wtorek, 28 lutego 2017

Tango ofiary i sprawcy




Autor: Rebecca Griffiths
Tytuł: Granice zła
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 400
Gatunek: thriller psychologiczny 








17 lat temu porywacz więził ją przez 11 dni. Ten czas zmienił jej życie na zawsze. Dziś dowiaduje się, że on wychodzi an wolność. Czy ma powody do obaw? A może to on powinien się bać?

Spodziewałam się mocnego thrillera, z elementami kryminału. Powieści, która przez cały czas będzie trzymała mnie w napięciu, a w międzyczasie zaskakiwała zwrotami akcji i decyzjami podejmowanymi przez bohaterów. Zamiast tego otrzymałam złożoną powieść psychologiczną, równie mocno oddziałującą na wyobraźnię, a przy okazji skłaniającą do refleksji i zajęcia określonego stanowiska wobec powieściowych bohaterów. Myślę, że to uczciwa zamiana.


Griffiths bardzo wdzięcznie łączy przeszłość z teraźniejszością, na kolejnych kartkach piętrząc nasze domysły i mnożąc zagadki. Jej opowieść czyta się szybko, czując atmosferę otaczającej wydarzenia tajemniczości i próbując na własną rękę zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Bo przez długi czas można by odnieść wrażenie, że wszystko jest w porządku, choć chwiejnie to jednak na miejscu. Zastanawia nas, dlaczego echa przeszłości powracają, wielotorowa płaszczyzna wydarzeń również daje do myślenia, a jednak nie potrafimy doszukać się problemu. Autorka stopniuje napięcie, pozwala zapoznać się z bohaterami, zgłębić elementy tej historii i z wielką przyjemnością zaskakuje, atakując nas zmienną perspektywą i całkowitym odwróceniem akcji.


Griffiths zaprasza nas do świata, w którym nic nie jest oczywiste, a bohaterowie znacząco odbiegają od naszych wyobrażeń. Przez długi czas wydawało mi się, że wiem, czego mogę spodziewać się po książkowych postaciach, a ich miejsce w tej historii jest mi dobrze znane. Tym czasem druga część powieści sprawiła, że zupełnie straciłam fason, nie mogąc uwierzyć, że tak łatwo dałam się podejść. Autorka bardzo zręcznie wodzi nas za noc, czekając z wyjaśnieniem wszystkich szczegółów do samego końca i sprawnie manewrując słowami ofiara i sprawca. Kto tak naprawdę ucierpiał w tej opowieści? Kto zawinił? A przede wszystkim z jakiego powodu?





Te powody są w powieści niezwykle istotne, jednak zanim je poznamy, autorka pozwala nam lepiej poznać bohaterów, ich tajemnice, wady charakteru, motywy. Mocno zwraca się w stronę psychologii próbując zwrócić naszą uwagę na elementy, które sprawiły, że jej bohaterowie są właśnie takimi ludźmi. W tej książce nic nie jest białe ani czarne, a bohaterów nie można jednoznacznie określić jako dobrych i złych. O każdego z nich upomina się przeszłość, daje o sobie znać wychowanie, podejście rodziców, traktowanie przez rówieśników, wpływ otoczenia. „Granice zła” to studium osobowości człowieka, próba odpowiedzi na pytanie, jakie czynniki determinują nasz charakter i wpływają na podejmowane przez nas decyzje.


Czyta się lekko i szybko, niezauważalnie przewijając kolejne strony. Duszna i gęsta atmosfera małej wsi, w której wszyscy się znają, mroczne sekrety z przeszłości, powracające do bohaterów dramaty z dzieciństwa, a przede wszystkim świetnie wykreowane postacie sprawiają, że łatwo się w tej powieści zatracić. I nieważne jest w tym miejscu, czy określimy ją thrillerem, czy powieścią psychologiczną, spotkanie z nią na pewno okaże się udane.   



Za możliwość poznania tej powieści dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu OLIMPIADA CZYTELNICZA. 

sobota, 25 lutego 2017

Wczoraj, które zakłóca dziś i mąci jutro



Autor: Zofia Posmysz, Michał Wójcik
Tytuł: Królestwo za mgłą
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 320
Gatunek: autobiografia








To, co przeżyła Zofia Posmysz już na zawsze pozostanie w jej pamięci. To wydarzenia, które odbiły się cieniem na całym jej życiu i w dużym stopniu zdeterminowały ją jako człowieka. Nie ma takiego dnia czy takiej chwili, żeby nie wracała myślami do tamtych wydarzeń, do wydarzeń, których wspomnienie podążą za nią niczym cień. Tym bardziej dziwi mnie, że ma siłę powracać do nich w rozmowach i swoich tekstach. Ale jestem jej za to szalenie wdzięczna.


Wywiad- rzeka z Michałem Wójcikiem to niezwykła relacja, przedstawiająca 15 spotkań historyka i dziennikarza z kobietą, która przeżyła Auschwitz. Każde z tych spotkań to rozmowa na inny temat, wszystkie skupiają się jednak wokół życia w obozie i faktu, jak pobyt w takim miejscu wpływa na życie człowieka. Bardzo podoba mi się, że ta relacja przedstawiona została w takiej formie- pozwalającej na złapanie oddechu zarówno samej Posmysz, jak i czytelnikowi. Tematyka ta niezmiernie interesuje mnie od dłuższego czasu. Nie można jednak się oszukiwać, nie jest łatwo ją zgłębiać. Koniec każdej rozmowy był dla mnie dobrym pretekstem to krótkiej przerwy i czasem na zebranie myśli.

Pytania Wojcika i odpowiedzi Posmysz mocno oddziałują na naszą wyobraźnię, przede wszystkim za sprawą towarzyszącego im realizmu, ale także ze względu na szczerość i bezpośredniość kobiety, która bez większego zawahania przywołuje kolejne tragicznie wydarzenia. Dla niej właściwie nie ma żadnego tabu, powracanie do przeszłości wydaje się nie wprawiać jej w smutek i oszołomienie. To część jej przeszłości, której zmienić już nie można, a przekazywanie tej wiedzy dalej ma znaczenie bardzo istotne. Kolejne rozdziały to kolejne wspomnienia byłej więźniarki, hołd dla ludzi, których poznała i plama na naszej historii.





Żaden z tych rozdziałów nie był dla mnie mniej ważny czy mniej interesujący. W każdy z nich zagłębiałam się z wielką ciekawością, pozwalając sobie na smutek, niedowierzanie i melancholię, choć czasem (a jednak zbyt rzadko) towarzyszyły mi pozytywne emocje. Bo nieco przewrotnie w obozie też zdarzały się dobre chwile, piękne przyjaźnie i wspaniałe uczucia, które sprawiały, że na sercu robiło się nieco lżej. Lżej było czytać ze świadomością, że zdarzały się momenty niosące tym ludziom otuchę i nadzieję, nawet odrobinę.







Czyta się na tyle lekko, na ile lekko można przyjąć do wiadomości relację z pobytu w Auschwitz. Ta historia wymaga przerw i przystanków, pogodzenia się z faktami, nieco dystansu i próby zrozumienia pewnych spraw. Posmysz opowiada składnie, opisuje obrazowo, nie zapomina. Upływ czasu i wiek nie odebrały jej pamięci dotyczącej tamtych wydarzeń. Można by odnieść wrażenie, że potrafi przypomnieć sobie każdy szczegół, a może nawet, że nie musi sobie przypominać, bo wszystko jest wciąż żywe, choć może nieco mniej bolesne.

Ta relacja jest szalenie smutna i przytłaczająco emocjonalna. To wczoraj, które zakłóca dziś i mąci jutro. To przeszłość, która upomina się o swoje i wyciąga łapy próbując dosięgnąć tego, czego nie udało się jej odebrać w swoim czasie. To relacja z miejsc i wydarzeń, które już znamy, a jednak istotna poprzez pryzmat jednostki w nich uczestniczącej. To historia, którą koniecznie trzeba poznać.



Nie byłaby ona jednak tym samym bez udziału Michała Wójcika i o tym trzeba pamiętać. Dziennikarz okazał się bardzo dobrze przygotowany i kompetentny. Pytania zadawał z dużą odwagą, nie przekraczając jednak pewnej granicy i nie naciskając. Świetnie zorientował się w temacie, zagłębił w życie samej Posmysz, a także w obozową rzeczywistość. Kobieta była niesamowitym towarzyszem do rozmowy, a on wykorzystał każdą oferowaną mu godzinę. Bardzo dobry materiał. Serdecznie polecam.  


Za możliwość przeczytania tego niezwykłego wywiadu dziękuję Wydawnictwu Znak. 

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: CZYTAM BO POLSKIE, OLIPMIADA CZYTELNICZA, LITERATURA FAKTU. 

środa, 22 lutego 2017

Czy my się znamy?




Autor: Harlan Coben
Tytuł: Już mnie nie oszukasz
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 416
Gatunek: kryminał/thriller







Śmierć nie opuszcza Mayi na krok- najpierw w wojsku, potem w życiu prywatnym. Jej bliscy zaczynają ginąć, a ona postanawia rozwiązać zagadki ich śmierci na własną rękę. Czy doprowadziły do tego jej decyzje? A może to wina przeszłości, której echa powróciły by dopaść dawnych zbrodniarzy?

Coben to jeden z moich ulubionych pisarzy. Po kolejne powieści jego autorstwa sięgam w ciemno, z jednej strony dając mu ogromny kredyt zaufania, z drugiej stawiając mu większe wymagania, niż pozostałym autorom.


Na kilka słów zasłużyła przede wszystkim główna bohaterka książki. Maya to silna, niezależna i pewna siebie kobieta, która na własną rękę postanowiła rozwikłać zagadkę śmierci męża. Na każdym kroku wykazuje się ona życiowym doświadczeniem i umiejętnościami nabytymi podczas służby wojskowej. Bardzo się cieszę, że Coben zdecydował się pokazać nam tę historię z jej perspektywy. Lubię śledztwa prowadzone przez kobiety, z dala od policyjnego zgiełku i większego zamieszania. Umiejętnie, z napięciem, po cichu, ale z dużymi emocjami. Trzeba też przyznać, że prowadzenie akcji z kobiecego punktu widzenia nie sprawiło mu żadnych problemów- mam na myśli nie tylko samo śledztwo, ale także wątki dotyczące rodziny i macierzyństwa.



Powieściowych emocji nie brakuje na żadnym etapie, a im dalej, tym więcej zamieszania spowodowanego kolejnymi wątkami i nowymi tropami. Autor umiejętnie połączył przeszłość z teraźniejszością, kolejny raz udowadniając, że świetnie czuje się w świecie rodzinnych tajemnic, niewyjaśnionych zaszłości, mrocznych sekretów, a pisanie kryminałów to dla niego nic innego, jak bułka z masłem. Z wielką przyjemnością wodzi nas za nos, w ostatniej chwili pozwalając sobie na zmianę biegu wydarzeń i przerzucenie podejrzeń na innych bohaterów. A czy może być w kryminale coś lepszego niż morderca, którego osoby nie braliśmy pod uwagę?





Pomysł wykorzystany w tej książce okazał się jak najbardziej trafiony, a jego potencjał wykorzystany. W kryminałach przeszłość zawsze upomina się o swoje i tym razem nie mogło być inaczej, zwłaszcza w przypadku autora, który lubuje się w łączeniu różnych czasowych perspektyw. Powolutku podążamy za główną bohaterką, zagłębiając się w nieprzyjemnych okolicznościach, pełnych napięcia i mroku tajemnicach, zatuszowanych sprawach, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. W tej powieści niezwykle łatwo jest się zatracić, próbując na własną rękę rozwikłać wszystkie niejasności przed momentem, kiedy to autor odsłoni wszystkie karty. Ale nie jest łatwo, bo Coben chowa w rękawie kilka asów.


Przygotowana przez niego intryga nie należy do banalnych czy przesadnie łatwych, ale autor nie stara się na siłę komplikować czy utrudniać. Powoli i metodycznie odsłania karty, zachowując kilka niespodzianek na koniec. Pisze lekko, przyjemnie i na tyle zrozumiale, by książka nie sprawiła problemu nawet osobom zazwyczaj trzymającym się od kryminałów z daleka. W tego typu powieściach obowiązkowo powinno pojawiać się kilka punktów, jak chociażby inteligentni bohaterzy stanowiący wyzwanie dla czytelnika, interesująca zbrodnia ze zrozumiałymi motywami, kilka sekretów i garść napięcia, a przede wszystkim zaskakujące zakończenie, które zmienia nasze spojrzenie na całą sprawę, a może także na książkę. W tym przypadku nie zabrakło mi żadnego z tych elementów, a wielki finał okazał się wielkim wow.

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję wydawnictwu Albatros.


Recenzja bierze udział w wyzwaniu OLIMPIADA CZYTELNICZA. 



wtorek, 14 lutego 2017

Blogerki polecają: Najpiękniejsze historie miłosne

Żaden inny dzień w roku nie kojarzy się bardziej z historiami miłosnymi niż Walentynki. Piękne, wzruszające, premierowe czy klasyki- większość z nich okazuje się niezapomniana.

Zapytałam 3 urocze blogerki o ich propozycje na Walentynki. Dziewczyny mocno zaskoczyły mnie swoimi wyborami. 

Miłka z bloga www.mozaikaliteracka.pl



Odpowiedź na to pytanie nie jest dla mnie oczywista. Często sięgam bowiem po powieści, w których miłość, nawet ta najszczersza, jest jedynie miłym akcentem w mocno rozgałęzionej fabule. Piękną i zaskakująco dobrą historią miłosną okazuje się natomiast świeża powieść Bez szans, która w moim odczuciu stanowi bogaty zbiór ludzkich wartości. Mia Sheridan wykreowała między dwojgiem młodych ludzi uczucie niepowtarzalne, pełne autentycznego pożądania i do bólu prawdziwe. Trudna relacja Tenleigh i Kylanda od początku chwyta za serce, rozczula i jednocześnie potwierdza, że miłość często wymaga realnego poświęcenia. Z pewnością długo będę pamiętać wartości, jakie autorka sprytnie przemyciła do tej historii. 






Miałam zamiar pisać o „Dumie i uprzedzeniu” i „Wichrowych wzgórzach”, ale do tych historii miłosnych raczej nikogo nie  trzeba przekonywać. Wolę opowiedzieć o innej przepięknej i porywającej miłości, która raczej nie przychodzi do głowy jako pierwsza większości czytelniczek, a szkoda! Po raz kolejny mam zamiar pozachwycać się sienkiewiczowskim piórem i potruć Wam o miłości Kmicica (mój platoniczny ukochany) i Oleńki.



Chwilami wydawało mu się, że kocha tę dziewczynę obok siedzącą więcej niż cały świat, to znów taką do niej odczuwał nienawiść, że zadałby jej śmierć, gdyby mógł – jej, ale zarazem i sobie.

Miłość na zabój, na dobre i na złe i mimo wielu wojennych przeciwności i ludzkich intryg uczucie nie do zgaszenia. Czym nieco sztywna Oleńka zachwyciła Andrzeja, nie mnie oceniać, ale dlaczego ten mężczyzna-wulkan skradł serce szlachcianki nietrudno zgadnąć. Jeśli w liceum męczyliście się z „Potopem”, spróbujcie dać mu teraz jeszcze jedną szansę. To ognisty romans, historia wojenna, komedia i sensacja w jednym. 






Daria (DeVi) z bloga recenzjedevi.blogspot.com




Jest to klasyk, który sprawił, że zaczytywałam się w historii miłosnej Darcego i Elizabeth godzinami. Uwielbiam wymianę zdań między nimi oraz podchody jakie towarzyszom ich uczuciom. Ponadto podoba mi się kreacja bohaterów. Nie tylko tych głównych. Na dodatek intryga bardzo ciekawie skonstruowana. 




Miłość Tadao i Kaede w świecie Japońskiego średniowiecza to coś co mną zafascynowało. Czytając nie mogłam się doczekać aż ich miłość rozkwitnie i wiatr uderzy w ich wspólne żagle. I chociaż fabuła toczy się wokół ich uczuciom to mamy jedną wielką dawkę pozytywnej i walecznej energii o miłość i sprawiedliwość. Eh...miłość+klimaty japońskie=> mega odpał czytelniczy. 





Tej dwójki przedstawiać nie trzeba. Ich miłość jest tak rżąca, że parzy każdego wokół i doprowadza do ruiny wszystkich. I chociaż mogłoby się wydawać, że ich historia jest pokrętna tak jak ich myśli, to jednak prawda jest tylko jedna. Jaka? To największa zagadka ich miłości. I właśnie ta nienawiść i żądza doprowadza do tego, iż czytałam już tę powieść kilka razy. 







Które z tych tytułów są Wam znane? 
Do których wracacie? 
Jakie są Wasze typy?





Jadwiga Czajkowska "Ufać zbyt mocno"[recenzja przedpremierowa]



Autor: Jadwiga Czajkowska
Tytuł: Ufać zbyt mocno
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 472
Gatunek: literatura współczesna 










Samodzielna, niezależna, zdeterminowana do osiągnięcia celu. I nieszczęśliwa. Marząca o życiu u boku silnego mężczyzny, przy którym będzie mogła zostać nieco słabszą kobietą. Tylko czy faktycznie można zmienić swoje życie z dnia na dzień? Czy możemy być przygotowani na niespodzianki i wyzwania, które szykuje nam los?

„Czy może być coś cenniejszego niż bliskość drugiego człowieka? Czy pogoń za karierą może być ważniejsza niż zaufanie, zrozumienie, dawanie i otrzymywanie ciepłych, zwykłych i bezpretensjonalnych gestów”?


Czego oczekujemy od powieści obyczajowej? Tematyki kobiecej pozwalającej nam odnaleźć się w sytuacji bohaterek? Ważnych, uniwersalnych i aktualnych tematów wśród których każda z nas znajdzie coś dla siebie? Refleksji, wzruszeń, uśmiechów? A może jeszcze więcej? Może czegoś innego? Ja skłaniam się w stronę wymienionych przeze mnie elementów i kiedy po lekturze mogę pogodnie je „odhaczyć” czuję się usatysfakcjonowana, a tak było w przypadku tej powieści.



Na początku miałam problem z doszukaniem się w niej tego czegoś, elementu pozwalającego mi zatopić się w tej lekturze bez sprawdzania liczby stron czy czasu potrzebnego do zakończenia rozdziału. Być może wynikało to z faktu, że na pierwszych stronach bohaterka opisuje swoją pracę w banku, co nie brzmi zbyt intrygująco. Sama Blanka także nie potrafiła wzbudzić mojej sympatii. Czekałam na rozwój wydarzeń, na przełom, na zmiany. Szkoda skreślać książkę na samym początku. Z radością muszę przyznać, że doczekałam się- kilku zaskoczeń, ważnych życiowych tematów, konieczności podjęcia istotnych decyzji, trudnych wyborów i podbramkowych sytuacji.


Czajkowska niestety nie do końca przekonała mnie do swojej bohaterki i to był dla mnie największy problem. Doceniłam jej siłę, niezależność, determinację w dążeniu do celu- bardzo lubię takie książkowe postacie i zawsze doceniam kobiety pokroju Blanki. Nie kupuję jednak jej temperamentu, wybuchowości, doszukiwania się drugiego dna. Czasami miałam ochotę nią potrząsnąć i zapytać, co właściwie wyprawia i w jakim celu. Bez wątpienia jednak ciężko pozostać wobec niej obojętnym, a to zawsze należy, moim zdaniem, wpisać po stronie zalet.

Warto dodać, że autorka wykreowała powieściowych bohaterów w taki sposób, że każdy z nich wywołuje w nas określone emocje. Czasami są one niezwykle pozytywne, oscylujące wokół sympatii, wzruszenia, uśmiechu na ustach. Innym razem z kolei budzi się w nas niechęć, niezrozumienie, czy nawet pogarda. Nie doszukałam się ani jednej postaci, wobec której mogłabym pozostać obojętna, co wydaje mi się sporym osiągnięciem i świadczy o tym, że dopracowaniu sylwetek bohaterów Czajkowska poświęciła sporo czasu i energii.


Na pierwszy plan w powieści wysuwa się kwestia roli kobiety w dzisiejszych czasach i jej miejsca u boku mężczyzny. I muszę przyznać, że temat ten szczerze mnie zainteresował. Czy kobieta powinna biernie polegać na mężczyźnie, ufając mu bezgranicznie czy też walczyć o siebie, swoją pozycję, zarabiać pieniądze i współdecydować o planowanych wydatkach? Co jednak najważniejsze, Czajkowska subtelnie wplata w te rozważania kolejne istotne kwestie, jak rola rodziny w naszym życiu czy ponadczasowa już adopcja.

Czyta się szybko i lekko. Autorka pisze składnie, nie rozwodząc się na temat niepotrzebnych elementów i nie odbiegając od tematu. Z czasem można faktycznie zagłębić się w tej historii, szczególnie w drugiej połowie książki, kiedy akcja staje się ciekawsza, bardziej dynamiczna i nieprzewidywalna.

Nie zaliczyłabym te książki do bestsellerów, ale to sprawnie napisana literatura o kobietach i dla kobiet. Zgrabny miks zapewniający trochę rozrywki i kilka spraw do przemyślenia.

Za możliwość poznania tej książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: 
OLIMPIADA CZYTELNICZA, 
CZYTAM BO POLSKIE. 



czwartek, 9 lutego 2017

Na równi pochyłej




Autor: Amy Harmon
Tytuł: Prawo Mojżesza
Wydawnictwo: Editio
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 360
Gatunek: literatura młodzieżowa







Zły chłopiec i dobra dziewczyna w świecie, w którym reguły przestały obowiązywać.

Sięgałam po tę powieść zachwycona pozytywnymi opiniami czytelników. Przygotowałam się na wzruszenia, emocje, łzy. Z emocjami poszło średnio, wzruszeń było kilka, żadnych łez.




Najmocniejszą stroną tej powieści jest w  moim odczuciu wątek paranormalny. Obecność duchów, ich niemały wpływ na rozwój akcji, nuta tajemniczości, lekko duszna atmosfera i zagadka w tle. Dawno nie spotkałam się z takim motywem w literaturze, a interesujące rozwinięcie przez autorkę tego tematu, policzyłam jej na największy plus.




Podobały mi się także fragmenty związane z rodziną, macierzyństwem i przyjaźnią. Harmon pozwoliła sobie na popularne tematy, ale tło akcji pozwoliło nam uniknąć nudy. W tych miejscach czułam, że ta powieść faktycznie może być wartościowa, piękna, zapadająca w pamięć. Ale…

Pierwsze kilka rozdziałów nie poruszyło mnie w ogóle. Podążałam za Georgią i Mojżeszem obserwując rozkwit ich uczucia. Pocałunki, muśnięcia rąk, oczekiwania, zaangażowanie. Przypomniałam sobie swoją pierwszą miłość i zrobiło mi się cieplej na sercu. Spodziewałam się chyba, że ten związek będzie wyglądał nieco inaczej. Miałam wrażenie, że ta relacja rozwinęła się za szybko, dla mnie autorka nieco rozdmuchała to wszystko. Nie podoba mi się, że Georgia tak łatwo padła Mojżeszowi w ramiona, lecąc do niego jak ćma do ognia. Taka młodzieńcza miłość to motyw niemalże obowiązkowy w przypadku literatury młodzieżowej, stąd też często banalny i oklepany. Moim zdaniem w tym przypadku w dużej mierze właśnie taki był.


Uwielbiam literaturę młodzieżową i spodziewałam się, że to elementy dla niej charakterystyczne będą tutaj odgrywały pierwsze skrzypce. Jednak zostały one zdominowane przez romans bohaterów, który oprócz wątku paranormalnego niczym specjalnym się dla mnie nie wyróżniał. A szkoda. Takie słodko- gorzkie opowieści o miłości to niestety nie moje klimaty, choć z pewnością mogą spodobać się czytelniczkom lubującym się w tego typu powieściach.



Książkę czyta się lekko i szybko. Autorka posługuje się prostym językiem, który w przypadku tej dosyć prostej opowieści jest jak najbardziej odpowiedni. W moich oczach książka jest nieco nierówna. Fragmenty „poza romansem” interesowały mnie najbardziej, jednak było ich najmniej. Zostały one złapane klamrą buchającej miłości bohaterów. W tym uczuciu wyczuć można było dużą namiętność, na szczęście obyło się bez scen intymnych, co także muszę docenić.

Nadziei dla siebie i książki doszukiwałam się w elementach kryminalnych. W pewnym momencie łatwo poczuć, że coś jest nie tak. Atmosfera tajemnicy osnuwa bohaterów, sprawiając, ze powieść nabiera nieco innego wymiaru. Niestety łatwo jest rozgryźć winnego, ja przynajmniej nie miałam z tym problemu. Szkoda, że autorka nie wysiliła się w tej sprawie bardziej. Wiem, ze to nie o tym miała być ta książka, ale dodała jej trochę charakteru.


Bohaterzy? Mojżesz zrobił na mnie świetne wrażenie. Tajemniczy, mroczny, niegrzeczny. Artysta malarz. Cudo. Taki typ złego chłopaka jak najbardziej mnie interesuje. Co do Georgii mam mieszane uczucia. Z jednej strony autorka kreuje ją na postać silną, z drugiej pokazuje nam dziewczynę, która ulega chłopakowi łatwo i chętnie, nie zwracając uwagi na wcześniejsze zawody i rozczarowania.




Ta powieść na pewno nie jest zła. Ale nie doszukałam się w niej bestsellera. Spośród książek, które czytałam w ostatnim czasie okazała się najsłabsza. Mam wrażenie, ze autorka nie wykorzystała do końca potencjału i pozwoliła by interesujące wątki zostały przesłonięte dosyć banalnym romansem. Po cichu liczyłam jeszcze na zakończenie, które jednak tę łezkę wyciśnie. Najlepiej smutne. Niestety, nie doczekałam się.

Za możliwość poznania tej historii dziękuję portalowi Sztukater.



wtorek, 7 lutego 2017

Nie pamiętać




Autor: Jolanta Kosowska
Tytuł: Niepamięć
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 480
Gatunek: literatura piękna 






Za sprawą śpiączki Katarzyna utraciła pamięć, a wraz z nią swoje dotychczasowe życie- wspomnienia, uczucia, tożsamość. Kobieta nie ma pojęcia, jak wyglądała jej wcześniejsza egzystencja, nie kojarzy osób, które były dla niej istotne, niczego nie czuje. Jej umysł i ciało zagarnęła niepamięć. Tylko czy faktycznie okaże się to stanem tak strasznym, jakby mogło się wydawać? A może tym samym otwierają się przed nią nowe możliwości?



Jolantę Kosowską pokochałam za sprawą „Nie ma nieba”- to tam pierwszy raz poznałam się na jej talencie. Z przyjemnością przeczytałam także „Niemoralną grę”, powieść zupełnie inną, pod każdym względem. Obydwie książki utwierdziły mnie w przekonaniu, że obok prozy Kosowskiej nie można przejść obojętnie, a poznanie przeze mnie jej kolejnych powieści to tylko kwestia czasu.



Utrata pamięci to niesamowite zjawisko, które moim zdaniem w literaturze powinno być wykorzystywane o wiele częściej. Do tej pory niestety miałam okazję poznać niewiele powieści z tym motywem przewodnim. Może dlatego powieść Kosowskiej okazała się dla mnie tak apetyczna? Niezmiernie cieszę się, że miałam przyjemność ją przeczytać, a tym samym udać się w niezwykłą podróż, przybliżającą mi nieco funkcjonowanie ludzkiego ciała i umysłu. Uwielbiam powieści umożliwiające poznanie nowych faktów, zwłaszcza, kiedy jest to tylko jedna z wielu ich zalet.

Tym, co szczególnie spodobało mi się w powieści jest realizm. Już wcześniej zwróciłam uwagę, że Kosowskiej zależy na tym, by tworzyć powieści prawdopodobne, prawdziwe, mogące mieć miejsce w rzeczywistości. I szczerze mnie to cieszy, nie odnajduję się bowiem w książkach szczególnie wydumanych, przekombinowanych, których autorzy czerpią przesadnie z wybujałej wyobraźni. W tej historii w jednym miejscu spotykają się uczucia i wartości, jakie najbardziej cenimy w naszym codziennym życiu. Kosowska pięknie łączy w swojej opowieści miłość, przyjaźń, pasję, tęsknotę , konieczność dokonania wyboru. Właśnie ten realizm pozwala nam się w książce przejrzeć i czerpać z niej prawdę i naukę o życiu i o nas samych.

Ta powieść nie byłaby tak wartościowa bez udziału bardzo dobrze wykreowanych postaci. Przyznam szczerze- nie jestem tym jednak ani trochę zaskoczona, bo cecha ta jest moim zdaniem charakterystyczna dla książek tej autorki. Stworzone przez nią postacie są pełnowymiarowe, bardzo ludzkie i niezwykle intrygujące. Podążamy za nimi bez opamiętania, zmuszając się niemal, by nie stawiać się na ich miejscu i nie myśleć o dokonywanych przez nich wyborach. Tak bardzo przypominają nas samych oraz naszych najbliższych, a przecież nic bardziej nie zatrzymuje nas przy książce nic możliwość utożsamiania się z bohaterami.




„A może miłość to była ta krótka chwila niepowtarzalnego szczęścia, kiedy trzymałem ją w ramionach, kiedy cały nasz świat skurczył się nagle do tamtej nocy, jej pocałunków, zapachu jej ciała, dotyku jej skóry, kiedy cały świat skurczył się tylko dla nas”.






Kosowska pisze lekko, a powieść czyta się szybko i przyjemnie, co nie znaczy jednak, że to jedna z tych błahych książek obyczajowych bez większej wartości. Nie, zdecydowanie nie. Ona zwyczajnie czerpie przyjemność ze snucia opowieści i czarowania nas słowem. Każdym zdaniem uwodzi i nie pozwala ani na chwilę się oderwać. Dla tej książki gotowa byłam zarwać noc i zapomnieć na chwilę o moim własnym życiu, byle jak najdłużej pobyć w rzeczywistości wykreowanej przez autorkę. Jestem przekonana, że nikt, kto sięgnie po „Niepamięć”, nie będzie ani przez chwilę żałował. W tej powieści poznajemy wartości niepamięci, przewrotnie jednak o tytule tym bardzo ciężko zapomnieć. Serdecznie polecam- wszystkim, niezależnie od płci, wieku i czytelniczych upodobań. 

Za możliwość poznania tej powieści dziękuje portalowi Sztukater. 

Recenzja bierze udział w wyzwaniach:




sobota, 4 lutego 2017

Gdy nastaje ciemność





Autor: Anthony Doerr
Tytuł: Światło, którego nie widać
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 640
Gatunek: literatura współczesna 





Pisać o wojnie nie jest łatwo. Bo jak może być łatwo w jakikolwiek sposób wracać do tak mrocznych wydarzeń? Jak można lekko o nich opowiedzieć?

Przytoczyć sylwetki ludzi, którzy zginęli?

Pokazać cierpienie ocalonych?

Okroić ten temat, tak by zmieścił się na zaledwie kilkuset stronach?

Doerrowi udało się zrobić to w sposób tak piękny, mądry, wzruszający i dopracowany, że grzechem byłoby o tym nie opowiedzieć. Autor wzbudza zainteresowanie czytelnika od pierwszych stron za sprawą małej niewidomej dziewczynki i jej cudownego ojca. Nie pozwala jednak zatrzymać się na nich zbyt długo, szybko pokonując drogę z Francji do Niemiec i zaczynając przygodę z rodzeństwem Pfenningów. Losy obydwu par naznaczone zostały wojennym piętnem. Na naszych oczach przeżywają małe radości i wielkie smutki, łącząc piękne oczekiwania z brzydką codziennością. Świetnym zabiegiem okazało się łączenie przeszłości z bieżącymi wydarzeniami, dzięki czemu możemy historie bohaterów poznawać wielotorowo i z kilku perspektyw, po części wiedząc na co być przygotowanym i jak do tego doszło.

Czyta się lekko, ale jednak dosyć powoli. To jedna z tych powieści, którymi się rozkoszujemy, pozwalając sobie na luksus poznawania historii niespiesznie. Czasami mamy chęć odłożyć ją na później, czasami wręcz opanowuje nas taka konieczność, bo książkowe wydarzenia tak bardzo ranią i zasmucają. Podczas czytania towarzyszy nam głębia emocji i magia refleksji. Śledzimy kroki Marie- Laure i Wernera, zastanawiając się, co my zrobilibyśmy na ich miejscu, oceniamy słuszność ich decyzji, obawiając się konsekwencji. Nieśmiało spoglądamy w jutro będące ich przyszłością, czując na sobie mroki i ciężary przeszłości.


Warto zauważyć, że w tej powieści nie ma postaci bardziej i mniej istotnych czy ciekawszych i nudniejszych. To plejada fantastycznych, charakternych i pełnokrwistych bohaterów, których wzajemne poznanie się staje się oczywistą koniecznością. Każdy z tych bohaterów jest jak fragment układanki, a nieobecność choć jednego zburzyłaby idealnie dopracowaną i kompletną całość. Można by doszukiwać się dobrych i złych bohaterów i nie byłoby to zadaniem trudnym, ale widoczne na pierwszy rzut oka zło łatwiej zrozumieć w takich okolicznościach, w jakich tym ludziom przyszło o siebie walczyć.

Doerr nie pomija ważnych historycznie wydarzeń, choć zdecydowanie chętniej koncentruje się na emocjach książkowych postaci. Uderzają w nas ich smutki, niespełnione oczekiwania i złamane obietnice. Widzimy wojnę ich oczami, razem z nimi po cichu licząc na poprawę losu i przedwcześnie dojrzewając. Do samego końca tak naprawdę nie wiemy, jak rozwinie się sytuacja- kto przeżyje, kto będzie w stanie pogodzić się z krzywdami a kto zostanie martwym za życia.


Ani trochę mnie nie dziwi, że Doerr zdobył serca czytelników, bo jego powieść to literacki majstersztyk. Książka, którą ciężko porównywać do innych dzieł, bez wątpienia mocno unosząca poprzeczkę. Przemyślana, dopracowana, pięknie opowiedziana, poruszająca ważne tematy. Szalenie głęboka, bardzo emocjonalna i niezwykle ważna. Powieść, o której można by rozmawiać godzinami, ale którą warto przeżywać w milczeniu, po cichu.



Recenzja bierze udział w wyzwaniu