Autor: Herman Koch
Tytuł: Dom letni z basenem
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 384
Gatunek: literatura współczesna
Specyficzny, niebudzący sympatii, na swój sposób podejrzany.
Wywołujący u czytelnika skrajne emocje. Rodzinny, choć w inny sposób, niż
moglibyśmy to sobie wyobrażać. Niepokojący, popełniający błędy, stojący ponad
innymi. Lekarz pierwszego kontaktu,
który… kontaktu fizycznego z pacjentami unika jak ognia.
Kocha poznałam za sprawą słynnej „Kolacji”- lektury
niebanalnej, niecodziennej, rzekłabym wykwintnej. Zastanawiałam się, jakie
emocje wzbudzi we mnie jego kolejna powieść. Nie obawiałam się, byłam raczej
niezdrowo ciekawa i zafascynowana. Do dziś nie mogę pozbyć się z pamięci
pewnych scen z „Kolacji”, a czy może być coś lepszego niż książka, która wżyna
się w naszą pamięć i bezproblemowo toruje drogę do naszego serca? Liczyłam na
powtórkę.
Fajerwerków nie było. Nie od początku. Nie jest łatwo podążać
za bohaterem, który wywołuje w nas skrajne emocje. Nieco drażni, trochę męczy,
czasem kusi, by powieść zakończyć tu i teraz. Ale też intryguje. Przede wszystkim
sprawia, że zastanawiamy się, kim jest, czego pożąda, o czym marzy. Koch nie
wybiela bohaterów. Bezdusznie odsłania ich słabe strony i obnaża wady. Każda postać
w tej książce prezentuje sobą ludzie ułomności, symbolizuje całą paletę
przewinień i grzeszków.
Za sprawą tych ludzkich, charakternych i pełnokrwistych
postaci, odnalazłam w powieści zawsze tak bardzo pożądany przeze mnie realizm. Rzeczywistość
będącą chorą mieszanką bogactwa, pewności siebie, kultu pięknego ciała i
młodego wieku. Oceniamy. Każdego. I zawsze. Nie lubimy się do tego przyznawać,
ale nie potrafimy przed tym uciec. I chętnie wymierzamy sprawiedliwość mierzoną
wybranymi przez nas kryteriami. Nie mówcie mi, że nie wiecie, o czym piszę. To wszystko
widać u Kocha. Na każdej stronie. To ludzkie zło, które razi, ale jednak
bardziej fascynuje.
Uwielbiam narrację pierwszoosobową, która świetnie sprawdziła
się w przypadku tej powieści. Bohater opowiadający o sobie i swoich odczuciach
bardziej do mnie przemawia i wywołuje więcej emocji. Zaprasza mnie do swojego
świata. Lekko, mądrze, szczerze i bezkompromisowo. Koch nie uznaje półprawd i
półśrodków. To widać i to czuć.
Pierwsze rozdziały nie wskazują, żeby książka mogła nas
zaskoczyć. Autor nie daje jasno do zrozumienia, że nastraja nas na prawdziwą
sensacje, a pod tą utkaną z dziwności pierzynką ukrywa wielką bombę. Zupełnie niespodziewania
obezwładnia nas mocnym i istotnym tematem, który wciąż jest na czasie i mimo
upływu lat jest tak samo ważny, jeśli nie ważniejszy. Nie chciałabym zdradzać
zbyt wiele, podkreślę natomiast, że powinniście to przeczytać. Koniecznie.
Koch zauroczył mnie „Kolacją”, ale zdobył moje serce właśnie
tym tytułem.
Za możliwość poznania tej niecodziennej historii dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.
Czytałam gdzieś o tej Kolacji, może u Ciebie? W kazdym razie Ci pelnokrwisci bohaterowie i realizm, którego też szukam w książkach kuszą.
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńTaka skrywana bomba tylko mnie przekonuje, by poznać taki realizm i samych bohaterów, których ułomności są tak namacalne.
OdpowiedzUsuńWydaje się być ciekawa. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńPierwszoosobowa narracja rzeczywiście potrafi bardziej przemówić do czytelnika. Przeczytam z chęcią. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńNie jestem jakoś przekonana do tej książki, ale może kiedyś się na nią skuszę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/
Kompletnie nie znam twórczości tego autora. Ale skoro może zauroczyć, to może i mnie zaczaruje :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na post z bransoletkami :)
Z chęcią przeczytam, świetnie, że tak pogłębione profile bohaterów. :)
OdpowiedzUsuń