Tytuł: Paradoks łosia
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2024
Liczba stron: 416
Gatunek: kryminał
“Paradoks łosia” to druga część ujmującej,
przewrotnej, dziwnej, sprytnej oraz zabawnej trylogii kryminalnej. Szczerze mówiąc
nigdy nie powiedziałabym, że tego typu historia może tak bardzo przypaść mi do
gustu, ale przygody aktuariusza, który przejmuje zarządzanie parkiem przygody
naprawdę mnie przekonały. Nie mogłam się doczekać, by sprawdzić, co jeszcze
Tuomainen przygotował dla swojego głównego bohatera, a tym samym dla nas.
Skoro książka nosi zaszczytne miano kryminalnej, nie
mogło zabraknąć w niej trupa. Nie mamy w tym miejscu jednak do czynienia z
gęstą i brutalną, starannie zaplanowaną i okraszoną determinacją intrygą. To raczej
wypadek przy pracy! Okazuje się bowiem, że taki niewinny park przygody, przez
który przechodzą spore pieniądze, przyciąga nie tylko głośne i spragnione
rozrywki dzieci, ale także czarne charaktery. A z tymi bandziorami wszelkiej
maści radzić musi sobie matematyk.
Po części ze względu na naszego głównego bohatera,
książka ta staje się raczej w pewien subtelny sposób niepokojąca niż mroczna i
brutalna. Aktuariusz Henri radzi sobie bowiem bardziej opierając się na
działaniu mózgu niż sile własnych rąk czy wrodzonej agresji, której akurat nie
posiada. „Paradoks łosia” to przedziwna i przewrotna walka tegoż nietypowego
bohatera, który to jest zupełnie niepodobny do książkowych postaci poznanych
przeze mnie wcześniej.
Henri Koskinen naprawdę mnie zaskoczył pod wieloma
względami. Szalenie polubiłam tę niecodzienną postać, sprawiającą wrażenie,
jakby nie radziła sobie zbyt dobrze z niczym, co nie opiera się na działaniach
matematycznych. Jego rozwiązania, oparte na rozumie, a jednak przewrotne i
nieco absurdalne, zapewniły mi sporą satysfakcję czytelniczą, dużą dawkę
rozrywki oraz szeroki uśmiech. Polubiłam tego niepasującego do parku przygody
matematyka i liczyłam, że w końcu wszystko pójdzie po jego myśli, a staranne
obliczenia w pewnym momencie rzeczywiście się przydadzą i pozwolą mu ocalić
park przygody.
„Paradoks łosia” to książka, którą trzeba potraktować
z przymrużeniem oka oraz humorem. Od początku wiele się w niej dzieje a akcja
ani na chwilę nie zwalnia tempa. Nie sposób się przy niej nudzić czy męczyć,
ale warto pamiętać, żeby nie traktować jej całkiem na poważnie. To lekki,
przyjemny tytuł, który kojarzony powinien być raczej z rozrywką i relaksem, bo
choć interesujący i błyskotliwy to jednak prosty i niewymuszony.
W „Paradoksie łosia” znalazłam rozwiązania, które kojarzyłam
już z pierwszej części trylogii. Swoje umiejętności pisarskie i dobre pomysły
autor kolejny raz przełożył na poczynania i przygody głównego bohatera,
zaskakujące zwroty akcji, nietypowe niespodzianki oraz przyjazną narrację. Nie jestem
pewna, czy to taki typ książki, która mogłaby skraść wszystkie czytelnicze
serca, ale ja ani przez chwilę nie zawaham się, by sięgnąć po kolejną część
przygód matematycznego geniusza. Serdecznie polecam.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Będę miała tą historię na uwadze w przyszłości.
OdpowiedzUsuńSądząc po okładce w życiu nie pomyślałabym, że to kryminał haha :D Wygląda naprawdę oryginalnie, jestem ciekawa tej historii.
OdpowiedzUsuń