Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Media Rodzina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Media Rodzina. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 15 kwietnia 2021

Rachael Lippincott, Mikki Daughtry "Teraz i na zawsze"

 


Autor
: Mikki Daughtry, Rachael Lippincott

Tytuł: Teraz i na zawsze

Wydawnictwo: Media Rodzina

Rok wydania: 2021

Liczba stron: 380

Gatunek: literatura młodzieżowa




Nie zawsze to, co wygląda idealnie na pierwszy rzut oka, rzeczywiście takie jest. Ideały przecież nawet nie istnieją. Tylko czy na pewno? A może ideał można sobie wyśnić?

Po książki młodzieżowe sięgam coraz rzadziej. Sama już dawno wyrosłam z bycia nastolatką i zwyczajnie nie mogę się odnaleźć w takiej tematyce. Dla „Teraz i na zawsze” zrobiłam wyjątek. A podczas lektury, przekonałam się, że po prostu nie można oceniać w ten sposób, zakładać, że coś jest nieodpowiednie ze względu na wiek, płeć czy daną chwilę. Nigdy bowiem nie wiemy, co znajdziemy w środku książki.

Nowa powieść Lippincott i Daughtry bardzo mnie zaskoczyła i poruszyła pod wieloma względami. Mimo że jej bohaterzy są znacznie młodsi ode mnie, to aktualnie zmagamy się z podobnymi problemami, a ta historia pozwoliła mi poczuć, że nie jestem z tym wszystkim sama i że gdzieś, ktoś również ma gorszy czas, zmaga się z poczuciem straty i pustką w sercu. Istotność tematu, jego aktualność, towarzyszące mu emocje- te elementy pozwoliły mi zaangażować się w lekturę i poczuć jej klimat.

„Teraz i na zawsze” to mądra i dojrzała opowieść o tym, co w życiu najpiękniejsze i najważniejsze. Opowiedziana tak, że bez problemu trafi w serce każdego czytelnika i rozgości się tam na dłużej. To książka, przy której przeżywa się nie tylko opisywane wydarzenia, ale również własne życie. Pozwala się uśmiechnąć, zostawia trochę czasu na refleksje, skłania do porównania się do bohaterów. Nieco bajkowa historia jest zaskakująco autentyczna i przykuwająca uwagę, a zwroty akcji przypominają, że w życiu niczego nie można zaplanować.


Ale można zawalczyć o to, na czym nam zależy, podążać za marzeniami, być lepszym człowiekiem. „Teraz i na zawsze” jest jak skrzyneczka, w której ukryte zostały mądre myśli i cenne rady, przychodzące jednak do nas w sposób naturalny, nienarzucające się. W tej historii i jej bohaterach zostało zaklęte coś, do czego należy dojść samemu, by prawidłowo ocenić całość i pokochać ją za to, co nam oferuje.

Autorki wykazały się nie tylko świetnym pomysłem i niezwykłym wyczuciem, ale również wspaniałym stylem. Nie jest łatwo pisać lekko o rzeczach trudnych, ale im udało się przyjemną i przyjazną narracją odciążyć akcję książki. Dzięki temu powieść czyta się szybko, bez trudu przechodząc do kolejnych rozdziałów i interesujących treści. A warto wspomnieć, że tych w książce nie brakuje.

„Teraz i na zawsze” to świetny pomysł, który został dobrze przemyślany i mądrze zrealizowany, dzięki czemu w nasze ręce trafiła znakomita treść. Książka zaskoczyła mnie swą dojrzałością, która kryje się zarówno w realizacji fabuły, jak i w kreacji bohaterów. Autorki cudownie się spisały i ciężko jest im cokolwiek zarzucić. To prawdziwa perełka. Nie pozwólcie, by zginęła.   

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina. 

sobota, 10 kwietnia 2021

Grzegorz Gortat "Pokój bez widoku" [recenzja przedpremierowa]

 


Autor: Grzegorz Gortat

Tytuł: Pokój bez widoku

Wydawnictwo: Media Rodzina

Rok wydania: 2021

Liczba stron: 240

Gatunek: thriller psychologiczny 




Szukał wygodnej przestrzeni, w której mógłby rozpocząć nowe życie. Znalazł duże i interesujące mieszkanie. Czy to możliwe, by loft stał się jego grobem?

“Pokój bez widoku” zaczyna się mocnym akcentem i aż do końca utrzymuje czytelnika w stanie niepewności. Pierwsze rozdziały przyciągają do lektury, a kolejne podsycają zainteresowanie i skupiają uwagę. Nowa książka Gortata to pozycja dość krótka, ale będąc świeżo po lekturze mogę śmiało powiedzieć, że znalazło się w niej wszystko, co powinno. Niczego nie było zbyt wiele i niczego nie zabrakło.

Główny bohater książki to mężczyzna, który odniósł sukces na wielu polach. Utalentowany, lubiany,  doceniony. Takie osoby zawsze oprócz podziwu budzą także zazdrość, przypominając, że mają coś, czego innym brakuje. Wydaje się jednak, że tym razem chodzi o coś więcej. Ktoś, kto zastawił na niego zasadzkę oczekuje przyznania się do winy, w ciemnej przestrzeni loftu prowadząc swego rodzaju rozliczenie.

„Pokój bez widoku” to interesująca, niespokojna i mroczna opowieść o tym, że nikt nie jest idealny i nikt nie ma idealnego życia. Do niektórych sekretów i tajemnic po prostu trudniej się dokopać. Na stronach powieści mamy okazję, by poznać bohatera bliżej, przyjrzeć się temu, jak toczyło się jego życie i rozwijała kariera. Niepokój i duszna atmosfera opierają się nie tylko na rozgrywających się wydarzeniach, emocji dodaje także możliwość prawdziwego poznania tego człowieka, uświadomienie sobie, że nic nie zostaje zapomniane.

Akcję powieści poznaje się bardzo szybko. Składa się na to kilka elementów, które są obowiązkowe w przypadku dobrego thrillera. Mocny początek, zwroty akcji, tajemnicza przeszłość, nutka przemocy, trochę krwi- taka mieszanka po prostu musi się sprawdzić. Lekki, dopracowany styl, prosty język i przyjemna narracja pozwalają jeszcze bardziej zaangażować się w lekturę i poznawać kolejne strony w błyskawicznym tempie.

Duże znaczenie w przypadku mocnych książek ma dla mnie również tło psychologiczno- obyczajowe, które często potęguje emocje, zwraca uwagę na inne kwestie i skłania do refleksji. Tutaj też trochę tych kwestii się pojawiło, a dłuższe spojrzenie na głównego bohatera zaważyło na mojej ocenie książki.

„Pokój bez widoku” to interesująca i zastanawiająca całość. Podoba mi się pomysł autora na fabułę i sposób jej realizacji. Książce nieco brakuje do osiągnięcia mistrzostwa w swej kategorii, ale i tak spokojnie można po nią sięgnąć dla czystej rozrywki.  

Za możliwość przeczytania książki i frajdę przy jej rozpakowywaniu dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina. 

środa, 10 marca 2021

Agnieszka Bednarska "Piętno Katriny" [recenzja premierowa]

 


Autor
: Agnieszka Bednarska

Tytuł: Piętno Katriny

Wydawnictwo: Media Rodzina

Rok wydania: 2021

Liczba stron: 386

Gatunek: thriller psychologiczny




Norco Valley to zniszczone „Piętnem Katriny” miasteczko. To miejsce, w którym żywi wciąż spotykają na swej drodze zmarłych, a miłe rzeczy i drobne przyjemności dnia codziennego giną pod ciężarem wspomnień i poczucia winy. Czy w tym miejscu można jednak odnaleźć spokój i nadzieję? A może to jedynie kolejny przystanek na drodze potępionych dusz?

Jakże wygodne byłoby zapomnieć o wszystkich złych rzeczach, które nas spotkały. A jeśli nie zapomnieć to chociaż część z nich przemilczeć. Nie myśleć o katastrofach i walce z naturą. Nie skupiać się na tym, w jaki sposób przyroda może nas zaskoczyć. Tymczasem są osoby, które twierdzą, że warto o tym pamiętać i mówić, a na gruzach jednego świata można stworzyć zupełnie inny, rozpoczynając kolejną historię tam, gdzie skończyła się poprzednia. W swojej nowej książce Bednarska nie stroni od trudnych tematów bo jeden to dla niej zbyt mało.

Jedną z takich niezwykle ważnych, a przy tym szalenie ciekawych kwestii, poruszanych przez autorkę jest huragan Katrina, który miał miejsce w 2005 roku w Stanach Zjednoczonych. Duże wrażenie zrobił na mnie fakt, jak Bednarska poradziła sobie z tym tematem oraz jak zbudowała wokół niego fabułę powieści. Momentami miałam wrażenie, jakbym czytała autentyczną relację z tamtych wydarzeń, opisy zniszczeń, które zaszły w psychice ludzi i ich życiu naprawdę podziałały na moją wyobraźnię. Całość miała szalenie przerażający charakter, szalenie prawdziwy. Podczas lektury naprawdę można poczuć, jakby się tam było, podążając za autorką przenieść się za miejsce katastrofy.

Ta książka opowiada również o mniejszych katastrofach, osobistych, tych, które dotyczą głównych bohaterów. W „Piętnie Katriny” splatają się dwie historie, a postacie z traumatyczną przeszłością odnajdują się w mieście pokiereszowanych dusz i smutnych wspomnień. Bohaterzy przedstawieni nam na kartach powieści mają do opowiedzenia własne historie, niemniej przykre niż to, co spotkało mieszkańców dziwnego miasteczka. Tylko czy takie miejsce może pomóc uśmierzyć ból czy jedynie go spotęguje? A może Norco Valley, miasto duchów, znowu coś komuś odbierze?

„Piętno Katriny” to bardzo klimatyczna opowieść. Nie tylko opowiada o ważnych i interesujących kwestiach, ale także sprawia, że łatwo poczuć wszystko na własnej skórze. W tym przypadku nie tylko mamy okazję do snucia refleksji, ale jesteśmy zaproszeni do aktywnego udziału w wydarzeniach. Współodczuwamy, stajemy się świadkami tragedii, czujemy zapach strachu i odór katastrofy. Na kilka godzin przenosimy się do książkowego świata, zapominając o naszym własnym.

Bednarska potrafi sprawić, że lektura zainteresuje, zaangażuje i nakłoni, by się od niej nie odrywać, aż do końca. Całość budzi wiele emocji, sprowadza na czytelnika mnóstwo przemyśleń, pozwala spojrzeć inaczej na pewne sprawy. Ale także wprowadza nieco zamętu i zamieszania, sprawiając, że momentami nie do końca jesteśmy pewni, co właściwie się dzieje i jak do tego doszło. „Piętno Katriny” to taka nietypowa mieszanka, coś świeżego i innego.

Bednarska postawiła sobie poprzeczkę wysoko, ale jej skok okazał się znacznie bardziej imponujący, niż można by się spodziewać. Autorka nie tylko tworzy ciekawe historie, ale również na naszych oczach się rozwija, osiągając pełnię swoich możliwości. Wspaniale jest móc obserwować taki proces i mieć okazję, by w nim uczestniczyć.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina. 

środa, 21 października 2020

Matt Killeen "Diabeł, laleczka, szpieg"

 


Autor
: Matt Killeen

Tytuł: Diabeł, laleczka, szpieg

Wydawnictwo: Media Rodzina

Rok wydania: 2020

Liczba stron: 472

Gatunek: literatura młodzieżowa





Nowi bohaterzy. Nowie miejsca. Nowe wojny.

“Diabeł, laleczka, szpieg” to druga część serii z Sarą Goldstein. Jej poprzedniczka zrobiła na mnie wielkie wrażenie i trafiła na półkę z ulubionymi tytułami. Choć coraz rzadziej sięgam po powieści młodzieżowe, to jednak ta seria jest najlepszym przykładem na to, że zawsze warto wyjść poza przyzwyczajenia i schematy, bo każdy gatunek może przynieść czytelnikowi wiele radości i satysfakcji.

Nowa powieść Killeena to dużo emocji i jeszcze więcej niespodzianek. Przede wszystkim zaś zaskoczyło mnie miejsce, które autor wybrał do przedstawienia książkowych wydarzeń. Tym razem podążamy wraz z nim do Afryki, gdzie gorące ziemie i ogniste charaktery jeszcze bardziej działają na wyobraźnię i podsycają upalną już atmosferę. Nie da się ukryć, że te afrykańskie tereny w literaturze i w myśli kojarzą się ze złem, przyciągają nieprzyjemne skojarzenia, nasuwają niepokojące refleksje. Wybór takiego miejsca okazał się strzałem w dziesiątkę, to wspaniałe tło dla mrocznych wydarzeń i brutalnych bohaterów.

Druga część serii z Sarą Goldstein zaskoczyła mnie też dużą dawką brutalnej szczerości i nieograniczonego realizmu. Już poprzednia książki Killeena była bardzo odważna w swoim przekazie, szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę, że traktuje się ją, jako materiał, który może być odpowiedni dla młodszych czytelników. Tymczasem autor rozprawia się ze swoim tematem bez oporów, dystansu, cenzury. Akcja powieści nabiera dzięki temu szaleńczej wręcz autentyczności. Z drugiej strony, jak wyglądała wojna każdy przecież wie, nie ma więc sensu czegokolwiek wygładzać czy upraszczać, a taką szczerość i takie pomysły należy jedynie doceniać.

Killeen zasłużył również na słowa uznania za sprawą pracy poświęconej kreacji bohaterów. Oprócz postaci występujących w pierwszej części, czytelnik otrzymuje okazję, by spędzić trochę czasu z nowymi bohaterami. Autor powieści zyskał w moich oczach tworząc bardzo ciekawe sylwetki kobiece. Być może się mylę, ale często odnoszę wrażenie, że we współczesnej literaturze brakuje inspirujących i charakternych kobiet. A te pojawiające się w „Diable, laleczce, szpiegu” właśnie za takie mogą uchodzić, tak można by je opisać.

Nie da się ukryć, że książka jest dość ciężka i trudna w odbiorze. Absolutnie nie za sprawą stylu autora czy jego pomysłów na rozwój akcji. Może natomiast przytłoczyć temat, mowa przecież o rzeczach ciężkim i niewdzięcznych. I nie samą wojnę mam na myśli, ale i inne kwestie poruszane przez autora, których zarysowywać nawet nie będę, żeby zbyt wiele nie zdradzić i nie odbierać przyjemności innym czytelnikom.

„Diabeł, laleczka, szpieg” to bardzo udana kontynuacja. Całkiem inna, a zarazem stanowiąca świetne uzupełnienie dla poprzednich wydarzeń. Dzięki tej lekturze upewniłam się, że Killeen jest znakomitym autorem. W swoją pracę wkłada bowiem dużo serca i wiele czasu. Nie boi się zaryzykować łącząc trudne tematy. Pozwala sobie na niespodzianki i zwroty akcji. A przede wszystkim oferuje czytelnikowi wspaniałych bohaterów.  

Za przesłanie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

środa, 7 października 2020

M. A. Bennett "Bezludna wyspa"

 


Autor
: M. A. Bennett

Tytuł: Bezludna wyspa

Wydawnictwo: Media Rodzina

Rok wydania: 2020

Liczba stron: 440

Gatunek: literatura młodzieżowa 




Bezludna wyspa. Grupka (nie)przypadkowych rozbitków. Wakacje, których nigdy nie zapomną.

Choć coraz rzadziej sięgam po książki młodzieżowe, są takie tytuły i tacy autorzy, dla których chętnie robię wyjątek. Bardzo ciepłe wspomnienia pozostawiła po sobie powieść STAGS, dlatego też ciężko było mi przejść obojętnie obok nowej propozycji M. A. Bennett. Akcja powieści osadzona na bezludnej wyspie kusiła niemiłosiernie, pozostawiając dużo miejsca dla wyobraźni oraz dają autorce dużą szansę wykazania się. Czy sprostała temu wyzwaniu?

Podobnie, jak w przypadku poprzedniej książki, tak i tym razem, całość miała nieco nieprawdopodobny charakter. Niezaludnione miejsce, nie wiadomo gdzie, z nie do końca określonym celem pobytu. Mimo że brzmi to bardzo zachęcająco, to jednak trochę nierealistycznie. Moim zdaniem natomiast, gdybyśmy zawsze polegali jedynie na tym, co autentyczne i życiowe, to sporo dobrej literatury mogłoby nas ominąć. Dlatego to, co innych może odstraszyć, mnie jedynie przyciągnęło niczym magnes.

Bardzo podoba mi się, w jaki sposób autorka przedstawiła pobyt na wyspie oraz poprzedzające go wydarzenia. Na początku nieco dłużył mi się ten początek, przede wszystkim dlatego, że nie do końca rozumiałam, czemu właściwie miał on służyć. Kolejne rozdziały natomiast rozwiały moje wątpliwości i pięknie poskładały wszystko w spójną i dopracowaną całość. Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam do czynienia z podobnym miejscem osadzenia książkowej akcji, więc moje poparcie dla autorki zaczęło rosnąć już przy tej okazji. Najważniejsze jednak, że plusów w tej powieści doszukałam się więcej.

„Bezludna wyspa” nie pozwoli się czytelnikowi nudzić. Pobyt bohaterów w tym tajemniczym miejscu niesie ze sobą wiele możliwości i niespodzianek. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co wydarzy się na stronach powieści oraz jak zachowają się przedstawione nam postacie. Choć pierwsza część książki pozwala sobie nieco wyobrazić i wyrobić opinię na ich temat, to rozwój akcji diametralnie zmienia ich postępowanie, a podejmowane przez nich decyzje wielokrotnie zaskakują. Ani trochę nie przesadzę, kiedy powiem, że bohaterzy zmieniają się na naszych oczach, zaczynają inaczej postrzegać siebie i innych.

A ta gromadka to również niezła gratka. Bennett postarała się, by dobrać ich na zasadach przeciwieństwa, a takie rozwiązanie sprawia, że całość ma charakter mocno nieprzewidywalny, bowiem nietypowe okoliczności zdecydowanie wpływają na ich osobowości. A to z kolei kształtuje nasze wyobrażenia i odczucia. Kiedy już poznamy ich lepiej, a ich problemy i lęki przestaną być dla nas tajemnicą, wówczas wszystko co wcześniej myśleliśmy gwałtownie się zmieni, a całość nabierze dość przewrotnego charakteru.

Mam wrażenie, że dość często powieści młodzieżowe mają lekki, a może nawet trochę banalny wydźwięk. Ale nie tutaj. Autorka zrobiła na mnie spore wrażenie pomysłem i jego realizacją, a pozytywne wrażenia zostały pogłębione przez interesujące zakończenie. Pierwszoosobowa narracja i przyjazny czytelnikowi styl sprawiły, że opowieść stała się jeszcze przyjemniejsza i bardziej dająca do myślenia.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

poniedziałek, 10 lutego 2020

Quentin Greban, Helene Delforge "Miłość" [recenzja przedpremierowa]




Autor: Quentin Greban, Helene Delforge
Tytuł: Miłość
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 72
Gatunek: literatura piękna 






Choć książka Grebana i Delforge opowiada o uczuciu najlepiej znanym i najczęściej opisywanym, to jednak robi to w sposób niecodzienny. Miłość widziana ich oczami zaskakuje i zadziwia. Nie znajdziemy tutaj jednej historii. Ale możemy znaleźć coś o każdym z nas i dla każdego. Fragmenty, urywki, kawałki. Każda strona tej powieści zdaje się opowiadać inną historię. Ale wszystkie się łączą i przecinają, natrafiając na swej drodze na miłość, będącą najpiękniejszym drogowskazem.

Czym jest miłość? Kiedy możemy jej oczekiwać? Czy zawsze jest słuszna? Czy szukać jej należy tylko w wielkich gestach? Krótkie opowiastki i urocze anegdotki odpowiadają nam na te pytania. Krótkie, ale mądre. Rwane, ale zaskakująco kompletne. „Miłość” jest trochę jak poezja, a trochę jak zbiorek opowiadań. Ważne słowa z mądrym przesłaniem.

Mimo że publikacja jest bardzo krótka, to wiele można z niej wynieść i mocno zapada ona w pamięć. W dużej mierze dlatego, że oprócz wartościowych historyjek, została bogato ozdobiona różnego rodzaju rysunkami i grafikami. Niektóre są drobne, inne duże i kolorowe. Wszystkie jednak ładnie zgrywają się z tekstem, oferując czytelnikowi lekką i przyjemną rozrywkę.

„Miłość” dobrze się czyta i dobrze ogląda. Przyjemnie jest trzymać ją w rękach. Warto mieć ten tytuł na swoich półkach. Nie tylko z okazji zbliżających się Walentynek. Tak po prostu. A może by tak kogoś tą książką obdarować? Polecam.  

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

wtorek, 19 listopada 2019

Nele Nauhaus "Wśród rekinów"




Autor: Nela Neuhaus
Tytuł: Wśród rekinów
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 784
Gatunek: thriller







Młoda, zdolna i piękna Alex Sontheim osiągnęła w finansowym świecie to, co nie udało się zbyt wielu kobietom przed nią. Kiedy poznaje tajemniczego Sergio Vitaliego, uświadamia sobie, że poza pracą potrzebuje czegoś jeszcze… Kim jest Vitali? Co ma na sumieniu? Czy Alex powinna obawiać się o swoje bezpieczeństwo?

Nele Neuhaus, którą czytelnicy mieli okazję poznać za sprawą kryminalnej serii z Mią Kirchoff i Oliverem von Bodensteinem, tym razem pokazała się z zupełnie innej strony. W ręce fanów oddała przewrotną powieść, której akcja kręci się w świecie finansowych gigantów, wielkich interesów i przekrętów na olbrzymią skalę. Czy taki klimat może zaangażować czytelnika równie mocno jak kryminalne intrygi i skomplikowane morderstwa?

Starałam się podejść do tej powieści, a raczej do przedstawianego tematu, na neutralnym gruncie. Nie mam bowiem pojęcia o funkcjonowaniu wielkich banków i zakrojonych na szeroką skalę działaniach tych jednostek. Nie byłam pewna, czy taki temat może okazać się dla mnie interesujący, ale z dużą dozą ciekawości i otwartym umysłem byłam skłonna się przekonać. Muszę przyznać, że autorka bardzo mnie zaskoczyła swoim przygotowaniem do realizacji fabuły oraz zgromadzoną wiedzą.

Dotarłam do informacji, że autorka studiowała prawo. Z pewnością zdobyta tam wiedza mogła okazać się po części przydatna przy budowaniu akcji tej powieści, jestem jednak przekonana, że Neuhaus dała też sporo od siebie. To taki temat, że po prostu nie można do niego usiąść i z biegu stworzyć interesującej i wartościowej historii, spontanicznie i pod wpływem chwili. Choć momentami przedstawiane wątki nieco mnie przytłaczały, rzeczywiście odnosiłam wrażenie, że znajduję się bliżej bohaterów i ich świata.


Taka powieść w przypadku tej kryminalnej autorki to dla mnie duże zaskoczenie. Mimo że lepiej odnajduję się w książkach dotyczących wspaniałej pary detektywów, to i tej opowieści nie sposób tak naprawdę niczego zarzucić. Widać, że Neuhaus dobrze wie, w jakim kierunku powinna zmierzać akcja i wszystkie działania do tego prowadzą. Wątki, które mogłyby wydawać się poboczne czy niepotrzebne, ostatecznie wspaniale się łączą i uzupełniają całość. Każdy drobiazg ma tutaj duże znaczenie i wpływa na nasz odbiór powieści.

Choć tak specjalistyczne przedstawienie tematu nieco mnie znużyło, to trzeba przyznać, że nie jest łatwo taką książkę napisać. Szczególnie zaś stworzyć z niej historię z dreszczykiem. W powieści nie brakuje bowiem ofiar, manipulacji, sekretów, przemocy, a te elementy składają się na imponującą i mroczną całość. Ten finansowy klimat Nowego Jorku przesiąknął napięciem i niepokojem, które mogą udzielić się czytelnikowi podczas lektury.

Autorka świetnie poradziła sobie także z kreowaniem sylwetek bohaterów, ale że tak będzie, nie wątpiłam ani przez chwilę. W tym punkcie nigdy nie można jej niczego zarzucić. Fantastycznie oddaje emocje towarzyszące książkowym postaciom, pozwala sobie wniknąć głębiej w ich psychikę, subtelnie wskazuje, jakie elementy wpłynęły na kształtowanie się ich charakterów. Jej bohaterzy są wyraziści, charyzmatyczni i dynamiczni.

„Wśród rekinów” to Nele Neuhaus z innej strony. Równie tajemnicza i klimatyczna, ale poruszająca się wokół zupełnie nowej tematyki. Myślę, że taka powieść może okazać się świetną rozrywką, ale także ciekawą odskocznią. A jeśli jeszcze nie znacie tego nazwiska, to proponuję Wam, jak najszybciej nadrobić zaległości.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

poniedziałek, 24 czerwca 2019

Agnieszka Bednarska "Zanim się obudzę"




Autor: Agnieszka Bednarska
Tytuł: Zanim się obudzę
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 460
Gatunek: literatura współczesna







Leży na łóżku tak spokojnie. Z zamkniętymi oczami, bez oznak życia. Jej mózg wydaje się wyłączony. Nikt na nią nie czeka i nikt jej nie szuka. Może jednak jeszcze na coś się przydać. Posiada bowiem coś, co dla innych ma niebagatelne znaczenie. Jej fragmenty mogą uratować innych. Jej życie kontra życie innych.

„Zanim się obudzę” to książka nie tylko mądra i interesująca, ale przede wszystkim ważna. Nie ukrywam, że wiele myślałam o transplantacji organów (zapewne jak każdy z Was), a jednak dopiero po lekturze tej powieści uświadomiłam sobie, że postrzegałam tę kwestię w sposób bardzo ograniczony, a może nawet egoistyczny. Ciężko jest zastanawiać się nad sprawami, które nas nie dotyczą, ciężko jest także decydować w sytuacji, w której nie musimy tego robić, a jednak Agnieszka Bednarska tą powieścią nakłania nas do refleksji, zaangażowania i zajęcia stanowiska.

Wobec tej historii po prostu nie sposób być obojętnym. Bo jak można by bez emocji przejść obok takiej historii? Nie zastanowić się nad dramatami bohaterów? Nie postawić się choć na chwilę na miejscu każdej ze stron? Najnowsza opowieść autorki wywołuje ogrom emocji, zastanawia, a nawet nieco przeraża. A tym, co w niej najstraszniejsze jest prawda ukryta na stronach książki. Prawda, która uderza w nas obuchem, ale także wyzwala. Uwielbiam realistyczne, dające do myślenia historie, zostające ze mną na długo po odłożeniu powieści. To jedna z nich.


„Zanim się obudzę” to opowieść tkana z wielu fragmentów, a każdy z nas dotyczy innych postaci. Tak naprawdę w tej powieści nie ma bohaterów pierwszego i drugiego planu. Każdemu z nich bowiem na swój sposób oddano głos, każdego potraktowano pod tym względem sumiennie i sprawiedliwie. A z tym kawałeczków wyłania się piękna, melancholijna, ale również zaskakująca historia. Bo tym, co także mnie urzekło w tej książce, jest niemożność przewidzenia, co za chwilę się wydarzy. To takie połączenie większych tajemnic i mniejszych cudów, sprawdzające się znakomicie.

Agnieszka Bednarska autentyczność i życiowość przelała także na swoich bohaterów. Podczas lektury miałam wrażenie, że to zbiór tragedii, w którym nie ma większych czy mniejszych poszkodowanych. Każdy bowiem musi walczyć o siebie i o innych, pamiętając o tym co ważne, licząc się z własnym sumieniem, zastanawiając nad kwestią moralności. Jedni robią to głośno, inni po cichu. Nie można natomiast powiedzieć, by część postaci wywoływała mniej wrażeń, by pozostawiała nas biernymi. Nie. Można za nimi podążać, można ich oceniać. A nawet trzeba. Bo to książka to czas rozliczenia. To miejsce na zgodę lub sprzeciw.

I jeszcze styl. Tak dojrzały, dopracowany, elegancki, ale przy tym subtelny, przyjazny czytelnikowi i nieprzekombinowany. Cudownie się tę powieść czyta. Widać, że autorka z lekkością składa kolejne zdania, a operowanie słowem przynosi jej wielką przyjemność.

„Zanim się obudzę” to historia, której nie można wcisnąć w ramy i upraszczać. To opowieść dla każdego z nas, możliwość stania się częścią większej całości. I konieczność spojrzenia na pewne sprawy inaczej.

Za możliwość poznania tej powieści dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

niedziela, 12 maja 2019

Nele Neuhaus "Dzień matki"




Autor: Nele Neuhaus
Tytuł: Dzień matki
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 712
Gatunek: kryminał 







Kiedy na posesji zmarłego Theodora Reifenratha detektywi odnajdują zwłoki kilku kobiet, wszyscy zaczynają się zastanawiać, co rzeczywiście działo się w jego domu. Czy on i jego zaginiona żona faktycznie byli tak dobrymi rodzicami zastępczymi dla przygarniętych dzieci? Czy oprócz ukrytych ciał, śledczy mogą spodziewać się jeszcze innych sekretów?

Za sprawą “Dnia matki” miałam przyjemność już po raz dziewiąty obcować z twórczością Nele Neuhaus. Ulubieni bohaterzy, znajome kąty posterunku policji, nieustraszeni przestępcy i tajemnice przeszłości to tylko kilka elementów, z którymi kojarzą mi się powieści tej autorki. Kiedy widzę jej nazwisko nadrukowane na okładce, nie potrzebuję żadnej dodatkowej rekomendacji.

„Dzień matki” rozpoczyna się brutalnie i gwałtownie. Już pierwsze strony książki uświadamiają czytelnikowi, że ma przed sobą skomplikowaną i krwawą historię, zapraszając go do odbycia mrocznej podróży, podążania tropem książkowych detektywów oraz uczestnictwa wraz z nimi w śledztwie. Mocny akcent na początku wiele obiecuje, szybko jednak można się przekonać, że to nie jest obietnica bez pokrycia. Kolejne rozdziały bowiem sprawiają, że umysł czytającego pracuje na zwiększonych obrotach, a on przez cały czas usiłuje czytać szybciej, niż potrafi, byle tylko poznać następne szczegóły i samodzielnie ułożyć choć fragment układanki.

A uwierzcie mi, że wcale nie jest tak łatwo. Neuhaus przyzwyczaiła mnie do wymagających, myślenia i skupienia, lektur. Akcja jej powieści zawsze jest zawiła, rozgrywa się na kilku płaszczyznach, dostarcza wielu podejrzanych. Tym razem oczywiście nie mogło być inaczej. Kolejne ofiary i kolejni potencjalni sprawcy- taka wybuchowa mieszanka stanie się niezłą gratką dla każdego wielbiciela kryminałów. A i innych elementów, obowiązkowych w przypadku tego gatunku, nie brakuje. Ciężko doszukać się niedociągnięć czy ewentualnych błędów, a całość uzupełniona zostaje o interesujący i dający do myślenia wątek obyczajowy. Czy można chcieć czegoś więcej?

Tym, co szczególnie cenię w twórczości Nele Neuhaus, jest poważne podejście do przedstawienia policyjnego śledztwa. Ani razu bowiem nie spotkałam się z sytuacją, w której akcja zaczyna przypominać telewizyjne serialne, a detektywi zaskakują nas zadziwiającymi metodami, umożliwiającymi im znalezienie podejrzanego w kilka minut. Powieści tej autorki opierają się na trudnych sprawach, wymagających nie tylko odpowiedniego podejścia, doświadczenia, mądrości i szczęścia. Przede wszystkim niezwykle ważny element stanowi w tym miejscu czas. Śledczy badają dowody, sprawdzają informacje, szukają powiązań, oferując nam solidne i realistycznie poprowadzone dochodzenie.

Pia Sander i Oliver von Bodenstein to bohaterzy, których szczerze polubiłam. Spotkaliśmy się wiele razy, a te spotkania za każdym razem okazywały się interesujące i satysfakcjonujące. Mam wrażenie, że poznałam ich wyjątkowo dobrze, a z każdą kolejną powieścią poznaję jeszcze lepiej. Kiedy myślę o tych postaciach i otaczającym ich świecie, nie mogę pozbyć się wrażenia, że to już coś więcej niż książkowa rzeczywistość. Neuhaus stworzyła po prostu tak kompletny, dopracowany, fascynujący czytelnika świat, że niezwykle łatwo jest się w nim zatracić i zapomnieć na chwilę, że poruszamy się szlakiem literackiej fikcji.

„Dzień matki” to wyjątkowy, pełny wyzwań kryminał, od którego ciężko się oderwać. Autorka ustawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko, jednak przez cały czas z wielką klasą udowadnia, że wciąż potrafi zaskoczyć i w dalszym ciągu warto po jej powieści sięgać. Szczerze Was do tego zachęcam.

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

niedziela, 17 lutego 2019

Hans Rosling "Factfulness"




Autor: Hans Rosling
Tytuł: Factfulness
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 368
Gatunek: literatura faktu







Z różnych powodów bardzo cenię sobie literaturę faktu. Duże znaczenie ma dla mnie możliwość dowiedzenia się czegoś nowego lub pogłębienia swojej wiedzy, poznanie w ten sposób nowych kultur, tradycji czy miejsc. I poświęcenie czasu na czytanie czegoś prawdziwego, popartego faktami. Nie mogłam więc pozwolić, by ominęło mnie „Factfulness”.

Pomyśl o tych wszystkich nieszczęściach, o których słyszysz każdego dnia. Przypomnij sobie o każdej katastrofie, jaką z wielkim upodobaniem nagłośniła telewizja. Przywołaj obraz złych rzeczy, które w zeszłym tygodniu zajęły strony gazet. Świat wydaje się parszywym miejscem, prawda? Tyle kłopotów, biedy, strachu, przemocy. Kataklizmy. Wojny. Zmiany klimatyczne. Ataki terrorystyczne. Aż się nie chce wierzyć, że potrafimy jeszcze się uśmiechać, a wśród nas żyją optymiści.

Oczywiście, to wszystko jest prawdą. Tyle że tego zła i nieszczęścia pojawia się o wiele mniej, niż jeszcze kilka lat temu. Ba, o wiele mniej, niż nam się wydaje. Sytuacja ludzi poprawia się z roku na rok. Coraz więcej dzieci zostaje zaszczepionych. Procent edukowanych dziewczynek wciąż rośnie. Zmienia się jakość życia. Średnia wieku się wydłuża. Znaczna część ludzi przestaje żyć na granicy ubóstwa. To tylko kilka faktów, na które wskazuje autor książki. Rosling w każdym rozdziale, a może nawet w każdym zdaniu udowadnia, jak niewiele wiemy o naszej rzeczywistości i jak błędną wiedzą się kierujemy. A dotyczy to każdego z nas, niezależnie od wykształcenia czy doświadczenia.

Autor publikacji próbuje nam wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. Opowiada o instynktach, którymi się kierujemy i o tym, w jaki sposób nasz obraz świata zostaje stępiony przez przekazywane nam informacje. Umiejętnie, krok po kroku, udowadnia, w jak wielkim tkwimy błędzie i jak zacofani jesteśmy pod względem posiadanej wiedzy. Rosling nie próbuje natomiast wytykać nam niedouczenia czy niedoinformowania, bo nabywane latami doświadczenie pozwoliło mu się przekonać, że nawet ci najbardziej inteligentni kierują się błędnymi przekonaniami. Dlatego też podczas lektury nie mamy wrażenie dyskomfortu, towarzyszy nam natomiast przekonanie, że ktoś właśnie otwiera nam oczy. I uwierzcie mi, w stwierdzeniu tym naprawdę nie ma żadnej przesady.

Na początku tej publikacji znajdziemy test skupiający się na kwestiach dość dla nas odległych, a jednak aktualnych i zastanawiających. Wśród pytań pojawiają się dotyczące szczepionych dzieci, edukowanych dziewczynek, zmian zachodzących w populacji. Wydawać by się mogło, że każdy z nas dość dużo wie na każdy z tych tematów, a jednak niewiele osób udziela poprawnych odpowiedzi na te pozornie proste pytania. Brak zainteresowania? Niewiedza? A może informacje, jakimi jesteśmy napędzani przez media? Powodów jest wiele, a każdy z nich zostaje wytłumaczony przez autora na kolejnych stronach.

Bardzo podoba mi się sposób, w jaki Rosling prezentuje swą wiedzę. Zamiast suchych faktów oferuje nam interesujące historie i krótkie anegdotki. Opowiada o własnych przeżyciach, intrygujących spotkaniach, ludziach, jacy wywarli na niego wpływ. Podpiera się wykresami, przedstawia liczby, wykorzystuje statystyki. Dzięki temu całość nie tylko posiada naukowy charakter ale również zostaje w ten sposób wzbogacona i stwarza wiarygodne, realistyczne wrażenie.

Mam świadomość, że taki typ literatury nie przekona każdego, szczególnie, że publikację czyta się dość powoli. Myślę jednak, że można z niej wyciągnąć wiele dla siebie. Ja gorąco Wam ją polecam.  

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

niedziela, 10 lutego 2019

M.A.Bennett "STAGS" [recenzja przedpremierowa]




Autor: M.A.Bennett
Tytuł: STAGS
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 364
Gatunek: literatura młodzieżowa 







Rozpoczęcie nauki w ekskluzywnej szkole całkowicie zmienia życie Greer. Bogate dzieciaki i wprowadzone przez nie zasady wywołują w niej negatywne emocje i wcale nie jest pewna, czy chciałaby się do nich dopasować. Kiedy jednak otrzymuje zaproszenie do posiadłości szkolnego lidera, nie zastanawia się nawet przez chwilę. Jak zakończy się wyjazd na tajemnicze polowanie strzelanie wędkowanie?

„STAGS” to tytuł, którego premiery nie mogłam się wprost doczekać. Coraz rzadziej sięgam po powieści młodzieżowe, jednak intrygującej fabule nigdy nie odmawiam- dokładnie tak było w tym przypadku.

Sięgając po „STAGS” liczyłam na to, że książka zaskoczy mnie przede wszystkim za sprawą mrocznego klimatu. W ostatnim czasie dość trudno mi znaleźć powieści, które pod tym względem by mnie zachwyciły, a to właśnie na takie mam szczególne zapotrzebowanie w te krótkie i chłodne dni. Książka M.A. Bennett, choć dość subtelna i przeznaczona przecież dla młodzieży, może być źródłem takiej rozrywki. Kolejne strony zostały bowiem wypełnione sporą dawką niepokoju, nieprzyjemnego napięcia i poczuciem zagrożenia.

To właśnie ta gęsta atmosfera sprawiła, że powieść mocno zyskała w moich oczach. Można by powiedzieć, że akcja rozgrywa się dość spokojnie, może nawet nieco zbyt powoli, jednak to na drobnych i nieuchwytnych czasami szczegółach opiera się siła tej książki. Bennett zaprasza nas do mrocznego świata, w którym nic nie jest takie, jak mogłoby się wydawać, każdy drobiazg ma wielkie znaczenie, a zaniepokojenie i lęk wywołuje przede wszystkim zachowanie bohaterów. Kiedy uzupełnimy te elementy o zwroty akcji, nieprzewidywalne zakończenie i tajemnicze morderstwo, otrzymamy niebanalną i wyrazistą książkę dla każdego, nie tylko dla młodszych czytelników.

Pierwszoosobowa narracja jednej z głównych bohaterek sprawia, że całość nabiera innego wymiaru. Jej osobista relacja, odnoszenie się bezpośrednio do wydarzeń i emocjonalny wydźwięk sprawiają wrażenie, że mamy przed sobą pamiętnik opisujący to, co nigdy nie powinno się zdarzyć. Podczas lektury czułam, że za sprawą takiego sposobu opisywania akcji, mogę lepiej i łatwiej się w niej odnaleźć i uczestniczyć. Plastyczność opisów, prosty język, wykreowanie interesującego pod każdym względem świata sprawiają, że książkę czyta się przyjemnie, zostawia ona po sobie bardzo ciepłe wspomnienia.

„STAGS” stanowi bardzo dobre połączenie intrygującej rzeczywistości i barwnej gromady bohaterów. Autorka wykreowała zadziwiającą rzeczywistość, która z każdym rozdziałem okazuje się jeszcze bardziej nietypowa, niż moglibyśmy przypuszczać. Całość została przemyślana i dopracowana, dzięki czemu niezmiennie zasługuje na czytelniczą uwagę oraz pozwala popuścić wodze fantazji. W ten świat fantastycznie wpisują się elektryzujący wręcz bohaterzy. Inteligentni, przebiegli, wyrafinowani, pełni uroku i wewnętrznego mroku. Taka mieszanka to prosty krok do osiągnięcia czytelniczej satysfakcji.

Choć „STAGS” bardzo łatwo jest podpiąć pod literaturę młodzieżową i świetnie się sprawdza jako reprezentantka tego gatunku, to ja sama mogę być najlepszym przykładem tego, że nie warto kierować się takimi etykietkami. Powieść czytało mi się bowiem szybko, lekko i przyjemnie. Przez cały czas utrzymywała poziom i okazała się sporą niespodzianką. Co równie ważne, została także uzupełniona kilkoma aktualnymi kwestiami, jakie wyjątkowo pasowały do całości. Nie mam tej lekturze nic do zarzucenia.

Za możliwość przeczytania książki pięknie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

wtorek, 4 grudnia 2018

Ursula Poznanski "Głosy"




Autor: Ursula Poznanski
Tytuł: Głosy
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 456
Gatunek: kryminał 







Na oddziale psychiatrycznym, zajmującym się pacjentami w stanie stresu pourazowego, zostają znalezione zwłoki mężczyzny. Na jego ciele pozostawiono wiele dziwnych przedmiotów i odkryto odciski palców jednej z pacjentek. Kim był morderca? Jakimi motywami się kierował?



Choć minęło sporo czasu, wciąż wspaniale wspominam poprzednią powieść autorki, “Polowanie”. Tym tytułem Poznanski zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, dlatego też, przewrotnie, odwlekałam w czasie możliwość poznania innych książek jej autorstwa. Zwyczajnie obawiałam się zawodu, tego, że następnym razem ta fabuła może okazać się trochę słabsza. Czy miałam podstawy do obaw?




„Głosy” to powieść mocna, mroczna i niepokojąca. W dużej mierze za sprawą faktu, że jej akcja odbywa się w szpitalu psychiatrycznym, a siła skojarzeń budzi w czytelniku niepewność i obawę. Czy to nie w takich placówkach zawsze mają miejsce najgorsze rzeczy? Czy to nie tam wszystko wydaje się straszniejsze, niż jest w rzeczywistości? Trzeba przyznać, że szpital psychiatryczny to wprost idealne tło dla akcji kryminału- mocno działające na wyobraźnię, wywołujące dodatkowe napięcie, budzące niezapomniane emocje. Dokładnie takie odczucia towarzyszyły mi podczas lektury.


Poznanski rozpoczyna powieść mocnym akcentem i nie pozwala sobie na zmianę tempa, sprawiając, że fabuła nie traci na intensywności. Momentami, kiedy odrobinę zwalnia, z wielką gracją nadrabia skupiając się przez chwilę na życiu prywatnym bohaterów lub elementach psychologicznych dotyczących mieszkańców szpitala. Takie połączenie udało się autorce wyjątkowo zgrabnie. W ten sposób sprawia, że powieść jest idealnie wyważona, niczego w niej nie brakuje i niczego nie ma zbyt wiele. Każdy szczegół zdaje się mieć swoje miejsce, a poszczególne wydarzenia idealnie ze sobą współgrają.

Choć „Głosy” wydają cię nieco spokojniejsze od wcześniejszego „Polowania”, określenie to jednak nie do końca się sprawdza. W momencie, kiedy pozwoliłam sobie właśnie tak pomyśleć, Poznanski nabrała rozpędu, sprowadzając na strony powieści krew i chaos. Akcja książki nie jest, moim zdaniem, przesadnie drastyczna czy brutalna, zbrodnie natomiast mogą zaskoczyć i rozruszać czytelnicze zmysły. Bardzo lubię kryminały, które są wyraziste, krwawe, pełne pasji i ten w dużej mierze taki jest, choć autorka nie stara się epatować przemocą i na siłę zaskakiwać, udowadniając, że zbrodnia musi być okrutna czy bestialska. Nie. Jej zbrodnie są intrygujące, budzące wątpliwości, mnożące pytania. A napięcie nie powstaje za sprawą krwi, a niedopowiedzeń i przytłaczających korytarzy szpitala psychiatrycznego.


Autorka zrobiła na mnie duże wrażenie również za sprawą wykreowanych sylwetek bohaterów. Rozpoczynając od Beatrice- odważnej, bystrej i doświadczonej policjantki, poprzez postacie lekarzy, a na samym końcu pacjentów. Jej bohaterzy są niezwykle wyraziści, pełnokrwiści, ludzcy. Za każdym z nich stoi pełna wrażeń historia, każdy z nich ma wiele do pokazania i wiele do powiedzenia. Zaskoczyli mnie wielokrotnie, nie pozwalając, by emocje opadły choć na chwilę.



Sięgając po tę powieść, czytelnik ma okazję szybko przekonać się, że została ona dobrze przemyślna, świetnie napisana i nie ma w niej miejsca na błędy. Poznanski fantastycznie łączy ze sobą intrygującą fabułę, niebanalne wątki, niepokojące miejsce akcji, charakternych bohaterów i zadziwiające historie. Takie połączenie, stanowiące przecież podstawę dobrej powieści kryminalnej, zwyczajnie musi się udać. I tym razem nie mogło być inaczej.

Za możliwość poznania tej historii serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

poniedziałek, 19 listopada 2018

Matt Killeen "Sierota, bestia, szpieg"




Autor: Matt Killeen
Tytuł: Sierota, bestia, szpieg
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2018
Gatunek: literatura młodzieżowa
Liczba stron: 448








Kiedy Sara, piętnastoletnia żydówka, zostaje sama jak palec i traci wszystko, co miało dla niej jakiekolwiek znaczenie, na jej drodze pojawia się brytyjski szpieg. Mężczyzna w zamian za pomoc w operacji oferuje jej bezpieczne opuszczenie Niemiec. Dziewczynka musi „jedynie” zmienić tożsamość i odnaleźć swoje miejsce w szkole dla młodych nazistek.



“Sierota, bestia, szpieg” to jeden z najgłośniejszych tytułów tego roku. Ciepłe słowa, jakimi została obdarzona powieść oraz nietypowa i niebanalna tematyka sprawiły, że ja również nie mogłam pozostać wobec niego obojętna. Z wielką ciekawością i jeszcze większą niecierpliwością rozpoczęłam lekturę, szybko uświadamiając sobie, że rzeczywiście czeka mnie niesamowita literacka przygoda.




Matt Killeen dobrze wie, że nic nie przyciąga czytelniczej uwagi skuteczniej, niż mocne rozpoczęcie. Autor postawił na zaskakujący i budzący emocje początek, i co najważniejsze, już do samego końca, nie zwolnił tempa. Cała powieść obfituje w wydarzenia wywołujące u czytelnika mnóstwo różnorodnych uczuć, naprzemiennie oferując poruszenie, przywołując na usta uśmiech, a na policzki rumieńce, aż w końcu doprowadzając do uśmiechu. Nagromadzenie intrygujących wątków i duży ładunek emocjonalny sprawiają, że od tej powieści zwyczajnie nie można się oderwać.

Autor przygotował przemyślaną i dopracowaną fabułę, nie pozwalając sobie na słabsze momenty, niedopowiedzenia czy czytelnicze pretensje. Każdy szczegół w tej książce znalazł się na odpowiednim miejscu, niczego nie brakuje i niczego nie jest za dużo.  Staram się oszczędnie posługiwać tym stwierdzeniem, ale w tym przypadku jest ono jak najbardziej uzasadnione- Killeen po prostu mi zaimponował. Pomysłem, jego realizacją, stylem, kreacją bohaterów, początkiem i zakończeniem. Nie pozostawił mnie z pytaniami, natomiast zafundował mi rozdziawioną buzię i maślane spojrzenie, charakterystyczne dla usatysfakcjonowanego czytelnika.

Choć książce łatwo przypiąć etykietkę „powieści młodzieżowej”, to wydaje mi się, że pozostaje to sporym niedopowiedzeniem. Mimo że główna bohaterka to kilkunastoletnia dziewczynka, cała historia została utrzymana w poważnym, mocnym tonie, a jej klimat miejscami przypomina naprawdę dobry thriller. Killeen przelewa na swą postać niezwykłą dojrzałość, odwagę i determinację, sprawiając, że mimo młodego wieku charyzma Sary robi na czytelniku olbrzymie wrażenie. Podejmowane przez nią decyzje, skomplikowana fabuła, zwroty akcji i przede wszystkim warty uwagi temat, sprawiają, że powieść ta trafi do serc czytelników w różnym wieku i na różnym życiowym etapie.

Dawno nie spotkałam bohaterki takiej, jak Sara. Nie jest wcale trudno stworzyć zapadającą w pamięć postać, nadać jej cechy budzące sympatię czy emocje mniej negatywne, bardziej skrajne. Ona jednak jest zupełnie inna. Sara natomiast to młoda kobieta, której po prostu życzymy jak najlepiej, podążając za nią szybko, niecierpliwie, zatracając się w opowieści na długie godziny. Killeen wykreował dziewczynkę, która świetnie pasuje do tej historii, stanowiąc jej serce i ducha, budząc przy tym rozmaite odczucia i wywołując przeróżne przemyślenia i refleksje. To dojrzała, odważna i pewna siebie osoba, na miejscu której zapewne wielu z nas byłoby gotowych się postawić, choć niekoniecznie poradziłoby sobie tak znakomicie jak ona.

”Sierota, bestia, szpieg” to książka dość trudna, niezaprzeczalnie jednak warta uwagi za sprawą poruszanych w niej kwestii. To skupienie się na tych bolesnych i ciemnych kartach historii, odwołanie do wydarzeń, które nigdy się nie przedawnią. Tym mroczniejszych, że przedstawionych przy udziale ludzi młodych, jacy dopiero powinni poznawać świat i wyrabiać sobie na jego temat opinię, a tymczasem ich sposób postrzegania rzeczywistości jest zatrważający. Killeen budując fabułę powieści odwołał się do podobnych historycznie wydarzeń, utrwalając miejsca, ludzi i sceny, jakie trzeba zapamiętać.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.