Autor: Stuart Turton
Tytuł: Siedem śmierci Evelyn Hardcastle
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 512
Gatunek: kryminał/thriller
Uwielbiam wszelkiego rodzaju kryminały i thrillery, a
to zauroczenie w parze z liczbą przeczytanych książek sprawia, że wymagania wciąż
rosną. Cały czas szukam czegoś nowego, świeżego, godnego przeczytania i
zapamiętania. Można by jednak pomyśleć, że wszystko już było. Tylko czy na
pewno?
„Siedem śmierci Evelyn Hardcastle” to tytuł, obok
którego nie mogłam przejść obojętnie. Intrygująca fabuła, w bardzo
niecodziennym wydaniu, sprawiła, że powieść zrobiła na mnie spore wrażenie. Mocny
początek okazał się zaproszeniem do udziału w mrocznej i nietypowej grze, a
każdy kolejny rozdział utwierdzał mnie w przekonaniu, że całość jest
tajemnicza, nieprzewidywalna i szalenie kusząca.
Wyobraźcie sobie, że musicie odnaleźć zabójcę, posiadając
do dyspozycji osiem różnych wcieleń. Mogłoby się wydawać, że jesteście na
wygranej pozycji, bowiem w ten sposób otrzymujecie niebywałą możliwość
spojrzenia na sprawę z różnych perspektyw. Oczywiście. A gdyby tak okazało się,
że każda z tych osób posiada własne sekrety, które więcej komplikują niż odkrywają?
A jeśli wraz z kolejnymi wcieleniami przypisywano by Wam także wady i zalety
danej osoby?
Dokładnie tak najłatwiej opisać to, co dzieje się na
kartach powieści. Kolejne wcielenia to nie tylko możliwości, ale również
przeszkody. Zagadki, sekrety, mrok i zło. Osadzając głównego bohatera w różnych
ciałach, Turton proponuje czytelnikowi udział w trudnym, ale bardzo
pociągającym wyzwaniu. Stajemy się nie tylko obserwatorami, ale wraz z
bohaterem staramy się na własną rękę poskładać wszystko powoli w całość. A wcale
nie jest łatwo.
Nie wydaje mi się, żeby stworzenie takiej fabuły było
sprawa prostą. Autor postarał się, by całość wypadła możliwie logicznie i
autentycznie. Nie zaplątał się i ciężko do czegokolwiek się przyczepić, choć
podczas lektury w naszej głowie może powstać pewien chaos. I ja taki lekki
bałagan czułam, jednak ani przez chwilę nie miałam o to żalu do Turtona. Nie przeszkadzało
mi, w jaki sposób ze mną igrał, jak powoli dawkował mi wszystkie informacje,
nie byłam zła z powodu kolejnych sekretów i z wielką cierpliwością mozolnie
składałam fragmenty tej układanki.
„Siedem śmierci Evelyn Hardcastle” to spora łamigłówka
i czytelnicze wyzwanie. Ta powieść nie należy do tych, w których wszystko
zostaje podane czytelnikowi na tacy. Przy niej trzeba trochę pomyśleć, skupić
się, poświęcić czas i uwagę. I nie można także pozostać obojętnym. Bowiem
zarówno pomysł autora, jak i cała otoczka- klimat, bohaterzy, akcja- wywołują w
nas konkretne, różnej maści, emocje.
Co jednak dla mnie najważniejsze, ta książka bardzo
dobrze wpisuje się w mroczny klimat, łącząc w sobie elementy charakterystyczne
dla kryminału i thrillera. Pełna napięcia atmosfera, intrygujące śledztwo,
charyzmatyczni bohaterzy, skomplikowana zagadka i dziwne morderstwo to w mojej
ocenie składniki idealnego przepisu na sukces. Jeśli i Wy cenicie sobie
mroczne, przemyślane i dopracowane powieści, nie macie wyjścia- po prostu
musicie sięgnąć po ten tytuł!
Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Albatros.
To jak najbardziej moje smaki czytelnicze, więc jestem zdecydowanie na tak. 😊
OdpowiedzUsuńTen tytuł już wcześniej wzbudził moje zainteresowanie, bo tak jak Ty uwielbiam thrillery i kryminały. Będzie czytane :)
OdpowiedzUsuńSzalenie mi się podobała ta książka, taka pokręcona, a jednak wciągająca ;). Wprost nie mogę uwierzyć, że to debiut literacki, tak bardzo jest to dopracowana pozycja.
OdpowiedzUsuńTo jedna z ciekawszych lektur jakie ostatnio czytałam :)
OdpowiedzUsuńMnie nie do końca przekonała - niby fajna, ale jednak chwilami za bardzo pomieszana, bez logiki - jakby autor sam się pogubił w swoim pomyśle.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad nią mocno ;), ale jeszcze do końca nie wiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]