Tytuł: Powiedz, że mnie kochasz, mamo
Autor: Grażyna Mączkowska
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 335
Gatunek: literatura piękna
Gabi wychowała się w domu pełnym przemocy. Jej ojciec
pił i bił, matka nie była wcale lepsza. Dziewczynka nie ma zbyt wielu ciepłych
wspomnień z dzieciństwa, z rodzeństwem również niewiele ją łączy. Dziś, wiele
lat po tych wydarzeniach, dalej cierpi, wspomina i nie potrafi odciąć się od
przeszłości. Choć posiada tak wiele- wspaniałą rodzinę i przyjaciół, piękny
dom, uroczy ogród, w jej życiu już zawsze będzie brakowało miłości, której
poskąpili jej rodzice i słów „kocham Cię”, których w życiu dziecka nic nie może
zastąpić.
„Prawda jest taka, że cierpię na niedosyt ciepłych
słów i miłości- rodzicielskiej, bo są przecież różne. Innymi jestem wysycona po
brzegi. Tej jednej nie doznałam… Widocznie niektórym do pełni szczęścia
potrzebne są wszystkie”.
Kiedy pomyślę o moich rodzicach od razu przypomina mi
się piosenka Urszuli Sipińskiej „Cudownych rodziców mam”. Autorka w tych kilku
wersach zawarła wszystko, co sama chciałabym wyrazić- miłość, wdzięczność oraz
to, czego nie można tak po prostu nazwać i określić słowami. Swoje dzieciństwo
wspominam z uśmiechem i wzruszeniem, nie zmieniłabym ani jednej chwili, nie
poprawiła ani minuty. Do tej pory rodzice są dla mnie najlepszymi przyjaciółmi.
Dlatego też tak ciężko mi uwierzyć, a raczej pogodzić się z faktem, że nie dla
wszystkich los był taki łaskawy. Nie rozumiem, jak można świadomie i
bezpodstawnie stosować przemoc wobec drugiego człowieka- zwłaszcza w stosunku
do bezbronnego dziecka, takiego, jakim była Gabriela.
„W naszym domu toczyła się nieustanna walka o
przetrwanie. Ojciec z pracy wracał pijany i zamieniał nasze życie w piekło. Gdy
był trzeźwy, było jeszcze gorzej. (…) Czułam się niekochana aż do bólu, w domu
zawsze byłam z całym ciężarem zła, jaki mnie otaczał”.
Z jej słów wyłania się gorzka historia dorastania
wypełnionego bólem, cierpieniem i łzami. Czy tę książkę czytałoby się ciut
łatwiej, gdyby oprawcami dziewczynki nie byli jej rodzice? Czy wtedy dla
gnębicieli można by znaleźć usprawiedliwienie albo rozgrzeszenie? Nie jestem
pewna. Najbardziej denerwuje mnie to, że ona nie miała jak się bronić. Być może
powinna prosić o pomoc, starać się wyrwać z tej matni, ale była tylko
dzieckiem. Zresztą, na kogo mogłaby liczyć, skoro krzywdzili ją najbliżsi? Jeśli
nie można ufać rodzinie, to jak wierzyć w dobre chęci obcych? Podczas czytania
w mojej głowie mnożyły się pytania, na które nie łatwo było znaleźć odpowiedź,
choć coraz częściej odnoszę wrażenie, że nie można zrozumieć tego, czego się
nie przeżyło.
„Tak naprawdę umiałam się buntować tylko w wyobraźni.
Matka wpoiła mi, że to ona ma w życiu źle i strasznie ciężko. Biła mnie i nie
szanowała, a ja i tak byłam z nią związana emocjonalnie. Tkwiła w chorym
związku z moim ojcem, a ja z nią”.
Mączkowska podzieliła swoją książkę na dwie części-
pierwsza dotyczy niełatwego dzieciństwa Gabrysi, kolejna jeszcze trudniejszej
dorosłości. We wcześniejszej mają miejsce te wszystkie przykre incydenty, które
budzą konsekwencje i przywołują demony przeszłości w drugiej. Ta pierwsza
podobała mi się zdecydowanie bardziej. Autorka bardzo płynnie wprowadziła nas w
świat dziecka maltretowanego i niekochanego, a przykładom okrucieństwa nie było
końca. Czasami najbardziej bolało jednak to, co się nie wydarzyło, albo nie
zostało wypowiedziane, jak wyznanie miłości, którego Gabrysia nigdy nie usłyszała.
Nie mieści mi się w głowie, że kobieta może nie kochać swojego dziecka albo
nigdy mu o tym nie powiedzieć. I nie, nie można tego wymazać z pamięci,
zachowywać się tak, jakby nic się nie stało. To wraca, straszy w nocy, gasi
uśmiech na twarzy i wywołuje łzy.
Agresja, o której mowa powodowana jest przez
alkoholizm ojca. Choć tego także nie rozumiem, temat ten nie jest mi obcy. Nie
spotkałam się z nim w mojej rodzinie, ale tuż za płotem już owszem. Nie
pojmuję, jak można tak żyć i jak można skazać na takie życie własną rodzinę. Słowo
nałóg tylko czeka na to, żeby zostało napisane, czy wypowiedziane na głos-
tylko że z nałogiem można się przecież uporać! Wierzę, że wszystko jest kwestią
chęci. Czy ojciec Gabrysi nie chciał? Czy nie pragnął przejąć kontroli nad sobą
i własnym życiem? Czy nie widział, jaką krzywdę czyni dzieciom i żonie?
Bardzo podoba mi się sposób, w jaki autorka ukazuje
znaczenie rodziny w życiu każdego człowieka. Nie chodzi tylko o wychowanie,
wskazanie wzorców czy rady umożliwiające odróżnianie dobra od zła. To zdecydowanie
coś więcej. Dla Gabi rodzina była wszystkim. Niezwykle podoba mi się fakt, że
potrafiła stworzyć swoją własną- wypełnioną po brzegi miłością, przyjaźnią i
akceptacją, w której dziecko zawsze jest na pierwszym miejscu.
„Rozdarcie to moje drugie imię, towarzyszy mi od
zawsze. (…) Kocham ją i nienawidzę równocześnie. Które uczucie jest
silniejsze? Po równo”.
„Powiedz, że mnie kochasz, mamo” to smutna i
melancholijna opowieść o tym, czego nie było. Życie dziewczynki wypełniono po
brzegi brakami- akceptacji, wsparcia, czułości, a także niedostatkiem miłości. Dla
mnie ta książka to mądra historią łącząca w sobie istotę miłości i przyjaźni,
potrzebę wsparcia ze strony rodziny i współmałżonka, próbę odnalezienia siebie
i przewrotne umiłowanie życia. Z pewnością nie jest to powieść idealna, czy
wybitna, a zarzucić można jej sporo. Zabrakło mi trochę emocji i wzruszeń. Mimo
że byłam zszokowana czy poruszona historią tej kobiety, czułam dla niej
współczucie, to nie pojawiła się u mnie ta przysłowiowa łezka w oku czy ukłucie
w sercu. Pod koniec autorka wspomniała o syndromie dorosłego dziecka alkoholika
(DDA), który bardzo mnie zainteresował, jednak odniosłam wrażenie, że temat ten
nie został wyczerpany i można by było coś jeszcze dodać. Tak czy inaczej,
powieść wywołała u mnie wiele refleksji, a z mojej perspektywy oznacza to, że
jest ona cenna i wartościowa.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi Sztukater.
Jak dla mnie książka była zbyt przesłodzona, a głównej bohaterce pewne rzeczy przychodziły zbyt łatwo. Ale mimo to debiut całkiem niezły ;).
OdpowiedzUsuńWiesz, jakby się tak zastanowić, to wszystko jej przychodziło łatwo :)
UsuńNie za bardzo mój klimat .. Być może to zależy od człowieka.. Tego typu książki na pewno są świetna i tak jak mówisz, wartościowe, aczkolwiek to wszystko zależy od punktu widzenia. Nie sadzę, żeby mi się bardzo spodobała bo nie przepadam za książkami, która mogą wprowadzić mnie w stan smutku czy przygnębienia. A tutaj prawdopodobnie tak by się skończyło. Jasne, nie lubię także nazbyt wesołych powieści, gdzie ich realność jest wręcz niemożliwa: zawsze staram się znaleźć złoty środek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie, gdzie czeka na Ciebie nominacja do Libster Blog Award: http://opiniumkosa.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award-3.html
Rozumiem, o co Ci chodzi :) Jeśli nie czujesz, że to książka dla Ciebie, to nie ma, po co się zmuszać :)
UsuńKsiążkę mam w planach:)
OdpowiedzUsuńA od planów trzeba przejść do czynów :)
UsuńPodobnie ją oceniam. Dobra ale bez rewelacji.Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDobrze, że się zgadzamy :)
UsuńJeżeli trafię ją w mega promocji to kupię, ciągle mam wiele wątpliwości względem tej książki, niby tematyka bardzo moja, ale czytałam już, że jest bardzo przesłodzona i tej słodyczy się boję...
OdpowiedzUsuńWiesz Agnieszko, według mnie ta książka jest całkiem dobra, ale daleko jej do arcydzieła, wydaje mi się, że jest tyle fantastycznych obyczajówek, że nie trzeba się martwić ominięciem jednej z nich :)
UsuńRównież nie mogę pojąć jak rodzicom nie wstyd zachowywać się w ten sposób. Ktoś, kto nie jest w stanie pokochać własnego dziecka, nigdy nie powinien go mieć. Współczuję wszystkim osobom takim jak bohaterka powieści i myślę, że kiedyś zapoznam się z książką Mączkowskiej.
OdpowiedzUsuńDokładnie, nie powinni mieć dziecka, a co dopiero kilkorga dzieci!
UsuńMam zamiar poznać tę książkę od momentu jej wydania:)
OdpowiedzUsuńJa też bardzo chciałam przeczytać odkąd o niej usłyszałam :)
UsuńNie przepadam za takimi książkami. Jest bardzo smutna. Może kiedyś zmienię zdanie.
OdpowiedzUsuńTo prawda, ciężko się czyta o takich sprawach.
UsuńZaciekawiła mnie ta książka :)
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, było o niej dosyć głośno, poza tym porusza ważny temat :)
UsuńKsiążka warta przeczytania, ale ja nie jestem do niej do końca przekonana.
OdpowiedzUsuńJak się nie jest przekonanym, to się wybiera inną książkę :)
UsuńCoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :)
UsuńTwoja recenzja jest najbardziej pozytywna spośród tych, które dotąd czytałam o "Powiedz, że mnie kochasz, mamo". Lubię się sama przekonywać o wartości książki, więc pewnie przeczytam ją w wersji pdf :)
OdpowiedzUsuńJa chyba po prostu w każdej książce próbuję dostrzec coś dobrego, może też czasem przymykam nieco oko na wady :)
UsuńMam do niej mieszane uczucia. Tak samo jak czytałam przeróżne recenzje. Zaczynając od tych najbardziej negatywnych do tych wspaniałych ;) Myślę, że książki nie kupię, jednak jeśli będzie w bibliotece, na pewno wypożyczę :)
OdpowiedzUsuńO, i to dobry pomysł z tym wypożyczeniem :)
UsuńDla mnie niekoniecznie, ale mamie polecę ;-)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że moja mama nie przepada za książkami :)
UsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award :)
OdpowiedzUsuńhttp://artemis-shelf.blogspot.com/2015/07/szosta-nominacja-do-liebster-blog-award.html
Bardzo dziękuję za nominację :) Postaram się niedługo odpowiedzieć :)
UsuńHmmm miałam wrażenie jakbym już to komentowała... a może miałam skomentować i zapomniałam? W każdym bądź razie mnie książka nie porwała
OdpowiedzUsuń