Tytuł: Lolo
Autor: Marta Szreder
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 224
Gatunek: biografia
Karol Kot. Dobry uczeń. Wzorowy syn. Niezły kolega.
Miłośnik sportu. Chłopiec całkiem atrakcyjny. Tak można by opisać go najkrócej
i wydawałoby się, że najtrafniej. Tyle można było wyczytać z jego zachowania na
co dzień, tak można go było ocenić. Niewiele osób zdawało sobie jednak sprawę,
że pod tą maską kryje się morderca, który z zimną krwią napada na starsze
kobiety i dzieci.
Na książkę Marty Szreder miałam duży apetyt, a
okładkowe streszczenie sprawiło, że w parze z apetytem pojawiły się i wielkie
nadzieje. Uwielbiam kryminały, historie morderstw i samych morderców. Wydaje mi
się, że to jeden z tych tematów, których nie można wyczerpać. Ciężko też nimi
znudzić czytelnika. Zwłaszcza, kiedy takie dramaty miały miejsce w
rzeczywistości.
Wampir to jedna z najgłośniejszych historii o seryjnym
mordercy.
To ostrzeżenie, opowieść napawająca grozą, ale także…
Próba zrozumienia.
Kim był Karol Kot? Co doprowadziło go do takich
czynów? Czy można było temu zapobiec?
Podążając za okładkowymi obietnicami i własnymi pytaniami,
pogrążyłam się w tej historii. Głęboko, mocno, na całego. I skończyłam z bardzo
mieszanymi uczuciami. Tym bardziej, że nie do końca rozumiem, co autorka miała
na myśli.
Szreder historię Kota zamieniła w proste opowiadanie.
Czytało się je niezwykle przyjemnie i szybko, choć muszę z góry uprzedzić, że
czasami trzeba w nim doszukiwać się emocji. Trochę na siłę. Nie jestem pewna,
jak miało być. Obyczajowo? A może kryminalnie? Może z nutką psychologii, a może
zwyczajnie i obiektywnie. Tymczasem było różnie. Momentalnie ubywające kartki
to niezbity dowód na to, że autorka potrafi zainteresować czytelnika, umie
poprowadzić narrację, wykorzystując przy tym swoje lekkie pióro. Miałam chwilę
słabości, oczywiście, wciąż jednak czekałam na ten przełom. Na coś więcej,
głębiej, bardziej.
Nie doczekałam się.
Zabrakło mi … wszystkiego. A najbardziej prawdziwego
mordercy. Kolejne osoby zostawały ranne, policja podążała tropem zbrodniarza,
Karol subtelnie się zmieniał na naszych oczach. I już. Och, ile ja bym dała za
jeden rozdział, w którym autorka wczuwa się w psychikę chłopaka. Chociaż kilka
stron. Moim zdaniem znacząco wpłynęłoby to na wartość książki i jej odbiór
przez czytelnika. Tego mi zabrakło szczególnie.
Tym, co jednak zabolało, a może rozczarowało mnie
najbardziej, jest jedno słowo wykorzystane na okładce, jedno określenie, które
nie dawało mi spokoju- „zaskakujący”. Z której strony? Co było takiego
zaskakującego w tej historii? To, że człowiek może ukrywać swoje prawdziwe ja?
Czy może to, że tak zwyczajny chłopak mógł okazać się takim potworem? Szreder
miała szukać jego motywacji, powodów, przesłanek. Jak dla mnie niewiele
znalazła, choć może nie było czego szukać. Kpiny ze strony rówieśników, zawód
miłosny, surowość matki. To nie są powody, dla których zostaje się seryjnym
mordercą. I na pewno nie są zaskakujące.
Wiem, że autorka miała plan. Niezły plan, razem z
dobrym pomysłem. Ale moim zdaniem nie podołała. Według mnie ta historia jest zbyt
płaska i jakaś taka jednowymiarowa. Za mało w niej informacji i emocji i
strachu. Wszystkiego.
Do czego mnie skłoniła? Do przemyśleń nad tym, jak
zmienił się przez lata sposób prowadzenia śledztw. I do przeszukania Internetu,
w celu lepszego poznania tej historii.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi Sztukater.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o tej książce, pomyślałam, że to będzie kawał ciekawej publikacji, zwłaszcza że o takim seryjnym mordercy nie słyszałam wcześniej. Niestety zewsząd dochodzą głosy, że potencjał tej książki nie został wykorzystany. Nie wiem, może skuszę się na film.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie miałam zamiaru czytać, a po recenzji tym bardziej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńraczej nie dla mnie nie lubie takich rzeczy :P
OdpowiedzUsuńSłyszałam same negatywne recenzje tej książki, więc podziękuję...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że autorka zmarnowała tak dobry temat na książkę
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wiele recenzji tej książki, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że mi się tak opatrzyła, że nie mam ochoty na jej przeczytanie
OdpowiedzUsuńCóż, chyba jednak się nie skuszę w takim razie. A w ogóle okładka trochę odstraszająca, może to dlatego że nie lubię zdjęć na okładce. W ogóle ten pan przypomina z daleka Toma Hiddlestona :P
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę.
OdpowiedzUsuńJaka szkoda, że zabrakło tak ważnego działu. W takiej historii nie powinno brakować rozdziało o psychice mordercy, to zmieniłoby jakość książki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać, ale zobaczymy co z tego wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńOj, nie. Ani okładka, ani zapowiedź, ani tematyka - nic nie przekonało mnie do tej książki. A do tego Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie warto. Zatem tym razem podziękuję. :-)
OdpowiedzUsuńA mnie tematyka bardzo przypada do gustu, o seryjnych mordercach zawsze czytam z ciekawością :) Ale po Twojej recenzji z pewnością nie sięgnę po tę książkę, jeśli autorka nie pofatygowała się, aby wejść w umysł mordercy i poszukać motywacji - to ja podziękuję! Przecież to istota tego typu książek! Świetna recenzja Kochana, dziękuję Ci za nią :)
OdpowiedzUsuńsama okładka mnie przestraszyła
OdpowiedzUsuń