Autor: Hollis Seamon
Tytuł: Ktoś na górze mnie nienawidzi
Wydawnictwo: Linia
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 300
Gatunek: literatura młodzieżowa
Swoje ostatnie dni Richie i Sylvie spędzą w hospicjum.
To tu odkryją swą seksualność, staną się dorośli, powalczą o kolejne dni. Bo w
hospicjum wciąż trwa życie.
Nie było możliwości, bym przeszła obojętnie obok
książki autorstwa Hollis Seamon, z bardzo prostego powodu. Ja po prostu
uwielbiam książki młodzieżowe, których twórcy stawiają na ciężki temat i
istotny przekaz, starając się pokazać, że w takich powieściach można zmieścić o
wiele więcej, niż mogłoby się wydawać.
„Ktoś na górze mnie nienawidzi” to historia, która
powinna być smutna. I po części rzeczywiście taka jest. Umiejscowienie akcji
książki w hospicjum, chore dzieciaki, niepogodzona z sytuacją rodzina. Te
elementy sprawiają, że powieść oddziałuje na czytelnika z wielką siłą,
przyprawia o dreszcze, prowadzi do melancholii. Jednak między wersami ukryto
także nadzieję, chęć życia, motywację do walki o każdy moment. To wszystko
sprawia, że książka, napisana lekko, lekka rzeczywiście nie jest. A choć czyta
się szybko, to nie sposób jej odłożyć tak po prostu na półkę.
Pod płaszczykiem niepozornej powieści młodzieżowej
autorka przemyca wiele ważnych kwestii, sprawiając, że nad jej utworem zwyczajnie
wypada się pochylić, że warto się zastanowić i poświęcić mu czas. Tematyka
umierania na raka i cała towarzysząca temu otoczka nie pozwala pozostać
obojętnym. To jedna z tych kwestii, które nie powszednieją, nie nudzą się, nie
przestają szokować. A autorka bardzo realistycznie przedstawiła obraz
rozpadającej się rodziny, kończącego się życia i złamanego serca. Choć pokazała
także, że warto żyć chwilą, warto walczyć o marzenia.
Bardzo podoba mi się, w jaki sposób Seamon
przedstawiła szpitalną codzienność, ukazując jej najmocniejsze i najsłabsze
punkty. W tej historii nie mogło zabraknąć pozytywnych bohaterów, ludzkiej
dobroci, życzliwości i serdeczności. Ta elementy sprawiają, że robi nam się
cieplej na sercu, że zaczynamy wierzyć w drugiego człowieka. I mimo że to
literacka fikcja, to emocji nam nie brak. Bo w książce czasami jest jak w
życiu.
Seamon nakreśliła grono bardzo sympatycznych postaci,
w tym Richiego i Sylvie. Dwoje dzieciaków, którym dorosłość przecieka przez
palce, a przyszłość nieznośnie umyka. Czytając takie książki zawsze spoglądam
inaczej na swoje życie, czuję się zmotywowania do dbania o swą codzienność. Tym
razem nie mogło być inaczej. Książkowa para nieco przypominała mi bohaterów
powieści „Gwiazd naszych wina”, co chętnie policzę autorce na kolejny plus.
Powieść mimo ciężkiego tematu napisano bardzo lekko,
swobodnym i przyjaznym czytelnikowi stylem. Czyta się szybko, dość przyjemnie,
o ile lekturę tego typu można w jakiś sposób uznać za przyjemną.
Jak już wspomniałam, ta historia wydaje się z życia
wzięta. Poruszająca, ale też oferująca pozytywne odczucia. Emocjonalna, barwna,
motywująca.
Za przesłanie powieści do recenzji dziękuję Wydawnictwu Linia.
Bardzo chcę poznać tę historię. Czuję,że da mi wiele do myślenia i na długo zostanie w mojej pamięci.
OdpowiedzUsuńTak szczerze to j tylko zobaczyłam okładkę to mówię sobie 'nie' :) Ale to dobrze bo moja lista do przeczytania i tak jest dużo za duża :D
OdpowiedzUsuń