Tytuł: Numer telefonu
Autor: Anna Kucharska
Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 240
Gatunek: literatura piękna
Moja mama jest dla mnie całym światem, nie wyobrażam
sobie życia bez niej. Zuza żywiła do swojej rodzicielki podobne uczucia, jednak
zbyt późno przekonała się o ich głębi i sile. Teraz, kiedy jej mama nie żyje,
młoda kobieta nie umie pogodzić się z jej przedwczesnym odejściem. Zuza nie
potrafi czerpać przyjemności z kolejnych dni, wciąż nużąc się w niewesołej
przeszłości. Odrobinę ukojenia daje jej codzienny telefon do mamy, który
pewnego dnia odbiera obca kobieta. Czy można to potraktować jako znak? Albo
zaproszenie… do nowego życia?
„Niektórzy ludzie modlą się do Pana Boga, nim pójdą
spać. Ja rozmawiałam z mamą, bo mimo że było to jawne oszustwo, czułam, że ona
jednak mnie słyszała. Myślę, że była to moja prywatna, osobista modlitwa. Coś,
czego nikt mi nie odbierze”.
„Cóż za ironia losu. Gdy mamy coś na co dzień, nie
doceniamy tego. Natomiast gdy coś tracimy nagle zaczyna nam na tym zależeć”.
Już na początku recenzji muszę przyznać, że
podchodziłam do tej książki trochę nieufnie. Mimo ciekawego tematu nie byłam do
końca przekonana, coś mi iskrzyło, zwłaszcza gdy patrzyłam na okładkę, która w
mojej opinii jest zwyczajnie kiepska. Szybko jednak przekonałam się, że lektura
tej książki nie jest bynajmniej czasem straconym. Wręcz przeciwnie.
Autorka bardzo pięknie oddała głębię niepowtarzalnej
relacji, która łączy matkę z córką i tęsknotę, gdy tej ukochanej osoby nam
zabraknie. Podążałam za Zuzą, zastanawiając się, co ja zrobiłabym na jej
miejscu i w ogóle nie umiałam, a nawet nie chciałam sobie tego wyobrażać. Moja
mama na szczęście wciąż jest ze mną i nie umiem pogodzić się z faktem, że
kiedyś jej zabraknie. Zuza musiała nauczyć się żyć bez swojej- bez jej mądrego spojrzenia,
ciepłych słów, czułych gestów. Nic nie potrafiło zatrzeć wspomnienia tej
najważniejszej osoby, a ból zamiast powoli zanikać, gorąco promieniował i rozchodził
się po ciele i umyśle. Bardzo dobrze czułam emocje bohaterki i bez wątpienia
jest to największy plus tej książki.
„Byłam tak nieszczęśliwa, że nawet zapomniałam, że nie
powinnam być. Czy to możliwe aż tak bardzo przyzwyczaić się do swojego
cierpienia, że nie zauważa się tego, iż w końcu należy powstać z kolan?”
A jaka jest Zuza? Nie jestem pewna. Zraniona, samotna,
oszukana. Pesymistycznie nastawiona do świata. I nieszczęśliwa- choć trochę na
własne życzenie. Na początku czułam do niej dużą sympatię i rozumiałam jej
nastawienie do życia, jednak stopniowo pokonując kolejne strony powoli zaczęłam
tracić cierpliwość. Nie do końca zgadzałam się z jej decyzjami i złościłam się na
nią. A może bardziej na siebie, bo miałam przeczucie, że na jej miejscu
postąpiłabym dokładnie tak samo. Tym Kucharska ujęła mnie najbardziej,
niezwykła umiejętnością przeniknięcia do ludzkiego umysłu, a zwłaszcza głęboką
wiedzą i doświadczeniem na temat postępowania kobiet. W ten sposób stworzyła
bardzo udaną książkę o kobietach i dla kobiet.
Mogłoby się wydawać, że ta niewielka objętościowo
powieść to świetna propozycja na jeden wieczór. Faktycznie, nie jest ciężko
przeczytać ją w ciągu dnia, jednak wydaje mi się, że nie warto się spieszyć.
Kucharska ma lekki styl, potrafi umiejętnie poprowadzić narrację i zaciekawić,
a poruszane przez nią tematy sprawiają, że ja sama chciałam z tą książką
pozostać odrobinę dłużej. Podobała mi się, tak po prostu.
„Miłość to wspólny poranek przy otwartym oknie w letni
dzień, o którym marzysz, by nigdy się nie skończył”.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi Sztukater.
Mam tęb książkę na swojej liście, muszę w końcu się za nią wziąć ;)
OdpowiedzUsuńBędę czekała na Twoją recenzję :)
UsuńCzytałam już kilka recenzji i nadal mam jeden wniosek: ten kot na okładce jest trochę przerażający :D A tak serio to książka wydaje się interesująca
OdpowiedzUsuńTak, kot jest straszny :)
UsuńPlanowałam przeczytać i chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńmodnaksiazka.blogspot.com
Powinnaś :)
UsuńKurcze, nie potrafię sobie wyobrazić życia bez mojej mamy. Chętnie przeczytam tę książkę, Twoja recenzja mnie na pewno namówiła.
OdpowiedzUsuńI zgadzam się z przedmówczynią - kot na okładce trochę przeraża :P
Pozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Ja też sobie nie wyobrażam takiego życia. Kot jest upiorny :)
UsuńMam tę książkę w planach i po Twojej recenzji upewniłam się w przekonaniu, że to książka dla mnie i zdecydowanie muszę ją przeczytać;)
OdpowiedzUsuńKsiążkoholiczka94
Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz :)
UsuńCiekawa publikacja :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością :)
UsuńNie przepadam chyba za tego typu książkami. Mam na myśli historie opisujące relacje matka-dziecko, ojcoec-dziecko itp. Więc nie sięgnę, pomimo dobrej recenzji :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, ja z kolei bardzo lubię :)
UsuńNie do końca moje klimaty, ale czuję, że powinnam przeczytać. Posłucham intuicji :)
OdpowiedzUsuńBrzmi jak dobry plan :)
UsuńFajnie, że wspomniałaś o kiepskiej okładce. To właśnie był powód, przez który w pierwszym odruchu skreśliłam "Numer telefonu". Właściwie, gdybym nie przeczytała Twojej recenzji, w ogóle nie zastanawiałabym się nad tym tytułem, a tu proszę - masz niesamowitą siłę przekonywania. :-)
OdpowiedzUsuńNie próbuję przekonywać na siłę, staram się po prostu wskazywać co przypadło mi do gustu, a co nie :) Okładka jest koszmarna, ale staram się pamiętać, co mówią o ocenianiu po okładce :)
UsuńCzytałam już kilka recenzji tej książki i każda kolejna przekonuje mnie coraz bardziej do jej zakupu.
OdpowiedzUsuńWarto poświęcić jej trochę czasu :)
UsuńA mnie na pierwszy rzut oka, właśnie okładka przyciągnęła uwagę ;)) wale nie wydaje się być koszmarna ;)) chociaż nie jestem zwolenniczką kotów, ale te zielone oczy mnie hipnotyzują ;)) Książka jest oczywiście w moich czytelniczych planach, ale kiedy uda mi się ją przeczytać? Nie mam pojęcia... mam tyle nieprzeczytanych książek na półkach, że czasem się zastanawiam, czy starczy mi życia, aby sięgnąć po każdą :)) zwłaszcza, że jak wiesz ciągle pojawiają się nowe :) Ech... skomplikowane życie książkoholika ;)
OdpowiedzUsuńPS. Pięknie napisałaś o tej książce i cudowanie przemyciłaś do tej recenzji swoje refleksje, jestem całkowicie kupiona, to tylko kwestia czasu, książka z pewnością wpadnie w moje ręce :)