Autor: Marisa De Los Santos
Tytuł: Jedyna
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 512
Gatunek: literatura współczesna
Życie Eustacii i Willow potoczyło się zupełnie
inaczej, choć losy ich obu ukształtował ten sam mężczyzna- ich ojciec. Ta
pierwsza została podle odepchnięta i pozbawiona ojcowskiego zainteresowania. Tę
drugą kochano szczerze i bezwarunkowo, zapewniając jej wszystko, co najlepsze.
Zawał mężczyzny sprawia, że ich codzienność ulega wielkim zmianom. Czy poradzą
sobie z nowymi wyzwaniami? Czy znajdą w sobie siłę i zdolność do wybaczania?
Czy siostrzana miłość przestanie być dla nich obcym pojęciem?
„Nie przesadzę, gdy powiem, że stałam bez wątpienia na
wierzchołku góry, którą była miłość mego ojca, podczas gdy ona tkwiła u
podnóży, podnosiła bezsilnie wzrok i nie mogła wspiąć się ani o milimetr”.
Tym, co podoba mi się najbardziej w najnowszej
powieści klubowej, jest pierwszoosobowa narracja prowadzona naprzemiennie przez
obydwie bohaterki. Z jednej strony poznajemy Eustacię, kobietę dojrzałą i
osiągającą zawodowe sukcesy, która wciąż zmaga się z koszmarami przeszłości. Z
drugiej strony mamy do czynienia z Willow- nastolatką, której świat zatrząsł
się w posadach. Autorka świetnie poradziła sobie z odzwierciedleniem charakterów
tych bohaterek i ich problemów, stwarzając dwa pełne i wyraziste kobiece
portrety oraz dwa różnorodne światy. Polubiłam je, choć każdej z nich miałabym
chęć coś zarzucić- może to lepiej, w końcu nie istnieją ani idealni ludzie, ani
idealni książkowi bohaterzy.
Na początku powieść mnie nie urzekła. Czytało się ją
bardzo dobrze, ale nie mogłam znaleźć niczego, co czyniłoby tę pozycję
wyjątkową. Z czasem jednak poczułam się zaintrygowana tymi skomplikowanymi
więziami rodzinnymi i tajemnicami przeszłości. Podążając za bohaterkami
starałam się zrozumieć, dlaczego ich życie potoczyło się tak, a nie inaczej
oraz szukałam usprawiedliwienia dla popełnionych błędów. Relacje między
poszczególnymi uczestnikami tego spektaklu nie były łatwe, choć mam wrażenie,
że te wzajemne oskarżenia, wyrzuty sumienia oraz ciężkie emocje, pozwoliły uniknąć
przesłodzenia tej historii, przynajmniej w pierwszej części.
„Rzecz w tym, że choć tego nie chciałam- a przez lata
wręcz się przed tym wzbraniałam- wciąż żywiłam do niego miłość. Czy raczej
miłość żywiła się mną”.
Wydaje mi się, że to idealna książka o kobietach i dla
kobiet. Marisa De Los Santos bardzo mądrze pokazuje trudy bycia sobą i życia w
zgodzie z i innymi. Z kart jej powieści uderza w nas realizm i prawda, w
których czytelniczki z pewnością chętnie się zatracą. Te kobiety przypominają
nam siostry, matki i przyjaciółki, które kochamy, choć czasami sprawiają nam
ból i zawodzą.
Niestety, w moim odczuciu nie jest to powieść idealna.
Mimo intrygującej fabuły, czegoś mi zabrakło. W drugiej części powieści
wszystko zaczęło się wszystkim układać. Być może w ten sposób autorka próbuje
przekazać nam nadzieję oraz pozostawić z pozytywnymi emocjami, ale mnie to nie
przekonuje. Ta seria szczęśliwych zakończeń, nieco mnie rozdrażniła. Mam
świadomość, że miłość to uczucie niezbędne w życiu każdego z nas, ale nie
lubię, kiedy takich wątków w powieści jest za dużo i kiedy zaczynają mieć
dominujące znaczenie, co za dużo to niezdrowo. Mimo wszystko jednak uważam, że
to książka mądra, dobrze napisana i istotna. Każdy znajdzie w niej coś dla
siebie, choć nie każdy będzie nią oczarowany.
Za możliwość przedpremierowego poznania tej historii serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Obecnie szukam trochę innej książki, ale może kiedyś jeszcze sięgnę po ,,Jedyną", chociaż nie obiecuję.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jaki wpływ na te kobiety miał ich ojciec. Interesująca historia.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się ciekawa, jednak mnie też trochę odstraszają te szczęśliwe zakończenia ;)
OdpowiedzUsuńJeśli szczęśliwe zakończenia ciągną się od połowy ksiażki, to na razie się wstrzymam, ale sama historia wydaje się być ciekawa, więc jesli tylko będę mieć okazję, to ją przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się dość intrygująco i chociaż nazbyt szczęśliwe zakończenie może drażnić, postaram się ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMimo pewnych minusów chętnie bym książkę przeczytała :)
OdpowiedzUsuńWidać, że autorka wiernie oddała kreacje bohaterek. Przeczytam powieść z dużą przyjemnością. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam na czytniku. Bardzo lubię książki klubowe, chociaż czasami im czegoś brakuje. Nie mogę się doczekać aż znajdę chwilę czasu, aby móc książkę przeczytać.
OdpowiedzUsuńRównież nie lubię jak jest za dużo szczęśliwych zakończeń...
OdpowiedzUsuńZawsze lubiłam szczęśliwe zakończenia, choć ostatnio mnie nudzą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam a jeśli znajdziesz wolną chwilę to zapraszam do mnie ;)
Hmm no nie wiem, czy chciałabym przeczytać. Fabuła wydaje się ciekawa, no i prowadzenie narracji z dwóch punktów widzenia to coś co lubię, ale za dużo szczęśliwych zakończeń myślę, że i mnie by poirytowało. W końcu co za dużo to nie zdrowo ;p
OdpowiedzUsuńMyślę, że dużo szczęść w tej książce mogłoby mnie zabić! Po części jestem ciekawa... :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem na początku tej książki i jak na razie mnie nie urzekła :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tę książkę parę dni temu i choć na początku nie specjalnie mi się podobała, to jednak później bardzo mnie zaciekawiła i wciągnęła. Autorka w bardzo intrygujący sposób ukazuje trudne relacje rodzinne. Potrafi poruszyć i naprawdę wstrząsnąć. Świetna książka :).
OdpowiedzUsuńSzkoda, że mimo mimo intrygującej fabuły, czegoś zabrakło. Ale i tak kusi mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńA ja bardzo chętnie! :D
OdpowiedzUsuńBrzmi intrygująco mimo wszystko!
Ooo, mimo wszystko jestem tej książki ciekawa. W jakiś sposób przyciąga mnie ona do siebie :)
OdpowiedzUsuń