sobota, 6 października 2018

Sara Sheridan "Na gwiaździstych morzach"



Autor: Sara Sheridan
Tytuł: Na gwiaździstych morzach
Wydawnictwo: Kobiece
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 492
Gatunek: literatura współczesna








Rozpoczynając podróż u boku Jamesa Hendersona, Maria nie spodziewała się, że ten rejs wywróci jej poukładane życie nie góry nogami. Mroczne sekrety, moc pożądania i nieporównywalny z niczym smak czekolady. Jakie decyzje podejmie bohaterka?

“Na gwiaździstych morzach” to opowieść, która, za sprawą opisywanych wydarzeń, rozgrzewa czytelnika i budzi żywe emocje. Z jednej strony otrzymujemy elektryzującą gatunkową mieszankę- nieco romansu, intrygujące obyczajowe tło, szczypta kryminału, trochę historii i realizmu. Z drugiej zaś mamy szansę podążyć za bohaterką, która nie obawiała się sprzeciwić i nie pozwoliła zamknąć się w złotej klatce, udowadniając tym samym, raz za razem, że miejsce kobiety niekoniecznie musi być w domu, że mamy do zaoferowania światu coś więcej. Całość zaś skropiona została gorącą czekoladą- jej smak i aromat kuszą niezwykle z książkowych stron.

Historie oparte na faktach magnetyzują mnie niezmiennie. Świadomość, że autorka czerpała z życiorysu Marii Graham, pozwoliła mi tę opowieść przeżywać inaczej, dodała jej w moich oczach autentyczności. Odwaga bohaterki, jej zdecydowanie, podążanie do celu przy wykorzystaniu nieoczywistych rozwiązań, próba uwolnienia się od narzuconych norm- te elementy sprawiły, że powieść Sheridan czytałam z dużym zainteresowaniem i jeszcze większą prędkością. Uwielbiam takie silne, niebanalne i zaskakujące bohaterki. Kobiety  potrafiące udowodnić, że nie ustępują mężczyznom na krok.

Tłem dla swej opowieści  autorka uczyniła początek XIX wieku, czasy tak różne od tych, które znamy obecnie. Lata wypełnione społecznymi przykazaniami i koniecznością odnalezienia się w wśród licznych zakazów. Epokę, która mocno utrudniała kobietom pokazanie, na co je stać. Choć zaskakujący, a może i irytujący, to jednak szczególny okres w historii. Bardzo mnie natomiast ucieszył fakt pojawienia się w tej opowieści zbuntowanej Marii, będącej tym normom i przykazaniom wciąż na przekór. Takie przewrotne pokazanie bardzo powoli zachodzących zmian szczególnie przykuło moją uwagę.

Sheridan świetnie radzi sobie z opisami, zarówno tymi dotyczącymi bohaterów, jak i miejsc. Podążając za jej historią przed oczami przewijały mi się opisywane sceny, nie miałam problemu, by wczuć się w poszczególne sytuacje, niezależnie od ich charakteru. Przemoknięta i przybrudzona suknia, pożar na statku, wszechogarniająca mżawka, promienie słońca wpadające przez okno, żar czekolady z chilli- te sceny są wciąż żywe w mojej pamięci, a obrazy mają niezwykłą siłę, mimo że lekturę skończyłam dobrych kilka dni temu.



Podoba mi się, w jaki sposób ta historia została rozwinięta. Choć można by spodziewać się po niej romansu, dla którego otwarte morze stanowi przecież wspaniałe tło, to jednak Sheridan wykonuje w tył zwrot i skłania się w stronę nieco innej tematyki, nie tylko ten wątek romantyczny poskramia, co wzbogaca powieść i sprawia, że przypadnie ona do gustu większej liczbie odbiorców.




Nie lubię romansów i stronię od erotyków, ale… Gwiaździste morze, oddalone czasy, smak czekolady- kto mógłby się temu oprzeć? Jak przejść obok tego obojętnie? Sheridan stworzyła interesującą i dopracowaną opowieść, pięknie łączącą historyczne wydarzenia i autorską wyobraźnię. Warto poświęcić jej kilka chłodniejszych wieczorów, szczególnie, że ta opowieść naprawdę rozgrzewa. 

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

środa, 3 października 2018

Luca D'Andrea "Lissy" [recenzja premierowa]




Autor: Luca D'Andrea
Tytuł: Lissy
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 430
Gatunek: thriller







Pewnego dnia Marlene porzuca wygodne życie, okrada męża i udaje się w nieznane. Przygotowany wcześniej plan szybko zawodzi w wyniku nieprzewidzianych wydarzeń. Kobieta trafia do zaprawionej upływem czasu pustelni Simona Kellera. W czasie, kiedy nawiązuje się między nimi porozumienie, mąż kobiety szuka jej coraz niecierpliwiej. Czas ucieka.

„Lissy” to świetny wybór na nadchodzące dni. Coraz dłuższe i chłodniejsze wieczory, kocyk i gorąca herbata, a w ręce książka- właśnie taki obraz mi się z nią kojarzy. Dlaczego? Bo to książka, w której można, a nawet trzeba, się zaczytać. Intrygująca fabułą, zachęcająca psychologicznym rysem, dość spokojna, ale miejscami z akcją, za którą ciężko nadążać wzrokiem. Po prostu wymagająca maksimum uwagi i kilka wolnych godzin, niepozwalająca na czytanie fragmentami, kątem oka.



Nie przypominam sobie, żebym podczas lektury powieści miała jakieś uwagi lub żeby coś wydało mi się niedopracowane czy nietrafione. Doszukałam się natomiast wiele dobrego, a jednym z takich elementów bez wątpienia jest dwutorowa narracja. Z jednej strony podążamy za główną bohaterką- Marlene, obserwując rozwój wydarzeń i konsekwencje podejmowanych przez nią decyzji. Z drugiej zaś z napięciem przyglądamy się nerwowym poszukiwaniom kobiety, której mąż po prostu nie może podarować czynów, jakich się przeciwko niemu dopuściła. Takie podzielenie akcji sprawia, że staje się ona dla czytelnika ciekawsza, nabiera głębi i charakteru.

Luca D’Andrea nieco z nami tym rozwojem akcji igra. Miejscami bardzo zwalnia, by za chwilę gwałtownie przyspieszyć. Na kartach powieści zderzają się dwa światy, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Tylko czy na pewno? Wielkie pieniądze, mroczne układy, niedotrzymane obietnice i szybkie tempo kontra bieda, tradycja, spokój i samotność. Z wielką radością mogę Was zapewnić, że takie połączenie wypada bardziej niż obiecująco, szczególnie, że autor świetnie radzi sobie z zarysowaniem obu rzeczywistości, pozostawiając jednak na tej płaszczyźnie nieco miejsca dla czytelniczej wyobraźni.

Kiedy zabrałam się do czytania powieści, byłam pewna, że jej lektura zajmie mi więcej czasu, niż rzeczywiście jej poświęciłam. Ponad 400 stron zapisanych dość drobną czcionką zaintrygowało mnie, bo w tej objętości dopatrywałam się szansy na powieść magnetyzującą i przykuwająca uwagę. Zaczęłam czytać chętnie i nawet nie zdążyłam się obejrzeć, kiedy byłam w połowie. Lada moment i już dotarłam do zakończenia. Co sprawiło, że lektura powieści przebiegła w tak błyskawicznym tempie? Wspaniałe połączenie dobrej, dopracowanej fabuły, przyjemna i angażująca narracja, lekki styl autora, który pasuje do mrocznego charakteru powieści oraz krótkie rozdziały świetnie sprawdzające się w przypadku, kiedy wciąż powtarzamy „jeszcze tylko jeden…”.

Bohaterzy książki to kolejny zaleta „Lissy”. D’Andrea udowodnił, że potrafi stworzyć postacie głębokie, nieszablonowe, zaskakujące, charyzmatyczne. To, na co zwróciłam uwagę, to podejście nakierowane dość mocno na psychologię bohatera- zwrócenie uwagi na towarzyszące mu motywy i powracanie do przeszłości, która go ukształtowała. Gdybym powiedziała, że obok książkowych postaci nie można przejść obojętnie, byłoby to z mojej strony sporym niedopowiedzeniem. W trakcie czytania bowiem dość mocno zwracamy uwagę na sposób, w jaki zostali oni stworzeni, jak pełnowymiarowi się stali, jak wyszli poza ramy ograniczającego ich papieru.

Nie odniosłam wrażenia, by autor powieści próbował mnie zaskoczyć na siłę. Fabuła, choć interesująca, nie jest jednak przesadnie skomplikowana. Cechuje się raczej pewną prostotą rozwiązań, odwołaniem do tematyki, która nie stanowi żadnej nowości i motywów, jakie już poznaliśmy i jakie brzmią znajomo. Moim zdaniem, w tym miejscu ta niewymuszoność jak najbardziej pasuje, całość wypada przekonująco.

„Lissy” to pierwsza powieść D’Adrei, którą miałam okazję przeczytać. Zrobiła na mnie na tyle duże wrażenie, że chętnie sięgnę po poprzednią, a to chyba dla niej najlepsza rekomendacja.   

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu W.A.B. 

wtorek, 2 października 2018

Mroczny stosik na jesienne wieczory

Uwielbiam wszelkiego typu kryminały i thrillery, a coraz dłuższe wieczory szczególnie sprzyjają takim klimatom. Powieści z mocnym charakterem, kocyk i gorąca herbata to propozycja, do której nie trzeba mnie długo przekonywać :) 



A czy Wy lubicie takie klimaty?

Znacie książki z mojego zdjęcia? 

poniedziałek, 1 października 2018

Kerstin Gier "Podniebny"




Autor: Kerstin Gier
Tytuł: Podniebny
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 440
Gatunek: literatura młodzieżowa 







Fanny przyjeżdża do „Podniebnego” by odbyć całoroczną praktykę. Ani przez chwilę nie spodziewa się, co może ją tam spotkać. Urokliwe przygody bohaterki, od zabawnych zauroczeń do spotkania z przestępcami, przypadną do gustu niejednemu czytelnikowi!



Choć nazwisko autorki kojarzy się raczej z tak cenionymi przez czytelników trylogiami- snów i czasu- to jednak ja swoją przygodę z jej twórczością rozpoczęłam właśnie od „Podniebnego”. Nie mogłam się oprzeć opowieści o nieco starodawnym hotelu, zbudowanym wysoko w górach. Moją wyobraźnię pobudzały skrywane tam sekrety i mroczne zagadki oraz plejada niezwykłych bohaterów.




Przy tej powieści nie sposób się nudzić, w dużej mierze za sprawą Fanny. Nastolatka przyjechała do hotelu, by odbyć całoroczną praktykę, a jak się szybko okazało, przeżyć również przygodę życia. Gier wykreowała bohaterkę zabawną, sympatyczną, wygadaną. Prowadzona przez nią narracja sprawia, że lektura przynosi wiele satysfakcji i wywołuje uśmiech na ustach. Dawno nie spotkałam tak uroczej rozbawić. Wspomnienie scen z jej udziałem wciąż mnie rozwesela.

Narracja pierwszoosobowa sprawia, że książkę czyta się jeszcze przyjemniej. Dzięki niej możemy również lepiej zrozumieć sytuację Fanny, która raz za razem wikła się w zadziwiające sytuacje. Podążając za figlarnymi opisami bohaterki szybko poznajemy zasady panujące w hotelu, stałych gości oraz teorie o iście nieprawdopodobnym charakterze. Gier bardzo szybko przekonała mnie do siebie właśnie za sprawą tego przyjaznego czytelnikowi stylu- potrafi pisać wesoło, wykorzystując tę dowcipną formę zarówno przy kreacji bohaterów, jak i opisie poszczególnych, przewrotnych wydarzeń.

„Podniebny” ma bardzo swobodny charakter, stylizowany na styl młodzieżowy, na który składają się lekka narracja, udział młodych bohaterów oraz uczucia zazwyczaj przypisywane do nastoletniej egzystencji. Powieść stanowi urokliwą mieszankę dobrego humoru, zaskakujących nieporozumień, pięknej przyjaźni i młodzieżowych porywów serca, a elementy te dodają jej jeszcze lekkości. Nie znaczy to bynajmniej, że opowieść ta nie sprawdzi się w przypadku starszych czytelników. Moim zdaniem i oni mogą znaleźć w niej coś dla siebie.


Książkę czyta się bardzo dobrze i niezwykle szybko od początku do końca. Swobodna narracja, dopracowany styl autorki, przemyślana fabuła- to jedynie kilka elementów uprzyjemniających nam tę lekturę. Krótkie rozdziały i przeczucie, że autorka jeszcze nie raz nas zaskoczy sprawiają, że kolejne strony umykają nam w zaskakującym tempie. Choć nastawiłam się na lekturę lekką i przyjemną, to nie spodziewałam się, że aż tak mi się ona spodoba.



Duży plus stanowi w tym przypadku także wprowadzenie do fabuły wątku kryminalnego. Czy coś może bardziej pobudzić wyobraźnię czytelnika niż młoda, charyzmatyczna bohaterka, której przychodzi walczyć z przestępcami? Długo czekałam, żeby Gier zboczyła na ten tor, ale rzeczywiście poczekać było warto. Wątek ten urozmaica fabułę i wzbogaca ją, ożywiając akcję i sprawiając, że nabiera ona pod koniec rozpędu.

„Podniebny” okazał się dla mnie sporą niespodzianką. Świetnie odnalazłam się w tej dość niecodziennej opowieści, polubiłam bohaterów i nabrałam chęci, by bardziej zagłębić się w twórczość autorki. Polecam.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina. 

niedziela, 30 września 2018

WRZESIEŃ NA ZDJĘCIACH

Jaki był mój wrzesień? Zaczytany, ale nie rozpisany. Przeczytałam sporo, ale często nie miałam chęci swoimi refleksjami się dzielić. Czy Wy również macie podobne okresy?




sobota, 29 września 2018

Małgorzata Warda "Dziewczyna z gór" [recenzja przedpremierowa]



Autor: Małgorzata Warda
Tytuł: Dziewczyna z gór
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 440
Gatunek: literatura współczesna







Nadia została porwana jako mała dziewczynka. Nieznany sprawca uprowadził ją i przez lata przetrzymywał w górach. Tylko czy faktycznie młoda kobieta przez cały czas była jego więźniem? Dlaczego to właśnie ją wybrał?

„Dziewczyna z gór” to jedna z tych powieści, o których chcielibyśmy mówić długo i dużo, a jednak obawiamy się, że słowa nie wystarczą, by przekazać całość emocji, jakie ta opowieść w nas wzbudziła. Choć refleksje po lekturze towarzyszyły mi przez kilka długich dni, to wciąż obawiałam się, że nie będę w stanie oddać tego, co zostało w moim sercu. Burza tych uczuć stała się tym intensywniejsza, że nigdy wcześniej twórczość autorki przesadnie mnie nie zachwyciła, dlatego też, mimo intrygującej fabuły, nie liczyłam na to, że tak stanie się tym razem. A jednak.

Tym, co szczególnie mnie poruszyło, jest pierwszoosobowa narracja głównej bohaterki. Opowieść dziewczynki, która została uprowadzona w wieku 11 lat, przez młodego, nieznanego jej mężczyznę. Relacja ta ma wymiar bardzo osobisty i szczery, wydźwięk zapisanych słów nie pozwala o sobie zapomnieć. Całość przypomina pisany latami pamiętnik, skrywający najpiękniejsze i najsmutniejsze uczucia. Za słowami dziewczynki kryje się tak wiele emocji, że podczas lektury angażujemy się w nią bez pamięci, nie zważając na czas i miejsce, raz po raz odnosząc wrażenie, że to wszystko wydarzyło się naprawdę, że ktoś chciał się tym z nami podzielić, że staliśmy się dziwnymi uczestnikami tych papierowych wydarzeń.

Warda wykazała się w tej powieści niezwykłą dojrzałością i wrażliwością, a cechy te w połączeniu z subtelnym, ale obrazowym stylem mają wielką moc. Przekaz tej historii jest bardzo wyrazisty, plastyczność opisów sprawia, że w niepokojący sposób chcielibyśmy momentami z tą dziewczynką się zamienić. Intensywność całej opowieści zaskakująco podsyca to, co zostało przemilczane i niedopowiedziane, słowa, które nie padły, choć nie do końca wiadomo, czy były potrzebne. „Dziewczyną z gór” autorka całkowicie mnie urzekła, udowadniając, że potrafi stworzyć zajmującą i zaskakującą historię i ukryć na jej stronach wielobarwną paletę uczuć i przeżyć.

To, w jaki sposób autorka przedstawiła główną bohaterkę, również wprawiło mnie w zdumienie. Trochę dziecko, a trochę kobieta. Nieco zagubiona, a jednak silna i odważna. Zmieniająca się, przystosowująca do otoczenia, skłonna do podejmowania trudnych decyzji i odkrywania nieznanego, gotowa na poświęcenia. Nadia zmienia się na naszych oczach, w piękny sposób wpisuje się w książkowe okoliczności. Ta dziewczynka jest delikatna, a przy tym charakterna. Wspaniale współgra z dzikością przyrody, surowością rzeczywistości, światem tajemnic.

W tej powieści nie doszukamy się rzeczy oczywistych. Wielokrotnie zaskoczą nas decyzje bohaterów, towarzyszące im odczucia, rozwój akcji, a wreszcie także zakończenie. Prawda zawarta w tej historii zmroziła mnie, a gwałtowność przedstawionego świata, gama złych emocji i podłość ludzkich uczynków, sprawiła, że zaintrygowanie lekturą i chęć, jak najszybszego jej ukończenia narastały wraz z kolejnymi stronami. Uwielbiam czytać przede wszystkim ze względu na uczucia pojawiające się podczas lektury, a „Dziewczyna z gór” cudownie mi o tym przypominała niemalże każdym zdaniem.

Każdy drobiazg w tej powieści został przemyślany. Każde słowo wydaje się być na swoim miejscu. Niczego nie jest zbyt wiele, niczego również nie brakuje. Wspaniale opowiedziane, mądrze spisane. Historia, w której można się zatracić. Mocna, mroczna, szalona, ale również piękna w swej prostocie. Oddziałująca na wyobraźnię, wymagająca komentowania, inspirująca innych.

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
  

środa, 26 września 2018

Kasie West "Dziewczyna, która wybrała swój los"



Autor: Kasie West
Tytuł: Dziewczyna, która wybrała swój los
Wydawnictwo: Feeria Young
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 376
Gatunek: literatura młodzieżowa







Addison Coleman posiada niezwykłą umiejętność- potrafi sprawdzić, jakie konsekwencje będą miały podjęte przez nią decyzje. Dziewczyna staje przed bardzo trudnym wyborem- z którym rodzicem zamieszkać po rozwodzie. Jej decyzja okazuje się o wiele bardziej skomplikowana, niż można by przypuszczać.  

Choć o twórczości Kasie West słyszałam wiele dobrego, do tej pory nie miałam okazji przeczytać żadnej książki, która wyszła spod jej pióra. „Dziewczyna, która wybrała swój los” zaintrygowała mnie więc szczególnie- z jednej strony stanowiąc pretekst do interesującego spotkania z tą autorką, z drugiej intrygując niebanalną treścią.

Bardzo cenię sobie książki młodzieżowe, choć staram się wybierać przede wszystkim te, których fabuła została poprowadzona wokół zaskakujących wydarzeń, te dostarczające mnóstwo emocji za sprawą poruszanej tematyki i niepozwalające o sobie tak po prostu zapomnieć. West wprowadzając do powieści elementy fantastyczne, budując nietypową rzeczywistość, dzieląc świat w niekonwencjonalny sposób, sprawia, że powieść świetnie się w postawione jej wymagania wpisuje.

„Dziewczynę…” czyta się wyjątkowo dobrze. Książka niezwykle przypadła mi do gustu już od pierwszej strony, a kolejne rozdziały poznawałam z coraz większym apetytem. Autorka zaoferowała mi możliwość uczestniczenia w wydarzeniach, które działają na wyobraźnię i silnie angażują czytelnika, dzięki czemu fabuła wywołuje rumieńce na twarzy. Przedstawiona rzeczywistość, nieco fantastyczna, stanowiła wspaniałą możliwość, by popuścić wodze fantazji i na chwilę zaleźć się na miejscu powieściowych bohaterów.


Bez wątpienia jest to największa zaleta tej powieści. Kto z nas nie chciałby posiadać wyjątkowych mocy? Żyć w świecie, który oferuje mu nadzwyczajne możliwości? Realizować się za sprawą nietypowych zdolności i dzięki temu prowadzić życie wygodniejsze i łatwiejsze? West wybierając taki kierunek prowadzenia fabuły stawia sobie poprzeczkę całkiem wysoko, ale, w moim odczuciu, bez problemu jest w stanie podołać stawianym jej wymaganiom.

Powieściowa, wyróżniająca się codzienność, przedstawiona została tak, by zainteresować, ale nie zmęczyć szczegółami. Autorka znalazła złoty środek, sprawiając, że wprawiamy w ruch naszą wyobraźnię i przez cały czas pracuje ona na podwyższonych obrotach. Zazwyczaj nie sięgam po książki w podobnych klimatach, ale ta ogromnie mi się spodobała, raz po raz zmieniając moje odczucia względem opisywanych wydarzeń i samych bohaterów.

Nawet jako osoba dopiero zaczynająca swą przygodę z twórczością pisarki, mogę założyć, że doskonale radzi sobie ona z kreowaniem bohaterów pasujących do młodzieżowego stylu i widać, że ma na tym gruncie spore doświadczenie. Powieściowe postacie potrafią zaskoczyć odwagą i pomysłowością, ale widać jeszcze u nich ten nastoletni wdzięk, pierwsze porywy serca, chęć udowodnienia swojej dojrzałości, budzące się namiętności. West udało się rozpisać bohaterów charakternych, którzy nie pozwolą nam się nudzić.

Krótkie rozdziały i lekki styl sprawiają, że całość wypada subtelnie i przekonująco. Choć mnie do młodzieży jest już dalej niż bliżej, to naprawdę dobrze bawiłam się z tą lekturą. West potrafi zainteresować, przypomnieć wspaniały okres w naszym życiu, zintegrować nas z bohaterami, wzbudzić swą opowieścią emocje. Tyle mi wystarczy.  

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Feeria Young.