poniedziałek, 7 października 2024

Elizabeth Jane Howard "Lata beztroski"

 


Autor
: Elizabeth Jane Howard

Tytuł: Lata beztroski

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2024

Liczba stron: 512

Gatunek: literatura współczesna 




Z pewną nutą melancholii, ale też z rumieńcami na twarzy i uśmiechem na ustach, wspominam wspaniały serial “Downton Abbey”. Mimo że oglądałam go kilka lat temu, to sylwetki bohaterów i przedstawione wydarzenia często do mnie wracają. Porównanie książki do tego właśnie tytułu okazało się dla mnie najlepszą rekomendacją. Czym prędzej sięgnęłam po powieść Elizabeth Jane Howard.

„Lata beztroski” to najkrócej mówiąc opowieść o bogatej angielskiej rodzinie. Na stronach książki poznajemy jej trzy pokolenia, zaczynając od głowy rodziny i seniora rodu, poprzez jego potomków i wnuków. Podsumowując jednak ten tytuł w taki sposób pozwalam sobie na spore uproszczenie. Rzeczywiście, rodzina Cazaletów ma dobre i piękne życie, lojalną służbę i spore pieniądze. Nie znaczy to jednak, że jej codzienność jest całkowicie pozbawiona trosk, nieporozumień czy błędów.

Howard zabiera nas na wieś, gdzie na corocznych wakacjach mają spotkać się wszyscy członkowie rodziny. Okazuje się, że takie spotkanie może nieść ze sobą wiele różnorodnych emocji. Autorka pozwala nam kolejno poznać wszystkich bohaterów tej opowieści. Nie spieszy się i nie goni do przodu. Powoli, subtelnie, a nawet leniwie snuje swą historię, sporo miejsca poświęcając sylwetkom postaci. Warto przypomnieć w tym miejscu, że „Lata beztroski” to pierwsza część trylogii, dlatego przyjrzenie się bohaterom ma tutaj spore znaczenie.

Mogłoby się wydawać, że rodzina, w której nie brakuje pieniędzy, będzie bardziej spełniona, usatysfakcjonowana i zadowolona z życia. Ale na kolejnych stronach przekonałam się, że i dobrze sytuowani bohaterzy mają swoje problemy i tajemnice, a więzy krwi niekoniecznie świadczą o bliskości i zażyłości. Howard pięknie i przekonująco udało się oddać wszystkie cienie i blaski życia Cazaletów. Obdarzyła swych bohaterów autentycznością i realizmem, nie idealizując ich przy tym i czasami zrzucając na ich barki spore ciężary.

Nie można zapominać, że funkcjonowanie takiej rodziny nieodłącznie wiąże się z posiadaniem służby. Howard świetnie pokazała, w jaki sposób działał taki system. Wyraźnie podkreśliła różnicę w społecznych statusach, pozwalając by każdy czytelnik wyobraził sobie życie służby na podstawie książkowych opisów i dialogów. W tej pozornie prostej historii nie brakuje prawdziwego życia i tematów tak lubianych przez czytelników. Na stronach książki spotykają się szczęście i upadki, pieniądze i bieda, miłość i nienawiść. Tego typu kontrasty nadają całości realizmu i pikanterii. Pozwalają utrzymać zainteresowanie czytelnika i pogłębić jego zaciekawienie tym tytułem.

Howard ma bardzo dobry, lekki i przyjemny styl. Książka utrzymana została w swobodnej, niewymuszonej narracji, dzięki czemu jej lektura stanowi czystą przyjemność. To świetny tytuł na chłodne wieczory czy leniwe weekendy. Łatwo się w nim zaczytać i zapomnieć na chwilę o swoich sprawach.

„Lata beztroski” to znakomity wstęp do dłużej historii. Świetny początek rodzinnej trylogii. Prosta, ale ujmująca i przekonująca historia. Warto przyjrzeć się jej bliżej.     

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

poniedziałek, 30 września 2024

Lisa Gardner "Kochać mocniej"

 


Autor: Lisa Gardner

Tytuł: Kochać mocniej

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2024

Liczba stron: 432

Gatunek: kryminał/ thriller




Uwielbiam czytać książki autorstwa Lisy Gardner, a jeszcze bardziej lubię o nich pisać, myśleć i rozmawiać. Wszystkie tytuły, które poznałam do tej pory bez wątpienia zasługują na uznanie, ciepłe słowa i pochwały. Autorka zdecydowanie wie, jakie elementy powinny składać się na mroczną, niepokojącą historię i potrafi zadbać, by nigdy żadnego z nich nie brakowało.

Jedną z części składowych, niezbędnych dla takiej powieści, jest klimatyczna atmosfera ciągłego napięcia i oczekiwania. Kiedy wiadomo, że coś się wydarzy, ale nie można mieć jeszcze pewności, w którą stronę autor poprowadzi książkowe wydarzenia. Spokój przed burzą, która z pewnością będzie gwałtowna i zaskakująca. „Kochać mocniej” odzwierciedla taki właśnie klimat. Duszny, nieprzyjemny i niecierpliwy. Sugerujący, że na stronach książki wiele się wydarzy, a przy tym dość spokojny i niespieszny. Gardner dobrze wie, w jaki sposób utrzymać zainteresowanie czytelnika i jak pogłębić jego ciekawość.

Śmiało można powiedzieć, że autorka się z nami bawi. Dawkuje informacje i stopniowo ujawnia kolejne fakty. Daje do zrozumienia, że czeka nas wiele niespodzianek, ale nie stara się nas zaskoczyć tu i teraz. Ma czas i wie, w jaki sposób go wykorzystać. Skłania nas do myślenia i wyciągania wniosków. Zachęca, by równolegle z nią prowadzić własne śledztwo. Pozwala nam zakładać, że wiemy, co się wydarzyło. A następnie niszczy naszą pewność siebie. Rozbija w pył założenia i przekonania. Odwraca akcję o 180 stopni i pokazuje całość w zupełnie nowym świetle.

Każda powieść Gardner jest jak mroczny prezent, skrywający niepokojącą niespodziankę. Nie inaczej sytuacja ma się z jej najnowszym tytułem. „Kochać mocniej” angażuje, niepokoi, wpływa na psychikę i gra na emocjach. Daje czytelnikowi o wiele więcej niż oczekuje i wymaga, oferując dopracowaną, kompletną i przewrotną opowieść, której lektura przynosi olbrzymią przyjemność, a wspomnienie zostaje w głowie na bardzo długo. Czytałam ją spokojnie, przez kilka dni, w oczekiwaniu i zainteresowaniu, samej sobie dawkując napięcie i zwyczajnie ciesząc się tym tytułem i nie chcąc, by się skończył.

„Kochać mocniej” daje czytelnikowi możliwość kolejnego spotkania z D.D.Warren. Ta silna, bystra, pewna siebie i pracowita pani detektyw stanowi idealny przykład tego, że można napisać dobry kryminał czy thriller, w którym to kobieta odegra pierwszoplanową rolę. Brakuje mi więcej takich książek i więcej szans dla kobiecych bohaterek. Z drugiej strony jednak oprócz spotkań z lubianymi i cenionymi postaciami, Gardner proponuje czytelnikom zupełnie nowe, świeże i dynamiczne postacie, które robią niemniejsze wrażenie, niż główna bohaterka.

Najnowsza książka tej znakomitej autorki, podobnie jak jej poprzedniczki, po prostu mnie zachwyciła. Uwielbiam powieści Gardner i chętnie je chwalę, ale uwierzcie mi- nie robiłabym tego, gdybym nie miała ku temu powodów. Autorka ma znakomity styl, bogatą wyobraźnię i potrafi wykorzystywać znane i lubiane motywy. Działa na umysł i emocje czytelnika, skłania do myślenia, angażuje w lekturę. Sprawia, że jesteśmy w stanie na czas lektury zapomnieć o własnym świecie. Podczas czytania liczy się tylko ona i jej historia. Serdecznie polecam, zarówno ten tytuł, jak i wszystkie pozostałe książki podpisane jej nazwiskiem.     

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros. 

środa, 25 września 2024

Anders Roslund "Zaufaj mi"

 


Autor: Anders Roslund

Tytuł: Zaufaj mi

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2024

Liczba stron: 416

Gatunek: kryminał




“Zaufaj mi” to już jedenasta część cyklu kryminalnego z Ewertem Grensem. Choć z tym bohaterem przeżyłam zaledwie trzy książkowe przygody, to zdążyłam całkowicie zadurzyć się w autorze i jego pomysłach. Anders Roslund jest bowiem pisarzem interesującym nie tylko pod względem genialnej wyobraźni ale też bardzo odważnym za sprawą wybieranych tematów.

W najnowszej książce autor przypomina, że nie ma dla niego kwestii tabu, a powieść kryminalna jest odpowiednim miejscem, by pokazać, jak wiele zła może wyrządzić człowiek. Na stronach tego nowego tytułu przeplatają się zbrodnie w klasycznym rozumieniu tego słowa, ale też takie, które wymierzone są w kobiety. Brutalność, przemoc, prostytucja, a także sprzedaż organów stanowią silną, mroczną i pełną napięcia mieszankę, będącą idealnym uzupełnieniem dla krwi przelanej w tej książce.

Zdecydowanie nie jest to historia dla osób o słabych nerwach. Roslund bowiem nie ma żadnych hamulców. Pokazuje bohaterów z najgorszej strony, a robi to w sposób realistyczny i przekonujący. Można by pomyśleć, że mamy do czynienia z brutalnym reportażem. Pomysł autora i jego realizacja mają bowiem przerażająco prawdziwy charakter. Mimo że większość z nas nie spotkała się na co dzień z takimi zbrodniami, to gdzieś głęboko mamy przecież świadomość, że one naprawdę istnieją i że są miejsca, gdzie zło odgrywa pierwszoplanową rolę. A to jest szalenie przerażające.

„Zaufaj mi” to tytuł, który działa na wszystkie zmysły. Pochłania, angażuje, straszy, skłania do myślenia. Nie mogłam oderwać się od tej lektury, choć kolejne rozdziały coś we mnie niszczyły. Na swoim czytelniczym koncie mam przeczytanych wiele kryminałów i thrillerów, więc temat przemocy i okrucieństwa nie jest mi obcy, a jednak książka Roslunda bardzo mnie poruszyła. Autor bowiem precyzyjnie i z doświadczeniem gra na uczuciach czytelników. Odwołuje się do naszego człowieczeństwa, by zniszczyć to, które jest udziałem bohaterów.

Z niesłabnącym zainteresowaniem pokonywałam kolejne strony i rozdziały, by przekonać się, co jeszcze przygotował pisarz. Nie miałam wątpliwości, że czeka na mnie wiele niespodzianek i zwrotów akcji. Chciałam móc czytać szybciej, by poznać rozwój fabuły i emocjonować się wielkim finałem. Z drugiej zaś strony pragnęłam opóźnić moment, gdy zakończę tę ekscytującą przygodę. Czy znacie to uczucie? Towarzyszyło mi podczas całego okresu czytania.

Warto by również wspomnieć kilka słów na temat głównego bohatera. Jaki jest Ewert Grens? Nietypowy, nieobliczalny, niedzisiejszy. Oddany pracy, zaangażowany, bystry, konsekwentny i zdeterminowany. Więcej wad czy zalet? Więcej słuszności czy problemów? Musicie ocenić te kwestie samodzielnie. Nie da się ukryć, że to bohater, obok którego nie można przejść obojętnie. Wzbudził we mnie mnóstwo różnorodnych emocji. Bardzo pasował do roli, jaką wyznaczył mu autor.

„Zaufaj mi” to kolejny znakomity tytuł w dorobku autora. Mogłabym o nim wiele powiedzieć, ale nie chcę, żeby to było za dużo. Dajcie mu szansę. Poczujcie emocje. Spójrzcie inaczej na współczesny kryminał. Bardzo polecam.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros. 

sobota, 7 września 2024

Lisa Gardner "Wszędzie cię widzę"

 


Autor
: Lisa Gardner

Tytuł: Wszędzie cię widzę

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2024

Liczba stron: 456

Gatunek: thriller/kryminał 




Lisa Gardner to jedna z moich ulubionych autorek. W jej historiach znajduję wszystkie elementy, które moim zdaniem są niezbędne w przypadku powieści kryminalnych lub mrocznych thrillerów. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek mnie zawiodła czy rozczarowała. Z dużą radością przyjęłam fakt pojawienia się nowych serii Gardner w ofercie Wydawnictwa Albatros. Jedną z nich jest cykl poświęcony Frankie Elkin.

„Wszędzie cię widzę” to trzecia część serii związanej z tą postacią. Od samego początku zapałałam do niej olbrzymią sympatią. Elkin nie jest bohaterką, którą można pokochać od pierwszej strony. Ma za sobą trudną przeszłość, wiele złych decyzji, walkę z nałogami. Gardner przedstawia nam ją w sposób realistyczny, uczciwie i konsekwentnie podkreślając jej upadki i słabości. A jednak szybko ją polubiłam. Za normalność, odwagę, konsekwencję i siłę. Zbyt rzadko w mrocznych opowieściach pojawiają się błyskotliwe i mądre kobiety. A ona zdecydowanie do nich należy.

W tej serii uparta i niepokorna Frankie zajmuje się poszukiwaniem osób zaginionych. Tym razem przyszło jej zmierzyć się z niezwykle trudną, ale też nietypową sprawą. W tej grze pojawiają się znane osoby, duże pieniądze i egzotyczne miejsce. Ale też znane i lubiane motywy mrocznych książek, takie jak zemsta, przemoc, obsesja. Gardner umiejętnie łączy wszystkie te kwestie, oferując nam interesującą, świeżą, a przy tym niepokojącą opowieść. Wraz z nią przenosimy się na zabójczo piękne Hawaje, które stanowią wspaniałe tło dla wyobraźni i talentu pisarki.

Pomysł zbudowania książkowej fabuły w takim miejscu od początku zyskał moje uznanie. Niezwykle przyjemnie podążało mi się tropem bujnej przyrody, rzadkich zwierząt i nietypowych warunków klimatycznych. Autorka sprawiła, że poczułam, jakbym naprawdę znalazła się na Hawajach. I pokazała, że raj również może mieć swoje złe strony i niedoskonałości. Gardner bardzo dobrze oddała klimat odosobnienia i niepewności, które towarzyszyły grupie losowych osób, wspólnie pracujących nad luksusowym i ekologicznym projektem na dzikim i oddalonym atolu.

Dramat rozgrywający się w takim miejscu mrocznie mnie zauroczył, przyciągając i zatrzymując za sprawą grona intrygujących osobowości. Gardner postarała się, by wywołały one w czytelnikach mnóstwo różnorodnych uczuć i przekonanie, że każdy z nich może mieć coś na sumieniu. Autorka pogłębiła napięcie za sprawą psychologicznych sztuczek, które nie pozwalały mi aż do samego końca zrozumieć, kto jest w tej historii sprawcą, a kto ofiarą. Bawiła się ze mną przez cały czas trwania lektury, raz po raz udowadniając, że nie będę w stanie wygrać tego meczu. A jednak, choć nie dopasowałam wszystkich elementów samodzielnie i nie znalazłam rozwiązania przed finałem, bawiłam się wspaniale.

„Wszędzie cię widzę” to książka, w której łatwo się zaczytać. Interesująca tematycznie, świetnie przemyślana i dobrze napisana. A przy tym nieco inna, z elementem nowości i świeżości. Myślę, że mogłaby spodobać się zarówno sympatykom autorki, jak i nowym czytelnikom. I w żadnym wypadku nie przejmujcie się tym, że to już trzecia część cyklu. Autorka nie zostawi Was z niepewnością i pytaniami. Serdecznie polecam ten tytuł.   

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros. 

piątek, 30 sierpnia 2024

Sylwia Trojanowska "Córki czarnego munduru"

 


Autor
: Sylwia Trojanowska

Tytuł: Córki czarnego munduru

Wydawnictwo: Marginesy

Rok wydania: 2024

Liczba stron: 304

Gatunek: literatura współczesna 





Do tej pory przeczytałam zaledwie jedną książkę Sylwii Trojanowskiej. Tak niewiele, biorąc pod uwagę dorobek pisarki, a jednak wystarczająco, by wzbudzić zainteresowanie i przyciągnąć uwagę. „Córki czarnego munduru” zaintrygowały mnie po części właśnie ze względu na to ciepłe wspomnienie. Nie było to jednak decydujące. Najistotniejsze w przypadku tego tytułu było dla mnie to wojenne widmo.

Trojanowska nie zabrała mnie w sam środek wojennej zawieruchy. Nie zaatakowała brutalnymi obrazami i nie przelała krwi na samym początku tej historii. W jej książce wojna otula bohaterów subtelnie, stopniowo zakradając się do ich serc i umysłów. W najnowszej powieści autorki obserwujemy rozwój przerażających wypadków, które złożyły się na ten przykry, pełen przemocy i nienawiści, rozdział historii. W „Córkach czarnego munduru” wojna towarzyszy codziennemu życiu, a my wraz z główną bohaterką próbujemy radzić sobie w tej szalonej rzeczywistości.

Trojanowska w niezwykle przekonujący i niepokojąco realistyczny sposób pokazuje pogłębiające się napięcie i zmianę społecznych nastrojów. Niczym w najlepszym thrillerze wywołuje u czytelnika obawy, wkładając w nasze serca i umysły nieprzyjemne emocje i myśli. Ten subtelny ton jest jednak wyrazisty i autentyczny, a charakter opowieści mocny i przejmujący. „Córki czarnego munduru” zarysowują wojenny klimat, poniekąd jedynie zahaczając delikatnie o te kwestie, a mimo to robią ogromne wrażenie i wywołują mnogość różnorodnych uczuć.

Powieść Trojanowskiej nie dotyczy jednak ściśle wojny. Wydaje się, że autorce nie o to chodziło. A przynajmniej, że nie zamierzała skupić się tylko na tym temacie. Wojna wypychająca się na pierwszy plan, zostaje często spychana w kąt, ustępując miejsca innym kwestiom. W czasie wojny ludzie również nawiązywali przyjaźnie, kochali, wzruszali się, potrafili czuć zachwyt, na moment zapomnieć. Właśnie to próbuje nam pokazać autorka. Te emocje i tematy, które nie są obce ani nam ani jej bohaterom.

Na stronach książki mamy możliwość obserwować zmiany zachodzące w sercach i umysłach. Upadające moralności, rodzące się uczucia, codzienne problemy, konieczne wybory. Istotne miejsce w tym tytule zajmuje główna bohaterka historii, młoda Ingrid. Z dużym zainteresowaniem obserwowałam rozwój tej postaci, zmianę w jej sposobie myślenia. Można by powiedzieć, że dorastała na moich oczach. A jaki to był interesujący proces. Jak przyjemnie się go śledziło.

Trojanowska najbardziej ujęła mnie jednak za sprawą dojrzałego i wypracowanego stylu. Opowiedzenie tej historii przyszło jej z wielką naturalnością. Nie dostrzegłam fałszywych tonów, niepotrzebnych wtrąceń, nieprzemyślanych zwrotów. Każde zdanie wydaje się być dokładnie takie, jakie powinno i w odpowiednim miejscu. Autorka wykorzystuje bogactwo języka, pozwalając, by czytelnik mógł cieszyć się słowem i czerpać przyjemność z lektury.

„Córki czarnego munduru” to wyrazista, interesująca, dojrzała i angażująca historia. Warto poświęcić jej kilka wieczorów.   

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy.

środa, 14 sierpnia 2024

Kathleen Hale "Slenderman"

 


Autor
: Kathleen Hale

Tytuł: Slenderman

Wydawnictwo: Czarne

Rok wydania: 2024

Gatunek: literatura faktu

Liczba stron: 360




Podobno każdy z nas ma swoje demony. Pamiętam, jak długo prześladowały mnie sceny z oglądanych horrorów i jak często odnosiłam wrażenie, że widziane upiory przeniosły się z dużego ekranu do prawdziwego życia. Choć zdawałam sobie sprawę, że to przecież niemożliwe, czułam niepokój całymi latami. Co jednak zrobić w sytuacji, kiedy nasz mózg okazuje się naszym wrogiem? Kiedy przeprowadza na nas sabotaże? Kiedy pozwala wierzyć, że pokazywane w telewizji lub opisywane w internecie mary istnieją naprawdę?

Morgan i Anissa miały zaledwie 12 lat, kiedy na internetowej stronie ze strasznymi opowiadaniami poznały postać Slendermana. Ów potwór miał prześladować i mordować dzieci. Dwunastoletnie dziewczynki, które początkowo sięgały po mroczne historie z czystej ciekawości, szybko zaczęły wierzyć, że Slenderman rzeczywiście istnieje. Przekonanie to było szczególnie silne u Morgan, u której z czasem wykryto schizofrenię. Dziewczynka, niepokojona wizjami i błędnymi sugestiami swojego umysłu, postanowiła zamordować byłą przyjaciółkę.

Dwie dwunastolatki zadały swojej koleżance z klasy 19 ciosów nożem. Jedna z nich atakowała, druga obserwowała. Obydwie były opętane internetową sylwetką przedstawianego tam demona. Choć były tak młode wykazały się okrucieństwem, brutalnością i dużą premedytacją. W związku z popełnionym przez nie czynem, sąd zadecydował, że będą one odpowiadały za swój czyn jak dorosłe. Na stronach swej publikacji Kathleen Hale opowiada czytelnikom o całej sprawie, pozwalając im poznać bliżej bohaterki, przyjrzeć się ich czynom oraz obserwować podjęte przeciwko nim działania prawne.

„Slenderman” to niezwykle intrygująca opowieść, która zaangażowała mnie od samego początku. Uwielbiam historie oparte na faktach i napisane przez samo życie, ale zawsze szukam czegoś naprawdę wyjątkowego. Nie mogłam trafić lepiej. Hale przedstawiła wydarzenia w interesujący sposób, pokazując fakty i opierając się na licznych materiałach źródłowych. Podczas lektury pozwala, żebyśmy sami wyrobili sobie opinię na temat tej sprawy, nie narzuca nam swoich przekonań, nie krytykuje i nie darzy antypatią. Opisuje okoliczności zdarzenia, pokazuje poszczególnych bohaterów, próbuje zrozumieć ich działania.

Tytuł ten stanowił dla mnie coś więcej niż wartościowy, dobrze napisany reportaż. Przede wszystkim bowiem skłonił mnie do myślenia. Podczas czytania w mojej głowie pojawiało się mnóstwo pytań i wątpliwości. Nie były to natomiast kwestie, z którymi mogłaby mi pomóc rozprawić się autorka. Były to sprawy dotyczące moich przekonań  i światopoglądu. Historia ta bowiem związana jest w dużej mierze z ważnymi i aktualnymi tematami, które są fascynujące nie tylko jako tło dla tej opowieści, ale intrygują ze względu na swój realizm i autentyczność.

W czasie lektury nie obserwowałam jedynie głównych bohaterek. Patrzyłam także na rodziców, nauczycieli, prawników, sędziego. Każdy z nich odegrał swoją rolę w książkowym dramacie. Czy oni także popełnili błędy i podjęli złe decyzje? Czy można było tej sytuacji uniknąć? Czy można było zrobić coś wcześniej? Inaczej? Lepiej?

Kathleen Hale stworzyła dojrzałą, uczciwą, emocjonalną, żywą i wielowymiarową opowieść, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Podczas lektury widziałam ogromne przygotowanie i olbrzymi wysiłek. Autorka poświęciła tej historii mnóstwo czasu i uwagi. Zaangażowała się w nią całkowicie. Nie można było zrobić tego lepiej. Nie mam żadnych uwag i zażaleń. Jedynie długą listę zalet.        

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarnemu.

wtorek, 6 sierpnia 2024

Moa Herngren "Teściowa"

 


Autor
: Moa Herngren

Tytuł: Teściowa

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2024

Liczba stron: 384

Gatunek: literatura współczesna 




Gdyby ktoś mnie zapytał, dlaczego postanowiłam sięgnąć po ten tytuł, nie potrafiłabym odpowiedzieć. Niezbyt często wybieram literaturę obyczajową, a każdy taki wybór jest w moim przypadku raczej przemyślany. „Teściowa” natomiast była pewnym dziełem przypadku. Coś bliżej nieokreślonego sugerowało mi, że po prostu powinnam dać jej szansę. Podszept intuicji skierował mnie w słuszną stronę.

„Teściowa” to opowieść o relacjach rodzinnych. Można by powiedzieć, że podobnych powieści ukazuje się mnóstwo. I rzeczywiście, pod względem wyboru tematu i poruszanych kwestii nie jest to tytuł świeży czy oryginalny. Herngren opowiada o rzeczach znanych, lubianych i aktualnych, przede wszystkim zaś istotnych i choćby z tego powodu zasługuje na kilka ciepłych słów i odrobinę sympatii. Ale w tym tytule kryje się o wiele więcej.

Podczas lektury miałam wrażenie, że autorka potrafi zajrzeć do serc i umysłów swoich bohaterów. Z opisywanych scen biły niezwykła emocjonalność, poruszająca autentyczność i oszałamiająca mądrość. Bardzo szybko uświadomiłam sobie, że ta powieść zdecydowanie różni się od podobnych tytułów swoją głębią, wielowymiarowością i psychologicznym aspektem. Herngren przedstawiła tę historię w sposób uczuciowo przekonujący i życiowo zatrzymujący.

Poznając lepiej kolejne postacie, miałam niezwykłą okazję, by obserwować absorbujące wydarzenia z ich codzienności. Herngren z wielką pewnością siebie i dużym przekonaniem opisywała poszczególne sceny i zachowania bohaterów, zupełnie tak, jakby opowiadała o prawdziwych ludziach i rzeczywistych historiach, w jakie zostali uwikłani. Pozwalając sobie na szczerość i kierując się pisarską odwagą, nie oszczędzała książkowych postaci, nie ułatwiała im wyborów, nie kryła się za żadnym tabu.

Kolejne strony powieści napisane zostały przy wykorzystaniu brutalnej prawdy i niepokojącej autentyczności, które wciąż przypominały, że życie naprawdę rzadko usłane jest różami. Zresztą nawet najpiękniejsze róże mogą mocno zranić i głęboko skaleczyć. Codzienność bohaterów jest wypełniona takimi kolcami, a ich serca i umysły zatruwają niezdrowe myśli i nierozsądne wybory. Herngren w poruszający sposób pokazuje, jak trudne i toksyczne mogą być relacje rodzinne i jak szybko mogą się zmieniać. W swojej powieści oddaje głos różnym bohaterom, by pokazać nam tę opowieść z wielu perspektyw.

A każda z nich wydaje się być przekonująca, właściwa i słuszna. Podczas lektury nie byłam pewna, co myśleć i nie wiedziałam, co czuję. Zazwyczaj w czasie czytania dość szybko i sprawnie wyrabiam sobie opinię na temat poszczególnych bohaterów, ale tym razem okazało się to po prostu niemożliwe. Autorka pokazała bowiem ich wady i zalety, mocne strony i słabości, kiepskie decyzje i bolesne upadki. Zaoferowała nam niezwykle intensywną uczuciowo- psychologiczną mieszankę, w której poszczególne składniki często zdają się wykluczać i do siebie nie pasować.

No właśnie. Taka w dużej mierze jest ta historia. Nieprzyjemna. Niewygodna. Niepokojąca. Ale przy tym szalenie prawdziwa i przekonująca. Zmuszająca do myślenia. Skłaniająca do podejmowania decyzji. Podczas lektury obserwowałam bohaterów i zastanawiałam się, co ja zrobiłabym na ich miejscu i jakie decyzje bym podjęła. I szalenie cieszyłam się, że ta sytuacja nie dotyczy mnie osobiście. Choć po części przeżywałam ją, jakbym sama brała udział w tych wydarzeniach. Herngren mnie emocjonalnie wymiętosiła. Wycisnęła ze mnie przeróżne emocje, które po tym, jak ujrzały światło dzienne, nie chcą już wrócić do cichego wnętrza. Bardzo polecam ten tytuł.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.