Tytuł: Gra zaklinacza
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 384
Gatunek: thriller
Zagadki powiązane w nietypowy sposób. Krwawe morderstwa
i milczący podejrzany. Była policjantka z dziwną przeszłością. I zaklinacz,
który z niezwykłą zwinnością uchyla się przed ręką sprawiedliwości.
Każdy, kto uwielbia mroczne klimaty, musi w pewnym
momencie zetknąć się z tym nazwiskiem. Tak było i w moim przypadku, kiedy
trochę przypadkowo sięgnęłam po „Grę zaklinacza”, nie znając wcześniejszych
tytułów z tego cyklu. Książkowy świat zafascynował mnie na tyle mocno, że
szybko zapomniałam o nieznajomości niektórych szczegółów i skupiłam się na
bieżących wydarzeniach, które zaskakiwały mnie raz po raz.
Nowa książka Carrisi okazała się intrygującą przygodą.
Przede wszystkim ze względu na temat, jaki wybrał autor. Nie jestem dużą fanka
gier komputerowych i nie rozumiem, jak można tak po prostu się w nich zatracić,
ale pisarz przedstawił ten wątek tak przekonująco, jak nigdy nie zrobił tego
któryś ze znanych mi graczy. W jego słowach całość nabiera intensywności i
pasji, kojarzy się z poświęceniem, odkrywaniem samego siebie, a nawet z możliwością,
że gra może wpłynąć na zmianę naszego charakteru. Choć wydawało się to nieco
nierealne, ja mu uwierzyłam i przyjęłam tak pomysł z ogromnym zainteresowaniem
i entuzjazmem.
Podczas lektury wielokrotnie przychodziło mi na myśl
stwierdzenie, że naprawdę mam do czynienia z mistrzem i wszystkie pochlebne
opinie na temat Carrisi mają solidne podstawy. Autor bardzo pozytywnie mnie
zaskoczył, pod tyloma różnymi względami, że nie jestem pewna, od czego powinnam
zacząć tę wyliczankę. No ale tak, najważniejszy w tym wszystkim okazał się
rozwój fabuły, który sprawił, że bardzo ciężko było mi się od tej powieści
oderwać. Pisarz podjął się realizacji naprawdę ciekawego tematu, ale najlepsze
jest to, że wraz z kolejnymi rozdziałami oferował nowe zagadki, problemy i podejrzanych.
„Gra zaklinacza” to skomplikowana sprawa kryminalna, która na każdym etapie
okazuje się bardziej złożona i zawiła, niż można by przypuszczać.
W tej książce nic nie zostaje podane czytelnikowi na
tacy, a połączenie poszczególnych wątków sprawia, że przez cały czas trzeba
mieć się na baczności, poświęcając lekturze nie tylko czas, ale również uwagę i
skupienie. Stosowane przez autora rozwiązania, nietypowe pomysły, zwroty akcji
i przygotowane niespodzianki sprawiały, że uśmiechałam się pod nosem z
zadowolenia. Wcale nie jest tak łatwo znaleźć mroczną, dopracowaną i
nieoczywistą opowieść, a ta perfekcyjnie łączyła w sobie wszystkie te zalety.
„Gra zaklinacza” to głęboka, wielowarstwowa opowieść,
która wprawiała mnie w osłupienie i wywoływała zamęt w mojej głowie. Momentami musiałam
uważać, by nie pomylić rzeczywistości z wyobrażeniami oraz tego co się dzieje z
tym, co tylko pozornie mogłoby się wydarzyć. Carrisi wodził mnie za nos, podsuwał
tropy, które w dalszej części książki okazywały się mylne, pozwalał sobie na
niespieszne zdradzenie kilku szczegółów, by zaraz potem wyciągnąć na światło
dzienne kolejne zagadki i sekrety. Śledząc rozwój książkowej akcji, czułam, że
to nie jest zwykły thriller, ale powieść, w którą autor włożył całego siebie.
Istotna rolę w książce stanowi również postać głównej
bohaterki. Nie chciałabym zdradzać na jej temat zbyt wiele, ale ona także różni
się od kobiet zazwyczaj spotykanych na stronach mrocznych książek. Jak już
wspomniałam, mimo że nie czytałam wcześniejszych części cyklu, nie okazało się
to problemem, bowiem autor chętnie odnosi się do przeszłości Mili, pozwalając z
tych fragmentów złożyć całkiem pełny obraz i wyrobić sobie własne zdanie.
„Gra zaklinacza” to wspaniała opowieść, która z pewnością
sprosta wymaganiom najbardziej surowych czytelników. Ale czy jesteś gotowy
otworzyć swój umysł?
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Zgadzam się z Tobą, świetna gra z czytelnikiem :)
OdpowiedzUsuńCzuję się mocno zaintrygowana i zachęcona do lektury tej książki.
OdpowiedzUsuń