Tytuł: Zaginięcie Stephanie Mailer
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 704
Gatunek: kryminał
Co łączy poczwórne morderstwo sprzed 20 lat z zaginięciem
młodej dziennikarki?
Kiedy sięgałam po “Zaginięcie Stephanie Mailer” nie
byłam pewna, czego się spodziewać. Nie miałam wcześniej do czynienia z
twórczością Dickera, choć spotkałam się z wieloma ciepłymi słowami pod adresem
tego autora. Powiem szczerze, że nieco martwiła mnie objętość powieści. Wiele razy
spotkałam się bowiem z tym, że grube książki są przegadane i rozwleczone. Mam świadomość,
że nie powinno się generalizować, ale ciężko uciec przed porównaniami, które
narzucają się same.
Nie ukrywam, że z pewnym momencie miałam niewielki
kryzys. Mimo że powieść czytało mi się dobrze, to nie mogłam uwierzyć, że
faktycznie jest warta tego, by poświęcić jej aż tyle czasu. Skuszona pochlebnymi
uwagami i nagrodami, które przypadły w udziale Dickerowi, czytałam cierpliwie i
niespiesznie. Systematycznie angażowałam się w lekturę, nabierając ochoty, by
poznać nazwisko podejrzanego i zrozumieć jego motywy.
Nie spodziewałam się, że autor utrzyma mnie w
niepewności tak długo. Do ostatnich stron nie udało mi się poskładać tej
układanki w całość, przez co finał historii okazał się dla mnie jeszcze
bardziej zdumiewający. Nie chciałabym zbyt wiele zdradzić, powiem natomiast, że
podobał mi się sposób, w jaki autor zakończył tę opowieść. Długa, skomplikowana
i pełna zwrotów akcji książka kryminalna zasługiwała na takie niestandardowe
rozwiązania. Bardzo się cieszę, że dotarłam do końca, a ten koniec okazał się
kolejnym atutem powieści.
„Zaginięcie Stephanie Mailer” to książka, której
ciężko cokolwiek zarzucić. Przede wszystkim brawa należą się autorowi za
zbudowanie tak wartościowej historii kryminalnej. Znalazłam w książce wszystkie
elementy bardzo pożądane w przypadku mrocznych historii. Gdybym prowadziła
listę niezbędnych kryminalnych punktów, to z przyjemnością odhaczałabym podczas
lektury kolejne z nich. Jak już wspomniałam, to długa historia, ale niezwykle
dopracowana i umiejętnie spisana. Każdy element zdaje się zajmować w niej
odpowiednie dla siebie miejsce i świetnie komponować się z resztą. Niczego nie
brakuje i niczego nie jest zbyt wiele.
Największe wrażenie zrobiło na mnie w przypadku tej
książki niespieszne poszukiwanie mordercy. Każdy z bohaterów wydawał się
odpowiednim kandydatem na miejsce podejrzanego, wydawało się, że każdy z nich
ma słuszne pobudki ku popełnieniu takiej zbrodni. Spokojnie podążałam śladem
autora, by zbadać wszystkie tropy i przyjrzeć się wszystkim podejrzanym. Przekonałam
się, że każdy drobiazg ma znaczenie, przez co jeszcze bardziej koncentrowałam i
skupiałam się na lekturze. Ale autor wciąż mylił tropy i udowadniał, że potrafi
zaskoczyć.
„Zaginięcie Stephanie Mailer” łatwo jest również docenić
za wątek obyczajowy. Dicker w kolejnych rozdziałach rozdziela narracje pomiędzy
różnych bohaterów, każdemu z nich oddając trochę miejsca i pozwalając, by na
chwilę zajął miejsce pierwszoplanowe. Narracja tak prowadzona sprawia, że
możemy lepiej ich poznać, daje nam większy wzgląd w ich życie i pozwala
zrozumieć ich emocje. Teraźniejszość i przeszłość mieszają się i walczą o
dominację wskazując, jak upływ czasu zmieniał tę historię i jej bohaterów.
Jeśli wystarczająco jasno nie dałam Wam do
zrozumienia, że naprawdę polubiłam tę opowieść, to dodam jeszcze kilka słów. Zabierzcie
ją na plażę, poczytajcie przy herbacie, kupcie na prezent znajomemu. Przekonajcie
się, że warto poświęcić jej czas. Nacieszcie się dobrym stylem i świetnym
pomysłem. Dołączcie tę kryminalną perełkę do swojej domowej biblioteczki.
Zaciekawiłaś mnie tą.
OdpowiedzUsuń