Autor: Anthony Doerr
Tytuł: Światło, którego nie widać
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 640
Gatunek: literatura współczesna
Pisać o wojnie nie jest łatwo. Bo jak może być łatwo w jakikolwiek sposób wracać do tak mrocznych wydarzeń? Jak można lekko o nich opowiedzieć?
Przytoczyć sylwetki ludzi, którzy zginęli?
Pokazać cierpienie ocalonych?
Okroić ten temat, tak by zmieścił się na zaledwie
kilkuset stronach?
Doerrowi udało się zrobić to w sposób tak piękny,
mądry, wzruszający i dopracowany, że grzechem byłoby o tym nie opowiedzieć.
Autor wzbudza zainteresowanie czytelnika od pierwszych stron za sprawą małej
niewidomej dziewczynki i jej cudownego ojca. Nie pozwala jednak zatrzymać się
na nich zbyt długo, szybko pokonując drogę z Francji do Niemiec i zaczynając
przygodę z rodzeństwem Pfenningów. Losy obydwu par naznaczone zostały wojennym
piętnem. Na naszych oczach przeżywają małe radości i wielkie smutki, łącząc
piękne oczekiwania z brzydką codziennością. Świetnym zabiegiem okazało się
łączenie przeszłości z bieżącymi wydarzeniami, dzięki czemu możemy historie
bohaterów poznawać wielotorowo i z kilku perspektyw, po części wiedząc na co
być przygotowanym i jak do tego doszło.
Czyta się lekko, ale jednak dosyć powoli. To jedna z
tych powieści, którymi się rozkoszujemy, pozwalając sobie na luksus poznawania
historii niespiesznie. Czasami mamy chęć odłożyć ją na później, czasami wręcz
opanowuje nas taka konieczność, bo książkowe wydarzenia tak bardzo ranią i
zasmucają. Podczas czytania towarzyszy nam głębia emocji i magia refleksji.
Śledzimy kroki Marie- Laure i Wernera, zastanawiając się, co my zrobilibyśmy na
ich miejscu, oceniamy słuszność ich decyzji, obawiając się konsekwencji. Nieśmiało
spoglądamy w jutro będące ich przyszłością, czując na sobie mroki i ciężary
przeszłości.
Warto zauważyć, że w tej powieści nie ma postaci
bardziej i mniej istotnych czy ciekawszych i nudniejszych. To plejada
fantastycznych, charakternych i pełnokrwistych bohaterów, których wzajemne
poznanie się staje się oczywistą koniecznością. Każdy z tych bohaterów jest jak
fragment układanki, a nieobecność choć jednego zburzyłaby idealnie dopracowaną
i kompletną całość. Można by doszukiwać się dobrych i złych bohaterów i nie
byłoby to zadaniem trudnym, ale widoczne na pierwszy rzut oka zło łatwiej
zrozumieć w takich okolicznościach, w jakich tym ludziom przyszło o siebie
walczyć.
Doerr nie pomija ważnych historycznie wydarzeń, choć
zdecydowanie chętniej koncentruje się na emocjach książkowych postaci. Uderzają
w nas ich smutki, niespełnione oczekiwania i złamane obietnice. Widzimy wojnę
ich oczami, razem z nimi po cichu licząc na poprawę losu i przedwcześnie
dojrzewając. Do samego końca tak naprawdę nie wiemy, jak rozwinie się sytuacja-
kto przeżyje, kto będzie w stanie pogodzić się z krzywdami a kto zostanie
martwym za życia.
Ani trochę mnie nie dziwi, że Doerr zdobył serca
czytelników, bo jego powieść to literacki majstersztyk. Książka, którą ciężko
porównywać do innych dzieł, bez wątpienia mocno unosząca poprzeczkę.
Przemyślana, dopracowana, pięknie opowiedziana, poruszająca ważne tematy.
Szalenie głęboka, bardzo emocjonalna i niezwykle ważna. Powieść, o której można
by rozmawiać godzinami, ale którą warto przeżywać w milczeniu, po cichu.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu
Powiesc jest na mojej liscie ksiazek do przwczytania:-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę. Za emocje i w pewnym sensie namacalność dawnych wydarzeń :)
OdpowiedzUsuńZawsze chętnie czytam książki, które dotyczą wojennych czasów. Ta też pewnie przypadłaby mi do gustu.
OdpowiedzUsuńTa nieprzewidywalność wydarzeń bardzo mi się podoba. Książkę chciałabym bardzo przeczytać. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, ze to będzie aż tak przemyślana, dopracowana, pięknie opowiedziana powieść. Muszę zatem poznać ją bliżej.
OdpowiedzUsuńBardzo zachęciłaś mnie to sięgnięcia po tę książkę. Tytuł nie jest mi obcy, ale dopiero teraz wiem, że koniecznie muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKsiążka stoi na półce. Mam nadzieję, że też przypadnie mi do gustu, bo czytałam już różne opinie na jej temat.
OdpowiedzUsuńFabuła troszkę przypomina mi świetną "Złodziejkę książek", którą ostatnio miałam okazję przeczytać. Tam też wojna została pokazana przez pryzmat ojca i córki. Z chęcią sięgnę również po "Światło, którego nie widać". Wierzę w Twój gust czytelniczy. :-)
OdpowiedzUsuńMam podobnie jak Asia - trochę się nawet obawiam, że będę mimowolnie te książki porównywać, ale i tak chcę przeczytać "Światło, którego nie widać". Po tym, jak pięknie o niej napisałaś nie sposób nie nabrać na nią ochoty :) Chciałabym poczuć te wszystkie emocje!
UsuńPrzyznam szczerze, że mam tą książkę od roku a wciąż nie mam motywacji by się z nią zapoznać. Boję się strasznie, że mnie rozczaruje. Ale Twoja recenzja jednak ogromnie kusi :)
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu mam ją na oku, a teraz widzę, że rzeczywiście jest warta uwagi. Mam nadzieję, że będę miała okazję się z nią zapoznać. ;)
OdpowiedzUsuńMało książek o wojnie czytuję. Stanowczo za mało. Może warto właśnie tą pozycją poznać nieznane dotąd drogi :)
OdpowiedzUsuńBrzmi dobrze, do tego okładka śliczna.
OdpowiedzUsuńNo po prostu wstyd na dzielni. Jeszcze nie czytałam, a wczoraj ją nawet przekładałam przy sprzątaniu na półkach
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
toreador-nottoread.blogspot.com