poniedziałek, 30 września 2019

WRZEŚNIOWE KSIĄŻKI NA ZDJĘCIACH

I już, już zaraz październik. Czy możecie w to uwierzyć? Ja nie. Choć teraz łatwiej wykorzystywać długie wieczory na czytanie i spokojnie czekać na Boże Narodzenie :)




A jaki był Wasz czytelniczy wrzesień?

niedziela, 29 września 2019

Anna Potyra "Pchła"




Autor: Anna Potyra
Tytuł: Pchła
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 350
Gatunek: kryminał







Pięknie przystrojone miejsce zbrodni, brak śladów sprawcy i stara fotografia, a to wszystko w okresie tak wyczekiwanego Bożego Narodzenia. Kim jest zabójca i na czym polega, gra, którą właśnie rozpoczął z komisarzem wydziału zabójstw?
 
Fabuła “Pchły” okazała się dla mnie na tyle interesująca I niebanalna, że sięgnęłam po nią nie zważając na wszystkie przykrości, które spotkały mnie ze strony polskiego kryminału. Zapomniałam o obowiązującym dystansie i uzbroiłam się w zainteresowanie, skupienie oraz wolny czas. Takie atrybuty przydały się i sprawdziły, bowiem od początku do końca nie mogłam się wprost oderwać od tej książki.

W swej opowieści Potyra zdecydowała się wykorzystać wątki wojenne, które szybko wysunęły się na pierwszy plan. Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam podobną powieść, a może nawet nie czytałam jej nigdy. Uwielbiam kryminały, czytam ich wiele i czasami mam wrażenie, że nie można mnie już niczym zaskoczyć. Tymczasem taki pomysł na fabułę okazał się dla mnie idealny. Nie tylko nietypowy, ale również bardzo angażujący i przypominający o wydarzeniach, o których nigdy nie powinniśmy zapominać.

„Pchła” rozpoczyna się mocnym akcentem i do samego końca nie zwalania tempa. Kolejne rozdziały to intrygujące połączenie krwawych zbrodni, zadziwiających motywów mordercy i wspaniałego, policyjnego śledztwa. Przez długi czas nie sposób jest znaleźć powiązania między zbrodniami, ale im dalej brniemy w tę lekturę, tym bardziej czujemy się jej treścią oczarowani. Nie ma czasu na nudę czy znużenie, nie pojawia się zniecierpliwienie. Podążamy za autorką szukając zabójcy i w międzyczasie zastanawiając się, kto rzeczywiście odgrywa w tej historii rolę sprawcy, a kto ofiary.


Według mnie w kryminale, a raczej w dobrym kryminale, nie może zabraknąć kilku elementów. Przede wszystkim mam na myśli przedstawione zbrodnie. W „Pchle” mają one niezwykły charakter, zostały bowiem popełnione w imię (pozornie) słusznych motywów. Oprócz tego wpisano w nie wielki żal, dużą brutalność i chęć zemsty. Morderca przygotował dla swoich ofiar zadziwiający plan, doprowadzając do tego, że strony powieści ginęły w mroku i spływały krwią.

Nie da się ukryć, że to nie jest historia dla czytelników o słabych nerwach.  Opisywane zbrodnie robią duże wrażenie. Autorce nie zabrakło wyobraźni i pomysłowości. Wątki zostały ze sobą połączone spójnie. Całość natomiast wydaje się mieć niepokojąco autentyczny charakter. Powieść ma bardzo emocjonalny wydźwięk. Zaskakuje na każdym kroku. Pomysłem, jego realizacją, nowymi wątkami, zmianami biegu akcji. A przede wszystkim szokuje tym wojennym wątkiem. I to w jak najbardziej pozytywnym sensie.

Wspaniale w tę opowieść wpisali się także bohaterzy. I w tym miejscu Potyra nie pozwoliła sobie na żadne potknięcia, przedstawiając czytelnikowi grono pracowitych, zaangażowanych i inteligentnych postaci, które na dodatek obdarzone zostały bardzo wiarygodnymi cechami. Wspaniale bawiłam się mogąc podążać ich śladem i chętnie spotkałabym się z nimi ponownie.

„Pchła” to powieść, która mnie zachwyciła i przywróciła mi wiarę w polski kryminał. Przyjemnie jest móc się przekonać, że na naszym rodzimym rynku trafiają się takie perełki. Jestem przekonana, że każdy z Was powinien po nią sięgnąć!

Za przesłanie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

czwartek, 26 września 2019

Gillian McAllister "Nie mam więcej pytań"




Autor: Gillian McAllister
Tytuł: Nie mam więcej pytań
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 464
Gatunek: thriller psychologiczny







Dwie siostry i jedna tragedia, która podzieliła je na zawsze. Co stało się tamtej nocy? Czy jedna z nich jest potworem?

Przyznam szczerze, że po “Nie mam więcej pytań” spodziewałam się czegoś nieco innego. Bardziej mrocznego i pełnego zwrotów akcji. Tymczasem książka przypomina mi bardziej literaturę obyczajową z wątkiem kryminalnym. Co ciekawe, wydaje mi się, że takie rozwiązanie, poprowadzenie fabuły w ten sposób, skłonienie się ku elementom charakterystycznym powieściom kobiecym, wyszło tej historii na dobre.

Wielokrotnie podczas lektury porównywałam ją do tych pisanych przez Jodi Picoult i Diane Chamberlain- moich ulubionych zagranicznych autorek. Podobnie jak u nich, tak i w tym przypadku nie brakuje wzruszeń, refleksji i emocji. McAllister stworzyła przepiękną, mądrą i mocno działająca na wyobraźnie historię, obok której ciężko przejść obojętnie. Uwierzcie mi, każda strona książki zmusza do postawienia się na miejscu bohaterek i zadawania sobie pytań, z którymi muszą się one mierzyć.

„Nie mam więcej pytań” to historia dwóch sióstr, kobiet bardzo sobie bliskich, połączonych latami wspólnych doświadczeń i wspomnień. W takiej opowieści nie mogło po prostu zabraknąć odwołań do przeszłości, swoja drogą wprowadzających przyjemnie mroczny klimat. Zagłębiając się w najnowszą powieść McAllister nie sposób nie zastanawiać się, jak dobrze znamy swoich bliskich i do czego byliby oni zdolni. A takie pytania i towarzyszące im przemyślenia doprowadzają emocje do wrzenia.


Duże znaczenie przy przedstawieniu takiej historii, ma sposób, w jaki zostanie ono czytelnikom opowiedziana. Autorka wykorzystała motyw procesu sądowego, rozgrywającego się na oczach czytającego. Oskarżająca i obrończyni powołują kolejnych świadków, oddając głos różnym bohaterom i powoli składając tę opowieść w całość. To, co wydarzyło się tamtej nocy, obserwujemy także oczami Marthy i Becky, dwóch sióstr podzielonych przez wielka tragedię. Nie wyobrażam sobie, żeby można było opowiedzieć tę historie inaczej.

Bardzo doceniam, jak McAllister poprowadziła fabułę powieści. Przez cały czas spodziewamy się, że coś się wydarzy, czujemy atmosferę niepokoju i lęku. Zdajemy też sobie sprawę, że tak naprawdę nie wiemy, czy jedna z sióstr jest winna zarzucanych jej czynów. I trwamy z wielkim zaciekawieniem i nie mniejszym skupieniem w oczekiwaniu na rozwiązanie zagadek, by przekonać się, co autorka ma do zaoferowania i jakie asy ukryła w rękawie, bo, że je posiada i czeka, by je wykorzystać, nie ma najmniejszych wątpliwości.

„Nie mam więcej pytań” to powieść, której lektura dostarczyła mi ogrom emocji i wiązała się z olbrzymią przyjemnością. McAllister wykazała się na każdym polu. Znakomicie poradziła sobie z rozwojem fabuły, znalazła ciekawy pomysł na jej przedstawienie i rozwinięcie, stworzyła lekką, ale dość mroczną akcję, którą opisała w przyjemny czytelnikowi sposób, wykorzystując wiarygodne i autentyczne postacie. Mnie nie potrzeba niczego więcej. Szczerze polecam.   

Za przesłanie powieści do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

poniedziałek, 23 września 2019

Robyn Harding "Jej piękna twarz"



Autor: Robyn Harding
Tytuł: Jej piękna twarz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 360
Gatunek: thriller psychologiczny







Dwie przyjaciółki i dwie tajemnice. I jedno pytanie- czy ludzie rzeczywiście mogą się zmienić?

“Jej piękna twarz” to opowieść subtelna, ale w tej delikatności i kobiecej lekkości nie brakuje mroku i niepewności. Podczas lektury czuć, że każda strona została nasycona negatywnymi emocjami, a panująca cisza jest jedynie kwestią pozorów. Atmosfera ogarniającego stopniowo niepokoju i uczucie, że Harding może nas zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie sprawiają, że od powieści nie sposób się oderwać.

Autorka szybko daje nam do zrozumienia, że bohaterki umiejętnie skrywają tajemnice, których odkrycie wywróciłoby ich życie do góry nogami. Mówi się, że ludzi poznajemy całymi latami, a ich reakcje w stresujących sytuacjach pozwalają rzeczywiście ich poznać. Takie stwierdzenie świetnie sprawdza się w tym przypadku, kiedy powieściowe postacie muszą radzić sobie w nieprzyjemnych okolicznościach i każdego dnia zastanawiać się, czy ich sekrety nie ujrzą światła dziennego.

Nowa książka Robyn Harding to najlepszy dowód na to, że w thrillerze wcale nie musi się bardzo dużo dziać, żeby wzbudzić u czytelnika obawy. Mogę nawet powiedzieć, że w tej powieści akcja rozwija się niespiesznie i momentami, aż ciężko uwierzyć, że przy tym wolnym tempie może być tak interesująca. A jednak autorka wie, jak zaskoczyć czytelnika, czekając aż do ostatniego momentu, by całkowicie zmienić bieg akcji i uświadomić nam, że niczego nie możemy być pewni.


„Jej piękna twarz” to mocno psychologiczne spojrzenie na przedstawione bohaterki. Harding zbudowała je w sposób niebanalny, pozwalając, by podejmowane przez nie decyzje miały nieprzewidywalny charakter. Podążając ich tropem wielokrotnie przekonujemy się, że nie warto z góry nic zakładać, szczególnie, że autorka chowa w rękawie kilka asów- kart w decydujący sposób wpływających na przebieg tej rozrywki.

Mam wrażenie, że napięcie w tej powieści zostało przypisane bohaterkom i ich zachowaniu, a nie samym wydarzeniom. To ich kroki najmocniej działały na moją wyobraźnię i dawały mi do myślenia. To ich decyzje sprawiły, że spojrzałam na nie w inny sposób, a w mojej głowie pojawiło się wiele pytań, na których odpowiedzi musiałam szukać nie na książkowych stronach, ale w swoim życiu i swoich zasadach.

Książka została napisana niezwykle lekko, stanowiąc najlepszy przykład na to, że świetny styl autora może zadośćuczynić drobnym mankamentom. „Jej piękna twarz” czyta się tak dobrze, że szkoda jest ją odłożyć przed dobrnięciem do finału, a i ten wyszedł autorce całkiem interesująco.

Za przesłanie książki do recenzji pięknie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
  

niedziela, 22 września 2019

Nancy Springer "Enola Holmes. Sprawa zaginionego markiza"



Autor: Nancy Springer
Tytuł: Enola Holmes. Sprawa zaginionego markiza
Wydawnictwo: Poradnia K
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 240
Gatunek: literatura młodzieżowa







“Sprawa zaginionego markiza” to pierwsza część cyklu z Enolą Homles, młodszą siostrą znanego każdemu z nas detektywa. Swą powieścią Springer skłania się raczej w stronę młodszego czytelnika, przedstawiając nam pełną uroku nastolatkę oraz nieskomplikowane śledztwo w jej wykonaniu. Muszę przyznać, że dawno już nie miałam do czynienia z literaturą młodzieżową i takie spotkanie okazało się dużą przyjemnością oraz możliwością odetchnięcia od cięższych i ambitniejszych lektur.

W tej powieści Springer postanowiła zwrócić czytelniczą uwagę na dziewczynkę, której nie brakuje odwagi i sprytu, a do tego także poczucia humoru i dystansu do siebie i świata. Bohaterka zyskała moją sympatię już od pierwszych stron, a podążając jej śladem bawiłam się wybornie. Choć momentami wydarzenia z jej udziałem wydawały mi się nieco nieprawdopodobne, głównie ze względu na jej młody wiek, to nie stanowiło to żadnej przeszkody na drodze cieszenia się opisywaną historią.

W ostatnim czasie porwałam się na przeczytanie książki, która okazała się dla mnie bardzo dużym czytelniczym wyzwaniem. Szukając wytchnienia, a nie chcąc skazywać się na jesień bez książki, szukałam czegoś lekkiego i nieskomplikowanego. Ta książka okazała się wspaniałym przykładem tego, że można się nieco pobawić i trochę odmłodzić, a czytanie może po prostu sprawiać zwykłą frajdę, przecież nie samymi ambitnymi tomiszczami żyje czytelnik. Dzięki Springer, poznając przygody młodej pani detektyw, poczułam się po prostu przyjemnie zrelaksowana.


„Sprawa zaginionego markiza” to książka genialnie lekka i niewymagająca, choć uczciwie trzeba przyznać, że autorka przemyciła na jej stronach wiele ważnych treści. Enola tęskni za zaginioną mamą i choć wykazuje się odwagą i intelektem, to wciąż jest jeszcze dzieckiem. Jej uczucia zostały wyraźnie zarysowane. Autorka zwróciła uwagę także na inne istotne tematy, nie chciałabym jednak zbyt wiele zdradzać- po prostu warto dodać, że można w tej książce doszukać się również czegoś więcej.

Springer świetnie poradziła sobie z oddaniem XIX- wiecznych realiów. Obowiązujące zwyczaje, panująca moda, niebanalne tło wydarzeń. Dzięki tym elementom łatwo się w tę historię wczuć i moim zdaniem podnoszą one wartość powieści.

Jak już wspomniałam, to bardzo lekka i przyjemna powieść. Pierwszoosobowa narracja i przyjazny czytelnikowi styl sprawiają, że kolejne rozdziały poznaje się w błyskawicznym tempie, a lektura nie nuży i nie męczy.

Z Enolą Holmes spędziłam kilka przyjemnych godzin na słońcu. I Wam również tego życzę.

Do przeczytania książki zainspirował mnie portal www.czytampierwszy.pl.

wtorek, 17 września 2019

Katarzyna Błeszyńska "Życie szczęśliwe"




Autor: Katarzyna Błeszyńska
Tytuł: Życie szczęśliwe
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 320
Gatunek: literatura współczesna







Żona, mąż i kochanka. Ich troje. Ze śmiercią w tle.

Choć po książki polskich autorów sięgam zdecydowanie częściej niż kiedyś, w dalszym ciągu jednak odnoszę się do nich z dystansem. W dużej mierze wynika to z faktu, że zbyt wiele razy już się nimi rozczarowałam. Katarzynie Błeszyńskiej postanowiłam zaufać tylko ze względu na okładkową obietnicę przełamania tej obyczajowej historii wątkiem kryminalnym. Szczerze i z przyjemnością muszę przyznać, że ta powieść okazała się lepsza, niż mogłabym przypuszczać.

Autorka opowiada nam o zdradzie. Wydaje się, że nie mogła wybrać bardziej oklepanego motywu, bowiem i w literaturze i w życiu pojawia się on zasmucająco często. Na jej obronę muszę dodać, że pokazała ten problem z różnych stron. To nie jest jedna z tych powieści o poszkodowanych żonach. To także historia pokazana z innej perspektywy. Zwrócenie uwagi na uczucia każdej ze stron i próba udowodnienia, że nie można generalizować, upraszczać i wszystkiego zaplanować.

Błeszyńska pisze w taki sposób, że w tę opowieść łatwo się zaangażować. Widać, że zabrała się do pisania z konkretnym planem, który przełożyła na strony powieści. Podczas lektury miałam wrażenie, że autorka dobrze wie, co chce przekazać, a w jej słowach nie ma żadnego przypadku. Czułam, jakby ta historia rzeczywiście mogła się wydarzyć. Sposób jej przedstawienia, autentyczność wydarzeń, pewna nieprzewidywalność akcji- te elementy złożyły się na realizm, który cenię w powieściach ponad wszystko.


Na życiowość tego utworu wpływa także przyjemna kreacja bohaterów. Nikt z nas nie jest idealny i autorka stosuje tę formułę również w przypadku książkowych postaci. Na naszych oczach zdają się dojrzewać, popełniają błędy, zmieniają zdanie, mylą się, zaskakują. Po prostu są sobą. Z lepszymi i gorszymi dniami, z paletą wad i zalet.

Autorka ma pewne pióro i bardzo wyrazisty styl. Opisywaną historię czyta się dobrze i szybko. Świat na kartkach powieści okazuje się bardzo gościnny wobec czytelnika. Nic, tylko usiąść wygodnie z książką i czerpać przyjemność z lektury. Błeszyńska operuje słowem z wielką gracją, potrafi pisać tak, że nie mamy chęci od jej powieści się odrywać. I choć szczerze mówiąc nigdy nie pomyślałabym, że ta książka mogłaby stać się bestsellerem, to nie mogę też powiedzieć, bym miała poczucie straconego czasu. Nie. To w miarę lekka i przyjemna opowieść (na tyle, na ile może taką być przy poruszanych kwestiach), stanowiąca doskonałe źródło rozrywki dla kobiet.

Największe wrażenie zrobił jednak na mnie ten obiecywany wątek kryminalny. Takie przełamanie obyczajowości sprawia, że całość wypada bardziej tajemniczo i intrygująco. Mroczne akcenty są moimi ulubionymi i z wielką radością przyznaję, że otrzymałam ich więcej, niż się spodziewałam. W moich oczach to najmocniejszy punkt tej powieści.

Oprócz świetnego stylu i dobrze poprowadzonej fabuły lekturę książki przyspieszają i uprzyjemniają także krótkie i zgrabne rozdziały. Mogłoby się wydawać, że nie ma to znaczenia, ale dla mnie takie rozwiązanie okazuje się bardzo przydatne, kiedy muszę po prostu odłożyć książkę. Dzięki temu możemy sobie pozwolić na to bez żalu, a i lektura upływa przyjemniej.

„Życie szczęśliwe” to dobry wybór dla czytelniczek ceniących sobie kobiece lektury, życiowe tematy i zaskakujące rozwiązania. Nawet jeśli, podobnie jak ja, częściej wybierasz kryminały niż książki obyczajowe, to tym razem możesz się skusić na trochę lżejszą opowieść. Myślę, że nie pożałujesz.

Za przesłanie książki do recenzji dziękuję portalowi sztukater.pl.
   

niedziela, 15 września 2019

Elisabeth Strout "Amy i Isabelle"




Autor: Elizabeth Strout
Tytuł: Amy i Isabelle
Wydawnictwo: Wielka Litera
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 448
Gatunek: literatura współczesna






Jeszcze niedawno Amy i Isabelle łączyła serdeczna więź, będąca efektem lat spędzonych blisko siebie, wzajemnego zaufania i potrzeby bliskości. Dziś matka i córka mijają się bez słowa i pałają wzajemną urazą. Co podzieliło kobiety? Która z nich popełniła błąd? A może wzajemnie się skrzywdziły?

W powieści “Amy i Isabelle” Elisabeth Strout zabiera nas do niewielkiego miasteczka, w którym wszyscy mieszkańcy się znają, a plotki pokonują uliczki w błyskawicznym tempie. Jego mieszkańcy nie mają zbyt wielu perspektyw i zbyt wielu rozrywek, a życie zdaje się rozgrywać między kościołem i fabryką. Autorka z zadziwiającą precyzją i rzeczowością uchwyciła ten dość rozczarowujący, a przy tym swojski krajobraz, ukazując nie tylko główne bohaterki, ale rzucając nieco światła również na pozostałe, pojawiające się na kartach powieści, postacie.

Strout zdaje się jednak przywiązywać większą uwagę nie tyle do rozwoju akcji, ile do tego, co dzieje się w czterech ścianach zamkniętych domów i serach bohaterek, które nie żywią chęci do dzielenia się swoimi uczuciami. Na naszych oczach pozornie silna więź matki z córką rozpada się na milion kawałeczków, a podążając śladem autorskiego pióra mamy okazję przekonać się, co doprowadziło do zniszczenia tego pięknego porozumienia. Bo nie można mieć wątpliwości, że panujący dokoła spokój, to jedynie cisza przed burzą, a kolejne rozdziały książki pozwalają zrozumieć, jak niewiele czasem trzeba, by życie ostatecznie się zmieniło.


Elisabeth Strout zbudowała poruszający obraz rodzinnych relacji, albo raczej więzi łączącej tę niewielką rodzinę, jaką stanowią w tym przypadku matka z córką. Zawsze razem. Tylko we dwie. Nieco z boku. I to, co rzeczywiście sprawdzało się kilka lat temu, nagle zaczyna uwierać, męczyć, przynosi nieszczęście. Dzieje się to, co wydarzyć się nie powinno, ale może musiało. I ciężko tylko pozbyć się pytania, kto rzeczywiście w tej sytuacji zawinił- może wszyscy, a może nikt?

„Amy i Isabelle” to historia o sekretach, które rozdzielają z najbliższymi. O winie i karze, które zazwyczaj występują blisko siebie. O wstydzie i intymności, które tak często się łączą. O przyjaźni, miłości, ludzkich potrzebach i codziennych tęsknotach. To opowieść tak ludzka i autentyczna, że choć mogłaby wydawać się zwyczajna, to jednak stanowi jedną z tych, w jakich czytelnicy mogą się odnaleźć. Patrząc z boku na młodziutką Amy przypomniało mi się, jaka ja byłam w jej wieku, a to wspomnienie podziałało na mnie bardzo mocno.

Za sprawą tej książki spotkałam się ze Strout po raz pierwszy. I muszę przyznać, że moje wrażenia po lekturze są jak najbardziej pozytywne. To proza pozwalająca się zaangażować, postawić na miejscu bohaterów, na chwilę zamienić swój świat na ich rzeczywistość, a przede wszystkim trochę sobie przemyśleć. Myślę, że warto.

Za przesłanie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Wielka Litera.

poniedziałek, 9 września 2019

Steve Cavanagh "Wkręceni"




Autor: Steve Cavanagh
Tytuł: Wkręceni
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 416
Gatunek: kryminał







LeBau to światowy pisarz kryminałów, który zasłynął wśród czytelników niezwykłymi historiami. Zdaje się jednak, że najciekawsza z nich wiąże się z nim samym. Kim jest i dlaczego skrywa swoją tożsamość?

“Wkręceni” rozpoczynają się dość spokojnie, a przynajmniej na tyle powoli, by ciężko było przewidzieć natłok wydarzeń mających miejsce w kolejnych rozdziałach. Bo kiedy już autor zaczyna zaskakiwać czytelnika, to niespodziankom, zwrotom akcji i nowym wątkom nie ma końca. Akcja powieści przybiera szalone tempo, a za autorem nie sposób nadążyć. Z wielką gracją wkręca nas raz za razem, robiąc to w iście mistrzowskim stylu.

Choć czytam wiele thrillerów i uważam, że niełatwo mnie zaskoczyć, Cavanagh nie miał z tym najmniejszego problemu. Wodził mnie za nos, udowadniając, że nie powinnam być niczego pewna, a wszelkie założenia nie mają sensu. Dawno nie spotkałam się z powieścią, która okazałaby się taką niespodzianką i to na każdym etapie lektury. Bo przy tym autorze i przy jego pomyśle inne powieści zdają się blednąć. Moi drodzy, macie przed sobą najlepszego z najlepszych.

Cavanagh fantastycznie buduje napięcie, doskonale zdając sobie sprawę, w jaki sposób opowiadać historie, by zaintrygować czytelnika i utrzymać go w stanie zdumienia, aż do samego końca. Zaskakuje nie tylko rozwojem akcji, kolejnymi intrygami czy zmianami w zachowaniu poszczególnych bohaterów. W dużej mierze wartość książki opiera się na tym, jak ta opowieść została przedstawiona. Trochę od końca, bardzo ze środka i nieco od początku. A jak dobrze wie każdy fan dobrego thrillera, nic lepiej nie przykuwa uwagi niż pomieszanie wątków i przenoszenie narracji na różne płaszczyzny czasowe.

Autora warto docenić także za niebanalne portrety bohaterów, którzy zmieniają się na naszych oczach, wraz z rozwojem akcji pokazując na co ich stać. Ta rozgrywka wymaga wykorzystania wszelkich środków, a wszystkie chwyty są w niej dozwolone, z czego chętnie korzystają powieściowe postacie. Aż do samego końca nie wiadomo, czego tak naprawdę się po nich spodziewać, a zakończenie udowadnia, że byliśmy w wielkim błędzie zakładając, że udało nam się wszystkich rozszyfrować.


Choć momentami historia ta może wydawać się nieco nieprawdopodobna, autor przełamuje i łagodzi to założenie poprzez wykorzystanie znanych i lubianych motywów. Miłość, śmierć i pieniądze. W dowolnej kolejności i różnorodnej kombinacji sprawdzą się zawsze i wszędzie, dając twórcy nieopisane wręcz możliwości.   



Powieść nie mogłaby być jednak tak dobra, gdyby nie została napisana lekkim piórem doświadczonego już autora. Podczas lektury dobrze widać, że całość została starannie przemyślana i zaplanowana. Brak w niej jakichkolwiek niedociągnięć czy błędów. Wszystko świetnie do siebie pasuje i nie sposób do czegokolwiek się przyczepić. 

Ta książka okazała się dla mnie wielkim odkryciem. Choć sięgałam po nią ze świadomością, że otrzymała wiele ciepłych opinii i pozytywnych ocen, wolałam zachować pewien dystans, pozwalający w razie potrzeby mniej się rozczarować. Tymczasem obyło się bez zawodu i niespełnionych oczekiwań, a powieść Cavanagh pozwoliła mi poznać zdolnego autora thrillerów. A czy Wy mieliście już okazję poznać jego twórczość? A może także dacie się wkręcić?

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.