Autor: Mary Roach
Tytuł: Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 296
Gatunek: literatura faktu
Sięgając po „Sztywniaka” liczyłam na interesującą, zastanawiającą
i dającą do myślenia lekturę, która zostawi po sobie mnóstwo refleksji i
dostarczy wiedzy na temat tego, jak ludzkie ciało może być istotnie
wykorzystane po naszej śmierci. Literaturę faktu czytam coraz chętniej i coraz
częściej, staram się jednak wyszukiwać co ciekawsze tematy. Bez wątpienia
reportaż przygotowany przez Mary Roach porusza kwestie niebanalne. A co
ważniejsze, autorka przedstawiła je w dokładnie taki sposób, w jaki tego
oczekiwałam i na jaki liczyłam.
„Sztywniak” to tytuł wyjątkowy. Miałam duży kłopot, by
od tej książki się oderwać, choć zdarzało mi się robić przystanki dla złapania
oddechu i uporządkowania myśli. Bo choć wszystkie poruszane w reportażu kwestie
robią olbrzymie wrażenie, a każda kolejna wydaje się jeszcze ciekawsza od
poprzedniej, to muszę uczciwie przyznać, że nie jest to lektura lekka i
przyjemna. Bo co przyjemnego może być tak naprawdę w rozczłonkowywaniu ciała, w
czytaniu o wykorzystaniu do badań zwierząt, w wyobrażeniu jak części jeszcze
niedawno żyjącej osoby są traktowane niczym najgorszy wróg? I po co to
wszystko?
No właśnie. Dla rozwoju medycyny. Poprawy bezpieczeństwa
podróżujących. Dla poznania sekretów skrywanych w naszym ciele. A tematyka jest
tak szalenie interesująca i angażująca, że warto się przełamać, popatrzeć na
opisywane wydarzenia z pewnym dystansem i nie myśleć o tym, że coś wywołuje
nasze obrzydzenie czy niesmak. Autorka opisuje bowiem rzeczy potrzebne, ważne,
czyniące świat lepszym i piękniejszym miejscem, a zazwyczaj wszystko odbywa się
pewnym kosztem. Tutaj taką cenę stanowi proces „znęcania się” nad zwłokami.
Nigdy nie zastanawiałam się nad kwestią przekazania
ciała na badania naukowe. I uwierzcie mi, po tej lekturze wcale nie czuję się
bardziej przekonana, teraz jednak towarzyszy mi świadomość, że ludzie, którzy
to robią są prawdziwymi bohaterami. Zasługują na szacunek, ciepłe słowo, chwilę
zadumy. Roach wraca do tych spraw wielokrotnie, podkreślając, że faktycznie do tych
„dawców” podchodzi się z powagą, że nie myśli się o nich bezosobowo, mimo że
czasami z takim podejściem jest zwyczajnie łatwiej pracować.
Ta książka jest fantastyczna nie tylko ze względu na
opisywane kwestie, ale również ze względu na to, jak zostały one przedstawione.
Każdy rozdział to rzetelnie zebrane informacje, mądrze i interesująco
przekazane, opinie ludzi zajmujących się daną tematyką, odniesienie do fachowej
literatury, powołanie się na konkretne przypadki i przede wszystkim komentarze
autorki.
Roach ma lekkie pióro, a podczas pisania, miejscami,
pozwala sobie na dość swobodny ton. Jej uwagi mają humorystyczny i ironiczny wydźwięk,
nadają książce pewnej lekkości i sprawiają, że myśli czytelnika zaczynają
płynąć po nieco innych torach. Autorka wyraźnie nie chce nas tą lekturą zmartwić,
oszołomić, zawstydzić, ale pokazać, że po śmierci to wszystko nie ma już
znaczenia, że nie warto się przejmować, ale jeśli ma to dla nas sens, to możemy
jeszcze raz zrobić coś ważnego, pozwolić sobie na ostatni dobry uczynek.
„Sztywniak” to cenna publikacja, dostarczająca nie
tylko istotnych informacji, ale także skłaniająca do refleksji. Podczas lektury
miałam chęć rozmawiać o opisywanych faktach, czułam się ożywiona i zaaferowana.
Roach całkowicie mnie przekonała. Pokochałam jej książkę.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak.
Nie słyszałam o tej książce, ale z chęcią przeczytam. Od jakiegoś czasu coraz więcej czytam literaturę faktu z medycyny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com
Mnie autorka także przekonała :) Naprawdę świetna książka, oczywiście dla tych czytelników, którzy nie obawiają się spotkania z nieboszczykiem ;)
OdpowiedzUsuńPowoli zaczynam się przekonywać do literatury faktu, a ten temat ogólnie zawsze w jakimś stopniu mnie interesował, dlatego postaram się w przyszłości zapoznać z tą pozycją :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do siebie na lustrzana nadzieja :)
Tym razem, mówię pas.:)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce ale póki co sobie ja odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 😀
Mam w planach tę książkę, bo lubię literaturę faktu, a zwłaszcza tę "okołomedyczną" ;).
OdpowiedzUsuń