sobota, 30 września 2017

Na torach




Autor: Jakub Małecki
Tytuł: Rdza
Wydawnictwo: SQN
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 288
Gatunek: literatura piękna







Kilkuletni Szymek lubi bawić się przy torach, a wieczorami zamalowywać łaty na rysunkowych krowach. Ma przed sobą życie, które jego babci zdążyło już upłynąć niemalże w całości. A jednak czas potrafił zaskoczyć ich oboje, sprawiając, że okoliczności niebezpiecznie ich połączyły.

Za sprawą „Rdzy” spotkałam się z Jakubem Małeckim po raz pierwszy. Nieco obawiałam się tego spotkania, bowiem doświadczenie podpowiadało mi, że książki autorów tak bardzo chwalonych, niekoniecznie muszą być w moim guście, a wysokie oceny są przecież kwestią indywidualną, nie oznaczają wcale, że powieść spodoba się każdemu. A jakie są moje wrażenie po lekturze?

Najbardziej spodobał mi się pomysł na realizację fabuły. Narracja podzielona na teraz i wcześniej zawsze się, moim zdaniem, sprawdza. W ten sposób autor pokazał mi świat swoich bohaterów z różnych perspektyw. Pokazał jak wcześniejsze doświadczenia wpłynęły na podejmowane przez nich decyzje. Zaznaczył, jak historyczne wydarzenia kształtowały ich charakter, jak zmieniały ich postrzeganie świata, jakimi ludźmi dzięki nim się stali. Z wielką ciekawością pokonywałam kolejne rozdziały, by porównać wtedy i dziś, przeciwstawić teraźniejszość przeszłości i zobaczyć to, co jedynie upływ czasu może zrobić z człowiekiem i jego marzeniami, jak mocno nim potrząsnąć, jak bardzo go zmienić.

Te zmiany obserwujemy na kolejnych stronach książki, stopniowo poznając wszystkie elementy układanki, pozwalające składać w całość bohaterów, niczym naczynie wymagające połączenia wszystkich straconych części. Małecki ukształtował swoje postacie w sposób niezwykły. Każda z nich wielokrotnie mnie zaskoczyła, czasami były to wybory i decyzje, które z przyjemnością aprobowałam, niekiedy budziły moje wątpliwości i niezgodę. Ani razu nie zwątpiłam w ich charaktery, nie odniosłam wrażenia, że bohaterzy noszą na sobie piętno sztuczności, charakterystyczne dla autorów mających problemy z przelaniem pomysłu na papier. W powieściowych postaciach doszukałam się głębokiego realizmu, dzikiej charyzmy, wielkiej siły wewnętrznej i mocnego charakteru.

Podczas czytania czułam, że autor przelał na swój książkowy świat doświadczenie, wrażliwość i życiową mądrość. Można by pomyśleć, że w powieściowych Chojnach niewiele się dzieje, że ta mała miejscowość nie będzie w stanie czytelnika zaskoczyć. Nic bardziej mylnego. Życie toczy się tam swoim tempem, ludzie żyją po swojemu. A czytelnikowi ukazuje się przepiękny portret smutnej i melancholijnej wioski, w której smutki łączą się z radościami, a zwyczajność dnia codziennego przeplata się z ludzkimi tragediami i wielkimi szczęściami. Z „Rdzy” wyłania się maleńka miejscowość, w której żyją wielcy ludzie. Naznaczenie historią, upływającym czasem, niespodziankami losu, niesprawiedliwością nieswoich wyborów.

Za sprawą Chojen i ich mieszkańców autor skłania nas do przemyśleń, zmusza do własnych decyzji. Podczas lektury stapiamy się z bohaterami w jedność, zaczynamy tworzyć niezwykłą całość. Z wielkim zdziwieniem uświadamiamy sobie, że zaczęliśmy ich lubić, szanować, doceniać. A ich smutki stały się naszymi smutkami. W Chojnach czas zwalnia, choć nigdy go nie brakuje. W tym miejscowym spokoju doszukałam się szalenie zasmucającej melancholii, wiecznie otwartych ran, niezagojonych serc. Małecki z wielkim wyczuciem przedstawia świat zupełnie inny od naszego, choć sprawiający wrażenie tak podobnego. W prostocie tkwi niezwykłość tej opowieści.

Autor na swój sposób przedstawia problemy bohaterów, poruszając się na linii tematów znanych i uniwersalnych. Miłość, przyjaźń, chęć spełnienia marzeń, kiepskie wybory, strata bliskich. I nieco wojny w tle. Nie doszukamy się tutaj oryginalności, co nie znaczy, że akcja nudzi, czy trąci banałem. Jej niezwykłość ukryta została w małej wiosce i jej bohaterach, których w pewnym momencie ciężko odróżnić nam od nas samych.

Bardzo podoba mi się styl Małeckiego. Autor pisze prosto, a jednak mądrze, spokojnie, ale z wielką energią i uczuciowością. W pewien sposób bawi się formą, składając historię z porwanych fragmentów. W uporządkowaniu tkwi pewien chaos, a w spokoju zamieszanie. Słowa składające się na całość historii są dobrane subtelnie, każde zdanie sprawia wrażenie dopisanego niedbale, bez zbędnego tracenia czasu, a jednak czuć w nich, ze zostały przemyślane i dopracowane. Co więcej, autor zdaje się odrzucać istotną rolę dialogu. Rozmowy między bohaterami są bardzo oszczędne, słowa nie zostały rzucone na wiatr. Fabuła realizuje się poprzez czas, opis miejsc, zachowanie postaci.

Dlatego też czyta się dość powoli. A jednak dobrze. To opowieść, którą wypada się rozkoszować. To historia, jaką można się cieszyć. „Rdzę” zwyczajnie trzeba docenić.

Dopóki nie zaczęłam pisać, nie zdawałam sobie sprawy z kłębiących się we mnie emocji. Nie wiedziałam, że mam do powiedzenia tak wiele. A jednak powieść wywarła na mnie duże wrażenie. Zrozumiałam, czemu nazwisko autora się ceni. 

Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem czytampierwszy.pl

czwartek, 28 września 2017

Tam, gdzie rodzi się zło




Autor: Magda Omilianowicz
Tytuł: Bestia. Studium zła
Wydawnictwo: Od deski do deski
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 280
Gatunek: literatura faktu 







Każdego dnia dowiadujemy się z mediów o coraz gorszych zbrodniach, nowych zwyrodnialcach, czynach, o których dziwnie jest choćby wspominać. Nad większością z nich przechodzimy do porządku dziennego, inne zostają w naszej pamięci na dłużej. Jedną z takich opowieści jest historia Wampira z Bytowa.



Magda Omilianowicz ukazuje nam niezwykły portret człowieka- bestii. Kogoś, kto bez mrugnięcia okiem zabił ponad 60 osób. Człowieka kierującego się bezwzględną siłą swoich popędów. Gotowego na wszystko, by osiągnąć swój cel. Kolejna ofiara nie stanowiła dla niego żadnego problemu, nie była większym wyzwaniem. Żył tym co jest tu i teraz. Nie liczyło się nic więcej.




Z powieści wyłania się obraz człowieka budzącego dość skrajne emocje. Takie czyny nigdy nie pozostaną bez echa i nigdy nie będą uzasadnione, a jednak historia Leszka Pękalskiego wydaje się mieć drugie dno.  Zaniedbywany w dzieciństwie, bity i głodzony, lekko upośledzony, wykorzystywany i oszukiwany przez najbliższych, a do tego niechciany przez kobiety. Może to okoliczności sprawiły, że stał się taką, a nie inną osobą? Może tego wszystkiego było dla niego za dużo?

Omilianowicz wnika w psychikę mordercy bardzo głęboko. Zaprasza nas do jego niepokojącego, burzliwego, przepełnionego lękiem i urazą świata. Wraz z nią wracamy do jego dzieciństwa, poznajemy rodzinę Leszka i ludzi, którzy mieli na niego realny wpływ. Obserwujemy rozwój sytuacji, zastanawiamy się nad jego motywami, wyrabiamy sobie zdanie na jego temat. Jak już wspomniałam, nie sposób go usprawiedliwiać, ale lektura tej książki wywołała we mnie współczuje i litość dla jego osoby.



Czasami trzeba tak niewiele. Wystarczy impuls i kropla, która przelewa czarę goryczy. On sięgnął po to, czego nie mógł mieć, robiąc to po swojemu. Nie był w stanie znieść kolejnych żartów, docinków, porzuceń. Z tej historii wyłania się obraz okropnego człowieka, ale też osoby zranionej, bezsilnej, niepewnej siebie, niepotrafiącej nad sobą panować. Tak naprawdę nie sposób jednoznacznie go ocenić, można za to spróbować nieco lepiej zrozumieć.



Podoba mi się sposób, w jaki autorka snuje swoją opowieść. Umiejętnie wnika w psychikę mordercy, pisze niezwykle ciekawie, a krótkie, interesujące rozdziały sprawiają, że powieść czyta się jednym tchem. Duże znaczenie miał dla mnie fakt, że wzbogaciła książkę o fragmenty zeznań i wypowiedzi świadków. Dzięki temu ta historia staje się jeszcze bogatsza, jeszcze bardziej realistyczna.




W powieści autorka przedstawiła także kilka konkretnych przypadków morderstw, ukazując jak doszło do wydarzeń. Każdy z nich jest brutalny i wstrząsający i czyta się o tym dość ciężko. Ale one najlepiej ukazują osobowość Leszka, siłę jego popędów, która okazała się silniejsza niż rozum, sumienie czy ludzka empatia.

„Bestia. Studium zła” to historia Leszka Pękalskiego, o którym większość z nas wie niewiele poza tym, że był mordercą. Omilianowicz potraktowała go jednak jak człowieka z krwi i kości, spróbowała zrozumieć, jak doszło do tych tragedii, pokazała problem z wielu perspektyw. To książka przemyślana, dopracowana, zapadająca w pamięć. Najlepsza, bo napisana przez życie. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Od deski do deski. 

wtorek, 26 września 2017

Dawid Kubiatowski "Spotkania. Opowieść o wierze w człowieka" [recenzja przedpremierowa]




Autor: Dawid Kubiatowski
Tytuł: Spotkania. Opowieść o wierze w człowieka
Wydawnictwo: Editio
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 376
Gatunek: literatura faktu 






Marian Zembala to niesamowita postać. Znany kardiochirurg, były minister zdrowia, poseł na sejm, a także wieloletni współpracownik profesora Religii. Jego dokonania można by mnożyć, a zachwytom pod jego adresem prawdopodobnie mogłoby nie być końca. Zembala zaś to człowiek skromny, mądry, dojrzały, skupiający się przede wszystkim na zdrowiu i życiu pacjenta, bo to one stanowią dla niego priorytet.

Zazwyczaj nie czytam wywiadów. Nie interesuje się medycyną. Nie oglądałam słynnych „Bogów” Łukasza Palkowskiego. A jednak w pozycji też doszukałam się wiele dla siebie. Ten tytuł nie pozostawił mnie obojętną. Dawid Kubiatowski i Marian Zembala przeprowadzili szereg rozmów, poruszając wiele interesujących i aktualnych tematów. Tym, co interesowało mnie najbardziej, było podejście profesora Zembali do medycyny. Chciałam posłuchać wypowiedzi kogoś, kto ratowaniem życia rzeczywiście zajmuje się na co dzień, kogoś, kto ludzkie życie bierze w swoje ręce, uzależniając chorego od własnych decyzji i poczynań.

I w tym kontekście (nie tylko w tym) doktor ma rzeczywiście do powiedzenia wiele mądrych rzeczy. Dużo słyszy się o życiu lekarzy, lecz ciężko zweryfikować te informacje komuś, kto jak ja, nie obraca się w tym kręgu, nie ma w rodzinie czy wśród znajomych doktora. Zembala opowiada naprawdę ciekawie. O rozwoju kardiochirurgii, pierwszych transplantacjach przeprowadzonych w Polsce, współpracy z zagranicznymi ośrodkami. Tematy te nie należą do popularnych i być może zainteresują tylko wąskie grono odbiorców, ale w moim odczuciu są potrzebne, istotne i minimum wiedzy na ten temat każdy z nas mógłby czy może nawet powinien posiadać. Bo to dotyczy nas samych. Bo to są nasze powody do dumy.

Z jego opowieści wyłania się również obraz lekarza jako zwyczajnego człowieka. Bo on nie pozwala nazywać się bogiem, czuje się z tym niekomfortowo. I mówi o oddanej rodzinie, własnych poświęceniach, czyhających na lekarzy pokusach, problemach i wyzwaniach. W trakcie wywiadu przywołuje kilka własnych doświadczeń, które naprawdę mnie zainteresowały. Największe wrażenie zrobiła na mnie opowieść o operacji świadka jehowy, któremu nie przetoczono krwi. Ta wiara uniemożliwia ten proces, natomiast profesor postanowił postąpić w zgodzie z jego przekonaniami. Udało się, co więcej kadra zrozumiała, że podczas operacji często zbyt dużo krwi się marnuje, że warto nad tym popracować, trochę tą krew bardziej szanować.

Wywiad Kubiatowskiego podzielony został na kilka rozdziałów- mamy możliwość lepiej poznać min. codzienność lekarza, funkcjonowanie jego rodziny, dzisiejsze postrzeganie kwestii etycznych oraz wraz z Zembalą zagłębić się w politykę, która w jego życiu zajęła dość istotne miejsce. Nie wszystkie rozdziały mnie przekonały, ten dotyczący polityki dość mocno zmęczył. Ale to tylko fragment, w mojej ocenie nierzutujący na całość tej publikacji i jej ocenę. Mnie akurat nie interesuje, nie można mu jednak odmówić istotności, zwłaszcza, że może wiązać się z medycyną, regulując takie sprawy jak aborcja czy eutanazja.

„Spotkania...” czyta się dobrze, choć wbrew pozorom nie jest to prosta lektura. Zawarto w niej dużo informacji, które laikowi mogą sprawić pewną trudność w odbiorze. Ale Zembala stara się odpowiadać prosto, na temat, tłumaczy, a w tych wypowiedziach czuć jego zaangażowanie. Medycyna to jego życie i łatwo zauważyć to w każdym fragmencie. Zaimponowało mi natomiast, w jaki sposób do tej rozmowy przygotował się Kubiatowski i w jaki sposób ją poprowadził. Ciężko doszukać się tutaj przypadkowości, dialog przebiega płynnie, jest rzeczowy i skupia się na kwestiach interesujących obydwie strony.

Cieszę się, że poświęciłam tej lekturze trochę czasu. Bo mogłam dowiedzieć się czegoś nowego. Bo poznałam naprawdę interesującego człowieka. Bo zwróciłam uwagę na nieco inny gatunek, niż te, po jakie sięgam na co dzień. Zachęcam, żebyście o wartości tej pozycji przekonali się sami. 

Za możliwość poznania historii profesora Zembali dziękuję Wydawnictwu Editio.

niedziela, 24 września 2017

By poczuć się bezpiecznie




Autor: Jason Donald
Tytuł: Dalila
Wydawnictwo: Kobiece
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 488
Gatunek: literatura współczesna







Chciała poczuć się bezpiecznie w Wielkiej Brytanii. To tam dostrzegła szansę, którą straciła w rodzinnej Kenii. Pragnęła przeżyć, zacząć na nowo, zapomnieć o wydarzeniach rozpychających się smutno w pamięci. Starała się o azyl.

„Dalila” to powieść, w której akcja toczy się dość spokojnie. Nie doszukamy się w niej wielkiej dynamiki, spektakularnych zwrotów akcji i nagromadzenia wątków. Wręcz przeciwnie, zresztą nie o to w tym przypadku chodzi. W tej książce liczą się emocje- te, jakich doświadcza główna bohaterka oraz te, które towarzyszą nam podczas czytania. Ani jednych ani drugich nie brakuje. Powieść dostarcza wzruszeń, skłania do refleksji, zachęca do przyjrzenia się bieżącym wydarzeniom, bo tematyka poruszona w książce odnosi się do nich w sposób przejmujący i głęboki, nie pozwalając, by czytelnik pozostał obojętny.

Rozpoczynając lekturę spodziewałam się powieści emocjonalnej, ale nie przypuszczałam, że została ona wypełniona nimi aż po brzegi. Z kolejnych stron bucha melancholia, uderza w nas samotność, a ciężko tłumiona rozpacz słabo ukrywa się między wierszami. „Dalila” zasmuca, chwyta za serce, nie pozwala uwierzyć, że takie sytuacje rzeczywiście mogą mieć miejsce w dzisiejszym świecie, bo jak można uwierzyć, że ktoś na nie pozwala? Choć książkowa historia nie została oparta na faktach, wydaje się do bólu prawdziwa i szalenie realistyczna. Bo przecież takie historie wciąż się zdarzają, a dziś to temat szczególnie na czasie.

Problematyka uchodźców, kwestie azylu, pomoc ludziom z innych krajów- te kwestie zaskakująco często wychodzą na światło dzienne w ostatnich miesiącach. Do tej pory nie poświęcałam im specjalnie dużo uwagi, prawdopodobnie dlatego, że nie dotyczyły mnie one bezpośrednio. Nie znałam również nikogo, kto w takiej sytuacji by się znalazł. Mam jednak wrażenie, że ta książka  w pewien sposób otworzyła mi oczy, zmusiła do zajęcia konkretnego stanowiska, do przemyślenia sobie wielu spraw. W tak trudnych czasach nie można pozostać obojętnym, bo zwyczajna ludzka pomoc czy empatia często są towarem na wagę złota.

Z wielką uwagą i jeszcze większą niecierpliwością śledziłam powieściowe wydarzenia, licząc, że wszystko ułoży się dla bohaterki pomyślnie. Że znajdzie swoje miejsce, zacznie cieszyć się każdym dniem, wreszcie poczucie się bezpieczna. Nie mogłam uwierzyć, że procedura przyznania azylu może być tak skomplikowana, traktować człowieka tak przedmiotowo i upokarzająco. Przywiązałam się do Dalili, trzymałam za nią kciuki podczas jej kolejnych starć z urzędnikami, a na moich ustach naprzemiennie pojawiały się uśmiech i powaga, w odpowiedzi na rozwój akcji. Aż do samego końca nie byłam pewna, co się wydarzy, czy zakończenie okaże się pomyślne dla bohaterki.

Jak już wspomniałam, bohaterka wywołała we mnie wiele ciepłych emocji. Choć wielokrotnie okazywała się zagubiona i przytłoczona, ani razu w nią nie zwątpiłam i wciąż potrafiłam dostrzec w niej kobietę niezwykłą, silną, wartościową. Zżyłam się z Dalilą, a jej losy na długo pozostaną w mojej pamięci.

Donald stworzył powieść niezwykłą. Dość spokojną, ale niezwykle przejmującą, dojrzałą, przepełnioną emocjami, poruszającą niespełnionymi nadziejami. A przy tym napisaną przystępnie, możliwie lekko, w sposób bardzo realistyczny. Odwołuje się do bieżących wydarzeń, a aktualność tematu sprawia, że „Dalila” zostaje z czytelnikiem na dłużej, nie pozwalając zbyt łatwo o sobie zapomnieć. Takie książki są ważne, potrzebne, niezastąpione. Takim powieściom powinniśmy poświęcać swój czas. 

Za przesłanie książki do recenzji dziękuję portalowi Sztukater.

czwartek, 21 września 2017

Zgubna tradycja




Autor: Hibo Wardere
Tytuł: Cięcie
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 280
Gatunek: literatura faktu 







Hibo została obrzezana w wieku zaledwie sześciu lat. Dokładnie pamięta tamten dzień, szczególnie unikające jej oczu spojrzenie matki. To ona skazała dziewczynkę na niewyobrażalne cierpienie, sprawiając, że życie Hibo nigdy nie było już takie samo. Nie mogło być.


Historia autorki przepełniona jest bólem, smutkiem i rozczarowaniem, które nie opuściły kobiety mimo upływu lat. Mijający czas nie uleczył krzywd, nie pozwolił zapomnieć, a i o wybaczenie wcale nie było łatwo. Bo jak wybaczyć najbliższej osobie, która sprawiła, że zawalił się twój świat? Jak pozbyć się z pamięci wydarzeń, których konsekwencje ponosisz do dziś? Hibo szczerze opowiada o obrzezaniu, a jej opowieść jest szalenie głęboka, poruszająca i emocjonalna.



Obrzezano ją, by pozostała czysta dla męża...

By ostudzić jej seksualne popędy...

By sprostać tradycji...


Ciężko uwierzyć, że takie rzeczy wciąż mają miejsce. A taką krzywdę wyrządzają dziewczynkom najbliższe osoby- matki, które same przecież wcześniej przez to przechodziły. Wardere poświęca wiele miejsca na objaśnienie zwyczaju obrzezania, starając się przedstawić ten problem z wielu perspektyw. Pomaga nam zrozumieć, choć sama nie do końca rozumie. A na pewno nie potrafi zaakceptować.





Książka podzielona została na dwie części. W pierwszej autorka opowiada o obrzezaniu z perspektywy własnych doświadczeń i usilnie próbuje zrozumieć, dlaczego wciąż zajmuje ono tak istotne miejsce we współczesnym świecie. To poruszająca serce opowieść o tym, jak to wydarzenie wpłynęło na całe jej życie i zmieniło jej spojrzenie na świat.

Druga część książki to zestawienie różnego rodzaju raportów, statystyk i liczb dotyczących tego, ile dziewczynek doświadczy jeszcze obrzezania na świecie. Bo problem ten już dawno się rozprzestrzenił, stopniowo opanowując Europę. Ludzie migrują, a wraz z nimi przekonania, tradycje i obyczaje. Tę część czytało mi się zdecydowanie trudniej, choć zawarte w niej dane pozwoliły mi uświadomić sobie skalę problemu i w ciekawy sposób uzupełniły opowieść bohaterki, podkreślając przy tym, jak mocno skupiła się na tej tematyce.


Hibo to kobieta, która bardzo mi zaimponowała odwagą i determinacją. Podzieliła się swoją historią, przerwała przeklęty krąg tradycji, rozpoczęła nowe życie, choć w dużej części poświęcone problematyce obrzezania. Zaczęła uświadamiać innych, uczyła ich na swoim przykładzie, tłumaczyła, prosiła, nie zniechęcała się. Wzbudziła we mnie wiele ciepłych uczuć i mnóstwo emocji.

„Cięcie” to pozycja warta poznania. Odpowiednia szczególnie dla osób ceniących literaturę faktu i odpornych na szokującą tematykę. To lektura, która zostaje w pamięci na długo po jej zakończeniu.  

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

wtorek, 19 września 2017

20 lat na służbie




Autor: Joe Carter
Tytuł: Tajniak. Prawdziwa historia
Wydawnictwo: Edipresse
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 287
Gatunek: literatura faktu  







Joe Carter przez 20 lat pracował jako tajny agent. Dla kariery i możliwości rozpracowywania przestępczego świata poświęcił wszystko inne, stracił przyjaciół i rodzinę. Jego praca stała się jego życiem.

Autor książki przedstawia nam kilka intrygujących historii, jakie przydarzyły mu się w ciągu pracy tajniaka. Zagłębiając się w jego wspomnienia szybko uświadamiamy sobie, że to zajęcie, które wymaga od człowieka wielu niezwykłych cech charakteru, takich jak np. siła, odwaga, determinacja, a to dopiero początek długiej listy wymogów, jakie trzeba spełniać, by móc wykonywać to zajęcie. Szybko w mojej głowie zrodziła się refleksja, że nie jest to praca dla każdego, a kolejne porywające fragmenty z życia Joe’go tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu.

Powieściowy tajniak daje nam się poznać jako mężczyzna charyzmatyczny, skierowany na realizację celu, skłonny do poświęceń. Opisane przez niego wydarzenia zrobiły na mnie duże wrażenie, a sam Joe bardzo mi zaimponował. Przez lata obracał się w niezwykle ciekawym świecie, ale sam, jako człowiek, również sprawia wrażenie postaci bardzo intrygującej i barwnej. Podoba mi się, że pisze szczerze, przedstawiając wachlarz towarzyszących mu emocji, opowiadając o problemach osobistych i zawodowych porażkach, bo i takie się czasami zdarzały.

Zanim zabrałam się do lektury tej książki niewiele wiedziałam na temat pracy tajnego agenta. Śmiało mogę powiedzieć również, że moje wyobrażenia i przeświadczenia bardzo rozminęły się z historiami autora. Z kolejnych rozdziałów uderzało we mnie przede wszystkim wielkie niebezpieczeństwo, w którym mężczyzna wielokrotnie się znalazł. Obcowanie na co dzień z przestępcami to jedno, funkcjonowanie w ich świecie to drugie, ale kiedy któryś z nich prosto w oczy zarzuca Ci, że jesteś gliną pod przykrywką? Jak szybko musisz zareagować? Jak umiejętnie zamaskować zaskoczenie? Jak udowodnić, że stoisz po tej samej stronie barykady?

Cieszę się, że miałam okazje o życiu tajniaka dowiedzieć się więcej, lepiej zrozumieć mechanizmy rządzące taką pracą. Niektóre rzeczy szalenie mnie zaskoczyły. Nie spodziewałam się, że można angażować się emocjonalnie i szczerze polubić przestępców, którzy prędzej czy później muszą zapłacić za swoje czyny. Co jednak najważniejsze, tę książkę czyta się naprawdę dobrze. Carter opowiada ciekawie, w opowieściach tych nie brakuje emocji, a prawda i szczerość z nich bijące zachęcają do przeniesienia się na kilka godzin w jego świat. Krótkie rozdziały są dynamiczne, często na myśl nasuwał mi się dobry film akcji.

Mam jednak żal do autora, że ta książka jest tak krótka. Zawarty w niej materiał rozbudził mój apetyt na więcej, a wyobraźnia zaczęła działać na najwyższych obrotach. Nie miałabym nic przeciwko, żeby jeszcze poczytać o przygodach Joe’go.

„Tajniak” to literatura faktu w bardzo dobrym wydaniu. Autobiografia interesująca, pełna emocji, skłaniająca do refleksji. Napisana dobrze i rzetelnie. Ale stanowczo za krótka. 

Za przesłanie książki do recenzji dziękuję Book Senso. 

niedziela, 17 września 2017

Katarzyna Berenika Miszczuk "Obsesja" [recenzja przedpremierowa]




Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Obsesja
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 416
Gatunek: literatura współczesna 







Joanna Skoczek od kilku miesięcy pracuje w Szpitalu Wschodnim. Praca, przeplatana przez smutne wspomnienia i przykre refleksje, nie spełnia jej oczekiwań. List od tajemniczego wielbiciela rozpoczyna serię niefortunnych zdarzeń. Jak wiele w nich zbiegu okoliczności, a jak wiele premedytacji i ludzkiego okrucieństwa?  

Za „Obsesję” zabierałam się z obsesyjną wręcz niecierpliwością, z jednej strony będąc szalenie ciekawą tytułu, którego opis kwalifikował go do tak lubianych przeze mnie gatunków, z drugiej zaś pragnąc przekonać się, dlaczego nazwisko Miszczuk jest w ostatnim czasie tak popularne. Bo ja akurat o twórczości tej autorki nie wiedziałam nic.

Dość spokojny początek książki nieco mnie zmartwił, choć dzięki temu miałam okazję lepiej poznać główna bohaterkę i jej rzeczywistość. Doktor Joanna Skoczek zajmuje się psychiatrią. Nieco wypalona, doświadczona w związkach, niepewna, jak powinno wyglądać jej życie i co zrobić z własną przyszłością. Nie od razu zapałałam sympatią do tej bohaterki. Wydawała mi się dość miałka, trochę rozchwiana, nie znalazłam u niej cech, które pozwoliłyby mi spojrzeć na nią łaskawym okiem, choć bez wątpienia niektóre elementy sprawiły, że wydała mi się realistyczna, a problemy, z którymi się zmagała świetnie odwzorowały dylematy z jakimi musi sobie poradzić niejeden z nas. Wraz z rozwojem akcji nie sposób było jednak Joanny nie polubić. Okazało się, że to całkiem barwna i odważna kobieta. Mam wrażenie, że postać ta bardzo się rozwinęła na książkowych stronach, a obserwowanie jej ewolucji sprawiało mi wiele radości.

Szpital psychiatryczny to miejsce, które przez autorów zostało wykorzystane wielokrotnie, a oferowane przez niego możliwości poprowadzenia fabuły z pewnością doprowadzą do tego, że w literaturze pojawi się jeszcze niejeden raz. Miszczuk odnalazła się w tym klimacie, na kolejnych stronach prowadząc nas po ciemnych korytarzach, niewyremontowanych szatniach, zgubnych zaułkach. Towarzystwa dotrzymywały nam również stare, trzeszczące windy i morderca, którego obecność stawała się coraz bardziej wyczuwalna. Autorka bardzo umiejętnie wykorzystała tę scenerię, sprawiając, że akcja powieści stała się bardziej intrygująca i niepokojąca.

A niepokój stawał się wyraźniejszy z każdym rozdziałem, powodując, że do głosu coraz częściej dochodziły emocje. Listy od tajemniczego wielbiciela, budzący obawę pacjenci, podejrzani pracownicy szpitala, stopniowo odkrywane sekrety- te kwestie pozwoliły autorce zbudować niezwykły klimat, jednak na tyle subtelny, by czuć w nim było kobiecą rękę. Co ważniejsze, Miszczuk potrafi zręcznie i bezbłędnie łączyć ze sobą elementy charakterystyczne dla różnych gatunków. W „Obsesji” dopatrzymy się i kwestii odpowiednich dla literatury kobiecej i takich, które świetnie sprawdziłyby się w dobrym kryminale. Powiązanie ich ze sobą sprawia, że książka nabiera więcej barw, staje się cenniejsza, bardziej intrygująca, odpowiednia dla większej grupy odbiorców.

Podoba mi się, w jaki sposób Miszczuk opowiedziała nam tę historię. Wykorzystanie narracji pierwszoosobowej pozwala czytelnikowi lepiej poznać uczucia i dylematy głównej bohaterki, poczuć towarzyszące jej obawy, zrozumieć jej postępowanie. Dzięki temu możemy poczuć się jak uczestnicy książkowych wydarzeń. Autorka zwraca również uwagę na pozostałych bohaterów i choć nie poświęca im zbyt wiele miejsca, udało jej się bardzo dobrze zarysować ich charaktery i urozmaicić ich obecnością akcję powieści. Miałam do niej nieco żalu, że tak zmarginalizowała policyjne śledztwo, jednak wtedy jeszcze nie wiedziałam, co zaplanowała dla nas w drugiej części powieści. Kiedy już się o tym przekonałam, wszelkie żale i obawy momentalnie ustąpiły na rzecz zadowolenia z czytanej lektury.

W trakcie czytania byłam przekonana, że wiem, kto jest mordercą. I nawet pozwoliłam sobie na wewnętrzną krytykę autorki, zakładając, że ujawnienie sprawcy sprawi, że zamknę książkę z uczuciem zwątpienia i lekkiej irytacji. Ale ta pycha mnie zgubiła. Nie jestem pewna, czy przegapiłam subtelne sygnały, czy one zwyczajnie się nie pojawiły, nakierowując nas na wybory oczywiste, ale zakończenie bardzo mnie zaskoczyło i sprawiło, że nabrałam bardzo ciepłych uczuć wobec tej pozycji.

Miszczuk pisze lekko, zgrabnie operując słowem i korzystając z prostego słownictwa. Książkę czyta się przyjemnie, szybko, nie poświęcając czasu na niepotrzebne przystanki.

„Obsesja” to powieść, która bardzo przypadła mi do gustu i sprawiła, że nabrałam chęci na poznanie kolejnych książek autorstwa Miszczuk. Świetna na jesień, bardzo klimatyczna, nastrojowa, skłaniająca także do pewnych refleksji. Polecam.

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu W.A.B. 

piątek, 15 września 2017

"Cichy podbój" Europy przez Islam





Autor: Przemysław Piotrowski
Tytuł: Radykalni. Terror
Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 400
Gatunek: thriller







Rok 2023, Europa zostaje zalana przez falę muzułmanów. Bohaterzy powieści na własnej skórze przekonują się, jak głęboko sięga ludzka wiara i w jaki sposób można przy jej pomocy usprawiedliwić brutalność i wszelkie zło.

Temat islamizacji Europy powraca co jakiś czas. Mogłoby się wydawać, że media niepotrzebnie go rozdmuchują albo, ze robią przysłowiowe widły z igły. Jednak czy rzeczywiście? Nagłówki gazet coraz częściej zwracają uwagę na fakt, że problem ten zaczyna robić się poważny, a obecność na europejskich ulicach coraz większych mas ludności innych kultur zaczyna zastanawiać. Czy otwarte granice rzeczywiście są dobrym pomysłem? Czy przyjmowanie ludzi powinno odbywać się na taką skalę? Czy Islam i jego wyznawcy mogą stanowić dla nas realne zagrożenie? Na problematyce tej skupił się Przemysław Piotrowski.

Nie ukrywam, że nieco się tej powieści obawiałam. Lubię mocne tematy i cenię autorów nieobawiających się wyzwań i stawiania sobie wysoko poprzeczki. Książki mocne, mroczne i brutalne zawsze są u mnie mile widziane, a moje zapotrzebowanie na takie klimaty stale rośnie. A jednak tutaj chodzi o coś znacznie innego. Religię totalną, która zdaje się zmieniać obraz współczesnej rzeczywistości i układ sił na świecie. Czy to mój temat? Z drugiej strony autor zwrócił moją uwagę na kwestie, do których wcześniej nie przywiązywałam wagi. Nigdy nie traktowałam poważnie gorących nagłówków w mediach, a spacerowanie ulicami Anglii, w której obecnie mieszkam i przyglądanie się setkom muzułmanów nie zastanawiało mnie. Aż do czasu poznania tej lektury.



Ogrom wiedzy, jaką Piotrowski prezentuje nam w swojej książce, jest naprawdę imponujący. Już pierwsze rozdziały wskazują na fakt, że autor rzeczywiście zagłębił się w ten temat, że przygotował się do pisania, a lektura jest wynikiem wniknięcia w temat całym sobą i przekazania czytelnikowi niezwykłej wizji, wspaniałej wyobraźni i poznanych faktów. Wcześniej wydawało mi się, że na ten temat co nieco już wiem, więcej- moja wiedza wcale nie wydawała mi się mała. Podczas lektury zdałam sobie sprawę, że właściwie nie wiem nic. A bardzo chciałam się dowiedzieć, choć kolejne informacje wstrząsały mną i wywoływały ciarki na plecach.  

Okazuje się, że kwestie związane z Islamem mogą stanowić świetną podstawę do stworzenia klimatycznej, mrocznej i zaskakującej powieści. Akcja książki szybko nabiera tempa i właściwie nie zwalnia przez całą lekturę. Piotrowski wielokrotnie zaskoczył mnie nagłymi zwrotami, nowymi wątkami, wprowadzeniem kolejnych postaci. Książka stanowi niezwykłe połączenie gatunków. Towarzyszące lekturze napięcie przywoływało mi na myśl dobre kino akcji, wątki morderstw i próba ukarania winnych kojarzyły się z soczystym kryminałem, wizja przyszłości oddaje klimat filmu grozy z wyższej półki, a przedstawione informacje zahaczają o literaturę faktu.

„Radykalni” utrzymani są w bardzo mocnym, typowo męskim klimacie. I widać to na każdym kroku, szczególnie za sprawą przedstawionych bohaterów. Młodzi mężczyźni charakteryzują się siłą, determinacją i charyzmą. Do celu dążą po trupach, skutecznie udowadniając, że rzeczy niemożliwe nie istnieją. Bardzo podobały mi się wykreowane przez autora sylwetki oraz sposób w jaki bohaterzy zmieniali się na moich oczach. Takie przemiany lubię najbardziej. Zwłaszcza, gdy zachodzą w słusznej sprawie.

Styl pisania Piotrowskiego jest wyrazisty i klimatyczny. Na szczególną uwagę zasługują mocne, brutalne i pobudzające wyobraźnię opisy wykreowanego przez niego świata. Ta powieść potrzebuje męskiego języka i przytupu, dlatego jak najbardziej uzasadnione wydaje mi się korzystanie z częstych wulgaryzmów, dla mnie nie stanowiło ono problemu.

Bardzo podoba mi się także w jaki sposób autor wykorzystuje w swojej powieści różne płaszczyzny czasowe. Bieżąca akcja zostaje subtelnie przepleciona wątkami z przyszłości. Dzięki temu możemy wyobrazić sobie, jak potoczyło się życie bohaterów, co czeka nas w kolejnej części oraz zrozumieć, jak mocno powieściowe wydarzenia wpłynęły na ich życie i światopogląd. Autor wykorzystał także fragmenty pamiętnika, co wzbogaca i urozmaica akcję.

W posłowiu Piotrowski zaznaczył, że chciał, by jego książka wywarła w czytelniku niepokój i niepewność. Dokładnie takie uczucia towarzyszyły mi podczas lektury, a część z nich pozostała gdzieś głęboko w środku.

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Autorowi.



środa, 13 września 2017

Magdalena Majcher "Wszystkie pory uczuć" [recenzja przedpremierowa]




Autor: Magdalena Majcher
Tytuł: Wszystkie pory uczuć. Jesień
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 384
Gatunek: literatura współczesna 







Hania wychowała się w domu dziecka. Nigdy nie poznała ciepła rodzinnego ogniska ani dotyku matki. Małżeństwo z zamożnym wdowcem miało odmienić jej los. Dziś, wiele lat po ślubie, zdaje sobie sprawę, że nie tak to powinno wyglądać. Kobieta postanawia zmienić swoje życie i zaczyna niełatwą walkę o lepsze jutro.



Magdalena Majcher snuje swą opowieść z rozsypanych fragmentów codzienności. Rzeczywistość jej bohaterów przypomina naszą. Czasami jest lepiej, czasami gorzej. Monotonia urozmaicana jest małymi niespodziankami losu, niespodziewanymi wydarzeniami, porywami serca. Ta opowieść odzwierciedla samo życie, a może to samo życie ją napisało?





Majcher bardzo umiejętnie, ciekawie i dojrzale łączy ze sobą różnorodne tematy, co jednak najważniejsze- tematy pozornie zupełnie do siebie niepasujące. Kilkakrotnie, podczas lektury, czułam się zaskoczona tym niecodziennym zestawieniem wątków, będącym w moim odczuciu dużym wyzwaniem i wysokim ustawieniem sobie poprzeczki przez autorkę. Majcher udowodniła w ten sposób, że nie warto się zamykać na tematyczną różnorodność i podkreśliła, że jej umiejętności jeszcze nie raz nas zadziwią.

Bardzo podoba mi się, że książkowa fabuła skupia się na wątkach istotnych i jakby nie patrzeć, aktualnych. „Wszystkie pory uczuć” charakteryzują się niezwykłym realizmem. Można by odnieść wrażenie, że autorka opowiada o wydarzeniach z życia jej bliskich lub opowieściach zasłyszanych od znajomych. Na kolejnych stronach powieści pojawiają się kwestie dobrze znane, miłość igra z zazdrością i związkowymi nieporozumieniami, przyjaźń otula swym ciepłem i wspomnieniem wspólnie spędzonych chwil, nastolatki zaskakują wyobraźnią, a kobieca strona życia sprawia, że czytelniczka czuje się pewnie i znajomo.  

Powieść czyta się bardzo dobrze przede wszystkim ze względu na fakt, że łatwo zrozumieć bohaterki i wczuć się w ich sytuację. Majcher wykreowała postacie przypominające nas same oraz ludzi z naszego otoczenia. Każda z nich budzi emocje, przypominając sytuacje, które nie są nam obce. Nie sposób przejść obok nich obojętnie, ich zaskakujące dylematy, niespodziewane problemy, źle podjęte decyzje i trudne wybory stają się również naszym udziałem. Tą powieścią autorka podkreśla jednak siłę kobiet, pokazuje, że potrafią zaskoczyć siłą i determinacją. Na naszych oczach bohaterki przechodzą wewnętrzne przemiany, zaczynają walczyć o siebie i rozumieć, że nikt za nie życia nie przeżyje. Podoba mi się, w jakim kierunku została poprowadzona ta historia i w jaki sposób ewoluowały powieściowe postacie.


Majcher pisze lekko, operując słowem w sposób przemyślany i dojrzały. Jej opowieść jest dopracowana, skupiona na rzeczach ważnych, zrealizowana na bazie konkretnego pomysłu. Tutaj nie ma miejsca na improwizację, widać, że autorka zadbała o każdy szczegół. Z jednej strony to powieść lekka i przyjemna, odpowiednia na tę porę roku, podkreślająca jej uroki, zapewniająca odpowiednia dawkę rozrywki. Z drugiej to książka skłaniająca do refleksji, ukazująca różne aspekty życia, trudy każdego dnia, konieczność podejmowania decyzji i walki o lepsze jutro. Bardzo podoba mi się takie połączenie. „Wszystkie pory uczuć” przeczytałam bardzo szybko. I była to naprawdę ładna historia. 

Za możliwość przeczytania książki przedpremierowo dziękuję Autorce i Wydawnictwu Pascal.

niedziela, 10 września 2017

Kres sił




Autor: Pam Fluttert
Tytuł: Aż do dziś
Wydawnictwo: Linia
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 244
Gatunek: literatura młodzieżowa 







Kat była wykorzystywana przez wiele lat. Przez jedną z najbliższych jej osób. Z tym sekretem musiała uporać się sama. Każdego dnia towarzyszył jej strach, a widok oprawcy wyciskał z oczu łzy. Aż nadszedł dzień, kiedy postanowiła coś zmienić. Aż do dziś.

Bardzo lubię literaturę młodzieżową. Jednak sięgam wyłącznie po książki skupiające się na tematach ważnych i aktualnych. Dokładnie tak jak „Aż do dziś”- powieść o tym, w jaki sposób mogą nas skrzywdzić ludzie bliscy, o problemach z zaufaniem oraz o molestowaniu.

Bardzo dawno nie spotkałam się z takim tematem w literaturze. A może nigdy. Dlatego cieszę się, że autorka zdecydowała się sięgnąć po ten motyw, trudny, bolesny, ale jakże istotny. Temat ten zawsze robi duże wrażenie, szokuje, wzrusza, wywołuje ogrom emocji. Bo przecież nie można przejść obojętnie obok sytuacji, w której nastolatka jest wykorzystywana, szczególnie, gdy tak, jak w przypadku Kat, problem pojawia się ze strony bliskiej osoby.

Fluttert opowiada tę historię niespiesznie, swoim tempem wprowadza nas w świat Kat. Mogłoby się wydawać, że w powieści niewiele się dzieje, w rzeczywistości jednak kolejne strony aż kipią od nagromadzonych emocji, ukrywania mrocznej tajemnicy, niekończących się sekretów. Autorka bardzo dobrze oddała charakter świata mąconego przez konieczność mierzenia się ze złem w ludzkiej postaci. Udało się jej idealnie wyczuć moment, kiedy tych faktów i kolejnych wydarzeń, byłoby dla nas za dużo. Ona ukazuje nam ważny temat, zaprasza nas do świata osoby skrzywdzonej, zarysowuje problem z różnych perspektyw, ale dawkuje nam tę przykrą wiedzę. Nie stara się na siłę szokować, po prostu ma świadomość, że to, o czym pisze, jest ważne, potrzebne, wciąż się zdarza. Przecież ona również to przeżyła...

Trzeba dodać, że problem molestowania pociąga za sobą wiele innych. W parze z nim idzie strach przed reakcją bliskich, brak zaufania, dystans wobec otoczenia, problemy z normalnym funkcjonowaniem. I to wszystko udało się Fluttert pokazać w tej niewielkiej objętościowo książeczce. To wszystko zamknęła w niedługiej historii, która jednak towarzyszy nam przez dług czas po zakończeniu lektury. Dlaczego? Bo bije z niej prawda, realizm, samo życie. Bo zaskakuje, szokuje, skłania do refleksji i sprawia, że zaczynamy się zastanawiać, czy może ktoś w naszym otoczeniu również nie próbuje czegoś ukryć, czy ktoś nam bliski także nie potrzebuje pomocy.

Podoba mi się, w jaki sposób autorka opowiedziała tę historię. Bieżącą akcję połączyła z pamiętnikiem skrzywdzonej dziewczynki. Dziś umiejętnie przeplotła z wczoraj, pokazując nam początki tej historii, jej rozwój na przestrzeni lat oraz kres, do jakiego dotarła bohaterka. Następne rozdziały pokazują nam jej walkę ze sobą, przekraczanie granic, próbę zmiany świata, którego częścią była przez tyle lat. Mimo że temat powieści jest trudny, autorce ukazało się opowiedzieć o nim lekkim językiem, subtelnie podkreślając rzeczy istotne i bolesne. Krótkie rozdziały, umiejętne operowanie piórem, forma pamiętnikowa- dzięki tym elementom lektura upływa nam szybko, zbliżając nas do wyczekiwanego zakończenia.

Na naszych oczach dokonuje się przemiana głównej bohaterki. Kat przez wiele lat była zastraszana, wykorzystywana, milcząca. Obawiała się podzielić swoja tajemnicą. Przekraczała kolejne granice wytrzymałości. Aż do dziś. Do momentu, kiedy zdała sobie sprawę, że już dłużej tak nie można. Kat to niezwykła dziewczynka, której nie sposób nie lubić. A kolejne rozdziały sprawiają, że emocje towarzyszące czytelnikowi przybierają na sile. Zaczynamy ją rozumieć, kibicujemy jej i liczymy, że jej los w końcu się poprawi.

„Aż do dziś” to lektura istotna, ponadczasowa, po którą powinno się sięgnąć niezależnie od płci, wieku czy czytelniczych upodobań. To literatura młodzieżowa, ale poruszana w niej tematyka sięga znacznie dalej i głębiej. Warto poświęcić jej wolny wieczór. 

Za przesłanie powieści do recenzji dziękuję Wydawnictwu Linia.