niedziela, 3 stycznia 2016

Łatwiej zgubić, trudniej znaleźć




Tytuł: Zgubiono znaleziono
Autor: Brooke Davis
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 280
Gatunek: literatura piękna 






Millie, Karl i Agatha. Troje bohaterów. W różnym wieku. Na różnych etapach życia. Różnie postrzegających pewne sprawy. Zbyt często zastanawiający się nad końcem. I nie zdający sobie sprawy, że każdy koniec może być nowym początkiem. Czy jest cień szansy, że coś może ich połączyć? Czy mogą się odnaleźć?

Na tę książkę miałam chęć, odkąd tylko ją zobaczyłam. Ku mojej wielkiej radości udało mi się ją wylicytować za grosze na Allegro, choć muszę przyznać, że przez chwilę cała sprawa wydawała mi się nieco podejrzana. No bo dlaczego ktoś miałby chcieć się jej pozbywać? Czy to możliwe, że tylko mnie wydawała się taka cenna? Ale w końcu, jak to mówią, o gustach się nie dyskutuje.

Kiedy doczytałam ją do końca, nabrałam pewności, że warto było zawalczyć. Trzymałam w rękach jedną z najciekawszych książek mijającego roku. I nie boję się, że mogłabym nadużyć tego określenia. „Zgubiono znaleziono” to powieść niezwykła, zwłaszcza w swojej prostocie.  Ale o tym po kolei.

Zastanawiacie się czasami nad śmiercią? Kiedy nadejdzie? W jakiej sytuacji Was zastanie? Czy będziecie gotowi? A może jesteście oswojeni z tym tematem i przygotowani na to, co prędzej czy później musi spotkać każdego z nas? Ja czasami się obawiam, czasami dostaję lekkiej histerii, choć zdaje się, że mam jeszcze czas. Bohaterowie książki nie czuli się zdominowani przez tę tematykę, choć zapewniam Was, że mogliby. W końcu Karl i Agatha zdążyli przekroczyć osiemdziesiątkę. Wiele przeżyć. Pochować małżonków. Zwyczajnie się zestarzeć. Millie ma dopiero siedem lat, ale jej także śmierć nie jest obca. W swojej „Księdze Nieżyłków” zdążyła już zanotować kilkadziesiąt przypadków, a nowe wciąż czekają na swoją kolej. Wydawać by się mogło, że w jej otoczeniu zmarło zaskakująco wiele stworzeń, nikt jednak nie próbował jej przed tym uchronić.

Śmierć w tej książce odgrywa niezwykle ważną rolę. Autorka, poprzez swoich bohaterów, oswaja nas z tym zjawiskiem i przekonuje, że nie ma powodów do strachu. No bo co to może zmienić? Nie da się jej uniknąć, nie można też jej oszukać. Jak mówi Millie „Wszyscy umrzecie”. Nie, to nie jest tak, że dzięki temu ta powieść nabrała melancholijnego i nieszczęśliwego wyrazu. To nie jest tak, że smutek uderzał w czytelnika z kolejnych stron, odbierając dobry humor i zapierając dech w piersiach. Według mnie, autorka chciała zwyczajnie rozmawiać o rzeczach istotnych, o życiu i towarzyszących mu zjawiskach. Pragnęła prawdziwości i realizmu, do których w ten sposób na pewno się zbliżyła.

Z drugiej strony, co pozwala człowiekowi poczuć, że naprawdę żyje? Co sprawia, że zaczynamy czuć się wyjątkowo? Dzięki czemu się otwieramy na świat i na innych? Miłość. Takie wielkie, piękne, nieporównywalne słowo. Tak mało jej w tej książce, a zarazem tak dużo. Ukrytej w innych uczuciach. Schowanej za płaszczykiem opiekuńczości, opierającej się o tęsknotę, uchylającej się zza ckliwości i współczucia. Miłość w powieści Davis ma różne wymiary i ukazuje się na różnych płaszczyznach. Bohaterowie wspominają swoich najbliższych oraz tych, których zabrakło. A przez pryzmat uczucia oceniają- świat, innych, a także samych siebie.

„Można jednocześnie kochać i nienawidzić tego samego człowieka? A jeśli kochamy bardziej, niż nienawidzimy, czy ta osoba nam wybaczy? Pozwoli się odnaleźć”?

A z tym samym sobą najwięcej jest problemów. Autorce udało się wykreować trzy skrajnie różne postacie. Niezwykle rezolutną i ciekawą świata dziewczynkę, dla której w rzeczywistości liczy się jedynie akceptacja dorosłych i poczucie bezpieczeństwa. Nieco strachliwą i zamkniętą w swoim świecie starszą kobietę, za ścianą krzyku ukrywającą własną samotność. I starszego pana, potrafiącego myśleć jedynie o tym, co bezpowrotnie minęło. Bardzo polubiłam ich w tym dziwnym i nastrojowym komplecie, ale dobrze bawiłam się także z każdym z osobna. To bardzo wyraziści, choć nieco dziwaczni ludzie, z kompleksami, przywarami i niewiedzą. Tacy, jak każdy z nas.

„Millie pragnie skulić się w jej ramionach i zostać tak na zawsze, ale tego nie robi, bo ta kobieta nie jest jej mamą, a z cudzymi mamami nie wolno tak postępować. A przecież należałoby móc tulić się do wszystkich cudzych mam, bo niektórzy ludzie nie mają swoich, to co wtedy mają zrobić ze swoim przytulaniem”?

Każdemu z nich autorka poświęciła trochę miejsca. Każdy z nich rozpanoszył się w kilku rozdziałach, które zasadniczo się od siebie różniły. Davis bardzo zgrabnie udało się oddać różnice ich charakterów, zmienne nastroje i różne podejście do świata. Pięknie pokazała także ich przemianę i budzącą się w nich chęć do życia. Udowodniła, że nie warto się poddawać. Czasami wystarczy jedynie znaleźć sobie powód, który zachęci nas, by znowu spojrzeć na życie z optymizmem i wstać z łóżka. Każdego następnego dnia.

15 komentarzy:

  1. Czytałam już pozytywne opinie na temat tej książki,a kolejne tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że jak najszybciej muszę się za nią zabrać :3A zapomniałam Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku kochana :*



    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się okładka ;) Może nawet uda mi się przeczytać tę pozycję w styczniu jeśli czas pozwoli ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam, ale chętnie się skuszę na ten tytuł:)

    www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż podejrzane, że ktoś się pozbywa tak cudownej książki. :D Ale dobrze, że zdobyłaś. Sama jej nie czytałam, ale w sumie wydaje się ciekawa, więc będę mieć ją na uwadze. :)
    http://kochamczytack.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam ją w planach, prędzej czy później przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasami naprawdę można natrafić na niesamowite okazje i kupić cudne książki praktycznie za darmo. Warto z tego korzystać. A ta powieść naprawdę wydaje się bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wątki związane ze śmiercią interesują mnie głównie w kontekście "kto zabił", dlatego pewnie tę powieść uznałabym za zbyt przytłaczającą, bo cóż, też dostaję histerii na myśl o tym, co nieuniknione.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też się chyba skuszę :)


    z-ksiazka-w-reku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Zazwyczaj o śmierci myślę, kiedy mam chandrę- wtedy takie refleksje mnie po prostu bombardują. Chętnie sięgnę po książkę, widzę, że to coś dla mnie!

    OdpowiedzUsuń
  10. O książce do tej pory słyszałam bardzo niewiele, ale chciałabym się z nią zapoznać ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaciekawiłaś mnie, wcześniej nie myślałam o przeczytaniu tej książki, a teraz się nad tym zastanawiam. Intrygują mnie bohaterowie i chciałabym poznać ich bliżej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytałam książkę, ale szczerze powiem, że cała fabuła już mi wyleciała z głowy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie potrzeba mi absolutnie nic więcej, żebym chciała przeczytać tę książkę. Totalnie mnie przekonałaś. :-) Ja może nie myślę o samej śmierci, ale cały czas myślę o upływającym czasie. Skoro tak szybko wszystko przemija, to kiedy zdążymy zrobić to, co sobie zaplanowaliśmy? Przemijanie mnie strasznie przeraża... A co do "Zgubiono, znaleziono" - podoba mi się, że ważne tematy podane są tu lekko, w przystępny sposób. Zapisuję do przeczytania - i to szybko. :-) PS. Gratuluję wygranej licytacji na Allegro, widocznie ta książka po prostu musiała być Twoja. :-))

    OdpowiedzUsuń
  14. Myślę, że sama chętnie ją przeczytam ;)
    Thievingbooks

    OdpowiedzUsuń

Kochani, jest mi niezmiernie miło gościć Was na mojej stronie :) Bardzo chętnie zajrzałabym do każdego, dlatego proszę, zostawcie kilka słów, które naprowadzą mnie na Wasz trop :)