Autor: Silvia Soler
Tytuł: Lato, które się zaczyna
Wydawnictwo: Kobiece
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 270
Gatunek: literatura współczesna
Elwira i Roser były najlepszymi przyjaciółkami. Od
zawsze i na zawsze. Razem przeżywały wszystkie najważniejsze wydarzenia, w tym
samym czasie zaszły również w ciążę. Marzyły, by ich dzieci także łączyło
szczególne uczucie…
Już na samy wstępie muszę przyznać, że „Lato, które
się zaczyna” szalenie mnie zaskoczyło. Po okładce i krótkim streszczeniu tej
historii spodziewałam się opowieści dość lekkiej, przyjemnej, jednym słowem-
dobrej na lato. Nieczęsto sięgam po miłosne historie, a jednak w książce Soler
dopatrzyłam się takiej, która mogłaby mi się spodobać. Tymczasem na każdym
kroku przekonywałam się, że ta opowieść jest zupełnie inna, niż sobie
wyobrażałam.
Przede wszystkim absolutnie nie można powiedzieć, by
fabuła stworzona przez autorkę należała do lekkich, prostych i przyjemnych. Nie
można jej również zaliczyć do niewymagających opowiastek o miłości łączącej
głównych bohaterów. Soler przedstawia nam historię Julii i Andrew od momentu
ich narodzin do czasu, kiedy obydwoje kończą 50 lat. Na książkowych stronicach
mamy okazję przyjrzeć się ich wyborom, decyzjom kształtującym życie, a w dużej
mierze również łączącej ich niezwykłej przyjaźni, której nie można by niczym
zastąpić. Wydawało mi się, że celem autorki będzie ukazanie relacji łączących
głównych bohaterów, ukazanie wzajemnego magnetyzmu, zaufania, a także
pożądania. Tymczasem otrzymujemy uroczą opowieść o ludziach, którzy zawsze
mieli siebie na wyciągnięcie ręki, zawsze byli obok, a choć miłość czekała tuż
za rogiem pokonali daleką drogę, by jej skosztować.
Spotkałam się z wieloma zarzutami wobec tej powieści,
których w dużej mierze nie rozumiem i ciężko zgodzić mi się ze wskazywanymi niedociągnięciami.
Tym, który najbardziej zapadł mi w pamięć, jest minimalna liczba dialogów w
powieści. W tym miejscu mam chęć zadać kilka pytań. Czy dialogi rzeczywiście
świadczą o wartości powieści? Czy ich niewielka ilość sprawia, że traci ona w
oczach czytelnika? A może to w pewien sposób pójście na łatwiznę? Soler
rzeczywiście operuje dialogiem bardzo oszczędnie, zamiast niego kierując się
opisem miejsc i przeżyć bohaterów. Być może dzięki temu książka zyskuje nieco
cięższy charakter, ale warto jest poświęcić czas i uwagę, by tę historię
poznać.
Autorka pisze w piękny, bardzo obrazowy i plastyczny
sposób. Co ciekawe, nie dotyczy to jedynie miejsc i powieściowych nadmorskich
obrazów. Ona w ten sposób opisuje również uczucia, refleksje i namiętności
bohaterów. Soler wykorzystuje bardzo płynny i emocjonalny język. Każde słowo
stanowiące część jej opisów ma wielkie znaczenie i sprawia, że przekazywana
historia nabiera wielkiej mocy. Nie spodziewałam się, że mogę tak się w tę
lekturę zaangażować, ale w jakiś przewrotny sposób, zarzuty kierowane pod jej
adresem, pozwoliły mi zwrócić uwagę, na to, co rzeczywiście ma w niej
znaczenie. Siłę Soler nie stanowi jedynie ta historia, ale sposób, w jaki
potrafiła ją przekazać czytelnikowi.
Autorka bardzo wnikliwie porusza się w obrębie świata
książkowych bohaterów. Można by powiedzieć, że to książki, jakich ukazało się
już mnóstwo. A jednak mnie ona kupiła. Stylem, sposobem opisywania
poszczególnych sytuacji oraz narracją. Podoba mi się, że każdy rozdział posuwa
nas w historii bohaterów o kilka lat do przodu, pokazując upływ czasu, a jednak
nie przedłużając niepotrzebnie i nie nużąc. W tej krótkiej historii ukryte
zostało 50 lat, kryjących przepiękne i jakże życiowe opowieści. Soler stawia na
samo życie, kierując się realizmem i wartościami znanymi i cenionymi przez czytelników. Zbiór
poruszanych w poszczególnych rozdziałach tematów stanowi urokliwą, słodko-
gorzką mieszankę życiowych prawd, które stają nam się bliskie wraz z
poznawaniem kolejnych wydarzeń z życia bohaterów.
A oni sami? Julia i Andrew to ludzie po przejściach.
Na łamach książki nie tylko dojrzewają, ale też błądzą, szukają rozwiązań,
mierzą się z konsekwencjami. Autorka nadała im bardzo ludzkie oblicze, nie
szczędząc wad i pomyłek i sprawiając, że dzięki temu czytelnik patrzy na nich
trochę inaczej, błądząc myślami między własnymi wspomnieniami.
„Lato, które się zaczyna” mile mnie zaskoczyło.
Okazało się bardziej ambitną, wymagającą i obfitującą w treści lekturą, niż
mogłabym się spodziewać. Czasami warto się przekonać, co kryje się za słodką i
uroczą okładką.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Skoro książka jest ambitna, będę miała ją na uwadze. 😊
OdpowiedzUsuńcóż to dowodzi że gusta są najróżniejsze ;)
OdpowiedzUsuńw kwestii dialogów - oczywiście ich ilość nie świadczy o jakości powieści, jednak te które pojawiały się w "lecie" odebrałam jakoś dość sztuczne i.. no nie spodobały mi się. wiele z moich ulubionych książek zostało napisanych ponad sto lat temu i wtedy autorzy bardziej poświęcali się pięknym opisom niż rozmowom, opis potrafił zajmowac całe kartki, a jednak nie odepchnęło mnie to. to dowodzi ze nie dialogi są dla mnie w tej książce problemem ;) Dla mnie lato było dość chaotyczne, nieumiejętnie poprowadzone.. jeszcze raz odwołuję się do kwestii upodobań - we mnie historia julii i Andreu żadnych emocji nie wzbudziła, w tobie jak najbardziej, wiec jedyne co moge jeszcze dodać to to, że cieszę się i calkowicie szanuję twoją opinię :)
Myślałam, że to będzie schematyczny romans- tytuł mnie trochę zmylił. Jednak taka opowieść wydaje się być o wiele lepsza. Nawet małą ilość dialogów jakoś zdzierżę :D
OdpowiedzUsuńPOCZYTAJ ZE MNĄ
Myślałam, że to trochę inna będzie książka. Ja nie przepadam za małą ilością dialogów, bo się męczę samymi opisami. Ponadto nie przepadam też, gdy akcja dzieje się na przestrzeni tylu lat. Nie wiem w takim razie czy ją przeczytam, chociaż na straty jej jeszcze nie spisałam :)
OdpowiedzUsuń