Autor: Krzysztof Bochus
Tytuł: Lista Lucyfera
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 464
Gatunek: kryminał
Gdańsk zanurza się w mroku zbrodni, a jego mieszkańcy z
lękiem wypatrują mordercy, który tym razem może zapukać do ich drzwi. Nikt nie
wie, jakie są motywy brutalnego sprawcy. Czy dziennikarz, który otrzymuje
telefon od Lucyfera, dostanie szansę, by się do niego zbliżyć? Czy uchroni
mieszkańców poszukując zabójcy na własną rękę?
Z uśmiechem na ustach zacznę swój tekst od
sformułowania, że „Lista Lucyfera” bardzo mnie zaskoczyła. Jej autor, Krzysztof
Bochus, raz za razem udowadniał, że zaplanował dla swoich czytelników prawdziwa
ucztę, a oni aż do samego finału nie powinni być pewni, co właściwie ma miejsce
na kartach tej powieści. Bo najnowsza książka Bochusa posiada wiele zalet, o
których przyjemnie będzie mi opowiedzieć w kolejnych akapitach.
Uwielbiam brutalne i niebanalne powieści. Szalonych
morderców, z szalonymi motywami. Zbrodnie, krwawe ślady, upiorne sceny. Miejsca
śmierci będące efektem bogatej wyobraźni. Katów podpierających się
zadziwiającymi wizjami. A tytułowy Lucyfer zafundował mi niezłą jatkę, łącząc w
całość wszystkie te elementy, których w kryminałach tak pożądam i za którymi
zawsze wypatruję tęsknie oczy.
Gdyby jednak całość opierała się tylko na krwi i
przemocy, to chętnie bym ponarzekała. Bo obok brutalności i pokazu siły liczy
się też dla mnie historia. Im ciekawsza, zawiła, nietypowa, tym lepiej. I nie
mam na myśli wcale tego, że autor powinien stawać na głowie i fundować
kosmiczne sceny, by zyskać moją sympatię. Nie. Stawiam na rzadkie motywy,
niepowtarzające się tematy, ciekawe tło, wartościowe uzasadnienie. I w tym
punkcie Bochus także dał z siebie wszystko, celując w sztukę i historię. Dla
mnie taki wybór to strzał w dziesiątkę.
Podobają mi się rzetelne policyjne śledztwa. Nerwowe,
ambitne i zdeterminowane dążenie do osiągnięcia celu. Młoda krew i
doświadczenie funkcjonariuszy starej daty. Jeszcze bardziej jednak lubię
śledztwa, które są wzbogacone dodatkowymi wątkami i udziałem osób niezwiązanych
z policją, rzucających nowe światło na sprawę. „Lista Lucyfera” to właśnie
takie interesujące połączenie. Próba wyjaśnienia sprawy trochę osobno, a trochę
razem. Ścieżka wytyczana przez nietypowe rozwiązania i osobliwych,
charakternych bohaterów.
A w temacie kreowaniu postaci również nie ma czego
autorowi zarzucić. W tym miejscu także ciężko się przyczepić. Na naszej drodze
Bochus stawia bowiem grono różnorodnych postaci, które nie raz i nie dwa nas
zaskoczą, często w najmniej oczekiwanym momencie. Każdy z nich chowa asa w
rękawie, a za pazuchą niejedną tajemnicę. Warto ich poznać i podążyć ich
śladem, wyrabiając sobie na ich temat własną opinię.
Co jednak okazało się dla mnie w tej powieści
najciekawsze, to połączenie kilku wątków. Nie chciałabym zbyt wiele zdradzić,
mogę natomiast powiedzieć, że ta książka zaskoczy was finałem, przede wszystkim
dlatego, że nie skończy się tak, jak moglibyście się spodziewać, nie w tym
miejscu i nie w tym czasie. Takie rozwiązanie bardzo mnie przekonało, takie
rozwinięcie zdobyło dodatkowe punkty.
W ostatnim czasie przeczytałam sporo polskich
kryminałów i thrillerów. Z przykrością przyznam, że większość mnie rozczarowała
i nie raz zdarzyło mi się pomyśleć, że jednak tym rodzimym twórcom brakuje do
zagranicznych, a ja sama kierując się wielkim uczuciem do kryminału, powinnam
jednak tych krajowych rozwiązań unikać. Czasami jednak trafi się taka perełka
jak „Lista Lucyfera”, która udowadnia, że warto szukać i dawać szansę oraz
stanowi najlepszy dowód na to, że jednak i na naszym podwórku czai się
potencjał, który szkoda by było ominąć.
Za przesłanie książki do recenzji serdecznie dziękuję Autorowi.
O, to z całą pewnością książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za tak pochlebną dla mnie opinię.
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu chodzi za mną ta książka :)
OdpowiedzUsuńRównież uwielbiam kryminały z szalonymi mordercami i ich równie szalonymi pomysłami więc to na pewno książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com
Wszystko wskazuje na to, że książka wpisuje się w moje gusta czytelnicze, więc będę miała ją na uwadze. 😊
OdpowiedzUsuń