Tytuł: Mała Syberia
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 312
Gatunek: komedia kryminalna
Czy byłbyś w stanie oprzeć się meteorytowi, który
nagle i bez ostrzeżenia spada z nieba? Przejść obojętnie obok wizji bogactwa i
związanej z nim pięknej przyszłości? No właśnie. Mieszkańcy małej fińskiej wioski
również nie potrafili tego uczynić.
Nie do końca odnajduję się w podejrzanym nurcie zwanym
komedią kryminalną. Nie rozumiem takiego połączenia i nie potrafię czerpać z
niego satysfakcji. Coś jednak przyciągnęło mnie do „Małej Syberii”. Skusiła
mnie rekomendacja „THE TIMES”, który określił ten tytuł książką roku.
Powieść Anttiego Tuomainena czyta się bardzo dobrze od
samego początku. Już pierwsze strony sugerują, że czytelnik nie będzie się
nudził podczas tej literackiej przygody. Bardzo łatwo jest wymienić kilka
mocnych stron tej historii, a na pierwsze miejsce bez wątpienia wysuwa się w
tym przypadku główny bohater. Pastor Joel to intrygująca postać o interesującej
przeszłości. W kreacji bohatera autor zmieścił miejscowego celebrytę, byłego
wojskowego i amatorskiego śledczego. Czy można się nudzić obcując z mężczyzną,
który odnajduje się w tak wielu rolach? Oczywiście, że nie. Bohater wiele razy
mnie zaskoczył i zasłużył na szczerą sympatię.
W swoim utworze Tuomainen przemyca sporo kwestii
natury obyczajowej. Miłość, zawodowe plany, życiowe rozterki, duże pieniądze. To
tematy, które zawsze interesują czytelników i zawsze się sprawdzają. Stanowią przy
tym świetne uzupełnienie akcji i wartościowe pogłębienie fabuły. Pozwalają
również, by opowieść dotarła do większego grona odbiorców. Osobiście nie mam
nic przeciwko, kiedy kryminalnej intrydze towarzyszą dodatkowe wątki. Zwłaszcza,
gdy tak, jak w tym utworze spełniają powierzone im zadanie.
Akcja książki rozgrywa się w zimnej i dalekiej
Finlandii. I rzeczywiście podczas lektury można poczuć ten klimat. Tuomainen
sprawia, że przed oczami pojawiają nam się migawki z tej niemal baśniowej krainy.
Słyszymy skrzypienie śniegu, widzimy odbicie w lodzie, czujemy chłód,
obserwujemy nadejście nocy. Towarzyszymy mieszkańcom małej wioski. Jeździmy na
skuterach śnieżnych. I czytamy o polowaniach na łosie. Uwielbiam historie mocno
działające na wyobraźnię i zmysły, pozwalające na chwilę przenieść się w czasie
i miejscu.
Choć książka została określona jako komedia
kryminalna, ja sama nie nazwałabym jej w ten sposób. Opowieść jest całkiem zaskakująca,
dość przewrotna, nieco dziwna oraz odrobinę ironiczna. Ale w moim odczucia nie
jest raczej zabawna, a przynajmniej nie bawi do łez. Niemniej elementy, o
których wspomniałam odciążają fabułę, sprawiając, że całość staje się lżejsza w
odbiorze. Wypracowany styl autora i pierwszoosobowa narracja nadają jej jeszcze
przyjemniejszego i niewymuszonego charakteru.
Oferowana nam intryga kryminalna jest niezbyt zawiła i
nieprzesadnie skomplikowana. Powiedzmy sobie wprost: to nie jest masywny i
ciężki kryminał, który wbije Was w fotel i zostawi z uczuciem niepokoju. To zgrabna,
zwięzła, dobrze napisana, lekko mroczna historia, która pozwala czytelnikowi
dobrze się bawić i miło spędzić czas. Moim zdaniem warto przeczytać.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Jeszcze zastanowię się nad lekturą tej książki.
OdpowiedzUsuńCzasami mam ochotę na lekkie kryminały, a nie zawrotnie brutalne i skomplikowane. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że by mi się spodobała.
OdpowiedzUsuń