środa, 8 czerwca 2022

Laure Van Rensburg "Nikt, tylko my" [recenzja premierowa]

 


Autor
: Laure Van Rensburg

Tytuł: Nikt, tylko my

Wydawnictwo: Muza

Rok wydania: 2022

Liczba stron: 352

Gatunek: thriller psychologiczny




On, Ona i weekendowa samotnia. Romantyczny wyjazd czy pora na rozliczenie się z przeszłością?

Propozycja Laury van Rensburg to historia dość spokojna. Autorka w dużej mierze bazuje na emocjach i to tymi psychologicznymi manewrami próbuje czytelnika zaskoczyć i omamić. Takie podejście w przypadku thrillerów ma wielu zwolenników i ciężko jest nie docenić starań pisarki. Zwłaszcza, że faktycznie można poczuć niepewność, czy napięcie. W czasie lektury wyraźnie widać, że coś wisi w powietrzu, a atmosfera między bohaterami nie jest taka, jak powinna być. Jak cisza przed burzą. Nasila się napięcie, należy się czegoś spodziewać, a rozwinięcie akcji może być zaskakujące.

Niemałe znaczenie ma również miejsce, w którym rozgrywają się książkowe wydarzenia. Weekendowy wyjazd na odludzie. Bez zasięgu i bez towarzystwa. Piękne i romantyczne, ale również niezapewniające bezpieczeństwa, ochrony, ucieczki. Lubię takie klimaty. Dają one autorowi naprawdę duże pole do manewru, łatwo jest dzięki temu zadziałać na wyobraźnię czytelnika, pobudzić go do myślenia. Zamknijcie oczy i przywołajcie taką scenerię- chłód, pusty dom, śnieg… Myślę, że miejsce akcji nikogo nie rozczaruje.

Dobrze, czyli mamy odpowiednie miejsce, mroczny klimat, psychologiczne podejście. I co dalej? Niestety to dla mnie trochę za mało. Mam wrażenie, że rozterki, problemy i wspomnienia trochę zabiły nastrój a wypychając się na pierwszy plan przesadnie zahamowały rozwój wydarzeń i zwolniły tempo całości. Chciałabym, żeby działo się trochę więcej. I choć pod koniec akcja nabrała rumieńców, to pod względem oceny w kategoriach: mrok, napięcie, niepokój książka była już dla mnie raczej stracona. To, co na początku wydawało się tak kuszące, w ostatecznym rozrachunku okazało się ciężarem.   

Nie do końca również potrafię docenić styl autorki. Momentami język okazywał się zbyt ubarwiony, a porównania przesadzone. Warto, by jeszcze nad tym popracować, choć myślę, że Rensburg może przyjść to naturalnie wraz z nabywanym pisarskim doświadczeniem.

Warto dodać, że autorka porusza w swej historii istotne problemy. Nie chciałabym zbyt wiele zdradzać, ale należy jej się w związku z tym kilka ciepłych słów uznania. Warto sobie to przemyśleć, dobrze jest to przegadać, rozejrzeć się wokół, spojrzeć, czy może ktoś nie wysyła przypadkiem subtelnych sygnałów, że coś jest nie w porządku. Można zatem wynieść z tej książki coś dobrego i mądrego.

„Nikt, tylko my” nie jest w mojej ocenie ani książką dobrą, ani złą. Można w niej znaleźć kilka zasługujących na pochwałę elementów, ale łatwo również zauważyć niedociągnięcia. Być może jestem zbyt krytyczna ze względu na fakt, że czytam wiele mrocznych historii. Najlepiej przekonać się o wartości każdej powieści na własnej skórze.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza. 

1 komentarz:

Kochani, jest mi niezmiernie miło gościć Was na mojej stronie :) Bardzo chętnie zajrzałabym do każdego, dlatego proszę, zostawcie kilka słów, które naprowadzą mnie na Wasz trop :)