Autor: Ilona Wiśniewska
Tytuł: Lud. Z grenlandzkiej wyspy
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 232
Gatunek: literatura faktu
„Lud. Z grenlandzkiej wyspy” to idealna książka dla
tych, którzy chcieliby dowiedzieć się, jak wygląda życie na największej wyspie
świata. Poznać fragmenty codzienności jej mieszkańców, z kawałków złożyć
historię funkcjonowania w tak ciężkich warunkach, zrozumieć, jak w takim
miejscu tak zwyczajnie można być szczęśliwym. Bo Wiśniewska udowadnia, że wbrew
temu, co myślimy, można.
Na powstanie tego reportażu złożyły się praca autorki
w domu dziecka oraz liczne rozmowy z mieszkańcami wyspy. Z tych doświadczeń i
zasłyszanych słów wyłoniła się całość, która zaskakuje czytelnika i kształtuje
jego spojrzenie na to miejsce i jego mieszkańców. Do tej pory o Grenlandii nie
wiedziałam nic. Dziś natomiast liczba moich przemyśleń wygląda dość
niepokojąco. A właściwie nie jestem pewna, co myśleć o tym powinnam.
Wiśniewska z tych rozmów i wypowiedzi spotkanych osób
tworzy dla nas codzienność w chłodnym, grenlandzkim charakterze, pokazując
radości i trudy życia w takim klimacie. Przeraźliwe zimno, ubrania ze
zwierzęcych skór, polowania na foki i ryby wydobywane z przerębli, pojazdy sunące
po lodzie, mrożona żywność. Czy nie wywołuje to w nas smutnych przemyśleń? Czy
nie przeraża? Nie zastanawia?
A jednak Ci ludzie czerpią z Tego życia przyjemność,
radość, satysfakcję. Czuję dumę, doceniają, to, co mają, uśmiechem nagradzają
drobne wydarzenia, cieszą ich małe rzeczy. I muszę przyznać, że zrobiło to na
mnie wrażenie, w pewien sposób mnie zainspirowało i skłoniło do przemyśleń,
sprawiając, że przez chwilę zastanowiłam się, jakby to było znaleźć się tam, na
ich miejscu.
Czym zaskoczyli mnie Grenlandczycy? Otwartością.
Pogodą ducha. Cierpliwością. Spokojem. Szacunkiem do przyrody i drugiego
człowieka. Przyzwoitością. Ciszą. Brzmi tak inaczej, nieco nienaturalnie, a
przecież to same dobre rzeczy, same pozytywne cechy. Grenlandczycy nie boją się
rozmawiać o śmierci. Seks nie stanowi dla nich tabu. Chętnie odpowiadają na
niewygodne pytania, jak zależność od Danii i trudności związane z życiem na
wyspie. Nie chowają się za udawaną ambicją, nie próbują być inni, niż są w
rzeczywistości. Dają do myślenia.
Wiśniewska prezentuje nam szereg rozmów, krótkich
historii, trochę refleksji, garść przesądów. Wyłania się z tego zaskakująca,
ale barwna, przemyślana i pełna całość, która może przynieść czytelnikowi sporo
frajdy. Widać, że autorka rzeczywiście w to życie się do pewnego stopnia
zaangażowała, że poczuła to, co czują mieszkańcy, że ich poznała i dostrzegła
wady i zalety. I to wszystko oferuje nam zamknięte w solidnej okładce i
doprawione szeregiem klimatycznych, podkreślających to wszystko fotografii.
Za przesłanie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarnemu.
Zapisuję sobie tytuł. 😊
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ten tytuł, więc myślę, że prędzej czy później po niego sięgnie. Zwłaszcza, że wiele osób poleca reportaże tej autorki.
OdpowiedzUsuńLubię reportaże, a Grenlandia zawsze mnie ciekawiła, więc chętnie sięgnę po tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili może i ja się skuszę :)
OdpowiedzUsuńReportaże to kompletnie nie moja bajka ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Zawsze interesują mnie takie miejsca na Ziemi, które są trochę na uboczu, i kultura ludzi, którzy je zamieszkują. Chętnie sięgnę po ten reportaż, o Grenlandii jeszcze nic nie czytałam. :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że o Grenlandii wiem bardzo malutko, a teraz czuję się zaintrygowana - nawet nie tyle miejscem, co mieszkańcami - chociaż jedno wpływa na drugie.
OdpowiedzUsuńJak widzę książki wydawnictwa Czarne to już wiem, że są warte przeczytania ;)
OdpowiedzUsuń