Tytuł: Nazywa się George Floyd
Wydawnictwo: Marginesy
Rok wydania: 2023
Liczba stron: 496
Gatunek: literatura faktu
Sprawą Floyda żył cały świat. Podejrzane okoliczności
jego śmierci, ciemny kolor skóry mężczyzny i mocne zarzuty wysuwane wobec
policjanta, który przekroczył swoje uprawnienia. Te kwestie przełożyły się na
aktualny, interesujący oraz chwytliwy temat, który przez wiele miesięcy
wywoływał ogrom emocji, burzliwych reakcji i stanowił dobre tło dla dyskusji i
działań.
Może to dziwne, ale mnie ta sprawa jakby ominęła. Nie
szukałam informacji, nie drążyłam, a moją głowę zajmowały inne rzeczy. Ze
względu na wielką sympatię dla literatury faktu i zainteresowanie ważnymi
biografiami postanowiłam jednak zmierzyć się z tym tytułem i zrozumieć, co
rzeczywiście się wydarzyło, poznać sprawę, przemyśleć, wyciągnąć wnioski.
Tym, co w dużej mierze zasługuje na uznanie, jest o
wiele szersze spojrzenie na problemy ciemnoskórych ludzi w Ameryce. Autorzy na
stronach swojego tytułu cofają się bowiem wiele lat wstecz, by uzmysłowić nam,
co przeżywali oni w tym kraju potencjalnych możliwości. W ten sposób, strona po
stronie, odkrywamy smutne, rażące i haniebne karty światowej historii.
Olorunnipa i Samuels pochylają się nad bardzo trudnymi
kwestiami i bardzo niewygodnymi tematami, nazywając rzeczy po imieniu i nie
chowając się za żadnym tabu. Kolejne rozdziały publikacji uświadamiają nam, jak
toczyły się losy czarnoskórych mieszkańców Ameryki. Obserwujemy
wykorzystywanie, niewolnictwo, ubóstwo. Patrzymy na dyskryminację rasową.
Zagłębiamy się w politykę i prawo. I rzeczywiście trzeba powiedzieć sobie
wprost, że naprawdę to były ciężkie i okrutne czasy.
Łatwo nie miał także George Floyd. Marzący o sportowej
karierze młody mężczyzna wychował się w getcie. Każdego dnia towarzyszyło mu
zmęczenie, brak pieniędzy, bliskość narkotyków, problemy w nauce. Patrzyłam na
jego determinację, oceniałam podejmowane decyzje, usiłowałam go zrozumieć.
Autorzy publikacji nie nakłaniają nas do zajmowania stanowiska, czy wydania
wyroku. Nie zachęcają, żeby Floyda darzyć sympatią czy rozgrzeszać.
Olorunnipa i Samuels sportretowali człowieka z krwi i
kości. Z jego silnymi stronami, ale też ułomnościami. Podoba mi się, że nie
próbowali go usprawiedliwiać i wybielać, ale pokazali go w całej okazałości, z
błędami, upadkami, złymi pomysłami i kiepskimi decyzjami.
„Nazywa się Floyd” to książka bardzo trudna. Poruszająca
wiele ciężkich tematów. Nieprzyjemna podczas czytania. Nawet wypracowany styl i
dojrzała narracja nie były w stanie ulżyć mi podczas lektury. Ten typ
literatury obciąża czytelnika, działa na wyobraźnię, zmusza do myślenia,
oferuje nieprzyjemną wiedzę. Ale jest przecież tak ważny i potrzebny. To
wspaniale, że takie pozycje ukazują się na książkowym rynku.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy.
Koniecznie muszę przeczytać tę książkę. Cenię sobie literaturę faktu.
OdpowiedzUsuń