Tytuł: Dziedzictwo zbrodni
Wydawnictwo: Zaczytani
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 332
Gatunek: powieść sensacyjna
Dwoje bohaterów, których nic nie łączy, dwa światy niemające
ze sobą nic wspólnego i jedna noc, która wszystko zmieni. W końcu co mobilizuje
bardziej niż wspólny wróg?
Choć nie pałam przesadną sympatią do polskich autorów,
z Bednarkiem polubiłam się od razu. Jego książki są mocne, mroczne i brutalne. Fabuła
często ocieka krwią i ociera się o przesadę. Liczba ofiar idzie w parze z
bogatą wyobraźnią i zwrotami akcji. Świetny styl i możliwość postawienia się na
miejscu zabójcy doskonale uzupełniają całość. Tych elementów, tak
charakterystycznych dla twórczości autora, nie zabrakło mi i tym razem. Niewątpliwie
jednak nowy tytuł pisarza nieco różni się od tego, co zazwyczaj oferuje on
swoim czytelnikom.
„Dziedzictwo zbrodni” urzekło mnie bardziej sensacyjną
nutą. Sięgając po książkę byłam przygotowana na szybką akcję i opowieść
stworzoną przede wszystkim dla rozrywki. Mimo że Bednarek postarał się
umotywować działania swoich bohaterów, to podejmowane przez nich decyzje,
wydłużająca się lista ofiar i przewrotnie wybierane narzędzia zbrodni
sprawiają, że całość ma lekki i świeży ton.
W swojej nowej powieści autor udowadnia, że ma jeszcze
sporo do przekazania, a pomysłów wciąż mu nie brakuje. Wyobraźnia działająca na
najwyższych obrotach stworzyła kolejną zaskakującą opowieść, na którą
spoglądałam jednak z pewnym dystansem i przymrużeniem oka. Niektóre motywy i
sytuacje były bowiem absurdalne, pełne czarnego humoru i przerysowanych opisów.
W żadnym razie natomiast mi to nie przeszkadzało. Cieszyłam się możliwością
oderwania od innych spraw i zajęcia głowy tą przedziwną fabułą.
Akcja książki rozwija się szybko. Historia zaczyna się
mocnym akcentem i już do końca nie zwalnia tempa. Bednarek dba o to, by
czytelnik ani przez chwilę się nie nudził, podtrzymuje zaciekawienie i pozwala
na zaangażowanie. Choć niektóre wątki wydają się przewidywalne i łatwo domyślić
się, w która stronę podąży fabuła, to muszę przyznać, że nie spodziewałam się
takiego zakończenia. A i scenariusz rozgrywający się według moich założeń w
żadnym razie mi nie przeszkadzał.
Autor przedstawił mi ponadto dwoje intrygujących bohaterów.
Nie jestem pewna, czy podczas lektury doszukałam się między nimi więcej
przeciwieństw czy podobieństw, zmieniali się bowiem na moich oczach i wiele
razy dałam się zaskoczyć. Obydwoje natomiast miło mnie zaskoczyli i pozwolili
dobrze się zapamiętać.
Jak już wspomniałam na początku, autor ma bardzo dobry
styl. Szczególnie spodobał mi się natomiast język, którym posługiwał się w tym
przypadku. Mocny, dosadny, nieco wulgarny, trochę ironiczny i sarkastyczny. Pasujący
do całości, ale też stanowiący dużą zaletę sam w sobie.
„Dziedzictwo zbrodni” okazało się dokładnie takie, jak
oczekiwałam. Lubię Bednarka, chętnie sięgam po jego historie i nic nie wskazuje
na to, by miało się to zmienić w najbliższym czasie.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zaczytani.
Ja jeszcze Bednarka nic nie czytałam ;/
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńMi również bardzo się podobała :)
OdpowiedzUsuń