Tytuł: Walentynka
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2024
Liczba stron: 368
Gatunek: literatura współczesna
Gloria jest po prostu szalenie znudzona życiem. Powtarzalnością
dusznej Odessy. Brakiem zajęcia. Finansowym niedostatkiem. Monotonią
codzienności, która ma tak niewiele do zaoferowania. Kiepskie perspektywy i
smutne myśli popychają ją w stronę błędnej decyzji, która zaważy na całym jej
życiu. Kiedy przyjmuje propozycję przystojnego mężczyzny i wsiada do jego auta,
nie ma pojęcia, że ten moment wszystko zmieni.
Będąc świeżo po przeczytaniu “Walentynki” nie jestem
pewna, co mogłabym powiedzieć lub też napisać. Czy znacie to uczucie, kiedy
powieść wywołuje tak wiele emocji i refleksji, że zdaje się brakować
odpowiednich słów, by je wszystkie opisać i nazwać? Czy macie czasami wrażenie,
że o pewnych tytułach możecie rozmawiać bardzo długo, a jednak ten czas wciąż
nie będzie wystarczający, by przedyskutować tematy, które krążyły po głowie
podczas lektury? Dokładnie to poczułam podczas spotkania z książką Elizabeth
Wetmore.
Literatura kobieca nie jest gatunkiem dobrze mi znanym
i przesadnie cenionym. Mam wrażenie, że wiele powieści mocno upraszcza niektóre
sprawy, nie oddaje emocji, nie porusza. Obraca się wokół podobnych, prostych i
powtarzalnych spraw. Brakuje w nich świeżości, nowości, zaskoczenia. „Walentynka”
stanowi ich przeciwieństwo. Już od pierwszych stron byłam przekonana, że to
idealny wybór czytelniczy i ani przez chwilę nie obawiałam się, że mogę
pożałować poświęconego tej powieści czasu.
Mądra, dojrzała, emocjonalna i pouczająca. Łącząca w
sobie mnogość myśli i uczuć. Głęboka, poruszająca i niedająca się łatwo
zakwalifikować. A przede wszystkim niepozwalająca się porzucić. Choć momentami
byłam przytłoczona poruszanymi sprawami, a trudne tematy ciążyły mi na barkach,
zwyczajnie nie mogłam zrezygnować z tej historii. Brnęłam dalej, nie patrząc na
emocjonalne konsekwencje, nie licząc się z własnymi stratami. Pozwalałam, by
fabuła całkowicie mnie opanowała, stając się częścią książkowych wydarzeń i
postaci.
Choć główną bohaterką książki jest młoda Gloria i
dramat, z którym musi się zmierzyć, Wetmore pokazuje nam obraz o wiele szerszy.
W kolejnych rozdziałach mamy okazję przekonać się, jak bardzo ta sprawa
poruszyła całą kobiecą społeczność i jak mocno wpłynęła na jej życie. Autorka traktuje
jednak sprawę Glorii nieco jak punkt wyjścia do opowieści o innych kobietach. Daje
bohaterkom szansę na zabranie głosu, snucie refleksji, spojrzenie na życie z
nowej perspektywy. Oferuje im wybór. „Walentynka” to opowieść o kobietach i dla
kobiet.
Wetmore odmalowuje wydarzenia żywo i barwnie,
pokazując, jak piękną i dużą paletą dysponuje. Niczym prawdziwa artystka oddaje
głębię koloru, intensywność obrazu i wartość dźwięku. Podczas lektury miałam
wrażenie, jakbym na moment przeniosła się do dusznego i gorącego Teksasu. Potrafiłam
poczuć na skórze kropelki potu i drobiny pyłu, słyszałam grzechotanie węży i
odgłosy wydawane przez pustynne zwierzęta, nieobce były mi też wizje
zachodzącego słońca. Autorka umiejętnie przelała swój pomysł na książkowe
strony, pokazując, jak wspaniale działa jej wyobraźnia i dzieląc się tym
talentem ze swoimi czytelnikami.
„Walentynka” to piękna, wyrazista i niepowtarzalna historia. Na pewno zostanie w mojej pamięci na dłużej. Nie mogę się doczekać kolejnej powieści Wetmore, która oczarowała mnie tym swoim debiutem.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarnemu.
Nie słyszałam wcześniej o tej książce, a fabuła bardzo mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuń