czwartek, 14 kwietnia 2016

Dawn Barker- "Pozwól jej odejść" [recenzja premierowa]




Tytuł: Pozwól jej odejść
Autor: Dawn Barker
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 440
Gatunek: literatura piękna 





Nadia i Zoe to dwie siostry, których światy całkowicie się od siebie różnią. Jedna z nich poświęciła swoje życie wychowywaniu dzieci, a bycie pełnoetatową mamą to spełnienie jej marzeń. Druga marzy, by pewnego dnia móc utulić w ramionach małą istotkę, którą będzie mogła otoczyć opieką. Ich losy zaczynają przeplatać się w najmniej oczekiwany sposób, a decyzje, które podejmą, sprawią, że już nigdy nie będą tymi samymi kobietami.

„Nikt na górze nie czuwa nad sprawiedliwą dystrybucją dobrego i złego losu, nikt nie decyduje, kiedy jakiś człowiek ma dość i więcej nie da rady znieść”.

Za sprawą „Pozwól jej odejść” spotkałam się z Dawn Barker po raz pierwszy. Liczyłam na wspaniałą przygodę z kolejną powieścią klubową, ale lektura książki przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Mimo że autorka ma niewielki dorobek, nie boję się porównać jej do Jodi Picoult czy Diane Chamberlain, których książki przedstawiają najpiękniejsze historie o kobietach i dla kobiet.

Matka. To słowo, które ma tysiąc znaczeń. To osoba odgrywająca najważniejszą rolę w życiu każdego dziecka- przekazująca mu miłość, odpowiednie wzorce, ucząca jak żyć. O byciu matką marzy niemal każda kobieta, jednak nie wszystkie mają luksus zostania nią. Jak żyć dalej ze świadomością, że w swoim domu nigdy nie usłyszysz dziecięcego śmiechu? Jak się pogodzić z tym, że mały człowieczek nigdy nie powie do ciebie „mamo” i nie zapewni o swoim uczuciu? Czy w ogóle można zaakceptować ten fakt? Zoe nie potrafiła, wciąż marząc o dziecku, będącym poza jej zasięgiem. Największe marzenie zaczęło kojarzyć się jej z najgorszą katastrofą, bowiem pragnienie to zamiast nieść radość i nadzieję mnożyło rozczarowania i poczucie niesprawiedliwości.

„Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo pragnie mieć dzieci, dopóki lekarz nie powiedział jej, że to niemożliwe”.

„Rodzice nie mają prawa do słabości; powinni być na tyle silni, aby znieść wszystko, co na nich spadnie”.

Zagłębiając się w lekturą Barker, miałam wrażenie, jakby ten koszmar dotyczył mojej przyjaciółki, albo nawet mnie samej. Emocje towarzyszące bohaterce były niesamowicie żywe i realne, a cała sytuacja wydawała się tak rzeczywista, jakby wydarzenia rozgrywały się w prawdziwym świecie. Z jednej strony nie powinno to dziwić, w końcu tematyka macierzyństwa i problem bezpłodności to kwestie towarzyszące kobietom na co dzień. Choć z drugiej strony nie łatwo jest przelać tak wielkie emocje na kartki powieści. Historia, którą przedstawiła nam autorka jest niczym opowieść z życia wzięta- przesycona uczuciami, emocjonalnie rozbijająca, zmuszająca do refleksji i wymagająca od nas pewnych decyzji.

W dzisiejszych czasach kobiety niemające szans na naturalne zajście w ciążę, mogą skorzystać w innych metod. Jedną z nich jest pomoc surogatki. Wydaje się, że ten sposób ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Mnie samej ciężko uwierzyć w fakt, że kobieta, nosząca dziecko przez 9 miesięcy pod sercem, może tak po prostu oddać je innej osobie, niezależnie od powodów, dla których się na to decyduje. Temat ten został poruszony w książce i na całe szczęście autorka przedstawiła perspektywę obydwóch kobiet. Bardzo się cieszę, że zdecydowała się poprowadzić akcję w ten sposób. Dzięki temu temat został wyczerpany i zamknięty. Przyznam szczerze, że decyzje podejmowane przez surogatkę wiele razy mnie zszokowały i zdenerwowały, ale nie mogę się jej dziwić. Sama nie mam dziecka, jednak fakt, że to najważniejsza istotka na świecie, jest dla mnie zupełnie oczywisty.

„Jaki to wstyd, przyznać: tak, kocham to dziecko, które nosiłam pod sercem, a wraz z nim oddałam część tego serca”?

„Pierwowzorem lustra jest twarz matki”.

Barker w bardzo mądry sposób pokazuje także ciężar relacji ludzkich i rodzinnych. Czasami bywa tak, że bardzo się staramy, ale życie zmusza nas do podejmowania decyzji, mających niekorzystny wpływ na dalsze losy naszej rodziny. Czy w pierwszej kolejności powinniśmy skupiać się na sobie czy na bliskich? Czy mamy obowiązek wspierać krewnych za wszelką cenę? A jeżeli myślimy o sobie, jak świadczy to o nas jako o ludziach i w jakim świetle nas stawia? Lektura tej książki zmusza nas do odpowiedzi na pytania, które mogą być bolesne i szukania odpowiedzi, które nie muszą nam pasować. Autorka porusza wiele istotnych kwestii, a wszystkie z nich wiążą się z trudnym byciem sobą i uciążliwą dorosłością, od której czasami mielibyśmy ochotę uciec.

Bez owijania w bawełnę muszę przyznać, że jestem zachwycona tym tytułem. Książkę czyta się lekko i szybko, a poruszane w niej skomplikowane tematy przyciągają i nie pozwalają złapać oddechu. Bohaterzy są pełnokrwiści i ludzcy, a ich problemy stają się naszymi dylematami. Warto ją przeczytać i warto się zastanowić- nad tym, czego pragniemy i ile jesteśmy w stanie za to zapłacić. Zaskakująco często to nie pieniądze stanowią walutę, ale nasze uczucia i relacje z innymi. 

Za możliwość przedpremierowego poznania tej historii pięknie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka. 

11 komentarzy:

  1. zastanawiam się nad tą książkę :)
    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam tę książkę, jednak się na nią nie zdecydowałam. Obecnie mam zbyt wiele zaległości, ale wiem, że kiedyś po nią sięgnę bo wpisuje się w mój gust.

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie do końca moja bajka, ale z tym tytułem z przyjemnością zapoznałabym się ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej lubię czytać właśnie taką literaturę, więc z wielką chęcią przeczytałabym tę książkę i mam wielką nadzieję, że kiedyś wpadnie w moje ręce ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Za typową literaturą kobiecą nie przepadam, ale tematyka bezpłodności na pewno mnie interesuje (jest też poruszana w "Euforii", którą niedawno czytałam). Na pewno ciekawe jest podejście pokazania problemu od strony surogatki, a także matki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mówisz, że można porównać tę książkę do powieści Jodi Picoult? W takim razie muszę ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam książki z klubu "Kobiety to czytają" :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow, porównania do Jodi Picoult czy Diane Chamberlain robią na mnie duże wrażenie. :-) I tak miałam zamiar w najbliższych dniach przeczytać "Pozwól jej odejść", ale dzięki Tobie chyba zacznę tę lekturę już w weekend. :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa fabuła zapowiadająca wiele emocji :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Widziałam wiele recenzji tej książki ostatnio na blogach, mam nadzieję, że i mnie uda się kiedyś po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń

Kochani, jest mi niezmiernie miło gościć Was na mojej stronie :) Bardzo chętnie zajrzałabym do każdego, dlatego proszę, zostawcie kilka słów, które naprowadzą mnie na Wasz trop :)