środa, 3 października 2018

Luca D'Andrea "Lissy" [recenzja premierowa]




Autor: Luca D'Andrea
Tytuł: Lissy
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 430
Gatunek: thriller







Pewnego dnia Marlene porzuca wygodne życie, okrada męża i udaje się w nieznane. Przygotowany wcześniej plan szybko zawodzi w wyniku nieprzewidzianych wydarzeń. Kobieta trafia do zaprawionej upływem czasu pustelni Simona Kellera. W czasie, kiedy nawiązuje się między nimi porozumienie, mąż kobiety szuka jej coraz niecierpliwiej. Czas ucieka.

„Lissy” to świetny wybór na nadchodzące dni. Coraz dłuższe i chłodniejsze wieczory, kocyk i gorąca herbata, a w ręce książka- właśnie taki obraz mi się z nią kojarzy. Dlaczego? Bo to książka, w której można, a nawet trzeba, się zaczytać. Intrygująca fabułą, zachęcająca psychologicznym rysem, dość spokojna, ale miejscami z akcją, za którą ciężko nadążać wzrokiem. Po prostu wymagająca maksimum uwagi i kilka wolnych godzin, niepozwalająca na czytanie fragmentami, kątem oka.



Nie przypominam sobie, żebym podczas lektury powieści miała jakieś uwagi lub żeby coś wydało mi się niedopracowane czy nietrafione. Doszukałam się natomiast wiele dobrego, a jednym z takich elementów bez wątpienia jest dwutorowa narracja. Z jednej strony podążamy za główną bohaterką- Marlene, obserwując rozwój wydarzeń i konsekwencje podejmowanych przez nią decyzji. Z drugiej zaś z napięciem przyglądamy się nerwowym poszukiwaniom kobiety, której mąż po prostu nie może podarować czynów, jakich się przeciwko niemu dopuściła. Takie podzielenie akcji sprawia, że staje się ona dla czytelnika ciekawsza, nabiera głębi i charakteru.

Luca D’Andrea nieco z nami tym rozwojem akcji igra. Miejscami bardzo zwalnia, by za chwilę gwałtownie przyspieszyć. Na kartach powieści zderzają się dwa światy, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Tylko czy na pewno? Wielkie pieniądze, mroczne układy, niedotrzymane obietnice i szybkie tempo kontra bieda, tradycja, spokój i samotność. Z wielką radością mogę Was zapewnić, że takie połączenie wypada bardziej niż obiecująco, szczególnie, że autor świetnie radzi sobie z zarysowaniem obu rzeczywistości, pozostawiając jednak na tej płaszczyźnie nieco miejsca dla czytelniczej wyobraźni.

Kiedy zabrałam się do czytania powieści, byłam pewna, że jej lektura zajmie mi więcej czasu, niż rzeczywiście jej poświęciłam. Ponad 400 stron zapisanych dość drobną czcionką zaintrygowało mnie, bo w tej objętości dopatrywałam się szansy na powieść magnetyzującą i przykuwająca uwagę. Zaczęłam czytać chętnie i nawet nie zdążyłam się obejrzeć, kiedy byłam w połowie. Lada moment i już dotarłam do zakończenia. Co sprawiło, że lektura powieści przebiegła w tak błyskawicznym tempie? Wspaniałe połączenie dobrej, dopracowanej fabuły, przyjemna i angażująca narracja, lekki styl autora, który pasuje do mrocznego charakteru powieści oraz krótkie rozdziały świetnie sprawdzające się w przypadku, kiedy wciąż powtarzamy „jeszcze tylko jeden…”.

Bohaterzy książki to kolejny zaleta „Lissy”. D’Andrea udowodnił, że potrafi stworzyć postacie głębokie, nieszablonowe, zaskakujące, charyzmatyczne. To, na co zwróciłam uwagę, to podejście nakierowane dość mocno na psychologię bohatera- zwrócenie uwagi na towarzyszące mu motywy i powracanie do przeszłości, która go ukształtowała. Gdybym powiedziała, że obok książkowych postaci nie można przejść obojętnie, byłoby to z mojej strony sporym niedopowiedzeniem. W trakcie czytania bowiem dość mocno zwracamy uwagę na sposób, w jaki zostali oni stworzeni, jak pełnowymiarowi się stali, jak wyszli poza ramy ograniczającego ich papieru.

Nie odniosłam wrażenia, by autor powieści próbował mnie zaskoczyć na siłę. Fabuła, choć interesująca, nie jest jednak przesadnie skomplikowana. Cechuje się raczej pewną prostotą rozwiązań, odwołaniem do tematyki, która nie stanowi żadnej nowości i motywów, jakie już poznaliśmy i jakie brzmią znajomo. Moim zdaniem, w tym miejscu ta niewymuszoność jak najbardziej pasuje, całość wypada przekonująco.

„Lissy” to pierwsza powieść D’Adrei, którą miałam okazję przeczytać. Zrobiła na mnie na tyle duże wrażenie, że chętnie sięgnę po poprzednią, a to chyba dla niej najlepsza rekomendacja.   

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu W.A.B. 

5 komentarzy:

  1. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale fabuła wydaje się bardzo interesująca :)

    Pozdrawiam!
    recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. "Lissy" jest na mojej liście do przeczytania ;). Tylko nie wiem kiedy się z nią zapoznam, bo lista puchnie, a czasu jakby mniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Również bardzo przypadła mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Poprzedni tom był całkiem niezły. Tego jeszcze nie miałam okazji czytać.

    OdpowiedzUsuń

Kochani, jest mi niezmiernie miło gościć Was na mojej stronie :) Bardzo chętnie zajrzałabym do każdego, dlatego proszę, zostawcie kilka słów, które naprowadzą mnie na Wasz trop :)