Tytuł: Nikt, tylko my
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 352
Gatunek: thriller psychologiczny
On, Ona i weekendowa samotnia. Romantyczny wyjazd czy
pora na rozliczenie się z przeszłością?
Propozycja Laury van Rensburg to historia dość
spokojna. Autorka w dużej mierze bazuje na emocjach i to tymi psychologicznymi
manewrami próbuje czytelnika zaskoczyć i omamić. Takie podejście w przypadku
thrillerów ma wielu zwolenników i ciężko jest nie docenić starań pisarki. Zwłaszcza,
że faktycznie można poczuć niepewność, czy napięcie. W czasie lektury wyraźnie
widać, że coś wisi w powietrzu, a atmosfera między bohaterami nie jest taka,
jak powinna być. Jak cisza przed burzą. Nasila się napięcie, należy się czegoś
spodziewać, a rozwinięcie akcji może być zaskakujące.
Niemałe znaczenie ma również miejsce, w którym
rozgrywają się książkowe wydarzenia. Weekendowy wyjazd na odludzie. Bez zasięgu
i bez towarzystwa. Piękne i romantyczne, ale również niezapewniające
bezpieczeństwa, ochrony, ucieczki. Lubię takie klimaty. Dają one autorowi
naprawdę duże pole do manewru, łatwo jest dzięki temu zadziałać na wyobraźnię
czytelnika, pobudzić go do myślenia. Zamknijcie oczy i przywołajcie taką
scenerię- chłód, pusty dom, śnieg… Myślę, że miejsce akcji nikogo nie
rozczaruje.
Dobrze, czyli mamy odpowiednie miejsce, mroczny
klimat, psychologiczne podejście. I co dalej? Niestety to dla mnie trochę za
mało. Mam wrażenie, że rozterki, problemy i wspomnienia trochę zabiły nastrój a
wypychając się na pierwszy plan przesadnie zahamowały rozwój wydarzeń i zwolniły
tempo całości. Chciałabym, żeby działo się trochę więcej. I choć pod koniec akcja
nabrała rumieńców, to pod względem oceny w kategoriach: mrok, napięcie,
niepokój książka była już dla mnie raczej stracona. To, co na początku wydawało
się tak kuszące, w ostatecznym rozrachunku okazało się ciężarem.
Nie do końca również potrafię docenić styl autorki.
Momentami język okazywał się zbyt ubarwiony, a porównania przesadzone. Warto,
by jeszcze nad tym popracować, choć myślę, że Rensburg może przyjść to
naturalnie wraz z nabywanym pisarskim doświadczeniem.
Warto dodać, że autorka porusza w swej historii
istotne problemy. Nie chciałabym zbyt wiele zdradzać, ale należy jej się w
związku z tym kilka ciepłych słów uznania. Warto sobie to przemyśleć, dobrze
jest to przegadać, rozejrzeć się wokół, spojrzeć, czy może ktoś nie wysyła
przypadkiem subtelnych sygnałów, że coś jest nie w porządku. Można zatem
wynieść z tej książki coś dobrego i mądrego.
„Nikt, tylko my” nie jest w mojej ocenie ani książką
dobrą, ani złą. Można w niej znaleźć kilka zasługujących na pochwałę elementów,
ale łatwo również zauważyć niedociągnięcia. Być może jestem zbyt krytyczna ze
względu na fakt, że czytam wiele mrocznych historii. Najlepiej przekonać się o
wartości każdej powieści na własnej skórze.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.
Mnie ta książka bardzo ciekawi i na pewno będę ją czytała.
OdpowiedzUsuń