Tytuł: Tańcząc na rozbitym szkle
Autor: Ka Hancock
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 608
Gatunek: literatura współczesna
Lucy i Mickey to wyjątkowa para. Młodzi, zakochani i …
chorzy. Obydwoje zostali obciążeni genetyczną chorobą. Ona każdego poranka
wraca myślami do raka piersi, który kolejno zabierał kobiety z jej rodziny. On
walczy z chorobą dwubiegunową, naprzemiennie odczuwając depresję i euforię.
Prawdopodobnie nigdy nie powinni być ze sobą. Dlaczego? Ponieważ ich związek
przypomina taniec na rozbitym szkle.
Jak wiele można znieść w imię miłości do drugiej
osoby?
Jak dużo można zapomnieć i wybaczyć?
Jak być sobą, kiedy każda cząstka ciebie może pewnego
dnia po prostu się zbuntować?
Jak walczyć z własnym organizmem?
Ta wyjątkowa powieść skłoniła mnie do refleksji i
wzbudziła we mnie wielką chęć do zadawania pytań. Pytań, na które czasami
próżno szukać odpowiedzi. Może dlatego, że niektórych rzeczy nie można
zrozumieć, dopóki nie pozna się ich na własnej skórze? Lucy i Mickey również
nie chcieli rozumieć, nie liczył się dla nich zdrowy rozsądek. Pochłonęły ich
uczucia i emocje, silniejsze od kłód, które życie rzucało im pod nogi.
„Kochała mnie- człowieka, który się składa z części
wybrakowanych, nadmiarowych i wadliwych. Kochała je wszystkie. Mówiła, że nie
ma wyboru, bo w przeciwnym razie jej miłość do mnie w ogóle nie miałaby sensu”.
„To mój demon. Wielka niewiadomo, przed którą staję
każdego ranka. Czy wciąż jestem zdrowa? A może moje komórki zostały
zaatakowane, kiedy spałam? To prawdziwe piekło”.
Ani przez chwilę nie poczułam, że to przesłodzona
książka o miłości. Ani razu nie dałam się zwieść miłości łączącej bohaterów.
Najgłębsze więzy i najgorętsza miłość nie była bowiem w stanie zatuszować tego,
co cały czas czekało w ukryciu- choroby czyhającej na zdrowie i życie
bohaterów. W ich związku bywały lata lepsze i gorsze, takie, kiedy pozwalali
sobie na chwilę zapomnieć i żyli pełnią życia oraz te, kiedy wszystko było
rozpaczliwie bolesne i kruche, budzące żałość i pogłębiające dystans i
rozczarowanie.
Być może to dziwne albo niezrozumiałe, ale historie
ludzkich chorób niezmienne mnie fascynują, a książki o takiej tematyce na długo
zapisują się w moim umyśle. Przeczytałam ich już całkiem dużo, jeszcze więcej
mam w planach, jednak już teraz wiem, że tej powieści nie można z niczym
porównać. Rzadko zdarza się tak, żeby w jednym związku było tak wiele bólu i
przeplatania się życia ze śmiercią oraz zdrowia z chorobą. U Hancock na każdym
kroku poznajemy kolejne dylematy, trudności i obawy. Choroba czai się w cieniu,
czekając by uderzyć w najmniej spodziewanym momencie. Zresztą, czy może być
dobry moment, by poddać się obłędowi albo usłyszeć przerażającą diagnozę?
Autorka w niebanalny sposób łączy ze sobą wiedzę na temat ludzkich schorzeń z
wiedzą na temat ludzi i ich emocji. Pięknie i lekko miesza ze sobą emocje i
kontrowersje, sprawiając, że podążamy za nią gorączkowo i ze wstrzymanym
oddechem.
Historia bohaterów całkowicie mnie pochłonęła.
Zajmując się ich życiem zrezygnowałam na dwa dni ze swojego. Zaangażowałam się
tak, jakby opowieść dotyczyła moich bliskich lub przyjaciół. Przeżywałam,
próbowałam zrozumieć, walczyłam ze smutkiem i rozczarowaniem. I nie, to nie
jest wyłącznie książka o ludziach chorych, którzy wystawiani zostają na kolejne
próby. Schorzenia odgrywają w niej ważną, jednak nie dominującą rolę. Co jest
zatem najważniejsze?- zapytacie. Uczucia, tak po prostu.
Hancock zawarła w swojej książce tak wielki ładunek
emocjonalny, że obawiam się, iż w najbliższym czasie nie znajdę książki, która
mogłaby dorównać swoją głębią tej. Istotne tematy, o których opowiada
przepięknie łączą się w całość, prezentując to, co lubię najbardziej, czyli
samo życie.
„Śmierć to ta łatwa część. Umieranie to już inna
historia”.
Tak....emocje grają tu pierwszą rolę. Gdy czytam takie książki, po pewnym czasie przychodzi trzeźwe pytanie - a jak z warsztatem?
OdpowiedzUsuńo wow naprawde mam ochota ja przeczytac :D
OdpowiedzUsuńKsiążka leży już jakiś rok na półce, bo kompletnie o niej zapomniałam... Dzięki za impuls do wzięcia się za nią:D
OdpowiedzUsuńWidzę, że książka zrobiła na tobie spore wrażenie. Zatem będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce wcześniej, ale przyjrzę jej się bliżej ;)
OdpowiedzUsuńTrudna książka, którą warto przeczytać. Cóż, muszę się jej bliżej przyjrzeć!
OdpowiedzUsuńBardzo jestem jej ciekawa, chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytam :D Bardzo mnie zaintrygowałaś
OdpowiedzUsuńZapisuję tytuł, to musi być piękna opowieść.
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała. Zaciekawiła mnie fabuła :)
OdpowiedzUsuńO kurczę, bycie w związku w takim wypadku to naprawdę taniec na szkle. Ciekawe, ciekawe...
OdpowiedzUsuńCo prawda to nie do końca literatura w moim guście, ale Twoja recenzja bardzo mnie zaciekawiła tym tytułem, muszę do niego sięgnąć ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę interesująco, będę ją miała na oku. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja. Zachęca do sięgnięcia po książkę!
OdpowiedzUsuńTurkusowa Sowa
Dzięki Twojej recenzji wiem, że chętnie po nią sięgnę. Również lubię taką tematykę a czytając recenzję nie wiem dlaczego przypomniała mi się powieść Jojo Moyes "Zanim się pojawiłeś" którą uwielbiam.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chciałabym zaprosić w wolnej chwili do siebie ;)
krainaksiazkazwana.blogspot.com
Pozdrawiam! :)