piątek, 29 maja 2020

Abbie Greaves "Ciche dni"



Autor: Abbie Greaves
Tytuł: Ciche dni
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 320
Gatunek: literatura współczesna







Moja mama zawsze mi powtarza, że w związku nie ma nic gorszego niż ciche dni. Sama podchodzę do tego stwierdzenia z lekkim przymrużeniem oka, wierząc, że czasami jeden wieczór czy nawet cały dzień spędzony w milczeniu nie wywróci całego życia czy całej relacji do góry nogami. A gdyby to milczenie trwało pół roku? Czy można z kimś mieszkać, jeść kolacje, wspólnie żyć, nie zamieniając ani słowa? To właśnie ten temat nakłonił mnie do sięgnięcia po nową książkę Abbie Greaves.

Rozpoczynając „Ciche dni” liczyłam nie tylko na to, że faktycznie poznam zajmującą i poruszającą historię, ale także zakładałam, że zrozumiem, co doprowadziło bohaterów do okresu milczenia. Wydawało mi się, że na stronach powieści rozegrają się wydarzenia niezwykłe i emocjonalne, a oprócz dramatów pojawi się również nieco sekretów. A takiej mieszance nie potrafię się oprzeć.

Pierwsze rozdziały nie wskazywały jednak na to, by ta powieść miała zmienić moje życie, czy chociażby postrzeganie pewnych spraw. Czytało mi się całkiem lekko i dość przyjemnie, ale zaangażowanie w lekturę było niewielkie. Nie jestem natomiast pewna, kiedy nastąpił ten moment przełamania, gdy rzeczywiście historia mnie zaintrygowała i przyciągnęła jak magnes. Nagle po prostu poczułam, że w tej opowieści kryje się o wiele więcej, a to milczenie to tylko cisza przed burzą.


„Ciche dni” to opowieść o niezwykłej przygodzie, jaką jest małżeństwo. O wszystkich wspólnych chwilach, wzlotach i upadkach, trudnych decyzjach, błędnych krokach oraz konieczności dokonywania wyborów. Ale to także historia o zaufaniu i potrzebie dzielenie się z drugą osobą refleksjami i problemami. Ta historia została tutaj opowiedziana dwoma głosami, z punktu widzenia męża i z perspektywy żony.

Ta książka to lekcja życia. Piękna i smutna opowieść o tym, że każdy z nas potrzebuje czegoś innego i inaczej postrzega świat. Ma prawo do zmiany zdania i błędów. Graeves oferuje czytelnikom dojrzałą i emocjonalna historię o wspólnym i pięknym życiu, w którym znalazło się jednak miejsce dla tragedii. Czy można było jej uniknąć? Cóż, nie wiadomo. Jesteśmy tylko ludźmi…

„Ciche dni” czyta się niespiesznie, w pochyleniu nad problemami bohaterów i z miejscem na własne refleksje. Autorka zdaje się prowadzić nas tym szlakiem milczenia przez całą opowieść. Niewiele w niej dialogów, dużo miejsca na przeżywaniu w środku.

Podczas lektury nasunęło mi się wiele pytań dotyczących związków i relacji. Otrzymałam sporo materiału do przepracowania. Książka Abbie Greaves zmusza do myślenia i stawienia czoła temu, co kłębi się w naszych umysłach i sercach.

Za przesłanie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Muza. 

środa, 27 maja 2020

Wojciech Chmielarz "Wyrwa"




Autor: Wojciech Chmielarz
Tytuł: Wyrwa
Wydawnictwo: Marginesy
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 400
Gatunek: thriller







Maciek i Janina przez wiele lat byli szczęśliwym małżeństwem. Realizowali się zawodowo i doczekali dwóch córeczek. Wszystko wydawało się perfekcyjne, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Kiedy Janina ginie w wypadku samochodowym, a okoliczności jej śmierci są niejasne, Maciek postanawia odkryć, co naprawdę się wydarzyło i zrozumieć, co działo się w życiu jego żony.

Do nowej książki Chmielarza podchodziłam z pewnym dystansem, mam bowiem z tym autorem pewien problem. Podoba mi się jak realizuje swoje historie, z przyjemnością obserwuje nakreślony przez niego świat i poznaje bliżej bohaterów. Cechuje go świetny styl i umiejętność sprzedania czytelnikom swoich pomysłów. Ale… Za mało jest dla mnie napięcia w tych historiach, a za dużo wątków obyczajowych, przez co czasami ta kryminalna nuta się zaciera, a całość staje się zbyt gładka i grzeczna.

Taki problem pojawił się tej przy okazji lektury „Wyrwy”. Długo się zastanawiałam, dlaczego ktoś pozwolił sobie na określenie tej książki thrillerem. Ja niestety przez długi czas nie potrafiłam dostrzec w niej elementów, które kojarzą mi się z tym gatunkiem. W dalszym ciągu jednak czerpałam z tego spotkania wiele przyjemności, odnosząc wrażenie, że w historii samotnego ojca kryje się jakaś świeżość, a przedstawienie opowieści z tej perspektywy ma w sobie coś nowego. Wyobraźcie sobie zatem, jak bardzo się ucieszyłam, kiedy druga część powieści nabrała tempa i klimatu, zaskakując rozwojem wydarzeń i przeobrażeniem bohaterów.

Kiedy rozpoczynałam tę lekturę, nie zastanawiałam się, w którym kierunku mogłaby ona zostać poprowadzona. Byłam przygotowana na ciekawą historię, ale bez przesadnych wzlotów i upadków. Szczerze mówiąc poczułam się jednak mile zaskoczona. Powieść okazała się o wiele bardziej interesująca, niż sądziłam, całość nabrała atrakcyjnego, mrocznego klimatu, a sporo wydarzeń stanowiło dla mnie przyjemną niespodziankę, łącznie z finałem.


Wśród tych książkowych niespodzianek pojawiła się także metamorfoza bohaterów. Miałam wrażenie, że wraz z rozwojem akcji zmieniają się oni na moich oczach. Ich postępowanie i decyzje stały się mroczniejsze, budziły niepokój. Całość nabrała dzięki temu wyrazistości i charakteru. Chmielarz chętnie popychał ich do ostateczności, pokazując do czego mogą być zdolni ludzie w ekstremalnych warunkach. Bardzo podoba mi się taki pomysł na realizację tematu.

Twórczość tego autora kojarzy mi się przede wszystkim ze wspaniałym stylem. Niezależnie od tego, jak bardzo magnetyzują nas opisywane historie, narracja jest tak lekka i przyjazna, że chętnie się za nią podąża. Czy znacie to uczucie, kiedy wyjątkowy styl wynagradza Wam pewne niedociągnięcia czy błędy historii? To dla mnie jeden z takich przykładów. Pewne pióro, literackie doświadczenia, duża dojrzałość i umiejętność opisywania ludzkich emocji. Jestem bardzo na tak.

W mojej ocenie „Wyrwa” wypadła lepiej, niż czytane przeze mnie poprzednio „Rana” i „Żmijowisko”. Odebrałam ten tytuł bardzo pozytywnie i chętnie będę brała go za przykład w temacie jakości polskich książek kryminalnych czy też thrillerów, którym mam sporo do zarzucenia.  

Książkę otrzymałam dzięki portalowi czytampierwszy.pl.

* Akredytacja 10/05/2020

sobota, 23 maja 2020

Olivia Beirne "Lista, która zmieniła moje życie"



Autor: Olivia Beirne
Tytuł: Lista, która zmieniła moje życie
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 352
Gatunek: komedia romantyczna







Georgia wie, że nie może odmówić, kiedy ukochana siostra prosi ją o przysługę. Koniec z leniuchowaniem i sennymi popołudniami. Na kobietę czeka bowiem lista zadań do wykonania, zupełnie inna od tej, którą zaplanowałaby dla siebie sama.

Zazwyczaj komedie romantyczne mnie odstraszają. Trzymam się od nich z daleka, od czasu do czasu, głównie w damskim towarzystwie, pozwalając sobie na film w takim klimacie. Ale książka? O nie. Tymczasem „Lista, która zmieniła moje życie” mocno mnie zaintrygowała. Połączenie miłosnego wątku z innymi ważnymi kwestiami okazało się strzałem w dziesiątkę.

Tym, co najbardziej mnie zauroczyło w tej powieści, jest niezwykle przyjemna narracja. Beirne potrafi z wielkim wyczuciem i naturalnością opowiadać o problemach bohaterów i rozterkach dnia codziennego. Dodanie do historii poczucia humoru i sympatii dla głównej postaci kobiecej, sprawiają, że książka bardzo zyskuje i nie sposób się od niej oderwać. To jedna z tych książek, które czyta się niecierpliwie i szybko, ale ta prędkość nie odbiera nam chwili na refleksję.

Kiedy podążałam za podejmowanymi przez Georgię decyzjami, towarzyszyło mi wiele uczuć. I niejednokrotnie pomyślałam, że nie tylko nasza bohaterka ma kilka różnych twarzy, ale również ta historia posiada wiele oblicz. Można się przy niej wyluzować i dobrze bawić, poznając ją z uśmiechem na twarzy. Momentami jednak autorka potrafi ścisnąć za serce, uświadamiając czytelniczkom, że nie tylko o miłości tutaj mowa, a ważne tematy i problemy również zasługują na naszą uwagę.


Ta powieść pozytywnie zaskoczyła mnie za sprawą omawianych kwestii. Z jednej strony to sprawy, do których łatwo podejść z przymrużeniem oka, z drugiej zaś rzeczy faktycznie dające do myślenia. W historii Georgii i jej siostry widziałam siebie i moją siostrę, na każdym kroku zastanawiając się, czy coś takiego mogłoby nam się przydarzyć i w czasie lektury ważąc ciężar naszej relacji. Podobają mi się takie powieści, które dobrze pasują do prawdziwego życia.

Z dużą przyjemnością obserwowałam poczynania głównej bohaterki. Georgia okazała się zabawną i naturalna postacią, łatwo było ją polubić. Co równie ważne, zmieniała się na moich oczach, pokazując, że potrafi być silna, odważna i niezależna. Mam wrażenie, że takie bohaterki wcale nie pojawiają się w literaturze tak często, jak powinny.

Wątek miłosny okazał się dość nieoczywisty, choć charakter książki jasno wskazywał, jak się on rozwinie. Poczułam jednak, że Beirne mądrze odniosła się do dzisiejszych czasów i sposobów budowania relacji między ludźmi.

„Lista, która zmieniła moje życie” to urocza, sympatyczna i lekka, a zarazem mądra i dobrze napisana powieść dla kobiet. To fantastyczna kombinacja poczucia humoru i refleksji.

Za przesłanie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros.

poniedziałek, 18 maja 2020

Michelle Kaminsky "Seryjni mordercy"




Autor: Michelle Kaminsky
Tytuł: Seryjni mordercy
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 368
Gatunek: literatura faktu







Tematykę osobowości morderców próbuję zgłębić od wielu lat. Choć kwestie te są trudne, nieprzyjemne i odrzucające, to równocześnie bardzo intrygują i wzbudzają zaciekawienie. Szczególnie, kiedy mowa o tym, co wydarzyło się naprawdę.

Michelle Kaminsky do tematu seryjnych morderców podeszła w sposób nieoczywisty. Nie opisuje kolejno ich historii i nie tworzy następnych biografii. Całość ma raczej charakter przekrojowy, na który składają się interesujące zagadnienia, różne ciekawostki oraz próba odpowiedzi na nurtujące każdego z nas pytania.

„Seryjni mordercy” to wiele krótkich opowieści. Niebanalne zestawienie najpopularniejszych seryjnych zabójców i najgłośniejszych seryjnych morderczyń. To także zwrócenie się w stronę spraw, o których nie było zbyt głośno i podróż po krajach, które niekoniecznie z masowymi mordami mogą się kojarzyć. Takie połączenie tematów sprawia, że podczas lektury wiele można się dowiedzieć i nieco sobie przypomnieć.


Szczególnie ciekawy w tej publikacji wydał mi się sposób przedstawienia kolejnych spraw. Autorka robi to krótko, pobieżnie, jedynie zakreślając główne punkty oraz wykorzystując różnorodne ciekawostki. Dzięki temu tych przypadków można było poznać więcej, a jednocześnie ta galeria postaci nie stała się nużąca. Treściwe zagadnienia dotyczyły najważniejszych i najciekawszych faktów.

Całość została zbudowana na schemacie pytanie- odpowiedź, dzięki czemu przypominała wywiad ze specjalistą. Taka forma przypadła mi do gustu, zachęcała mnie do czytania i po części również działała na wyobraźnię. Nie jest łatwo opowiadać o takich sprawach, a taki układ to wszystko odciążył.

„Seryjni mordercy” to książka, która bardzo mnie zainteresowała i zatrzymała na dobrych kilka godzin. Opisywane przypadki dały mi do myślenia i zwróciły moją uwagę na rzeczy, o których wcześniej nie słyszałam. Świadomość, że to wszystko rzeczywiście się wydarzyło wywołała wiele emocji. Cieszę się, że taka książka powstała.

Za przesłanie książki dziękuję Wydawnictwu Muza. 

czwartek, 14 maja 2020

Ryszard Ćwirlej "Jedyne wyjście"




Autor: Ryszard Ćwirlej
Tytuł: Jedyne wyjście
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 512
Gatunek: kryminał







Niewielkie miasteczko ożywia się po porwaniu syna miejscowego biznesmena. W tym samym czasie znika matka rocznego dziecka. Co łączy te dwie sprawy?

Na “Jedyne wyjście” składa się całkiem interesująca plejada bohaterów i dość imponująca liczba wątków. Każda z postaci, podobnie jak i każdy z motywów, mogą czytelnika nieźle zaskoczyć. Podczas lektury nie jest łatwo to wszystko ze sobą połączyć, ale z czasem poszczególne elementy trafiają na swoje miejsce tworząc kompletną i dopracowaną całość. Podoba mi się, że autor nie poszedł jednym tropem, ale skupił się na kilku kwestiach, sprawiając, że treść stała się bardziej interesująca i mocniej angażująca, skłaniając tym samym czytelnika do myślenia i pobudzenia wyobraźni.

Zawsze bardzo cenię sobie wyraziste i charakterne bohaterki, a w tej książce można znaleźć więcej niż jeden przykład takiej postaci. Choć to Aneta Nowak odgrywała tutaj pierwsze skrzypce, nie tylko na nią łatwo było zwrócić uwagę. Cieszę się, że Ćwirlej dał swoim bohaterkom szansę, by pokazały, na co je stać. Często niedoceniane i spychane na bok miały okazję się wykazać i zabłysnąć. Kobieca strona tej powieści kojarzy się z odwagą, inteligencją i spostrzegawczością.


Podoba mi się także atmosfera książki, która w dużej mierze opiera się na klimacie charakterystycznym dla niedużych miejscowości. To przeświadczenie, że wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą oraz przestępstwa popełniane przez prostych ludzi. Takie tło zawsze kojarzy mi się z najciekawszymi przypadkami i największymi sekretami, co oferuje wiele ciekawych rozwiązań dla zbudowania fabuły powieści.

Akcja książki została dobrze przemyślana i przepracowana, a następnie umiejętnie przelana na papier. Wszystkie wątki są interesujące, ciężko powiedzieć, żeby jedne intrygowały bardziej, a inne mniej. Ładnie z tym wszystkim łączy się postać Anety, która na naszych oczach rozwija skrzydła i rozpoczyna karierę. A fakt, że sporo się dzieje również umożliwia jej podejmowanie odważnych decyzji. Mimo że powieść ma swoje rozmiary, to lekkość stylu sprawia, że czyta się ją szybko i przyjemnie. Ćwirlej potrafi sprytnie operować słowem, dzięki czemu fabuła nie wydaje się być zbyt ciężka.

„Jedyne wyjście” to książka, która może się podobać. Niezależnie od wieku, płci, czy czytelniczych upodobań.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.

niedziela, 10 maja 2020

Louise Candlish "Na progu zła"



Autor: Louise Candlish
Tytuł: Na progu zła
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 512
Gatunek: thriller psychologiczny








Kiedy Fi wraca do swojego domu po kilku dniach nieobecności, zauważa, że wprowadzają się do niego nowi właściciele. Ale przecież dom nigdy nie został wystawiony na sprzedaż, to w nim wychowują się jej synowie. Co wydarzyło się w czasie jej nieobecności? I gdzie jest jej mąż?

“Na progu zła” to jedna z tych książek, które swoim pojawieniem się wywołały wielką burzę wśród czytelników. Dobre rekomendacje, obietnice wspaniałej lektury, otrzymane nagrody- te elementy sprawiały, że powieść cieszyła się dużą popularnością. Przyznam szczerze, że w takich sytuacjach często podchodzę do lektury z dystansem, ale tym razem zaczęłam czytać i całkiem przepadłam.

Książkę autorstwa Louise Candlish czyta się bardzo przyjemnie i bardzo szybko, co ułatwia nam kilka czynników. Przede wszystkim mam na myśli interesującą fabułę, która nie dość, że jest naprawdę intrygująca i magnetyzująca, to jeszcze została bardzo dobrze poprowadzona i rozwinięta. Pisarka wykazała się dobrym pomysłem i świetnie poradziła sobie z jego realizacją. Wydaje mi się, że ważną rolę odgrywa tutaj również sposób przedstawienia wszystkich okoliczności.

Candlish pozwala sobie na przeskoki czasowe, przedstawiając akcję powieści z różnych perspektyw. Chętnie wyciąga kilka wydarzeń z początku historii, by za chwilę wrócić do końca i następnie znowu się cofnąć. Taki zabieg łączenia różnych przestrzeni czasowych uważam za bardzo atrakcyjny. Dzięki temu autor może stopniować napięcie i zwiększać zainteresowanie czytelnika. Taki efekt został osiągnięty także za sprawą dwutorowej, damsko- męskiej narracji, ukazującej kolejno wydarzenia z perspektywy żony oraz męża.


Fabuła książki bardzo mnie zaskoczyła. Candlish bazuje na niespodziankach, sekretach i zwrotach akcji. Poznając następne rozdziały szybko uświadamiamy sobie, że nie wszystko jest takie, jakie wydawało się na pierwszy rzut oka, a bohaterzy zmieniają się na naszych oczach. Mówi się, że poznanie drugiego człowieka jest bardzo trudne i często dokonuje się dopiero w ekstremalnych okolicznościach. Mam wrażenie, że takie powiedzenie sprawdza się tutaj znakomicie, bowiem liczba trujących sekretów ukrywanych przez książkowe postacie rośnie z każdą stroną.

„Na progu zła” zrobiła na mnie duże wrażenie. Mimo że momentami wydawała się nieco naiwna i nierealna, to spędziłam z nią kilka przyjemnych godzin, podczas których towarzyszyło mi także sporo przemyśleń. Candlish świetnie połączyła wartą poznania fabułą z dojrzałym i dopracowanym stylem. Książkę czytało mi się wspaniale, a ten lekki styl nieustannie popychał mnie w stronę kolejnych stron. Ciężko było mi ją odłożyć, sporo czasu poświęciłam jej również w nocy, żeby jak najszybciej poznać zakończenie tej historii, które również mnie nie rozczarowało.

Choć spotkałam się z różnymi opiniami na temat tej książki, ja nie mam do niej żadnych zastrzeżeń. Podobała mi się taka, jaka była. I chętnie Wam ją polecę, jeśli lubicie thrillery napisane kobiecą ręką.           

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.

czwartek, 7 maja 2020

Mira Marcinów "Bezmatek"




Autor: Mira Marcinów
Tytuł: Bezmatek
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 256
Gatunek: literatura współczesna







“Bezmatek” to lektura trudna i emocjonalna. Opowiada bowiem o sytuacji, która w pewnym momencie dotknie większości z nas- stracie matki, najważniejszej i najbliższej osoby. Choć jako nastolatka nie zawsze potrafiłam docenić urok łączącej nas relacji i nie dostrzegałam ważnej roli, jaką rodzicielka odgrywała w moim życiu, dziś już wiem, jak wiele dla mnie znaczy i ciężko mi pogodzić się ze świadomością, że któregoś dnia po prostu jej zabraknie.

Bohaterka książki próbuje przygotować się na to, co nieuniknione. Czy to jest w ogóle możliwe? Czy można osłabić emocjonalny paraliż, wiedząc, co niedługo nas czeka? Chyba nie. Jak zapełnić tę nieszczęsną przestrzeń, którą zostawiają po sobie osoby odchodzące? Z odpowiedzią na te pytania i problemem opuszczenia w swojej książce zmaga się autorka.

Ten „Bezmatek” to lektura bardzo wartościowa. Jedna z tych publikacji, które skłaniają do myślenia i przeżywania, ale nie ułatwiają rozmowy na opisywane tematy. Ciężko chyba powiedzieć coś sensownego. Bo i co można by powiedzieć czy napisać? Strata najbliższej osoby przynosi ze sobą ból, który rozrywa serce. I nie można mu zaradzić. Nie można go złagodzić. Intensywność tych smutnych doznań poczuć można podczas lektury.


Ta powieść ma charakter bardzo intymny. Sam w sobie temat jest przecież bardzo osobisty, ale niektóre fragmenty są o wiele bardziej poruszające i refleksyjne. Przygotowanie matki do ostatniej drogi, wybór ubrania, wykonywanie makijażu. Bardzo mocne. Niektóre z tych wydarzeń potrzebowały więcej miejsca. I otrzymały je w postaci kartek niezapełnionych i niezapisanych. Nieco przemilczanych, bo czasami cisza oznacza więcej niż słowa.

Choć opowieść wywarła na mnie duże wrażenie, trudno mi o niej opowiadać. Chciałabym, żebyście sami z tym tematem się zmierzyli, niezależnie od tego, w jakim jesteście teraz miejscu.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarnemu.

wtorek, 5 maja 2020

Bee Wilson "Tak dziś jemy. Biografia jedzenia"



Autor: Bee Wilson
Tytuł: Tak dziś jemy. Biografia jedzenia
Wydawnictwo: SQN
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 496
Gatunek: literatura faktu







Moja mama zawsze przywiązywała dużą wagę do domowych posiłków. Z wielką chęcią, wprawą i miłością przygotowywała nam każdego dnia wspaniałe dania, dbając o to, by nikt nie czuł się pokrzywdzony jej wyborami. Myślę, że w dużym stopniu przełożyło się to na fakt, że dziś ja również gotuję. I choć żaden ze mnie masterchef, coraz więcej o jedzeniu czytam i myślę, po to, by wiedzieć, co wkładam sobie do ust.

„Tak dziś jemy. Biografia jedzenia” to tytuł, który musiał znaleźć się w moich rękach. Prawdę mówiąc nie zastanawiałam się, co w nim znajdę, liczyłam jednak, że zgromadzone informacje pozwolą mi uzupełnić wiedzę i spojrzeć inaczej na pewne kwestie. No i ten tytuł. Czy można odmówić przeczytania biografii jedzenia? W każdym razie, już w tym miejscu, muszę Was uprzedzić, że do końca tekstu będę się rozpływać nad zaletami tej publikacji.

Książka Bee Wilson stanowi intrygujący zbiór łączący informacje z różnych dziedzin związanych z żywnością. Dzięki autorce dowiedziałam się, jak wyglądała zmiana kultury jedzenia na przestrzeni lat, mogłam przekonać się, co i jak ludzie jedzą w innych krajach, poznałam wiele opinii ekspertów i przeczytałam dużo wypowiedzi zwyczajnych ludzi, a także otrzymałam wspaniałą możliwość, by kilka spraw sobie przemyśleć. Nie lubię posługiwać się określeniami typu „ta książka zmieniła moje życie”, chętnie jednak powiem, że poniekąd otworzyła mi oczy.

Każde zagadnienie, którego omówienia podjęła się autorka, zostało przedstawione w fantastyczny sposób. Wilson poświęciła wiele pracy na zebranie materiałów i zaskoczyła mnie rozmiarem bibliografii. Przeprowadziła interesujące wywiady z ludźmi będącymi specjalistami w dziedzinie jedzenia i nie zawahała się wykorzystać ich słów. Wśród nich znalazły się osoby zajmujące się produkcją żywności, jej przetworzeniem, przewozem i innymi czynnościami z nią związanymi. Kiedy przedstawiam te kwestie właśnie tak, można by odnieść wrażenie, że to publikacja typowo naukowa, jednak nie do końca.


Obok ekspertów w książce znalazło się wiele miejsca dla normalnych ludzi. Autorka zamieściła fragmenty wypowiedzi osób mieszkających w różnych krajach, które chętnie opowiadały o tym, co je się u nich w domach, dlaczego zmieniły swoje nawyki, w jaki sposób żywią się intensywnie pracując czy żyjąc aktywnie. Uzupełnienie dla specjalistów i przedstawicieli różnych kultur stanowiły spostrzeżenia samej autorki, opowieści z jej domu, wspomnienia oraz drobne eksperymenty. Bardzo podobało mi się, kiedy Wilson opowiadała o różnych trendach, a następnie dodawała, jak sprawdziły się w jej domu i wśród jej rodziny.

Wiele kwestii w tej książce okazało się dla mnie mocno zaskakujących, co wynikało głównie z faktu, że nigdy się na tych rzeczach nie skupiałam. Nie myślałam, a może raczej nie rozumiałam, że ludzie, którzy źle się odżywiają mogą to robić kierując się niewiedzą czy biedą- bo reklamy i opakowania żywności wprowadziły ich w błąd, a śmieciowe jedzenie często jest tańsze. Nie zastanawiałam się nad spożywanymi w ciągu dnia przekąskami. Nie wiedziałam, że można kupić gotowy zestaw półproduktów do przygotowania rodzinnego posiłku, który choć droższy to oszczędzający nam konieczności podejmowania decyzji i robienia zakupów. A to tylko kilka spraw, które mnie zainteresowały.

„Tak dziś jemy” to jedna z tych książek, o których mogłabym rozmawiać godzinami, ponieważ dla mnie okazała się szalenie interesująca. Z przyjemnością Wam ją polecam.

poniedziałek, 4 maja 2020

Jenny Blackhurst "Ktoś tu kłamie" [recenzja przedpremierowa]




Autor: Jenny Balckhurst
Tytuł: Ktoś tu kłamie
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 384
Gatunek: thriller psychologiczny







Prawie rok po śmierci Eriki Spencer, twórca anonimowego podcastu sugeruje, że to nie był wypadek. Jego zdaniem kobieta została zamordowana, a on chętnie wyjaśni, kto za tym stoi. Co wydarzyło się tamtej nocy? Co mają na sumieniu mieszkańcy Severn Oaks?

Jenny Blackhurst należy do tych autorek, po których książki sięgam już w ciemno, bez chwili zastanowienia. Kilkakrotnie przekonałam się bowiem, że pisarkę cechują fantastyczna wyobraźnia, duża pomysłowość i świetny styl, które przekładają się na tworzenie interesujących i zaskakujących thrillerów. „Ktoś tu kłamie” to najnowsza powieść autorki, moim zdaniem najlepsza spośród tych, jakie pojawiły się do tej pory.

Gdyby ktoś zapytał mnie o najbardziej charakterystyczny element twórczości tej pisarki, to odpowiedziałabym, że to klimatyczne i pełne napięcia wykorzystanie sekretów przedstawianych w książce bohaterów. Uwielbiam wszystkie tajemnice, niedopowiedzenia i przemilczenia, dlatego dla mnie sposób budowania fabuły w oparciu o takie środki wspaniale się sprawdza. „Ktoś tu kłamie” to powieść wypełniona sekretami od pierwszej do ostatniej strony. Każdy z bohaterów ma coś do ukrycia, co prowadzi do sytuacji, w której wszyscy wydają się podejrzani.

Warto dodać, że w operowaniu cudzymi sekretami Blackhurst zasłużyła na miano mistrzyni. Autorka bowiem nie tylko potrafi tymi kwestiami zainteresować i dzięki nim pogłębić czytelnicze zainteresowanie. Ona także z prawdziwą finezją wodzi nas za nos, raz za razem udowadniając, że pewność siebie zostawia nas w tyle. Pisarka przynajmniej dwukrotnie mnie zmyliła, sugerując, że bohaterzy mają do ukrycia coś zupełnie innego niż w rzeczywistości i śmiało podkreślając, że nie wszystkie niewłaściwe relacje i błędy przeszłości muszą bazować na romansach, co zawsze narzuca się nam jako oczywista oczywistość i pierwsza myśl.


Bardzo podoba mi się, w jaki sposób autorka poprowadziła akcję powieści, która z każdym kolejnym rozdziałem stawała się dla mnie bardziej interesująca. Próbowałam rozwikłać zagadkę i znaleźć jej rozwiązanie na własną rękę, ale to wcale nie było łatwe zadanie. Blackhurst stworzyła dość skomplikowaną, ale nieprzekombinowaną fabułę, w której naprawdę łatwo się zatracić. Książka jest pełna napięcia opartego na tajemnicach, których przybywa w zaskakującym tempie. Próba ich zrozumienia prowadzi ostatecznie do finału, a zakończenie również wywołuje wiele emocji.

Ta powieść nie byłaby z pewnością tak dobra, gdyby jej akcja rozegrała się w innym miejscu. Podpatrujemy mieszkańców małej społeczności, którzy na pierwszy rzut oka pozostają w przyjacielskich relacjach i wszystko o sobie wiedzą. Tylko czy na pewno? Czy niewielka odległość między poszczególnymi domami pozwala sądzić, że nic się przed nikim nie ukryje? Niekoniecznie. Czy grają w jednej drużynie czy wśród nich jednak jest zdrajca? Przekonajcie się sami.

Autorka zachwyciła mnie także świetnym, dopracowanym i dojrzałym stylem. Dzięki temu jej książki czyta się przyjemnie i szybko. Nie nużą i nie męczą, lekki styl odciąża mocną fabułę. Wspaniała narracja mobilizuje czytelnika, by nie rozstawać się w powieścią.

Tak, jak wspomniałam, każdy z bohaterów wydaje się podejrzany. Dzięki temu ich charakterystyki nabierają mrocznego charakteru, a skrywane sekrety dodają im głębi. Nawet najmilsza osoba spośród nich ma coś na sumieniu. Bardzo podobała mi się ta niepokojąca grupa.

„Ktoś tu kłamie” to moim zdaniem najlepsza książka tej autorki. To poruszająca lektura, która uświadamia czytelnikom, że nawet najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa. Jak zalecano w powieści „Bądźcie szczerzy”…

Za przesłanie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros.