Tytuł: Galatea
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 72
Nie czytam opowiadań. Nie jestem przekonana do takiej
formy literackiego przekazu. Ale dla Madeline Miller zrobiłam wyjątek. Bardzo
dobrze pamiętam, jak silne emocje wywołała we mnie jej powieść „Pieśń o
Achillesie”. Musiałam się przekonać, co autorka ma do powiedzenia tym razem.
„Galatea” to krótkie opowiadanie będące autorską
interpretacją mitu Owidiusza o rzeźbiarzu, który wykuł sobie z marmuru kobietę
idealną. Miller nie mogła pogodzić się z tym, że bohaterka mitu przedstawiona
została jako uległa i zależna. W jej opowiadaniu mamy do czynienia z kobietą
zupełnie inną.
Tytułowa Galatea ma sporo do powiedzenia. Chętnie
dzieli się tym z czytelnikami przy pomocy pierwszoosobowej narracji. Taki
sposób opowiadania pozwala lepiej zrozumieć jej myśli i potrzeby, postawić się
na chwilę na jej miejscu. Choć opowiadanie jest krótkie, to w niedługim czasie
potrzebnym na jego przeczytanie, łatwo jest poczuć sympatię dla tej posągowej
damy.
Historię czyta się przyjemnie również ze względu na
styl Miller. Język opowieści jest trochę ironiczny, lekko uszczypliwy i w
przekonujący sposób autentyczny. Lekkość płynąca z takiej narracji sprawia, że
jeszcze szybciej poznaje się kolejne strony.
Mówi się, że w opowiadaniu istotne znaczenie ma
zakończenie. W takim razie i w tym punkcie autorce należą się słowa uznania.
Nie spodziewałam się, że historia może potoczyć się tą drogą, by znaleźć ujście
w tak intrygującym miejscu.
Mimo wielu zalet tej opowieści, wciąż nie mogę
pogodzić się z tym, że była ona tak krótka. Właśnie to stanowi dla mnie problem
w opowiadaniach. Ciężko jest mi się wczytać, zaangażować i nasycić historią. Mam
wrażenie, że można było nieco rozwinąć fabułę „Galatei”, trochę pogłębić temat,
by pozwolić czytelnikowi cieszyć się lekturą dłużej.
Również nie przepadam za krótką formą wypowiedzi.
OdpowiedzUsuń