana historię, która wciąż zaskakuje i intryguje. Ani na moment
nie czułam znużenia czy chęci odłożenia książki. Autorka wciąż podtrzymywała
moje zainteresowanie, z jednej strony spokojnie i stopniowo ujawniając nowe
informacje na temat toczącego się śledztwa, z drugiej strony zaś pozwalając
rzucić okiem na życie prywatne głównych bohaterów. Możliwość powrócenia do nich
kolejny raz przyniosła mi wiele radości i przyjemności.
Mogłabym opowiadać o tym tytule oraz o całej serii
przez wiele godzin. Obawiam się jednak, że zdradziłabym zbyt wiele. Nie mogę
natomiast powstrzymać się przed tym, by jeszcze raz głośno i wyraźnie
zaznaczyć, że musicie przeczytać tę książkę. Nie dajcie się dłużej prosić i
namawiać!
Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Albatros.
wtorek, 28 września 2021
John Glatt "Zaginione dziewczyny"
Tytuł: Zaginione dziewczyny
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 480
Gatunek: literatura faktu
Często odnoszę wrażenie, że nie ma nic bardziej
szokującego od historii opowiedzianych przez samo życie. To, co naprawdę się
wydarzyło, przeraża bardziej i mocniej działa na czytelnika, niż wyobraźnia
autora. Niestety tym razem mamy do czynienia z jedną z obrzydliwie prawdziwych
historii. John Glatt wraca w swojej książce do 2013 roku, kiedy to trzem
porwanym kobietom udało się uciec z rąk porywacza, a wraz z nimi na światło
dzienne wydostały się przerażające sekrety.
Autor książki porusza na jej stronach wiele
interesujących kwestii. Udało mi się dostrzec w niej dużo więcej, niż jedynie
historię porwania. Zagłębiając się w kolejne rozdziały poznawałam uczestników
tej historii, obserwowałam zawiązujące się między nimi więzi i powstające
relacje. Przede wszystkim jednak zadawałam sobie wiele pytań.
Jak to możliwe, by przez tak długi czas prowadzić
podwójne życie i z niczym się nie zdradzić?
Jak to się stało, że nikt niczego nie zauważył?
Czy jesteśmy tak skupieni na sobie, że nie dostrzegamy
sygnałów, czy po prostu Ariel Castro okazał się na tyle bystry, że wszystkich
przechytrzył?
Czy to naprawdę możliwe, że między porwanymi kobietami
a sprawcą może powstać emocjonalny związek?
Jak to jest z tym syndromem sztokholmskim?
Wydaje się, że pytaniom, które sobie zadawałam, nie
było końca. Czytałam z dużą uwagą i niemniejszym zainteresowaniem, by znaleźć
choć część odpowiedzi. I rzeczywiście, Glatt pozwala wiele kwestii zrozumieć. Ale
też daje do myślenia, działa na wyobraźnię, skłania do zajęcia stanowiska wobec
poruszanych problemów.
„Zaginione dziewczyny” to wspaniała, życiowa i
autentyczna historia, która pozwala spojrzeć inaczej na pewne sprawy. Porusza szokujący
temat, ale przez realizm jeszcze mocniej intryguje i zastanawia. To opowieść o
życiu w jego najmroczniejszych odsłonach, o tym, co w ludziach najgorsze, o
niepokojących potrzebach i zgubnych pragnieniach. Ale to także cień nadziei,
dowód na to, że los może w końcu zacząć sprzyjać, a dobre zakończenia także się
zdarzają.
Publikacja Glatta daje do myślenia bardziej niż
wszystkie książki thrillery. Uderza mocniej, zapada w pamięć na dłużej,
przywołuje mroczniejsze obrazy. Łatwo się w tej lekturze zatracić, choć z
pewnością nie jest to przyjemny tytuł.
Za możliwość poznania tego tytułu dziękuję księgarni internetowej selkar.pl.
niedziela, 26 września 2021
Graham Masterton "Dom stu szeptów"
Tytuł: Dom stu szeptów
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 352
Gatunek: horror
Zdecydowanie nie jestem wielbicielką horrorów.
Opowieści grozy sprawiają, że po ich lekturze wyobraźnia podsuwa mi
przerażające obrazy, a niepokojące i mroczne wizje nie pozwalają dobrze spać i
spokojnie myśleć. „Dom stu szeptów” trafił w moje ręce zupełnie przypadkiem.
Zgodnie z zasadą, że zawsze warto spróbować, a każda książka może oferować
wspaniałą przygodę, zabrałam się do czytania.
Stara rezydencja, szepty niosące się po domu, pasma
wrzosowisk, niewyjaśniona śmierć i intrygujące zaginięcie- te elementy złożyły
się na klimatyczną i przykuwającą opowieść. Pierwsze rozdziały zaintrygowały
mnie, ale nie pozwoliły poczuć strachu. Czytałam z uwagą i zainteresowaniem,
czekając na rozwój wydarzeń. Sposób, w jaki autor poprowadził akcję dość szybko
zaczął przyprawiać mnie o ciarki , a całość nabrała złowieszczego charakteru.
Choć książkę czytałam w środku dnia, to i tak
momentami potrzebowałam chwili na złapanie oddechu. Nie raz też zastanawiałam
się nad odłożeniem lektury, bo posępne kąty i groźne cienie budziły wiele
niepożądanych emocji. Wygrała jednak ciekawość i potrzeba przekonania się, jak
potoczą się losy bohaterów i co jeszcze wydarzy się na kartkach książki.
Masterton wykorzystał interesujące motywy, z którymi
nie miałam raczej szansy wcześniej się spotkać. Być może wynika to z faktu, że
rzadko sięgam po podobne powieści, ale naprawdę zainteresowały mnie książkowe
treści, przyniosły ze sobą powiew świeżości i pogłębiły moją ciekawość. Choć
chwilami całość wydawała się nieco przerysowana i nierealna, to skupiałam się
na przedstawianych wydarzeniach, opisach i emocjach, przenosząc się na czas
lektury do powieściowego świata i to na nim skupiając całą uwagę.
Autor pozytywnie zaskoczył mnie kreacją miejsc i
postaci. Tchnął w nie dużo realizmu, wyobraźni, pomysłu. Widać było, że
tworzenie książkowych realiów nie jest dla niego nowością, a pisanie i
oferowanie historii czytelnikom przynosi mu przyjemność i satysfakcję. Oprócz
ujmujących rozwiązań dobre wrażenie zrobiła na mnie także lekka i przyjemna narracja,
która umilała lekturę i nieco ją odciążała.
„Dom stu szeptów” to ponura i pogrążona w mroku
historia. Odpowiednia dla osób, które lubią się bać, ale także dość subtelna w
budzeniu grozy. Nawet tak bojaźliwa osoba jak ja dała radę się z nią uporać. A
czy Wy jesteście na tyle nieustraszeni?
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
wtorek, 21 września 2021
Polly Phillips "Toksyczna przyjaźń" [recenzja przedpremierowa]
Autor: Polly Phillips
Tytuł: Toksyczna przyjaźń
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 368
Gatunek: thriller psychologiczny
Najlepsze przyjaciółki czy najgroźniejsze rywalki?
W ostatnim czasie miałam przyjemność przeczytać wiele
wyjątkowych kobiecych thrillerów. Coraz częściej takie perełki trafiają się w
ofercie Wydawnictwa Muza. Dlatego też nie mogłam przejść obojętnie obok ich nowego
tytułu. Szczególnie, że zapowiadał się tak, jak lubię- bardzo emocjonalnie.
Wydaje się, że „Toksyczna przyjaźń” mogłaby bazować na
prawdziwym życiu. Tematy poruszane w książce są życiowe, autentyczne i ludzkie.
To jedna z tych historii, które wykorzystują realizm, by jeszcze mocniej
uderzyć w czytelnika i jeszcze bardziej dać mu do myślenia. Przecież nic nie
porusza tak, jak świadomość podobieństw książkowych opowieści do naszej
codzienności.
Powieść czyta się bardzo dobrze i przyjemnie od samego
początku. Phillips pozwala nam zakładać, że wiemy, co się wydarzyło i bez
problemu potrafimy znaleźć winnego, ale… Tak naprawdę nie wiemy nic. Pozwalamy,
by pisarka bawiła się z nami podobnie,
jak z własnymi bohaterami. Bierzemy udział w jej grze, raz po raz przekonując
się, że wciąż jesteśmy krok za nią. My także stajemy się świadkami i
uczestnikami zaskakujących wydarzeń i mrocznej manipulacji.
Kobieca przyjaźń potrafi być niezwykła, piękna i
niepowtarzalna. Może być również groźna, niepokojąca czy nawet toksyczna. Mówi się,
że od miłości do nienawiści jest jeden krok, a ta historia pokazuje, że
rzeczywiście coś pięknego może przekształcić się w relację przykrą i negatywną.
Podczas lektury łatwo jest zauważyć, jak wszystko się zmienia, a na pozornie
idealnym obrazku z czasem pojawia się delikatna siateczka pęknięć- subtelny
początek katastrofy.
Autorka wykreowała postacie, obok których nie można
przejść obojętnie. Nie musimy ich lubić ani doceniać, ale w czasie czytania
wywołują one w nas konkretne odczucia. Nie są idealne, nie są całkiem spójne, trochę
gniewne, niepewne, rozchwiane, potrafią zaskoczyć swoimi decyzjami. Myślę, że w
większej lub mniejszej części przypominają jednak każdą z nas, łatwo się w nich
doszukać nieprzyjemnych emocji, instynktów i pragnień, które mocno działają na
wyobraźnię.
„Toksyczna przyjaźń” to książka łatwa w odbiorze. Skłaniająca
do refleksji, ale też stanowiąca źródło rozrywki. Autentyczna, niewymuszona,
napisana wprawną ręką. Bardzo przypadła mi do gustu.
sobota, 18 września 2021
Tess Gerritsen, Gary Braver "Studentka"
Tytuł: Studentka
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 368
Gatunek: thriller psychologiczny
Samobójstwo czy morderstwo? Sprawczyni czy ofiara?
Niewinna studentka czy wyrachowana manipulantka?
Lubię twórczość Tess Gerritsen. Tak bardzo, że po jej każdą
kolejną książkę sięgam z dużym zainteresowaniem i niemniejszą radością. Zawsze
jestem bardzo ciekawa, co ma mi do zaoferowania w nowym tytule, zastanawiam
się, czy sprosta moim oczekiwaniom i czy ja podołam wykreowanym przez nią
sylwetkom zbrodniarzy. Tym razem było jeszcze bardziej interesująco- nowa
książka napisana bowiem została przez nią w duecie z nieznanym mi wcześniej
Garym Braverem.
„Studentka” przypadła mi do gustu, choć okazała się
inna, niż zakładałam. W dużej mierze stało się tak za sprawą obecności wielu wątków
obyczajowych. Momentami to one wychodziły na prowadzenie, przejmując pierwszy
plan. Nie mam jednak o to do autorki żalu czy pretensji, bo zamiłowanie do
czytania nauczyło mnie też nabierania dystansu i pewnej elastyczności. Jeśli
lektura czyta się niemalże sama, a kolejne strony są poznawane w błyskawicznym
tempie, to znaczy, że książka spełniła swoje zadanie. Utrzymała
zainteresowanie, pogłębiła ciekawość, dostarczyła rozrywki i sprawiła
przyjemność.
Mimo że tytuł ten wyszedł spod pióra dwóch autorów, to
nie stanowiło to dla mnie problemu w czasie lektury. Całość okazała się bardzo
spójna i dopracowana. Wydaje mi się, że nie potrafiłabym ocenić, które
fragmenty zostały napisane przez Gerritsen, a które przez Bravera. Lekka
narracja, świetny styl, prosty język, krótkie rozdziały, budzące napięcie
przejścia między kolejnymi scenami- te elementy sprawiły, że książka była
przyjemna w odbiorze, a jej lektura sympatyczna i relaksująca.
„Studentka” to subtelny i niewymagający thriller.
Autorzy nie przesadzają z przemocą, nie wykorzystują skomplikowanych rozwiązań,
nie kombinują z szalonymi zwrotami akcji. Książka jest interesująca i
przystępna. Nie męczy, ale też nie nudzi. Choć całość wydała mi się nieco zbyt
uproszczona, to dałam się zaskoczyć finałowym wydarzeniom. Przekonana o tym, że
wiem, kto jest w tej historii winny, pozwoliłam, by dwoje autorów utarło mi
nosa i udowodniło, że nie wszystko jest takie, jakie się wydaje.
Tytuł ten zbudowany został wokół tajemnic. Uwielbiam
ten motyw i uważam, że zawsze się sprawdza. Podtrzymuje zainteresowanie,
angażuje czytelnika, dodaje całości smaczku. A gdy autor potrafi ujawniać
sekrety stopniowo, igrając przy tym z czytelnikiem, tak jak w tym przypadku, to
już zupełnie nie potrafię się takiej lekturze oprzeć.
„Studentka” nie jest najlepszą propozycją od
Gerritsen, ale książkę zaczyna się z dużym zainteresowaniem, czyta z wielką
przyjemnością i kończy z szerokim uśmiechem na ustach. Ten tytuł może się
podobać. Koniecznie dajcie mu szansę.
poniedziałek, 13 września 2021
Max Czornyj "Bestia z Buchenwaldu"
Tytuł: Bestia z Buchenwaldu
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 328
Gatunek: literatura faktu
Już na wstępie przyznam szczerze, że nie jestem
wielbicielką kryminalnej twórczości Maxa Czornyja. Próbowałam, dawałam szansę,
sprawdzałam kolejno kilka tytułów. Niestety, nie zaiskrzyło. Literatura faktu
ma dla mnie jednak ogromne znaczenie. Zainteresowanie istotnymi tematami i
możliwość pogłębienia wiedzy okazały się w tym przypadku istotniejsze, niż
nazwisko pisarza, z którym kojarzyłam wcześniej przede wszystkim duże
czytelnicze rozczarowanie.
„Bestia z Buchenwaldu” to biografia Ilse Koch,
komendantowej nazistowskiego obozu koncentracyjnego. Opowieść o kobiecie wyjątkowo
okrutnej, niesamowicie brutalnej i wyjątkowo przebiegłej. Byłam szalenie
ciekawa, w jaki sposób autor przedstawił tę postać. Chciałam się przekonać, czy
poznał motywy jej postępowania. Musiałam wiedzieć, czy sięgnął głębiej i cofnął
się w czasie. Zaczęłam swój eksperyment.
Z wielkim zdumieniem muszę stwierdzić, że książka mnie zachwyciła. Już pierwsze strony pogłębiły moją ciekawość, wprowadziły w stan oczekiwania na rozwój sytuacji i przekonały do tego, że tym razem to z pewnością nie był z mojej strony błąd. Na kartkach powieści Czornyj portretuje kobietę, która zapisała się w historii zbrodniczymi czynami, nieludzkimi pomysłami i barbarzyńskimi upodobaniami. Autor przekonująco i umiejętnie przedstawia tę postać, śledząc drogę, którą przeszła i kroki milowe w jej życiu.
Jak normalna dziewczyna z robotniczej rodziny stała się potworem? Czy ukształtowało ją otoczenie i towarzystwo czy zło kryło się w jej wnętrzu od samego początku? Skąd wzięło się u niej zamiłowanie do wyrobów z ludzkiej skóry i chora rządza kierująca ją w stronę kolejnych bestialskich czynów? Na te pytania próbowałam znaleźć odpowiedź na stronach powieści, zagłębiając się w niepokojący i mroczny życiorys Ilse Koch.
Czornyj udowodnił mi, że prawdziwe historie mogą być o
wiele bardziej przerażające, niż fikcja literacka. Opisy wydarzeń, przytaczane fakty,
zgromadzone informacje okazały się upiorne, paskudne i koszmarne. Ale to pierwszoosobowa
narracja zrobiła na mnie największe wrażenie, pozwoliła bowiem lepiej wyobrazić
sobie uczucia, pragnienia i motywy „Bestii z Buchenwaldu”. Czytając kolejne
rozdziały czułam, jakby ona naprawdę opowiadała mi o swoim życiu, a wizja ta
okazała się nieludzka i przytłaczająca, mocno dająca do myślenia i niechcąca
się oddalić.
Książki Maxa Czornyja nigdy nie rzuciły mnie na kolana. Aż do tej pory. Jestem zachwycona tym tytułem. Bardzo się cieszę, że autor podążył tą drogą. Niecierpliwie czekam na więcej.
Za możliwość poznania tego tytułu dziękuję księgarni internetowej selkar.pl.
czwartek, 9 września 2021
John Marrs "Co się skrywa między nami"
Tytuł: Co się skrywa między nami
Wydawnictwo: Burda Książki
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 400
Gatunek: thriller psychologiczny
“Co się skrywa między nami” to książka, której ani na
moment nie miałam ochoty odłożyć. Już pierwsze strony poruszyły i zaintrygowały
mnie na tyle, bym skupiła na tej historii wszystkie myśli i poświęciła jej cały
wolny czas. Czy znacie to uczucie, kiedy chcecie jak najprędzej przeczytać
powieść i poznać zakończenie, a kiedy już do tego dojdzie, lektura zostawia po
sobie uczucie pustki? Czytacie z przyspieszonym oddechem i rumieńcem na twarzy,
by już po zakończeniu przekonać się, że wraz z ostatnią stroną coś się
zmieniło?
Historia Marrsa zaczyna się mocnym akcentem i ani na
chwilę nie zwalania. Na stronach powieści rozgrywa się dramat między osobami,
które powinny być sobie najbliższe, ale minione lata i podjęte decyzje bardzo
je od siebie oddaliły. Autor naprzemiennie oddaje głos jednej i drugiej, dzięki
czemu opowieść jest nie tylko bardziej interesująca, ale też mocniej działa na
wyobraźnię, skłania do refleksji i wydaje się bogatsza oraz pełniejsza.
Możliwość poznania wydarzeń z dwóch perspektyw sprawia, że jeszcze trudniej
oderwać się od książki, szczególnie, że każdy rozdział przynosi nowe sekrety,
które zmieniają nasz punkt widzenia.
„Co się skrywa między nami” to historia utkana z
bieżących wydarzeń i dawnych lat. Narracja krąży między nimi, a one wspaniale
się uzupełniają. Nie jestem w stanie przyznać, co mocniej mnie poruszało. Czy
niepokojąca teraźniejszość czy owiana mgłą tajemnic przeszłość. Takie
manewrowanie czasem wymaga doświadczenia i talentu, ale autor poradził sobie
znakomicie. Stopniowo odkrywał przede mną karty, sprawiając, że moja opinia na
temat bohaterek i ich rozgrywek co rusz się zmieniała. Podczas lektury nie
można pozwolić sobie na obojętność. Ciężar win i błędnych wyborów zdaje się
uciskać również nasze ramiona i karać nas niemniej niż główne bohaterki.
W nowej książce Marrsa znalazłam elementy
charakterystyczne dla różnych gatunków literackich. Z jednej strony powieść
przypominała mi ulubione tytuły spośród literatury kobiecej. Nie brakuje tu
istotnych kwestii, poruszana problematyka mocno wpływa na czytającego, a
obyczajowe tło często wysuwa się na prowadzenie. Z drugiej zaś strony rozwój
wydarzeń, mroczny klimat, duszna atmosfera i aromat krwi łączą się, w
zaskakujący sposób zbliżając tę opowieść do thrillera czy kryminału.
Oczywiście, wcale nie trzeba jej klasyfikować. Próbuję raczej wskazać, jak
wiele intrygujących elementów zostało w niej zawarte i jak dużo każdy z nas
może dla siebie znaleźć.
Wspaniały pomysł, świetny styl i bogata narracja
sprawiają, że książkę czyta się szybko, lekko i przyjemnie, choć jej zawartość
bardzo ciąży. Byłam tak zaintrygowana rozwojem akcji, że z trudem odkładałam
ją, zmuszona do zajęcia się innymi sprawami. Podczas lektury książka miała dla
mnie tak dużą wartość, że konieczność powrotu do normalnego życia wywoływała
niemniej negatywne uczucia, niż sama opowieść. „Co się skrywa między nami”
trafiła mnie prosto w serce i zrobiła bałagan w mojej głowie. Przytłoczyły mnie
emocje, przemyślenia i wspomnienia, ale nie zamieniłabym tych kilku godzin na
nic innego.
Książka Marrsa jest idealna. Cudownie mroczna, mocno niepokojąca
i bardzo zaskakująca. Doskonale przemyślana i świetnie napisana. Odpowiada na
wszystkie pytania. Przypomina, albo uświadamia, dlaczego warto czytać. To
powieść, o której chce się mówić i pisać, do której chce się wracać.
Zdumiewająca, przewrotna, emocjonalna i mrożąca krew w żyłach. Serdecznie
polecam ten tytuł.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi sztukater.pl.
środa, 1 września 2021
Barbara Wysoczańska "Narzeczona nazisty"
Tytuł: Narzeczona nazisty
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 584
Gatunek: literatura piękna
Niezbyt często sięgam po książki obyczajowe i romanse.
Mam wrażenie, że inne gatunki mają do zaoferowania o wiele więcej, niż
literatura kobieca. Tymczasem coś przyciągało mnie do „Narzeczonej nazisty” i
podpowiadało, że sięgnięcie po tę lekturę okaże się dobrym wyborem.
Gorąca miłość w cieniu dramatycznych wydarzeń.
Pragnienia i tęsknoty spychane na boczny tor przez wojenną zawieruchę. Bohaterzy
pochodzący z dwóch tak różnych światów. Poruszające i piękne uczucie, które nie
powinno się wydarzyć. Miłość, która nie chce czekać na odpowiedni moment i
sprzyjające okoliczności. Tak pokrótce można opisać to, o czym opowiada książka
Wysoczańskiej. Bez wątpienia jednak to tylko jeden z motywów wykorzystanych
przez pisarkę.
Choć to romans głównych bohaterów najmocniej zapadł mi
w pamięć i to ten temat będę wspominała myśląc o powieści, to śmiało mogę
powiedzieć, że wyniosłam z tej lektury o wiele więcej. Autorka wskazała ważne
wydarzenia historyczne, odniosła się do punktów, miejsc i postaci, które na
zawsze zmieniły losy świata. W czasie czytania bardzo łatwo jest poczuć
narastające napięcie. Emocje bohaterów wpływają na czytelnika, a przedstawiane
obrazy jak żywe malują się przed jego oczami.
Zagłębiałam się w tę historię niespiesznie, z wielkim
szacunkiem dla trzymanej w rękach opowieści i z wielką wdzięcznością dla
autorki poruszającej tak trudny temat. Pisanie z pewnością nie jest łatwą profesją,
a pisanie o wojnie to zadanie bardzo wymagające i niewdzięczne. Tymczasem Wysoczańska
postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko, nie tylko bowiem zdecydowała się na
realizację niezwykle trudnego tematu, ale też przełożyła na papier wiedzę,
uczucia, wyobraźnię i talent, oferując czytelnikom część siebie, realizm i
autentyczność.
Autorka znakomicie poradziła sobie na każdym etapie
tworzenia książki. Zaskoczyła mnie kreacją bohaterów i ich ewolucją na stronach
powieści. Zauroczyła pięknie stylizowanym językiem i cudownym przedstawieniem miejsc.
Pozwoliła przeżywać emocje, rozterki, problemy. Skłoniła do snucia refleksji i
postawienia się na miejscu bohaterów. Przybliżyła realia wojenne i zwróciła
uwagę na to, co w życiu jest naprawdę ważne.
„Narzeczona nazisty” mocno zapadła mi w pamięć i
zagościła w sercu na dłużej. To najlepszy przykład na to, że czasami warto
sięgnąć po książkę, która na pierwszy rzut oka może odbiegać od naszych
zainteresowań i nie spełniać oczekiwań. Bo takie książki romanse zazwyczaj w
ogóle mnie nie interesują. A tutaj proszę bardzo, jaka piękna niespodzianka!