Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lato Eden. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lato Eden. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 29 października 2017

Bezpieczna przystań




Autor: Liz Flanagan
Tytuł: Lato Eden
Wydawnictwo: Iuwi
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 312
Gatunek: literatura młodzieżowa 







Najlepsza przyjaciółka Jess zaginęła. Nastolatce wydawało się, że wie na jej temat wszystko, a jednak Eden pewna fakty przemilczała. Czy to tajemnice doprowadziły dziewczynę do ucieczki? A może przydarzyło się jej coś złego?


Po „Lato Eden” sięgnęłam licząc na chwilę odpoczynku od trudnych tematów i ciężkich lektur. Prawdę mówiąc nie dowierzałam okładkowym zapewnieniom, jakoby była to lektura pełna napięcia, emocji i tajemnic. Słodka okładka, dość średnie oceny i kilka gorzkich recenzji utwierdzały mnie raczej w przekonaniu, że to książka w sam raz na raz, ani dobra ani zła, taka, która nie zapada w pamięć i pozwala odetchnąć. A jak było?




Powieść przeczytałam szybko, głównie za sprawą lekkiego stylu autorki i niezbyt skomplikowanego języka. Kolejne strony pokonywałam niemal niezauważalnie, z zawrotną prędkością zbliżając się do finału. Nie jest to książka wyszukana, nie zasłużyła na miano bestsellera. Czytelnik nie dostanie okazji, by pozachwycać się wysublimowanym słownictwem, nie zaskoczy go wymyślna akcja. Ale przecież nie o to tutaj chodzi. Flanagan stworzyła powieść młodzieżową i wyszło jej to naprawdę dobrze.

Jak na literaturę dla młodych przystało, znajdziemy tutaj garść odpowiednich dla tego wieku tematów. Niespełniona miłość, zaskakująca przyjaźń, problemy z rodzicami, zbyt wymagający nauczyciele... i jeszcze trochę. Autorka uporała się z tymi zagadnieniami całkiem zgrabnie, sprawiając, że z jednej strony mogą dać nam do myślenia i skłonić do refleksji, a z drugiej jednak nas nie zmęczą czy nie znudzą. Choć zazwyczaj celuję w młodzieżówki poważniejsze i nieco głębsze, to i przy tej się nie nudziłam i nie miałam poczucia straty czasu.

Dużym plusem tej książki jest niewątpliwie narracja pierwszoosobowa, umożliwiająca nam lepsze wczucie się w sytuację głównej bohaterki i zrozumienie wydarzeń, w których brała udział. Taki sposób opowiadania historii przekonuje mnie najbardziej i najmocniej na mnie wpływa. Flanagan bardzo umiejętnie łączy teraźniejszość z tym, co już było, wplatając w bieżącą akcję fragmenty przeszłości. Dzięki temu dowiadujemy się więcej o bohaterach i mamy możliwość lepiej zrozumieć wszystkie wątki, a fakt, że autorka nie ujawniła wszystkiego od razu sprawia, że książka staje się bardziej atrakcyjna dla czytelnika.

Jeśli chodzi o bohaterów, to w moim odczuciu są dokładnie tacy, jacy powinni być. Młodzi, charyzmatyczni, niepewni, zakręceni. Młodość została tutaj przedstawiona tak, jak ja sama ją pamiętam, trochę tak, jakbym otrzymała szansę, by przeżyć ją znów. Dobrze jest móc się zatrzymać, pomyśleć, powspominać, nieco się wzruszyć.

I jeśli o wzruszenie chodzi, to muszę poświęcić tej kwestii trochę więcej miejsca. W żadnym wypadku nie spodziewałam się po „Lecie Eden” większych emocji. Założyłam, że ta książka nie będzie w stanie mnie poruszyć, że nie zapadnie mi w pamięć. A tymczasem zostałam mile zaskoczona, bo emocje i refleksje się pojawiły. Nie zakręciła mi się łezka w oku, ale jednak spodobało mi się, w jaki sposób autorka poprowadziła akcję i zdołałam poczuć ciężar tematów, jakie wplotła w swą opowieść. Poczułam chęć, by przeczytać więcej, by sprawdzić, jak dałaby sobie radę z kolejnym tematem i kolejną książką.




Tak, jak już wspomniałam, tej powieści w żadnym razie nie można nazwać wybitną, a jednak dla mnie okazała się miłym zaskoczeniem. Nie taką prostą historią o nie takich znowu zwyczajnych ludziach. Szczerze ją polubiłam.