Autor: Liz Flanagan
Tytuł: Lato Eden
Wydawnictwo: Iuwi
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 312
Gatunek: literatura młodzieżowa
Najlepsza przyjaciółka Jess
zaginęła. Nastolatce wydawało się, że wie na jej temat wszystko, a jednak Eden
pewna fakty przemilczała. Czy to tajemnice doprowadziły dziewczynę do ucieczki?
A może przydarzyło się jej coś złego?
Po „Lato Eden” sięgnęłam licząc
na chwilę odpoczynku od trudnych tematów i ciężkich lektur. Prawdę mówiąc nie dowierzałam
okładkowym zapewnieniom, jakoby była to lektura pełna napięcia, emocji i
tajemnic. Słodka okładka, dość średnie oceny i kilka gorzkich recenzji
utwierdzały mnie raczej w przekonaniu, że to książka w sam raz na raz, ani
dobra ani zła, taka, która nie zapada w pamięć i pozwala odetchnąć. A jak było?
Powieść przeczytałam szybko,
głównie za sprawą lekkiego stylu autorki i niezbyt skomplikowanego języka. Kolejne
strony pokonywałam niemal niezauważalnie, z zawrotną prędkością zbliżając się do finału. Nie jest to książka wyszukana, nie zasłużyła na miano bestsellera.
Czytelnik nie dostanie okazji, by pozachwycać się wysublimowanym słownictwem,
nie zaskoczy go wymyślna akcja. Ale przecież nie o to tutaj chodzi. Flanagan
stworzyła powieść młodzieżową i wyszło jej to naprawdę dobrze.
Jak na literaturę dla młodych
przystało, znajdziemy tutaj garść odpowiednich dla tego wieku tematów. Niespełniona
miłość, zaskakująca przyjaźń, problemy z rodzicami, zbyt wymagający
nauczyciele... i jeszcze trochę. Autorka uporała się z tymi zagadnieniami całkiem
zgrabnie, sprawiając, że z jednej strony mogą dać nam do myślenia i skłonić do
refleksji, a z drugiej jednak nas nie zmęczą czy nie znudzą. Choć zazwyczaj
celuję w młodzieżówki poważniejsze i nieco głębsze, to i przy tej się nie nudziłam
i nie miałam poczucia straty czasu.
Dużym plusem tej książki jest
niewątpliwie narracja pierwszoosobowa, umożliwiająca nam lepsze wczucie się w
sytuację głównej bohaterki i zrozumienie wydarzeń, w których brała udział. Taki
sposób opowiadania historii przekonuje mnie najbardziej i najmocniej na mnie
wpływa. Flanagan bardzo umiejętnie łączy teraźniejszość z tym, co już było,
wplatając w bieżącą akcję fragmenty przeszłości. Dzięki temu dowiadujemy się
więcej o bohaterach i mamy możliwość lepiej zrozumieć wszystkie wątki, a fakt,
że autorka nie ujawniła wszystkiego od razu sprawia, że książka staje się
bardziej atrakcyjna dla czytelnika.
Jeśli chodzi o bohaterów, to w
moim odczuciu są dokładnie tacy, jacy powinni być. Młodzi, charyzmatyczni,
niepewni, zakręceni. Młodość została tutaj przedstawiona tak, jak ja sama ją
pamiętam, trochę tak, jakbym otrzymała szansę, by przeżyć ją znów. Dobrze jest
móc się zatrzymać, pomyśleć, powspominać, nieco się wzruszyć.
I jeśli o wzruszenie chodzi, to
muszę poświęcić tej kwestii trochę więcej miejsca. W żadnym wypadku nie
spodziewałam się po „Lecie Eden” większych emocji. Założyłam, że ta książka nie
będzie w stanie mnie poruszyć, że nie zapadnie mi w pamięć. A tymczasem
zostałam mile zaskoczona, bo emocje i refleksje się pojawiły. Nie zakręciła mi
się łezka w oku, ale jednak spodobało mi się, w jaki sposób autorka poprowadziła
akcję i zdołałam poczuć ciężar tematów, jakie wplotła w swą opowieść. Poczułam
chęć, by przeczytać więcej, by sprawdzić, jak dałaby sobie radę z kolejnym
tematem i kolejną książką.
Tak, jak już wspomniałam, tej
powieści w żadnym razie nie można nazwać wybitną, a jednak dla mnie okazała się
miłym zaskoczeniem. Nie taką prostą historią o nie takich znowu zwyczajnych
ludziach. Szczerze ją polubiłam.
Kiedy będę miała ochotę na miłą i fajna historię skuszę się.:)
OdpowiedzUsuńkocieczytanie.blogspot.com
Czasem potrzebna jest też taka lekka powieść.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i mnie zaskoczy jak ją sobie sprawię. Kiedyś. ;]
OdpowiedzUsuńOkładka kojarzy mi się z inną książką a tego nie lubię :) jednak co do treści, to chętnie bym poznała :)
OdpowiedzUsuńA myślałam, że to kolejna młodzieżówka, która nawet nie zrobi wrażenia. Miałam ją w planach, ale teraz mam na nią większą ochotę i chętnie rozejrzę się za nią :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce najróżniejsze opinie, ale nie jestem przekonana. Bardzo podoba mi się okładka, ale nie jest to powód, żeby od razu czytać powieść. Choć myślę, że jak będę miała odpowiedni humor, to dam jej szansę ;)
OdpowiedzUsuńlustrzana nadzieja
Wybitna nie jest, ale i mnie bardzo dobrze się ją czytało :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, ale to nie zmienia faktu, że może kiedyś się skuszę po nią.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :*
Brzmi jak takie wspomnienie lata... Na razie nie jestem na to gotowa, bo moje lato było okropne, ale później mam ją w planie. ;)
OdpowiedzUsuńPrzywodzi na myśl letnie klimaty :) Czasem nie warto oceniać książki po okładce i sama się o tym już nie raz przekonałam :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Turkusowa Sowa