środa, 31 lipca 2024

T. J. Newman "Uwięzieni"

 


Autor
: T. J. Newman

Tytuł: Uwięzieni

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2024

Liczba stron: 352

Gatunek: thriller




Katastrofa samolotu i grupa ludzi czekających na ocalenie. Prosty przepis na sukces powieści?

Dobrze pamiętam, jak ciepłe uczucia obudziła we mnie poprzednia książka autorki. Zupełnie, jakbym czytała ją wczoraj. Prowadzona ciekawością zwyczajnie musiałam sięgnąć po kolejny tytuł, który wyszedł spod pióra T. J. Newman. Piękne wspomnienie czytelniczej satysfakcji i wspaniałej przygody wiązało się również z wielkimi oczekiwaniami. Czy autorce udało się je spełnić?

„Uwięzieni” to książka, która rozpoczyna się mocnym akcentem i do ostatniej sceny nie zwalnia już tempa. W jej przypadku nie trzeba liczyć na przyspieszenie akcji czy dawkowanie napięcia. Newman proponuje nam bowiem ekstremalną czytelniczą rozrywkę, przypominającą w swej postaci jazdę kolejkę górską. Z jednej strony czujemy ekscytację i adrenalinę, z drugiej zaś strony strach zaciska nam gardło, a niepewność nieco studzi zapał. Czytałam kolejne rozdziały popędzana własnym niezmierzonym zainteresowaniem, a jednak czułam olbrzymie napięcie i obawy spowodowane rozwojem akcji.

Zdecydowanie nie można powiedzieć, by w tej historii wszystko szło po myśli bohaterów. Właściwie Newman nie ma dla nich litości. Kiedy pomyliśmy o najgorszym możliwym scenariuszu w opisywanej na stronach powieści historii, mamy pewne wyobrażenie piekła, jakie autorka zgotowała książkowym postaciom. Nawet gdybym bardzo chciała, to trudno byłoby mi zaliczyć tę książkę do serii typu „żyli długo i szczęśliwie”. Newman zapewniła czytelnikom niezwykłe emocje kosztem ciężkich i traumatycznych wydarzeń, w których rolę główną zajmowali przedstawieni przez nią bohaterzy.

Wiele razy nie mogłam uwierzyć, jak trudny scenariusz dla nich przygotowała. Na każdym kroku czekała na nich nowa pułapka, kolejna przeszkoda, nieprzyjemny zwrot akcji czy smutna niespodzianka. Czytając podobne lektury zakładamy, że bohaterzy zostaną uratowani w spektakularny sposób, wychodząc z opresji cało i z pewną dozą satysfakcji. Newman sprawiała natomiast wrażenie, jakby sama nie wierzyła w ich powodzenie i celowo utrudniała im każde działanie. Kolejne rozdziały pokonywałam z wielkim zainteresowaniem i pewnym smutkiem. Jak to wszystko się zakończy? Co jeszcze mogła wymyślić ta odważna i błyskotliwa autorka?

Swoja drogą Ci zgnębieni i poszkodowania bohaterzy tworzyli niezwykłą gromadę. Newman postarała się, by nikt z nas nie mógł przejść obok nich obojętnie. Ich cechy charakteru, wady i zalety oraz podejmowane decyzje sprawiały, że podczas lektury łatwo było mi znaleźć dla nich ciepłe uczucia lub też wręcz przeciwnie. Sprawiali wrażenie ludzkich, żywych, realistycznych. I choć opisywana historia nie ma dużej szansy na powtórzenie się w rzeczywistości, to odnalazłam w niej tyle autentyczności, by przekonała mnie i przytłoczyła.

Duże wrażenie zrobiły na mnie wszystkie opisy i przedstawienie wydarzeń. Autorka znakomicie poradziła sobie z wytłumaczeniem czytelnikom różnych szczegółów technicznych, tak, by nie czuli się przytłoczeni czy niedoinformowani. Jednocześnie zrobiła to w sposób przejrzysty, przyjemnym i zrozumiałym językiem. Ta zdolność operowania słowem, dobieranie wyrazów tak niewymuszenie i lekko sprawia, że książka czyta się praktycznie sama.

Nie spodziewałam się, że ta historia zrobi na mnie tak piorunujące wrażenie. Dobry pomysł, intensywny rozwój akcji, znakomita plejada bohaterów oraz świetna narracja składają się na dopracowaną i intrygującą opowieść. Czytało mi się wspaniale. Nie byłam w stanie się oderwać. Polecam z całego serca.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.  

niedziela, 28 lipca 2024

Allie Reynolds "Zatoka surferów"

 


Autor
: Allie Reynolds

Tytuł: Zatoka surferów

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2024

Liczba stron: 416

Gatunek: thriller psychologiczny 




Allie Reynolds poznałam za sprawą jej poprzedniej książki “Rozgrywka”. Fabuła tego tytułu została zbudowana wokół mroźnych, zaśnieżonych szczytów górskich, w dalekich Alpach, gdzie spotyka się grupa zawodowych snowbordzistów. Pamiętam, jak duże wrażenie zrobiła na mnie ta niepokojąca i zimna opowieść, zupełnie, jakbym czytała ją wczoraj. Dziś Reynolds proponuje czytelnikom coś zgoła odmiennego. Jej nowa historia rozgrywa się na gorących piaskach australijskiej plaży i na wysokich falach, które budzą obsesję wśród bohaterów książki.

Trzeba przyznać, że autorka wspaniale poradziła sobie w takim klimacie, tak przecież różnym od tego, co oferowała nam wcześniej. Zupełnie, jakby bez problemu potrafiła stworzyć historię w wybranym przez siebie miejscu i klimacie, niezależnie od szerokości geograficznej i pory roku. Urzekły mnie te zimne stoki narciarskie, ale ta nuta plażowej egzotyki i tajemniczej dzikości również ma w sobie to coś. Z dużą ciekawością zaglądałam na rajską plażę, na której autorka ulokowała zaledwie garstkę bohaterów, by sprawdzić, co może się między nimi wydarzyć.

Bez wątpienia ta historia miała duży potencjał. Niewielka grupa ludzi zamieszkujących dobrze ukrytą przed innymi zatokę. Oderwanych od normalnego życia, pracy i obowiązków. Z dala od cywilizacji, mediów społecznościowych i problemów dnia codziennego. Tylko oni, ich zatoka i wielkie fale, za które dali by się zabić. Surfing na książkowych stronach przybiera nieokrzesany, dziki i emocjonalny wydźwięk. Bohaterzy „Zatoki surferów” żyją dla niego. I dla niego wydają się gotowi zabić. A może już to zrobili? Każdy z nich ma swoje sekrety i mroczną stronę osobowości. Co ukrywają? Przed czym się chronią?

Podczas lektury towarzyszyło mi wiele pytań. Ale autorka nie była zbyt skora do szybkiego udzielenia odpowiedzi. Niespiesznie pogłębiała klimat napięcia, przechodząc do kolejnych wydarzeń. Miałam wrażenie, jakby najpierw chciała pokazać mi zatokę i wtajemniczyć mnie w życie bohaterów, w ten sposób wzbudzając większe zainteresowanie i bardziej angażując w rozwój historii. Nie jestem jednak pewna, czy taki zabieg rzeczywiście zadziałał.

Naprawdę spodobało mi się tło dla tej historii, charakterystyki bohaterów i klimat zatoki. I miało to w sobie dużo mrocznego uroku. Gdzieś jednak brakowało mi napięcia. Miałam wrażenie, że akcja książki rozgrywa się zbyt wolno. Ta myśl budziła we mnie pewne niezadowolenie z lektury i rodzące się przekonanie, że nowa powieść autorki nie będzie tak dobra, jak jej poprzedniczka.

Zdecydowanie więcej działo się w drugiej części książki. Bohaterzy zaczęli budzić wątpliwości, a rozwój wydarzeń przełożył się na mocniejszy i bardziej wyrazisty klimat. Akcja zaczęła nabierać rumieńców, a autorka pokazała swoje umiejętności. Wówczas dostałam to, czego oczekiwałam. Dla mnie było już jednak nieco za późno.

„Zatoka surferów” nie do końca spełniła moje oczekiwania. Piękne tło wydarzeń , intrygujące postacie i przyjemna narracja zainteresowały mnie, ale nie dały spodziewanego efektu. Podczas lektury czułam ciekawość, ale brakowało mi napięcia. A to przecież dla tych niepokojących emocji sięgamy po thrillery. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros. 

poniedziałek, 15 lipca 2024

Marta Sawicka- Danielak "Oko tygrysa"

 


Autor
: Marta Sawicka- Danielak

Tytuł: Oko tygrysa 

Wydawnictwo: Marginesy

Rok wydania: 2024

Liczba stron: 448

Gatunek: reportaż 




Nigdy nie mówię “nie” dobremu reportażowi. Cenię literaturę faktu, możliwość zgłębienia interesujących treści, szczerość i autentyczność tego gatunku. Często zaskakuje mnie odwaga i błyskotliwość autorów wybierających sobie tematy do realizacji. Sawicka- Danielak postanowiła opowiedzieć swoim czytelnikom o tygrysach. Nie miałam pojęcia, jak wdzięczny i wszechstronny może być ten temat.

„Oko tygrysa” to żywa, barwna i różnorodna opowieść, która przy wykorzystaniu tytułowego zwierzęcia łączy w sobie rozmaite kwestie. Tygrys stanowi dobry punkt wyjścia dla refleksji i opowieści na różne tematy, pięknie łącząc je w całość i sprawiając, że staje się dopracowana i przemyślana. Kiedy wzięłam do rąk tę niezwykłą publikację, byłam niezmiernie zdziwiona jej wielkością. Nigdy bym nie pomyślała, że można zbudować obszerny reportaż na taki temat.

Książka Sawickiej- Danielak pozwala czytelnikowi lepiej przyjrzeć się tym fantastycznym zwierzętom. Czytając kolejne rozdziały obserwujemy, poznajemy, widzimy i słyszymy tygrysy. Na stronach reportażu poznajemy fakty dotyczące życia i zachowania zwierząt, czujemy ich dzikość, patrzymy na morderczy wir i dzikie szaleństwo. Co ciekawe, w tej publikacji, tygrys nie jest jedyną bestią i jedyną istotą zdolną do okrucieństwa. Owszem, zabija i przelewa krew. Autorka wskazuje jednak, że i my wcale nie jesteśmy w tym temacie niewinni.

Sawicka- Danielak opowiada o ludzkich zbrodniach przeciwko tygrysom. Pokazuje, jak chęć zysku często prowadzi do katastrofy, zaślepiając i zagłuszających tych, dla których śmierć zwierząt jest cenniejsza, niż ich życie. Obnaża obłudę tych, którzy pozornie chcieliby pomóc, ale w rzeczywistości kierują się własnym interesem i egoizmem. Opowiada o niepokojących i przewrotnych wierzeniach, które sprawiają, że kości i mózgi tygrysów nabierają olbrzymiej finansowej wartości. Wskazuje na tygrysy więzione dla czyjejś przyjemności.

Brzmi okrutnie, fanatycznie, drastycznie. A to dopiero początek. Autorka bowiem nie boi się trudnych kwestii, nie chowa za żadnym tabu. Odważnie wskazuje palcem winnych i wylicza wyrządzone przez nich szkody, nie stosując dla nikogo taryfy ulgowej. W jej słowniku nie ma „przebacz”, tak jak w życiu oprawców nie ma miejsca na „przepraszam”. Sawicka- Danielak skłania do snucia refleksji, zmusza do zaangażowania, wykorzystuje kwestie na czasie. Rozpoczynając opowieść od tygrysiego życia kolejno przemieszcza się pomiędzy różnymi sprawami.

Mimo że publikacja jest trudna i tematycznie niewdzięczna, a przy tym masywna i obszerna, nie sposób się przy niej znudzić czy zmęczyć. Bogactwo przekazywanej wiedzy i mnogość interesujących kwestii sprawiają, że lektura jest fascynująca. A wypracowany i przekonujący styl autorki pozwalają pokonywać kolejne strony bez przeszkód.

„Oko tygrysa” nie będzie historią dla wszystkich, ze względu na swoja treść czy może też rozmiar. Bez wątpienia natomiast mogę powiedzieć, że Ci, którzy z jakiegoś powodu przejdą obojętnie obok tego tytułu, wiele stracą. Czy powinnam przekonywać i zachęcać Was dłużej?

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy. 

niedziela, 14 lipca 2024

C. J. Sansom "Komisarz"

 


Autor
: C. J. Sansom

Tytuł: Komisarz

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2024

Liczba stron: 497

Gatunek: kryminał historyczny



 

Odkąd sięgam pamięcią, uwielbiam kryminały. Możliwość podążania tropem zbrodni, rozwiązywania zagadek, szukania winnych. Klimat pełen napięcia, intrygujących bohaterów oraz zwrotów akcji. Nadszedł natomiast ten moment, gdy poczułam już pewne znużenie i wypalenie towarzyszące poznawaniu tego typu lektur. Zaczęłam dostrzegać podobieństwa i wzorce, a autorom coraz trudniej było mnie zaskoczyć. W związku z tym zaczęłam szukać czegoś nowego i świeżego. „Komisarz” wydawał mi się dobrym tytułem i odpowiednim wyzwaniem.

Choć Sansom pojawił się na polskim rynku wydawniczym wiele lat temu, nie miałam do tej pory możliwości poznać jego książek, które zdobyły uznanie i sympatię czytelników. W tym jednak momencie, świeżo po lekturze pierwszej części kryminalno- historycznego cyklu, mogę szczerze przyznać, że wcale nie dziwi mnie podziw, jaki wzbudziły jego opowieści. Sama bowiem nie miałam chęci odkładać książki ani na moment, tak mocno zaangażowałam się w tę opowieść i wszystkie składające się na nią wątki.

Gdyby ktoś zapytał, który z motywów zrobił na mnie największe wrażenie, nie potrafiłabym odpowiedzieć na to pytanie. „Komisarz” może zafascynować czytelników pod wieloma względami. Przede wszystkim zauroczyło mnie historyczne tło tej historii. Sansom wspaniale oddał XVI- wieczny klimat Anglii, sprawiając, że podczas lektury miałam możliwość poczuć się, jak uczestniczka i obserwatorka wydarzeń, które wydawały się żywe, barwne i mocno działały na wyobraźnię.

Na stronach powieści obserwujemy istotne zmiany, które zachodziły w państwie i społeczeństwie. Na naszych oczach zdają się rozgrywać dramaty i tragedie. Sansom wprowadza nas w świat historii, władzy, polityki i religii, ale robi to w ujmujący i przekonujący sposób, przekazując informacje i nie komplikując ich przesadnie. Dzięki temu dość trudne tematy zostają odciążone, narracja zdaje się nabierać lekkości.

Sansom, łaskawy dla swoich czytelników, nie oszczędza jednak bohaterów. Tytułowy komisarz, będący z wykształcenia prawnikiem, zostaje przydzielony do rozwiązania sprawy morderstwa. Śledztwo, które już na początku wydaje się trudne i niewdzięczne, z czasem wymaga od Matthew Sherdlake’a coraz większych poświęceń. Bohater musi działać pod presją czasu, władzy i swojego wyglądu. Czy uda mu się znaleźć winnego krwawej zbrodni?

W tym miejscu dochodzimy do tego, o czym naprawdę koniecznie trzeba powiedzieć. „Komisarz” to dopracowany, przemyślany, dobry i wartościowy kryminał. Z dużą uwagą i niemałym zaangażowaniem śledziłam rozwój wydarzeń, by przekonać się, co jeszcze przygotował dla mnie autor. Z przyjemnością obserwowałam zwroty akcji, przyjmowałam mroczne niespodzianki i wyczuwałam zmiany nastroju. Sansom zbudował intrygujący i pełen napięcia klimat, na który składa się nietypowe miejsce akcji, tło wydarzeń i ludzkie grzechy ukryte pod zakonnymi habitami. W czasie lektury nie udało mi się znaleźć mordercy ani rozwiązać wszystkich zagadek. Na szczęście Sansom nie zostawił mnie z żadnymi niedopowiedzeniami czy pytaniami.

„Komisarz” to książka, która spodoba się zarówno osobom ceniącym mroczne historie, jak i powieści historyczne. Tytuł ten może również znaleźć entuzjastów wśród czytelników szukających nowości i świeżości. Serdecznie polecam.       

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.