poniedziałek, 26 listopada 2018

Jodi Picoult "Iskra światła"




Autor: Jodi Picoult
Tytuł: Iskra światła
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 416
Gatunek: literatura współczesna







Każdy z nich znalazł się tego dnia w niewłaściwym miejscu, w nieodpowiednim czasie. Co robili w klinice kobiecej? Jakie wydarzenia doprowadziły ich do tego miejsca? A przede wszystkim, co wspólnego mają z tematem aborcji? Czy podjęte wcześniej decyzje zadecydują teraz o ich życiu?

Jodi Picoult to jedna z moich ulubionych pisarek, niezastąpiona wręcz w przypadku literatury kobiecej. Świetnie przygotowana, skłaniająca do refleksji, czerpiąca z ważnych i aktualnych tematów oraz zaskakująca sposobem ich przedstawienia. Jeszcze nigdy nie rozczarowała mnie swoim piórem. Tym razem nie mogło być inaczej.

„Iskra światła” to jedna z tych powieści, które oddziałują na czytelnika za pomocą swego mocnego przekazu, z jednej strony wykorzystując ważną rolę omawianych kwestii, z drugiej zaś polegając na wywoływanych przy tym emocjach. W swojej najnowszej książce autorka odnosi się do tematu, jaki nikogo nie pozostawi obojętnym. Patrząc przy tym z każdej strony i odwołując się do doświadczeń wielu bohaterów. Szukając odpowiedniego rozwiązania i próbując znaleźć odpowiedź na pytanie, jakie miejsce w tym przypadku najlepiej wybrać.

Aborcja. Kwestia mocna. Sporna. Głośna. A przede wszystkim niezwykle aktualna. to jeden z tych tematów, które nigdy nie przestaną być na czasie. Podobnie, jak nigdy nie przestaną zaskakiwać, niezależnie od tego, jakie stanowisko i w jakich okolicznościach przyjdzie nam zająć. Które życie liczy się bardziej- matki czy dziecka w jej łonie? Czy kobieta ma prawo decydować o sobie, czy bezwzględnie powinna przestrzegać przepisów prawnych? Jakie przypadki aborcji mogą zostać rozgrzeszone czy usprawiedliwione? Czy mężczyzna powinien w ogóle w tej sprawie zabierać głos?

W „Iskrze światła” Picoult zdaje się szukać odpowiedzi na te i wiele innych pytań, konfrontując czytelnika z różnymi przypadkami i jeszcze różniejszymi bohaterami. Mogłoby się wydawać, że to jeden z tych problemów, które na każdym z nas wymuszają opowiedzenie się po jednej ze stron. Tylko czy na pewno? Nie zdradzę, jaką opinię posiadam w sprawie aborcji, śmiało mogę jednak powiedzieć, że autorce udało się nakłonić mnie do zweryfikowania tego, co zawsze było dla mnie pewne. Wzbudziła we mnie pewną wątpliwość, wywołała nutkę zawahania. A to wszystko za pomocą mocnego przekazu, jaki płynie z tej powieści.

Picoult tworzy powieści obyczajowe najwyższych lotów. To część literatury kobiecej, jakiej nie można nic zarzucić. Nie wypełnia stron romansami, nie skupia się na seksie, nie próbuje zaszokować i zwabić czytelnika skandalem. Ona po prostu pokazuje różne sprawy z różnego punktu widzenia. Próbuje postawić się na miejscu bohaterów, wczuć w ich sytuacje, oddać towarzyszące im emocje. Na pierwszy rzut oka grupa, jaką zebrała w klinice kobiecej, specjalnie się nie wyróżnia, ale kiedy poznajemy ją bliżej, zaczynamy rozumieć, że za każdą z tych osób kryje się szereg niespodzianek, sekretów i historia, która koniecznie musi ujrzeć światło dzienne. A im dalej podążamy za autorką, tym bardziej osobiste, życiowe i realne stają się te ludzkie dramaty z książkowych stron.

Za każdym razem w głębokie zdumienie wprawia mnie fakt, jak bardzo Picoult potrafi rozbudzić czytelnicze zainteresowanie i sprawić, że emocje przez całą historię nieustannie będą buzowały. W jak wiele kolorów umie oprawić swą opowieść i jak wiele stanowisk przedstawia w celu podtrzymania tej różnorodności, siły charakteru i ludzkiej odmienności. Te elementy pięknie wpisują się w przygotowane przez nią kreacje bohaterów, którzy ani przez chwilę nie wydają się papierowi czy płascy. I kobiety, i mężczyźni w tej opowieści charakteryzują się siłą, głębią, odwagą. Zwyczajnie trzeba ich wysłuchać.

Interesującym zabiegiem okazało się odwrócenie akcji- poznajemy ją godzina po godzinie, ale od tyłu. Na początku otrzymujemy zarys tego dramatu, fragmenty powstałej katastrofy, by już po chwili powoli wracać do początku. Nieco dziwnie, trochę nietypowo, ale przy tym z ciekawym pomysłem i ważnym przesłaniem. W ten sposób dowiadujemy się, jak poszczególni bohaterzy trafili tego dnia do kliniki, poznajemy ich historię, wyrabiamy sobie opinię na ich temat, stają nam się bliżsi lub dalsi.

„Iskra światła” to kolejna poruszająca, emocjonalna, odważna, dojrzała i osobista historia w dorobku autorki. Wiele można by o niej powiedzieć czy napisać, ale najważniejsze to po prostu ja przeczytać. I zrozumieć, dlaczego było warto.

Za możliwość poznania tej historii dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

środa, 21 listopada 2018

Agata Kołakowska "Pokrewne dusze"




Autor: Agata Kołakowska
Tytuł: Pokrewne dusze
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 496
Gatunek: literatura współczesna







Dwie kobiety po trudnych przejściach. Jedna z nich szuka pomocy, druga próbuje jej udzielić. A może na odwrót? Może obydwie szukają odpowiedzi na swoje pytania i próbują zmierzyć się z przeszłością? Może potrafią pomóc sobie nawzajem? Co ukrywają?

W “Pokrewnych duszach” Agata Kołakowska znakomicie łączy elementy charakterystyczne dla powieści obyczajowej z tymi, których obecności znacznie bliżej do thrillera psychologicznego. Obok siebie występują więc trudne tematy, jakie zostają przepracowane na stronach powieści, sprawy, o których nie sposób zapomnieć, świetnie zarysowane sylwetki bohaterów, głębokie pochylenie się nad przeszłością i próba udowodnienia, że niełatwo się od niej uwolnić, a przede wszystkim tajemnice i sekrety pragnące wydostać się na światło dzienne. Takie zestawienie zwyczajnie musiało się udać, sprawiając, że najnowsza powieść autorki nie ma sobie równych.

Z jednej strony czytelnik dostaje szansę, by poznać historię kobiecą na najwyższym poziomie. Poruszającą, mądrą, dojrzałą, wypełnioną doświadczeniem i mocnymi przeżyciami. Autorka nie porusza się wobec kwestii sprawiających wrażenie obowiązkowych w literaturze dla kobiet, nie próbuje przyciągnąć nas romansem, nie doszukamy się u niej płomiennych uczuć. Zamiast tego natomiast oferuje dopracowaną opowieść, która skusi od pierwszych stron, a nie pozwoli się oderwać aż do końca. Kołakowska udowadnia, że taki typ powieści nie musi być płaski i przewidywalny.

Z drugiej strony autorka subtelnie przykuwa czytelniczą uwagę dzięki motywom obowiązkowym dla kobiecego thrillera. Bardzo zgrabnie operuje napięciem, budując je przy pomocy tajemnic z przeszłości, małych niedopowiedzeń czy większych przemilczeń. Skrywane sekrety, stopniowo i niespiesznie, zostają odsłonięte przed czytelnikiem, raz po raz zachęcając jednak, by zmierzyć się z nimi na własną rękę i spróbować dowiedzieć się, co Kołakowska w tej historii ukryła, czego nie powiedziała, a co zachowała na później.

„Pokrewne dusze” to powieść dosyć mroczna, a na jej niepokojący klimat składa się szereg elementów, które razem sprawiają, że podczas lektury rozpiera nas niebezpieczna wręcz ciekawość. Dość ciężka atmosfera zbudowana została w oparciu o skomplikowane charaktery bohaterek, ceniące sobie tajemniczość, a z czasem, pod wpływem nieprzewidzianych okoliczności, pokazujących drugie oblicze. Tło dla ich poczynań stanowi gabinet psychologiczny, pensjonat na maleńkiej wyspie oraz proza rzeczywistości, którą łatwo manipulować i dopasowywać do swoich celów. Sekrety dodają historii mocy, pogłębiają klimat nieprzewidywalności i stawiają przed czytelnikiem kolejne znaki zapytania.

Największe wrażenie zrobiła na mnie psychologiczna sfera tej powieści. Umiejętność wczucia się w sytuację bohaterek, pochylenie się nad towarzyszącymi im problemami, odnalezienie związku między przeszłością, a tym, co jest tu i teraz, a także mądre umotywowanie ich działań. Pod tym względem Kołakowska zaskakiwała mnie cały czas. Dawno nie miałam okazji poznać bohaterek tak zaskakujących, niebanalnych i niecodziennych. Ich charaktery zostały dopracowane z każdej strony, nawet najmniejszy szczegół nie pozostał w tym przypadku bez znaczenia. Autorka przelała na nie mądrość, doświadczenie, życiowość, sprawiając, że stały się autentyczne i realne.


Ta historia stała się jeszcze lepsza dzięki poprowadzonej intrygująco i ujmująco narracji. Kołakowska pisze lekko, potrafi zaciekawić, umie zatrzymać. Kolejne rozdziały stają się tym ciekawsze, że pokazują trochę teraźniejszości, a trochę przeszłości, które idealnie się uzupełniają i ładnie ze sobą igrają. Autorka zgrabnie dobiera słowa, nie przedłuża opowieści zbędnymi wątkami, pozwala w tej historii się zatracić.




„Pokrewne dusze” zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Do tej pory poznałam tylko jeden tytuł, który wyszedł spod pióra Kołakowskiej i choć przypadł mi do gustu, to nie spodziewałam się, że może ona stworzyć tak zadziwiającą i niepokojącą opowieść. Dopiero teraz widzę, jak duży potencjał posiada, jak wiele razy może nas jeszcze zachwycić.

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

poniedziałek, 19 listopada 2018

Matt Killeen "Sierota, bestia, szpieg"




Autor: Matt Killeen
Tytuł: Sierota, bestia, szpieg
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2018
Gatunek: literatura młodzieżowa
Liczba stron: 448








Kiedy Sara, piętnastoletnia żydówka, zostaje sama jak palec i traci wszystko, co miało dla niej jakiekolwiek znaczenie, na jej drodze pojawia się brytyjski szpieg. Mężczyzna w zamian za pomoc w operacji oferuje jej bezpieczne opuszczenie Niemiec. Dziewczynka musi „jedynie” zmienić tożsamość i odnaleźć swoje miejsce w szkole dla młodych nazistek.



“Sierota, bestia, szpieg” to jeden z najgłośniejszych tytułów tego roku. Ciepłe słowa, jakimi została obdarzona powieść oraz nietypowa i niebanalna tematyka sprawiły, że ja również nie mogłam pozostać wobec niego obojętna. Z wielką ciekawością i jeszcze większą niecierpliwością rozpoczęłam lekturę, szybko uświadamiając sobie, że rzeczywiście czeka mnie niesamowita literacka przygoda.




Matt Killeen dobrze wie, że nic nie przyciąga czytelniczej uwagi skuteczniej, niż mocne rozpoczęcie. Autor postawił na zaskakujący i budzący emocje początek, i co najważniejsze, już do samego końca, nie zwolnił tempa. Cała powieść obfituje w wydarzenia wywołujące u czytelnika mnóstwo różnorodnych uczuć, naprzemiennie oferując poruszenie, przywołując na usta uśmiech, a na policzki rumieńce, aż w końcu doprowadzając do uśmiechu. Nagromadzenie intrygujących wątków i duży ładunek emocjonalny sprawiają, że od tej powieści zwyczajnie nie można się oderwać.

Autor przygotował przemyślaną i dopracowaną fabułę, nie pozwalając sobie na słabsze momenty, niedopowiedzenia czy czytelnicze pretensje. Każdy szczegół w tej książce znalazł się na odpowiednim miejscu, niczego nie brakuje i niczego nie jest za dużo.  Staram się oszczędnie posługiwać tym stwierdzeniem, ale w tym przypadku jest ono jak najbardziej uzasadnione- Killeen po prostu mi zaimponował. Pomysłem, jego realizacją, stylem, kreacją bohaterów, początkiem i zakończeniem. Nie pozostawił mnie z pytaniami, natomiast zafundował mi rozdziawioną buzię i maślane spojrzenie, charakterystyczne dla usatysfakcjonowanego czytelnika.

Choć książce łatwo przypiąć etykietkę „powieści młodzieżowej”, to wydaje mi się, że pozostaje to sporym niedopowiedzeniem. Mimo że główna bohaterka to kilkunastoletnia dziewczynka, cała historia została utrzymana w poważnym, mocnym tonie, a jej klimat miejscami przypomina naprawdę dobry thriller. Killeen przelewa na swą postać niezwykłą dojrzałość, odwagę i determinację, sprawiając, że mimo młodego wieku charyzma Sary robi na czytelniku olbrzymie wrażenie. Podejmowane przez nią decyzje, skomplikowana fabuła, zwroty akcji i przede wszystkim warty uwagi temat, sprawiają, że powieść ta trafi do serc czytelników w różnym wieku i na różnym życiowym etapie.

Dawno nie spotkałam bohaterki takiej, jak Sara. Nie jest wcale trudno stworzyć zapadającą w pamięć postać, nadać jej cechy budzące sympatię czy emocje mniej negatywne, bardziej skrajne. Ona jednak jest zupełnie inna. Sara natomiast to młoda kobieta, której po prostu życzymy jak najlepiej, podążając za nią szybko, niecierpliwie, zatracając się w opowieści na długie godziny. Killeen wykreował dziewczynkę, która świetnie pasuje do tej historii, stanowiąc jej serce i ducha, budząc przy tym rozmaite odczucia i wywołując przeróżne przemyślenia i refleksje. To dojrzała, odważna i pewna siebie osoba, na miejscu której zapewne wielu z nas byłoby gotowych się postawić, choć niekoniecznie poradziłoby sobie tak znakomicie jak ona.

”Sierota, bestia, szpieg” to książka dość trudna, niezaprzeczalnie jednak warta uwagi za sprawą poruszanych w niej kwestii. To skupienie się na tych bolesnych i ciemnych kartach historii, odwołanie do wydarzeń, które nigdy się nie przedawnią. Tym mroczniejszych, że przedstawionych przy udziale ludzi młodych, jacy dopiero powinni poznawać świat i wyrabiać sobie na jego temat opinię, a tymczasem ich sposób postrzegania rzeczywistości jest zatrważający. Killeen budując fabułę powieści odwołał się do podobnych historycznie wydarzeń, utrwalając miejsca, ludzi i sceny, jakie trzeba zapamiętać.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina. 

piątek, 16 listopada 2018

Klaudia Kloc- Muniak "Substancja"





Autor: Klaudia Kloc- Muniak
Tytuł: Substancja
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 308
Gatunek: thriller 







“Substancja” zapowiadała się niezwykle kusząco. Thriller z medycznym tłem, grupa studentów, którzy kolejno giną i charyzmatyczna bohaterka. A do tego wiele pozytywnych słów, jakie padły pod adresem autorki książki. Do lektury zabierałam się z wielką niecierpliwością i nadzieją, że okaże się ona strzałem w dziesiątkę. Czy rzeczywiście tak było?

Najmocniejszy punkt powieści to bez wątpienia osadzenie akcji wśród naukowców i wykorzystanie motywu pracy nad innowacyjnym lekiem. Dawno nie czytałam powieści, dla której stworzono by podobne tło wydarzeń, a trzeba przyznać, że daje to autorowi wiele możliwości. Substancja testowana laboratoryjnie, zamknięty krąg wtajemniczonych, niezwykłe zaangażowanie studentów biorących udział w badaniach oraz chęć zdobycia wyróżnienia i pieniędzy w związku z realizacją projektu- te elementy sprawiają, że atmosfera powieści staje się gęsta, ciężka i klimatyczna, nadają akcji charakteru, a czytelnika mobilizują do przyspieszenia tempa czytania.

Czytałam szybko, z dużą ciekawością i krążącymi po głowie pytaniami- co jeszcze wydarzy się na powieściowych stronach? Czym zaskoczy nas autorka? Jak zakończy się ta historia? Zaangażowałam się w tę lekturę, a jej poznawanie przebiegało bardzo płynnie, w czym bez wątpienia duża zasługa lekkiego stylu autorki i krótkich rozdziałów, przy których wciąż mamy chęć powtarzać sobie „jeszcze tylko jeden i już kończę”. „Substancja” to jedna z tych książek, które intrygują od początku i do końca potrafią utrzymać czytelnika w atmosferze zaciekawienia.


Podoba mi się również, że autorka nie skupiła się przesadnie na sylwetkach bohaterów i analizie ich postępowanie. Moim zdaniem w przypadku tego typu powieści elementy te można śmiało zepchnąć na boczny tor. Kloc-Muniak podąża ściśle za swoim tematem, w odpowiednim tempie i dobrym klimacie, stopniowo realizując poszczególne punkty, ujawniając kolejne szczegóły i mobilizując czytelnika do odgadnięcia, co jeszcze dla nas przygotowała.

Autorka stworzyła także silne sylwetki bohaterów, które dają nam do myślenia i zmuszają do określenia naszego stanowiska wobec podejmowanych przez nich działań. Choć Kloc-Muniak nie przywiązała, moim zdaniem, dużej uwagi do kreowania postaci, to jednak znakomicie wpisały się one w klimat powieści. Niewiele o nich wiemy, ale mamy świadomość, że zajmują odpowiednie dla siebie w tej historii miejsce.

„Substancję” oceniam bardzo pozytywnie, choć przyznam szczerze, że nie wszystkie rozwiązania i pomysły autorki przypadły mi do gustu. Nie rozumiem obecności wątku dotyczącego związku głównej bohaterki, który wybucha namiętnie na powieściowych stronach. Sam motyw, wzbogacony seksem, który raz po raz się powtarza, nieco mnie zirytował. Uważam także, że ta opowieść mogłaby być nieco bardziej skomplikowana, szybko bowiem rozgryzłam zagadkę i choć czytało mi się dobrze, to jednak brakowało mi efektu zaskoczenia.

Myślę, że autorka ma spory potencjał i znalazła sobie lukę na rynku thrillera. Ciekawi mnie, co jeszcze może nam zaprezentować.

Za przesłanie książki do recenzji dziękuję portalowi Sztukater.

wtorek, 13 listopada 2018

Clarissa Goenawan "Deszczowe ptaki"



Autor: Clarissa Goenawan
Tytuł: Deszczowe ptaki
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 376
Gatunek: literatura współczesna 








Choć Ren nie widział swojej siostry od dobrych kilku lat, wciąż czuje dawną bliskość, a żal za tym, co przeminęło, popycha go do niewielkiego miasteczka, w którym Keiko żyła. Zderzenie z tym, co pozostało z życia jego siostry, szybko i brutalnie uświadamia mu, jak niewiele rzeczywiście o niej wiedział. Dlaczego zginęła?

“Deszczowe ptaki” to jedna  z tych powieści, które mogą budzić sprzeczne emocje. Mam wrażenie, że w dużej mierze wynika to z faktu, że książkę zapowiadano jako mroczny kryminał, a akurat w tym przypadku w ogóle nie mogę zgodzić się z takim przyporządkowaniem. Bo tej powieści do kryminału jest szalenie daleko. Oprócz dość mrocznego klimatu, budowanego jednak na skojarzeniach i wyobrażeniach, a nie na samych wydarzeniach, w moim mniemaniu, nie ma ona nic wspólnego z tym właśnie gatunkiem. Powiem szczerze, że z tego powodu poczułam pewien żal i gryzło mnie nieco rozczarowanie. Bo właśnie na klimatyczny kryminał miałam chęć, a czekało mnie niemałe zaskoczenie.

Trochę gorzki początek tekstu mógłby wskazywać na to, że tych żali i narzekań będzie więcej. Chętnie jednak przyznam, że nie mam więcej zastrzeżeń. Powieść przypadła mi do gustu właśnie w takiej formie, w jakiej miałam okazję ją przeczytać. Bardzo podobała mi się podróż bohatera śladami starszej siostry. Przebywanie w ważnych dla niej miejscach, poznawanie znanych jej ludzi, przejęcie po niej pracy. Wspomnienia, refleksje, tęsknota, melancholia. W strugach deszczu. To przede wszystkim te uczucia towarzyszyły mu podczas przeprowadzki do niewielkiego miasteczka, w którym Keiko spędziła ostanie lata. I te emocje są niezwykle odczuwalne podczas lektury. Udzielają się czytelnikowi, dają mu do myślenia, skłaniają do zastanowienia się, co my zrobilibyśmy na miejscu głównego bohatera.

Podążając za Renem odkrywamy obraz Keiko na nowo. Wspomnienia mężczyzny zderzają się z tym, czego o siostrze nie wiedział, a sekrety, wychodzące na światło dzienne, sprawiają, że zapamiętane wydarzenia zaczynają nabierać nieznośnego wydźwięku, wskazując, że może jednak wcale tak naprawdę tej siostry nie znał. Goenawan zaskakująco dobrze, szczerze i realistycznie oddaje tę atmosferę życiowych zawirowań, rozczarowania tym, czego się nie wiedziało i nie poznało, poczucie osamotnienia i niezamknięcia pewnych rozdziałów. Co więcej, w pewien szczególny sposób, emocje te tworzą dość niepokojący klimat, wzmocniony poprzez stopniowo ujawniane tajemnice i dyskretne zmiany biegu akcji powieści.

„Deszczowe ptaki” to historia dość spokojna i refleksyjna, wzbogacona poprzez tajemnicze sny i wizyty nietypowych postaci. To jedna z tych opowieści, które nie zaskoczą nas nagromadzeniem wątków czy gwałtownymi zwrotami fabularnymi, a mimo to może sprawić dużo przyjemności podczas lektury. Warto sięgać po książki refleksyjne, zwracające naszą uwagę na pewne sprawy, przypominające o tym, co jest ważne. Spokojne, ale przy tym traktujące o istotnych sprawach. Dokładnie te elementy można znaleźć tutaj. To właśnie dzięki nim można tę książkę docenić i zapamiętać.


Autorka pisze lekko, z wielką gracją i zastanawiającą, w przypadku debiutu, płynnością przechodząc od jednego rozdziału do drugiego, od jednej opowieści do następnej. Z zastanawiających fragmentów składa rodzinną, dość skomplikowaną i nieco smutną historię, która ze strony na stronę staje się czytelnikowi bliższa i bardziej zrozumiała. Mam wrażenie, że każdy z nas mógłby znaleźć w niej coś dla siebie, bo opisywanym wydarzeniom nie brakuje realizmu i naturalności.



Goenawan stworzyła mądrą powieść, o lekko egzotycznym charakterze, wzbogacając ją delikatnymi odwołaniami do japońskiej tradycji i kultury. Pośród deszczowych kropli opowiada o tym, że niczego nie możemy być pewni, a życie przygotowało dla nas wiele niespodzianek. 

Za możliwość poznania tej historii dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

niedziela, 11 listopada 2018

Dagmara Andryka "Tajemnice Mille"



Autor: Dagmara Andryka
Tytuł: Tajemnice Mille
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 360
Gatunek: kryminał 








Niewielkie miasteczko Mille, po publikacji głośnego reportażu, z dnia na dzień staje się bardzo popularne. Na miejsce przyjeżdżają osoby odpowiedzialne za przygotowanie scenariusza do filmu oraz aktorka, która odegra w nim główną rolę. Niespodziewanie znalezione zostaje ciało kobiety ubranej na czerwono. Kim była?

Chłód za oknem, coraz dłuższe wieczory, kubek gorącej herbaty i ciepły kocyk- taka sceneria szczególnie sprzyja spędzaniu czasu z interesującą lekturą, szczególnie zaś z kryminałem lub thrillerem. Ja na tę jesienną aurę wybrałam „Tajemnice Mille” Dagmary Andryki, dzięki której mogłam przekonać się, za co czytelnicy tak cenią tę polską autorkę.

Wieczory przy tej powieści upływały mi zadziwiająco szybko. Autorka rozpoczyna swą historię mocnym akcentem i już do końca klimat pełen czerwieni nie pozwala o sobie zapomnieć. Pierwsze strony powieści to wstęp do morderstwa, które następnie musi trochę poczekać, zanim czytelnik zapozna się nieco z miasteczkiem, jego mieszkańcami i tajemnicami. Szczerze przyznam, że nie raz pomyślałam sobie, że ten wstęp jest nieco za długi, nie mogłam się doczekać gorących poszukiwań sprawcy, podążania śladem Andryki, gorączkowego łączenia faktów.

Niewątpliwie jednak w tej spokojnej i dość sennej części „przed morderstwem” kryje się wiele uroku. Autorka przedstawia zadziwiająca rzeczywistość małej miejscowości, w której nie tylko wszyscy się znają, ale także chętnie patrzą sobie na ręce, zazdrośnie oceniając sukcesy i z uśmiechem podsumowując porażki. W Mille tylko na pierwszy rzut oka mieszkańcy są przyjaźni, sympatyczni i skorzy do pomocy, kiedy natomiast gaśnie światło, a ryneczek się wyludnia… Andryce świetnie udało się oddać nastrój charakterystyczny dla takich małych społeczności, wciąż żyjących wydarzeniami sprzed lat, w których przeszłość trzyma się niebezpiecznie blisko teraźniejszości.

Choć początkowo niewiele się dzieje, to opisy miasteczka i jego mieszkańców mocno działają na wyobraźnię czytelnika. Niełatwo stworzyć tak spokojną i harmonijną historię, w której niedopowiedzenia, przemilczenia i tajemnice tworzą bardziej napiętą atmosferę, niż wypływające na powierzchnię ciała. Bo podczas lektury czujemy, że zaraz coś się wydarzy, wiemy, że zostaniemy zaskoczeni i nauczymy się czytelniczej pokory, ale nie mamy pojęcia kiedy i w jakich okolicznościach. Autorka odmalowuje krajobraz przed burzą, jakiej nie dało się uniknąć.

A kiedy już do tego morderstwa docieramy, czeka na nas wielki chaos. Prawdopodobnie każdy podczas tej lektury jest świadomy faktu, kto zginąć musi czy powinien, a jednak autorka stara się, by nie było to wcale tak oczywiste, przy pomocy drobnych szczegółów sprowadzając czytelnika na manowce. W tej historii wszyscy wydają się być podejrzani i każdy dobrze pasuje do profilu sprawcy. Kryształowi niemalże mieszkańcy muszą zadbać, by ich tajemnice nie ujrzały światła dziennego, by sekrety nie obciążyły ich i nie pociągnęły na dno. A może to nie to małe miasteczko ponosi odpowiedzialność, tylko wielki świat? Sława, pieniądze i przepych. Jak myślicie?



Uzupełnienie dla tej historii tworzy barwna gama bohaterów, wśród których zdecydowanie wyróżniają się kobiece postacie. Andryka zadbała, by każda z nich rzuciła na nas swój urok, by o każdej było choć przez chwilę głośno. A ich odwaga, charyzma, sposób bycia nie pozwalają im skryć się w cieniu i umknąć uwadze czytelnika, poznającego powieść szybko i niecierpliwie.




„Tajemnice Mille” to soczysta i zastanawiająca historia. Każdy szczegół ma tutaj olbrzymie znaczenie i podczas lektury warto przykładać do nich baczną uwagę. Andryka stworzyła dość prostą, ale wartą naszego czasu opowieść, świetną na jesienne i zimowe wieczory. 

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

środa, 7 listopada 2018

Guillermo Arriaga "Dziki"




Autor: Guillermo Arriaga
Tytuł: Dziki
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 688
Gatunek: literatura współczesna 







W krótkim czasie Juan stracił całą rodzinę i wszystko, na czym kiedykolwiek mu zależało. Ratunku dla siebie szuka w zemście i… miłości. Które z nich okaże się silniejsze, a które bardziej niszczące? I co wspólnego ma z tym wszystkim mężczyzna polujący na wilka?

By sięgnąć po powieść Guillerma Arriagi nie potrzebowałam żadnej zachęty. Skusiła mnie fabuła, kojarzona z nią egzotyka, możliwość podążenia za autorem prosto do gorącego Meksyku. Co więcej, przed oczami wciąż pojawiał mi się tytuł filmu obejrzanego wiele lat temu- „Amores Perros”, do którego autor powieści napisał scenariusz. Połączenie tych elementów wydało mi się prostym przepisem na sukces. Nie mogło być inaczej.

“Dziki” to powieść bardzo wymagająca. Czasu, uwagi, dobrych chęci. Bo oprócz pokaźnych rozmiarów, książka przytłoczyć może także tematem. Niemniej, w mojej ocenie, warta jest każdej poświęconej jej minuty. Ja na jej przeczytanie zagospodarowałam sporo wieczornych godzin. Kiedy zabierałam się do lektury, zapominałam o całym świecie, całkowicie poświęcając się tej zadziwiającej historii i nie mogąc się nadziwić temu, w jakim kierunku rozwija się jej akcja.



Gdybym powiedziała, że tę książkę czyta się lekko i szybko, musiałabym skłamać. Arriaga oczarował mnie tą historią i nie potrafię przejść nad nią do porządku dziennego, ale ta przeprawa momentami sporo mnie kosztowała. W dużym stopniu za sprawą mocnych, dosadnych, brutalnych i krwawych scen. Opisy są obrazowe, sugestywne, działające na wyobraźnią i dające do myślenia. Momentami może być trudno przez nie przebrnąć, szczególnie czytelnikom wrażliwym. Autor powieści może tą historią przestraszyć, zniechęcić, zmęczyć. Bo on pokazuje Meksyk taki, jaki jest. Mroczny, brudny, chaotyczny, a przez to tak intrygujący, bogaty, różnorodny.

Arriaga stworzył „Dzikiego” z pewnych fragmentów, sklejając je momentami w niezwykły sposób. Opowiada czytelnikowi fragment historii, by za chwilę przejść do następnej, prześlizguje się po wspomnieniach głównego bohatera, rwąc je w najciekawszych momentach i rozpoczynając inny wątek, zupełnie, jakby nie mógł się zdecydować, które wydarzenie zasługuje na naszą uwagę najbardziej, o których trzeba opowiedzieć w pierwszej kolejności. A jest o czym opowiadać, bowiem życie głównego bohatera obfituje w zaskakujące niespodzianki, niepokojące zwroty akcji, wydarzenia przypominające balansowanie na krawędzi.

Dawno nie spotkałam takiego bohatera jak On. Dojrzałego za sprawą niesprawiedliwych okoliczności, skrzywdzonego poprzez pułapki losu, raz po raz narażanego na karę, krzywdę, nieszczęście i okrucieństwo. Surowe warunki sprawiły, że Juan Guillermo stał się odważny, zdeterminowany, sprytny, oszczędny w okazywaniu emocji. Arriaga stworzył postać bardzo wyrazistą, za którą trudno nadążyć, pięknie zarysował charakter, pochylił się nad psychiką bohatera. I świetnie mu to wszystko wyszło, sprawdził się znakomicie.


Powieść wzbogacona została dzięki dwóm poprowadzonym równolegle wątkom. Jeden ściśle wiąże się z Juanem, drugi zahacza o dziką naturę, świat zwierząt, całość wypada przejmująco i chłodno. Obydwie opowieści czyta się przyjemnie, obydwie zachwycają szczegółami, przedstawieniem rzeczywistości, obrazowymi i bogatymi opisami. A w pewnym momencie zaczynają się pięknie przenikać i uzupełniać, by zachwycić wspólnym zakończeniem, którego chyba tak naprawdę nie mogliśmy być pewni.

„Dziki” to książką, która przypomina, dlaczego warto czytać. Doskonale napisana, zapadająca w pamięć, niepozwalająca na obojętność. Mądra, życiowa, realistyczna. Przekonująca. I egzotyczna.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu W.A.B. 

poniedziałek, 5 listopada 2018

Beth Hatala "Struś oraz inne zguby"



Autor: Beth Hautala
Tytuł: Struś oraz inne zguby
Wydawnictwo: Linia
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 358
Gatunek: literatura młodzieżowa 







W tej rodzinie na pierwszym miejsce zawsze jest Jacob, nastolatek z autyzmem. Siłą rzeczy młodsza siostra chłopca staje się jego opiekunką, przyjaciółką, powierniczką, wciąż stawiając jego potrzeby ponad swoimi. Tym razem jednak Olivia chciałaby zrobić coś dla siebie. Tylko jak, kiedy Jacob wciąż wymaga jej czasu i uwagi?


Moja przygoda z Beth Hautalą rozpoczęła się od jej poprzedniej książki, „Czekając na jednorożce”. To dzięki niej przekonałam się, że autorka świetnie radzi sobie z młodzieżowym klimatem, potrafiąc oddać problemy dotyczące młodych ludzi w sposób lekki, ale przy tym przemyślany, dojrzały i refleksyjny. Dlatego też do kolejnej powieści, która wyszła spod jej pióra, podeszłam w dużymi oczekiwaniami.





Podobnie, jak za pierwszym razem, autorka szybko uświadomiła mi, że lubi wyzwania i stawianie sobie wysoko poprzeczki. Ponownie zdecydowała się na realizację trudnego tematu, na kolejnych kartkach powieści raz po raz udowadniając, że świetnie sobie z takimi kwestiami radzi, jest przygotowana, potrafi zachęcić i zatrzymać czytelnika, a także podarować mu nie tylko sporo emocji, ale także pewną dawkę wiedzy dotyczącą opisywanej problematyki. Tym razem odwołała się bowiem do tematu dość w literaturze popularnego, ale niemniej przez to poruszającego- autyzmu i związanych z nim zagadnień.

„Struś oraz inne zguby” to historia rodziny naznaczonej przez chorobę. Rodziny, która każdego dnia zmaga się z nowymi wyzwaniami i starymi przyzwyczajeniami. Rodziny, która nie może pozwolić sobie na nieuwagę, stratę czujności, dzień wolny. Rodziny, która cierpi w myśl zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. I niezwykle ciężko jest powiedzieć, kto w tej sytuacji ma najtrudniej. Chorujący chłopiec niemający żadnego wyboru? Siostra zmagająca się z narzuconą jej przesadną odpowiedzialnością? A może rodzice nieustannie szukający rozwiązania i próbujący żyć możliwie normalnie? Już sama próba znalezienia odpowiedzi na te pytania uświadamia nam, że ta historia po prostu nie może być prosta, zwyczajna, wyprana z emocji.

Książkową opowieść poznajemy za sprawą Olivii, młodszej siostry. Zaledwie 11- letnia dziewczynka musiała przedwcześnie dorosnąć i zepchnąć swoje marzenia na drugi plan, by na równi z rodzicami (a może bardziej) zająć się bratem chorującym na autyzm. Jej relacja- osobista, poruszająca, szczera i prawdziwa- daje do myślenia i wprawia w oszołomienie. Podążając za dziewczynką czujemy jej krzywdę, poczucie niesprawiedliwości, próbę odnalezienia swojego miejsca  w tej sytuacji, konieczność pewnej walki o własną przestrzeń i niedosyt spowodowany wiecznym skupieniem uwagi na bracie.

Z jednej strony Olivia zdaje sobie sprawę, że nie ma prostego wyjścia z tej sytuacji, z drugiej zaś nie potrafi swym młodziutkim umysłem zrozumieć, dlaczego musi być tak, a nie inaczej. Podczas czytania odczuwamy towarzyszące jej emocje, stawiamy się na jej miejscu, poznajemy całą rodzinę i zaczynamy lepiej rozumieć również ich problemy. Bo to nie tylko opowieść o poszkodowanej dziewczynce i niezwykle skomplikowanej sytuacji, ale o odmienionym na zawsze życiu kilku bliskich sobie osób. Bo autyzmowi nie można tak po prostu powiedzieć „nie, dziękuję”. On przybywa pewnego dnia do czyjegoś życia i staje się jednym z domowników, zostając na stałe.

O autyzmie napisano już sporo, choć wcale nie jest łatwo w książkowych ramach zamknąć wszystko, co powinno zostać tam umieszczone. Hautali jednak udało się zatrzymać na powieściowych stronicach i wiedzę, i emocje, i pewną życiową prawdę. Dzięki temu lektura ta staje się cenna, intrygująca i zapadająca w pamięć. I co najważniejsze, to świetna powieść nie tylko dla młodzieży, ale również dla dorosłych.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Linia.


piątek, 2 listopada 2018

Magdalena Knedler "Tylko oddech"




Autor: Magdalena Knedler
Tytuł: Tylko oddech
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 280
Gatunek: literatura współczesna







Nina i Iza zawsze były sobie bardzo bliskie. Aż do tamtego dnia- do wypadku, który całkowicie zmienił ich życie. Co tak naprawdę wydarzyło się tamtego wieczoru? Dlaczego musiało do tego dojść? Czy siostry zdobędą się na szczerość i wybaczą sobie błędne decyzje?

Do tej pory miałam przyjemność przeczytać tylko jedną powieść Magdaleny Knedler- Dziewczynę z daleka. Tytuł ten jednak tak mocno zapadł mi w pamięć, że korzystając z okazji, bez zastanowienia sięgnęłam po kolejny. Choć powieści te bardzo się od siebie różnią, to w tej najnowszej również znalazłam elementy, które tak doceniłam za pierwszym razem.

Autorkę charakteryzuje niezwykła lekkość stylu. Książkę czyta się szybko, płynnie, nie robiąc sobie przerwy na złapanie oddechu czy zastanowienie się, czemu ta lektura powstała. Knedler pięknie posługuje się słowem, na stronach powieści raz po raz dowodząc dojrzałości swego stylu, pisarskiego doświadczenia i miłości do tego, co robi. W tej historii opisy zdecydowanie przeważają nad dialogami, przez co cała opowieść mogłaby stać się dość ciężka i ospała, a jednak autorka potrafi tchnąć emocje w powieściowe kartki, sprawiając, że podczas czytania szkoda nam nawet mrugać.

„Tylko oddech” to książka utkana z uczuć, refleksji i wspomnień. Pozornie spokojna, kryje w sobie niezwykły ładunek emocjonalny, na który składają się przemilczenia, tajemnice i niedopowiedzenia. Mogłoby się wydawać, że w powieści niewiele się dzieje, że całość wypada zbyt spokojnie. Ale to tylko cisza przed burzą. Podczas lektury czekamy na wybuch, bo że takowy nastąpi nie mamy żadnych wątpliwości. Napięcie, spowodowane nagromadzonym złem i poczuciem krzywdy, wciąż narasta, zaskakując sposobem, w jaki zostaje ono rozładowane i środkami, jakie zostają do tego wykorzystane.

Knedler opiera się na dość zwyczajnej historii, posługując się tematem znanym, ale nieco oklepanym. Potrafi jednak opowiedzieć o tragediach bohaterów szczerze, emocjonalnie i realistycznie, dzięki czemu opowieść nabiera wymiaru, kolorów, rozmachu. To zadziwiające, że w takim spokoju może kryć się tak wiele i że w takiej ciszy można przeżywać tak mocno. Knedler nie kreuje na siłę problemu, nie wyolbrzymia i nie przesadza z rozmiarem zniszczeń. Nie. W jej powieści bohaterom runął cały świat, a ona pokazuje, jak próbują się z tym uporać, po swojemu i po ludzku.

Tak, jak wspomniałam, nie do końca zdawałam sobie sprawę, w którą stronę autorka poprowadzi fabułę. Bo choć wydaje się, że w okładkowym streszczeniu książki zawarto tak wiele informacji, w rzeczywistości nie powiedziano tam nic. To, czego dowiadujemy się w trakcie lektury, zastanawia, szokuje, skłania do próby postawienia się na miejscu bohaterów. A wcale nie jest łatwo wybrać, komu należy się kara, a komu nagroda, bo w tej powieści zło i dobro konsekwentnie idą w parze, przeplatając się i mieszając w opisywanych sylwetkach.


Nie da się ukryć, że Knedler świetnie radzi sobie także z kreacją bohaterów, bezbłędnie oddając towarzyszące im dylematy i targające nimi namiętności. Poprzez nich najbardziej przebija się realizm, który dodaje tej powieści autentyczności i życiowości. Taka historia mogłaby się wydarzyć i być może gdzieś już miała miejsce. A ludzie biorący w niej udział, niczym postacie w naszej powieści, musiały uporać się nie tylko ze światem, ale również rozliczyć ze sobą.

„Tylko oddech” to książka sprawiedliwie łącząca tragizm opisywanych wydarzeń i towarzyszące mu uczucia. Autorka w dużej mierze skupiła się na psychologicznym aspekcie budowania charakterów, co stanowi świetne uzupełnienie i wzbogaca akcję. Całość wypada bardzo przekonująco, magnetyzująco i kobieco. Kobieco w jak najlepszym wydaniu- refleksyjnie, nieco mrocznie, angażująco. Ta historia po prostu zapada w pamięć. Tę opowieść zwyczajnie warto poznać.  

Za przesłanie książki dziękuję portalowi Sztukater.