Tytuł: Zatoka surferów
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2024
Liczba stron: 416
Gatunek: thriller psychologiczny
Allie Reynolds poznałam za sprawą jej poprzedniej
książki “Rozgrywka”. Fabuła tego tytułu została zbudowana wokół mroźnych,
zaśnieżonych szczytów górskich, w dalekich Alpach, gdzie spotyka się grupa
zawodowych snowbordzistów. Pamiętam, jak duże wrażenie zrobiła na mnie ta
niepokojąca i zimna opowieść, zupełnie, jakbym czytała ją wczoraj. Dziś
Reynolds proponuje czytelnikom coś zgoła odmiennego. Jej nowa historia rozgrywa
się na gorących piaskach australijskiej plaży i na wysokich falach, które budzą
obsesję wśród bohaterów książki.
Trzeba przyznać, że autorka wspaniale poradziła sobie
w takim klimacie, tak przecież różnym od tego, co oferowała nam wcześniej.
Zupełnie, jakby bez problemu potrafiła stworzyć historię w wybranym przez
siebie miejscu i klimacie, niezależnie od szerokości geograficznej i pory roku.
Urzekły mnie te zimne stoki narciarskie, ale ta nuta plażowej egzotyki i
tajemniczej dzikości również ma w sobie to coś. Z dużą ciekawością zaglądałam
na rajską plażę, na której autorka ulokowała zaledwie garstkę bohaterów, by
sprawdzić, co może się między nimi wydarzyć.
Bez wątpienia ta historia miała duży potencjał.
Niewielka grupa ludzi zamieszkujących dobrze ukrytą przed innymi zatokę.
Oderwanych od normalnego życia, pracy i obowiązków. Z dala od cywilizacji,
mediów społecznościowych i problemów dnia codziennego. Tylko oni, ich zatoka i
wielkie fale, za które dali by się zabić. Surfing na książkowych stronach
przybiera nieokrzesany, dziki i emocjonalny wydźwięk. Bohaterzy „Zatoki
surferów” żyją dla niego. I dla niego wydają się gotowi zabić. A może już to
zrobili? Każdy z nich ma swoje sekrety i mroczną stronę osobowości. Co
ukrywają? Przed czym się chronią?
Podczas lektury towarzyszyło mi wiele pytań. Ale
autorka nie była zbyt skora do szybkiego udzielenia odpowiedzi. Niespiesznie
pogłębiała klimat napięcia, przechodząc do kolejnych wydarzeń. Miałam wrażenie,
jakby najpierw chciała pokazać mi zatokę i wtajemniczyć mnie w życie bohaterów,
w ten sposób wzbudzając większe zainteresowanie i bardziej angażując w rozwój
historii. Nie jestem jednak pewna, czy taki zabieg rzeczywiście zadziałał.
Naprawdę spodobało mi się tło dla tej historii,
charakterystyki bohaterów i klimat zatoki. I miało to w sobie dużo mrocznego
uroku. Gdzieś jednak brakowało mi napięcia. Miałam wrażenie, że akcja książki
rozgrywa się zbyt wolno. Ta myśl budziła we mnie pewne niezadowolenie z lektury
i rodzące się przekonanie, że nowa powieść autorki nie będzie tak dobra, jak
jej poprzedniczka.
Zdecydowanie więcej działo się w drugiej części
książki. Bohaterzy zaczęli budzić wątpliwości, a rozwój wydarzeń przełożył się
na mocniejszy i bardziej wyrazisty klimat. Akcja zaczęła nabierać rumieńców, a
autorka pokazała swoje umiejętności. Wówczas dostałam to, czego oczekiwałam.
Dla mnie było już jednak nieco za późno.
„Zatoka surferów” nie do końca spełniła moje
oczekiwania. Piękne tło wydarzeń , intrygujące postacie i przyjemna narracja
zainteresowały mnie, ale nie dały spodziewanego efektu. Podczas lektury czułam
ciekawość, ale brakowało mi napięcia. A to przecież dla tych niepokojących
emocji sięgamy po thrillery.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Rzeczywiście, brak napięcia w thrillerach to duży problem i minus dla książki. Jednak mimo to, chciałabym ją przeczytać.
OdpowiedzUsuń