środa, 24 kwietnia 2019

Sanjida Kay "Skradzione dziecko" [recenzja premierowa]




Autor: Sanjida Kay
Tytuł: Skradzione dziecko
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 368
Gatunek: thriller psychologiczny






Zoe i jej mąż długo starali się o dziecko. Ich życie zmienia się wraz z adopcją maleńkiej Evie. Dziwne przesyłki, które otrzymuje dziewczynka burzą spokój rodziny. Czy rzeczywiście pochodzą od jej biologicznego ojca? Dlaczego mężczyzna zaczął szukać kontaktu z Evie po tylu latach?  

„Skradzione dziecko” to taka historia z życia wzięta. Tematyka powiększania rodziny, buntu dzieci, problemów w związku, skrywanych tajemnic. Takie kwestie nie są w literaturze niczym odkrywczym, a jednak związany z nimi realizm i możliwość różnorodnego ich wykorzystania sprawiają, że czytelnicy wciąż chętnie sięgają po powieści, których fabuła zostaje wokół nich zbudowana. Historia opisana przez Sanjidę Kay toczy się właśnie takim życiowym torem, sprawiając, że z jednej strony możemy poczuć jej autentyczność i postawić się na miejscu bohaterów, a z drugiej w tej pozornej prostocie i monotonii doszukujemy się od razu drugiego dna, przez cały czas odnosząc wrażenie, że zło tylko czeka, by ujawnić się w najmniej oczekiwanym momencie.

Ta książka to taka delikatna historia z dreszczykiem. Trudno powiedzieć, czy przekona osoby, które sięgają po thrillery i kryminały na co dzień, choć i tym może przynieść sporo frajdy. Nie jestem właśnie do końca przekonana, czy bardziej pasuje do niej określenie „thriller kobiecy” czy „powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym”. Momentami odnosiłam bowiem wrażenie, że to na tych obyczajowych aspektach autorka skupia się mocniej. Być może wydawało mi się tak dlatego, że Kay zdaje się budować napięcie bardziej na sylwetkach bohaterów, niż na powieściowych wydarzeniach. To oni i ich tajemnice budzą w nas niepokój, którego nieco brakuje podczas śledzenia porwania i jego wyjaśniania.



W kwestii bohaterów można natomiast powiedzieć wiele dobrego. Autorka zarysowała ich charaktery w sposób interesujący i realistyczny. Śledząc ich zachowanie odnosimy wrażenie, że nie wiemy o nich wszystkiego, a owe przemilczenia i niedopowiedzenia budzą zaciekawienie i sprawiają, że chętniej przedzieramy się przez kolejne (nawet te nieco nużące) strony. Podoba mi się, że Kay poświęciła miejsce również bohaterom drugiego planu, którzy także wywołują sporo emocji i wprowadzają nieco zamieszania.  

Akcja książki rozwija się dość powoli. Autorka niespiesznym krokiem porusza się wokół kolejnych bohaterów, stopniowo decydując się wyciągać z rękawa kolejne asy. Nie miałabym nic przeciwko, żeby pierwsza część książki okazała się bardziej dynamiczna, choć żywiołowość, szybkie tempo i zwroty akcji pojawiające się wraz z rozwojem fabuły potrafią tę sytuacje czytelnikowi wynagrodzić. Będąc po zakończeniu lektury mogę śmiało powiedzieć, że warto jest poczekać, bo cierpliwość rzeczywiście prowadzi ostatecznie do czytelniczej satysfakcji i poczucia, że czas poświęcony tej książce nie był zmarnowany.

Największy atut powieści stanowi jej zakończenie. To na nie najbardziej liczyłam podczas lektury, mierząc się z tymi nieco słabszymi aspektami. Nie da się ukryć, że zazwyczaj ma ono bardzo duże znaczenie przy naszej ocenie książki i decyzji, jak będziemy ją wspominać. Tutaj sprawiło ono, że całość zapisuje się w mojej pamięci na duży plus.

„Skradzione dziecko” to nie jest tytuł, który wbił mnie w fotel. Nie zasłużył także na miano bestsellera. Jednak dobrze pokierowana fabuła i mocny finał sprawiają, że chętnie o tej książce szepnę kilka słów, kiedy nadarzy się ku temu odpowiednia okazja.

Za przesłanie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

5 komentarzy:

  1. Ta książka mnie zaintrygowała :)
    Pozdrawiam, Pola.
    www.czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Thrillery psychologiczne lubię, a jak ten ma niezłe zakończenie, to na pewno będę mieć na uwadze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym się przekonać ,jaką historię skrywają karty tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Może przeczytam, gdy książka wpadnie w moje ręce. Choć specjalnie sama szukać nie będę :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Miło wspominam tę historię. Naprawdę przypadła mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń

Kochani, jest mi niezmiernie miło gościć Was na mojej stronie :) Bardzo chętnie zajrzałabym do każdego, dlatego proszę, zostawcie kilka słów, które naprowadzą mnie na Wasz trop :)