Tytuł: Tuż za ścianą
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 416
Gatunek: thriller psychologiczny
Spokojna okolica, cudowni mieszkańcy, rodzinne
popołudnia. Lowland Way było ich kawałkiem raju, dopóki do domu numer 1 nie wprowadził się on.
Ciężko jest oprzeć się chęci porównywania,
szczególnie, gdy poprzedni tytuł autorki zapisał się w pamięci jako intrygująca,
przewrotna i mocna lektura. Ciężko również w takim przypadku nie oczekiwać
wysokiego poziomu i fabuły przynajmniej tak samo dobrej. Jak wiele wspólnego ma
„Tuż za ścianą” z „Na progu zła”?
Najnowsza książka Candlish to opowieść raczej spokojna
i niespieszna. Wydarzenia rozgrywają się w niej powoli, a więcej miejsca
zdecydowanie poświęca się emocjom i refleksjom bohaterów niż zwrotom akcji czy
niespodziankom. To jeden z tych tytułów, które mogą zaskoczyć, nie
powiedziałabym natomiast, by to zaskoczenie miało spektakularny charakter. Jaka
zatem jest ta powieść? Na czym się skupia? Czy może zatrzymać? To zależy czego
się od niej oczekuje.
„Tuż za ścianą” to historia o mocnym tle obyczajowym,
skupiona na odczuciach przedstawianych postaci, zmieniających się emocjach,
ukrywanych cechach charakteru. Patrząc na to pod tym kątem nie sposób oprzeć
się wrażeniu, że autorce zależało przede wszystkim na warstwie psychologicznej.
I nie ma w tym absolutnie nic złego, ciekawie pokazała bowiem zmiany zachodzące
na spokojnej ulicy, drobne sekrety, rewolucję w sąsiedzkich stosunkach. To
wszystko składało się na niepowtarzalną atmosferę zwiastującą ciszę przed
burzą.
Szkoda mi jedynie tego, że ta burza nie była bardziej
gwałtowna i nie przyniosła więcej zniszczeń. Dość łagodnie obeszła się bowiem z
mieszkańcami Lowland Way, a i jej konsekwencje nie były przesadnie burzliwe.
Przyjemnie patrzyło się na stopniowo ewoluujący chaos i oceniało decyzje
bohaterów, wolałabym natomiast, by na stronach powieści pojawiło się więcej
krwi, zbrodni i niespodzianek. „Tuż za ścianą” jest dla mnie pod tym względem
zbyt spokojne i grzeczne.
Ważny dla rozwoju fabuły okazał się wybór miejsca
rozgrywanej akcji. Spokojne przedmieścia Londynu, idealni sąsiedzi, leniwe
niedziele. Takie miejsce i taki klimat tylko się proszą, żeby w nich namieszać,
coś zepsuć i zostawić kilka rys na ich idealnej powierzchni. I z wielką
przyjemnością z każdą kolejną stroną przekonywałam się, że tak naprawdę nic
idealnego tam nie ma, bo ideały nie istnieją.
Autorka znakomicie poradziła sobie również z
sylwetkami bohaterów, ukazując to, co przez długi czas próbowali ukryć i
zatuszować, a co wyszło na światło dzienne w najgorszym momencie. „Tuż za
ścianą” to w końcu opowieść o tym, do czego ludzie są zdolni w kryzysowych
sytuacjach i propozycja dla czytelnika, by spróbował postawić się na ich
miejscu.
Nowa książka autorki okazała się dla mnie nieco zbyt
spokojna. Lubię mocniejsze klimaty, bardziej zdecydowane zwroty akcji i
brutalniejsze rozwiązania. Tutaj natomiast mamy do czynienia raczej z
subtelnym, kobiecym thrillerem czy też lekkim kryminałem. A Ty, drogi
czytelniku, jakie klimaty bardziej cenisz?
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.
Ja również lubię mocne klimaty, ale nie ukrywam, że mimo wszystko ta powieść bardzo mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie kobiece thrillery, myślę, że spodobałaby mi się ta książka ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście książka zapowiada się na bardzo emocjonującą. Pozdrawiam i zapraszam do odwiedzin :)
OdpowiedzUsuńhttps://bezksiazkiwtytule.blogspot.com
Dawno nie czytałam żadnego thrillera psychologicznego, ale swoją recenzją narobiłaś mi ochoty na Tuż za ścianą. Mam nadzieję, że uda mi się niedługo go przeczytać :)
OdpowiedzUsuńHey dear! Loved your post and allready followed your blog, i want invite you to visit and follow my blog back <3
OdpowiedzUsuńwww.pimentamaisdoce.blogspot.com
Tak myślałam, coraz więcej thrillerów psychologicznych, które wcale nimi nie są.. człowiek się nastawi na coś mocniejszego a tu klops ;)
OdpowiedzUsuń