Autor: Maggie O'Farrell
Tytuł: Kiedy odszedłeś
Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 408
Gatunek: literatura współczesna
Alice, będąca w żałobie po odejściu męża, postanawia
odwiedzić rodzinne strony. Na miejscu czeka ją prawdziwy dramat, który sprawia,
że kobieta czym prędzej wraca do Londynu. Kilka godzin później, w wyniku
nieprzewidzianych okoliczności, zapada w śpiączkę. Co wydarzyło się podczas
wizyty u rodziny? Co dokładnie spotkało męża Alice? Jakie sekrety przez lata
ukrywała matka kobiety?
Dawno nie spotkałam się z tak chaotyczną narracją.
Autorka z wielką fantazją łączy teraźniejszość z przeszłością, mieszając
wydarzenia i wspomnienia, a tym samy tworząc zwyczajny galimatias. Zdecydowanie
nie jest to dość powszechne przechodzenie między płaszczyznami czasowymi.
O’Farell lawiruje między tym co jest, a tym co było, powracając do różnych
etapów z życia bohaterek, czasami wspominając ich młodość, czasami dorosłość
czy starość. Ona daruje sobie daty i naprawdę zaskakująco odnajduje się w tym
bałaganie. Na początku lektury byłam tym zmęczona, rozczarowana i czułam złość
z powodu takiego zamieszania. Z czasem jednak zaczęło mi się to podobać. Bo
nigdy nie byłam pewna, do czego następnie się odniesie. A także dlatego, że w
tym chaosie była jednak metoda. I w końcu wszystko zaskoczyło. I poukładało się
niczym układanka zbudowana z prawdziwego, choć smutnego życia.
Autorka lubuje się w tym smutku. Tonie w basenie
melancholii, rozpaczy, tęsknoty. Cała książka wypełniona została bólem i
żałością. Miałam wrażenie, że nawet wydarzenia pozytywne, przepełniające
bohaterki szczęściem zostały nimi naznaczone, by w finale doprowadzić do
porażki. Przez cały czas czuć, że cos może się wydarzyć, że tylko czekamy na
katastrofę. I nie wynika to bynajmniej z tego, że zostaliśmy o tym
poinformowani już na początku. Po prostu tragedia wisi w powietrzu. Wszystkie
smutki i negatywne emocje zaczynają do nas przylegać, oblepiają nas, próbując
zostać na dłużej, tłamszą, męczą. Powieść przeładowana jest nieszczęściem, w
którym łatwo się zatopić.
Wydaje mi się, że ten dramat opierał się przede
wszystkim na tragicznych bohaterkach. Ich kiepskich wyborach, dylematach
moralnych, zatrważających kłamstwach. Czasami miały chęć po prostu być
szczęśliwe, jednak niepokojąco często kosztem innych, zapominając, co powinno
być najważniejsze. Nie wiem, zbyt wiele kosztuje mnie chyba nawet próba
przeanalizowania tego. Czuję się wyczerpana po tej lekturze, która zaczęła się
dość niepozornie, a potem moje poczucie spokoju zamieniła w smutny grymas. Nie
jestem pewna, czy którąś z nich rozumiałam, czy je lubiłam. Niewątpliwie jednak
były sobą, szalenie szczere, smutnie prawdziwe, przepełnione goryczą i
nieszczęściem. Wiarygodne w swoim cierpieniu. Liżące swe rany po cichu.
O”Farell pokazuje nam historię trzech pokoleń kobiet,
które w ostatecznych rozrachunku okazują się do siebie zaskakująco podobne. Ich
decyzje, wybory, kaprysy tworzą niezwykłą gamę emocji ukierunkowanych na znane
nam i powtarzające się w literaturze kobiecej tematy. Mamy tutaj rodzinne
piekiełka, miłosne rozczarowania, ból po stracie ukochanej osoby. Ograne
motywy, które jednak pięknie się komponują. Lubiane tematy, do których wciąż
mamy chęć wracać. Opowieść do bólu prawdziwą, emocjonalną, natchnioną życiem. I
zaskakująco dojrzałą, szczególnie jak na debiut.
Autorka pisze dość lekko, choć jak już wspomniałam, stosunkowo
chaotycznie. W tę powieść trzeba się wczuć, należy poświęcić jej uwagę, nieco
skupienia. Zagubić się w świecie bohaterów, razem z nimi skoczyć w przepaść. Czyta
się szybko, choć nielekko. Z dużą dozą zniecierpliwienia i zaciekawienia
czekając na finał. Tymczasem zakończenie nie jest banalne, pozwala nam na
własną interpretację. To my możemy wybrać, jak chcielibyśmy pamiętać te
historię, a przynajmniej tak sobie tłumaczę.