Tytuł: Papierowe miasta
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 400
Gatunek: literatura młodzieżowa
„Osobiście widzę to tak: Każdemu przydarza się jakiś
cud. Mogłem zobaczyć deszcz żab. Mogłem postawić nogę na Marsie. Mogłem zostać
pożarty przez wieloryba. Mogłem ożenić się z królową Anglii. Jednak mój cud był
inny. Moim cudem było to, że spośród wszystkich domów na wszystkich osiedlach
mieszkaniowych w całym stanie Floryda zamieszkałem w domu w sąsiedztwie Margo
Roth Spiegelman”.
Quentin od dzieciństwa podkochuje się w swojej sąsiadce
Margo. Nieustraszona dziewczynka stanowi dla niego ideał, z którym musi
zmierzyć się każda kolejna sympatia chłopca. Kiedy, tuż przed zakończeniem
szkoły, Margo ucieka z domu, Quentin stawia wszystko na jedną kartę i
postanawia za wszelką cenę ją odszukać.
„Uroda Margo była swego rodzaju zaplombowanym
naczyniem doskonałości- bez żadnych pęknięć i nie do rozbicia”.
Wyobraźcie sobie, że macie wszystkiego dosyć, a codzienność coraz bardziej Was męczy i nuży.
Nie jesteście zadowoleni ani z siebie, ani z innych. Macie wrażenie, że otacza
Was beznadzieja, z którą nie można nic zrobić. Tak właśnie czuła się Margo. Nie
chciała dłużej się uśmiechać, kiedy nie czuła radości. I udawać, że rzeczy
banalne mają dla niej najwyższą wartość. Każdy z nas zna to uczucie, prawda? I
doświadczył go przynajmniej raz. Zagłębiając się w jej historię przypominałam
sobie, jak to było mieć 18 lat i jak wówczas podchodziłam do różnych spraw.
Mówiąc krótko rozumiałam ją, bo kiedyś czułam to samo. Autor bardzo dobrze
oddał świat pozornie dorosłych nastolatków, którym wydaje się, że nie dadzą
rady zmierzyć się z komplikacjami losu i którzy nie widzą wyjścia z tego
ponurego labiryntu codzienności.
„Tak trudno jest odejść, dopóki się nie odejdzie. A
wówczas to najłatwiejsza rzecz pod słońcem”.
Drugim bohaterem tego przedstawienia jest Quentin. W
przeciwieństwie do Margo chłopak lubi swoje życie- przesiadywanie z
przyjaciółmi przed lekcjami, powtarzalność kolejnych dni i znajomą rutynę.
Ucieczka Margo sprawiła jednak, że przyszło mu przewartościować swoje życie,
zatrzęsła jego podstawami i rozniosła je w pył. Jedna chwila, która tak wiele
zmieniła. Podróż śladami Margo stała się dla niego jednocześnie życiową podróżą
w głąb siebie i swojego umysłu. Byłam nieodłączną towarzyszką tej podróży i z
przyjemnością patrzyłam, jak docierają do niego kolejne fakty i jak zmienia się
na moim oczach. Z potulnego syna i ugrzecznionego ucznia stał się młodym i
interesującym mężczyzną, który nareszcie był w stanie tupnąć nogą i głośno
wyrazić swoje zdanie. I wiecie, ten nowy Quentin może się podobać.
„Zawsze wydawało mi się absurdalne, że ludzie chcą się
z kimś zadawać tylko dlatego, iż ten ktoś jest ładny. To jakby wybierać płatki
śniadaniowe ze względu na kolor, a nie na smak”.
Choć momentami książka wydawała mi się oderwana od
rzeczywistości, wydaje mi się, że wiem, co autor miał na myśli. Mimo że
poruszamy się w obrębie literatury młodzieżowej, to problemy książkowych
bohaterów mogłyby być również naszymi bohaterami. Ja również, podobnie jak Margo,
nie mam czasami chęci wstać z łóżka i wykonywać standardowych obowiązków. Nie
zawsze mam chęć na udowadnianie czegoś, czy nawet bycie sobą. Nie zawsze też
jestem pewna, czy ludzie wiedzą, kim naprawdę jestem i o czym marzę. I właśnie
to najbardziej mi się podoba- fakt, że w tych postaciach znalazłam odrobinę
siebie. Urzekł mnie, ten smutny, choć magnetyczny realizm, który jest dla mnie
tak pożądany.
„Jakże łatwo można dać się zwieść, wierząc, że
człowiek jest czymś więcej niż tylko człowiekiem”.
Na kolejnych kartkach rozpycha się łokciami prawdziwa
przyjaźń. Ta piękna, niezastąpiona relacja między uczniami szkoły średniej-
tymi niby dorosłymi, a w rzeczywistości jeszcze dziećmi. Podoba mi się fakt, że
tutaj dotyczy ona chłopców, to dla mnie pewna odmiana, bo zazwyczaj książki,
które czytam skupiają się przede wszystkim na kobietach i ich problemach. Autor
udowadnia nam, że istnieje prawdziwa przyjaźń i pozostawia nas z nadzieją, że w
ekstremalnych sytuacjach możemy liczyć na przyjaciół, nawet jeśli do tej pory
łączyło nas przede wszystkim wspólne podziwianie płci przeciwnej :)
Jak już wspomniałam, wydaje mi się, że w tych
książkowych poszukiwaniach chodzi przede wszystkim, by odnaleźć siebie i zrozumieć,
co dla nas jest ważne. Nie można patrzeć na innych i oczekiwać od nich
aprobaty, jeśli nie zaakceptujemy najpierw samego siebie, a czasami, żeby to
zrobić musimy zupełnie się zatracić i podążyć w nieznanym kierunku. Na
szczęście nie zawsze było tak refleksyjnie i niemalże mrocznie. Kilka razy się
uśmiechnęłam, przede wszystkim dzięki niezastąpionym kolegom Quentina. Obawiam
się, że nie będzie mi dane szybko zapomnieć, jak jeden z nich nazywał licealne
piękności „królisiami” oraz, że rodzice drugiego mieli kolekcje czarnoskórych
mikołajów. Choć z drugiej strony, wcale mi to nie przeszkadza. Podoba mi się
ten młodzieżowy klimat, a „Papierowe miasta” urzekły mnie nie mniej, niż
„Gwiazd naszych wina”. Może nawet bardziej?
Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi Sztukater.
Podobała mi się, nawet bardzo, ale jakoś inne książki Greena podobały mi się jeszcze bardziej ;)
OdpowiedzUsuńPoproszę tytuły :)
UsuńCzytasz mi w myślach, bo recenzujesz już kolejną książkę, którą sama mam wielką ochotę przeczytać :-)
OdpowiedzUsuńTo działa w dwie strony :)
UsuńHaha, miło mi :-))))
UsuńHm, no nie wiem. Jakoś nie jestem przekonana do tej książki. "Gwiazd naszych wina" było okej, ale jakoś nie mogę się przekonać do następnych książek Greena. Nie sadzę, że będą złe, bo jego styl bardzo mi odpowiada, ale z drugiej strony mam jakąś blokadę, i nie zmuszę się.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś :D Ale chciałabym film obejrzeć i może potem przeczytać książkę.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :P
Ja też planuję obejrzeć film, jednak zależało mi, żeby najpierw przeczytać książkę :)
UsuńMoże jeszcze najdzie Cie ochota :)
Uwielbiam książki Greena, zwłaszcza "Papierowe miasta" :)
OdpowiedzUsuńWeronika z lubieduzoczytac.blogspot.com
Ja też go lubię i cenię :)
UsuńPierwszy cytat o cudach jest cudowny :) może własnie takie zwykłe sprawy to nasze największe cuda? :)
OdpowiedzUsuńChyba tak, choć niestety na co dzień człowiek rzadko o tym pamięta :)
Usuń"Gwiazd naszych wina" bardzo przekonała mnie do autora, więc i "Papierowe miasta" mam w planach ;) Piękne cytaty.
OdpowiedzUsuńOch, Green potrafi uwodzić językiem :)
UsuńAutora mam w planach, ale akurat nie tę książkę :)
OdpowiedzUsuńA którą :) ?
UsuńDo mnie fabuła tej książki w ogóle nie przemawia, nie moje czytelnicze rewiry, ale może kiedyś się przekonam :x
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Na szczęście obecnie książkocholicy mają taki wybór, że każdy znajdzie coś dla siebie :)
UsuńPlanuję przeczytać :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy :)
UsuńBrzmi interesująco, może sięgnę po tę książkę jak gdzieś uda mi się upolować :)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkomiloscimoja.blogspot.com/
Cudnie :)
UsuńCzytałam tylko "Gwiazd naszych wina" autora, ale książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. "Papierowe miasta" mam na swojej półce, więc na pewno kiedyś przeczytam. Mam nadzieję że lektura dostarczy mi wielu wrażeń i emocji :).
OdpowiedzUsuńNa pewno tak będzie :)
UsuńPoluję na książkę ;)
OdpowiedzUsuńWcale mnie to nie dziwi, ja też byłam jej bardzo ciekawa :)
UsuńObejrzę film, pierwszy raz mam chęć na film zamiast książki ;o
OdpowiedzUsuńOjej, a czemu to tak :) ?
UsuńJakoś nie mogę przekonać się do Greena. Kila lat temu czytałam powieść "Szukając Alaski" i wówczas byłam mniej więcej w wieku bohaterów, a mimo wszystko historia do mnie nie trafiła. Od tamtej pory z rezerwą podchodzę do jego twórczości, więc na razie chyba nie skuszę się na tę książkę.
OdpowiedzUsuńJestem w stanie to zrozumieć, też zdarzały mi się sytuacje, kiedy bardzo doceniani autorzy mnie nie przekonywali :)
UsuńCzytałam 3 książki Greena, ale szału na mnie nie zrobiły. Nie mniej jednak ,,Papierowym miastom" i tak dam szansę :)
OdpowiedzUsuńMoże tym razem będzie lepiej :)
UsuńNominowałam Cię do tagu książkowego :)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkomiloscimoja.blogspot.com/2015/08/medyczny-tag-ksiazkowy.html
Dziękuję bardzo :)
UsuńPapierowe miasta czytałam dosyć dawno. Bardzo mi się spodobała i uważam, że jest to lepsza z książek Greena.
OdpowiedzUsuńTeż bardzo mi się podobała :)
UsuńNie czytałam jeszcze nic tego autora, ale może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńJeśli masz chęć na literaturę młodzieżową, to nie widzę przeciwwskazań :)
UsuńKiedyś pewnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńCzekam :)
UsuńOstatnio czytałam Papierowe miasta i mi się bardzo podobały Ale to GWN kocham dozgonna miłością :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie dobraksiazka1.blogspot.com
Wiesz co, ja też uwielbiam GNW, choć trochę mnie męczył ten wątek ze wspólną miłością do książki, a tutaj nie zdarzyło mi się, żeby coś mi przeszkadzało :)
UsuńMam zamiar przeczytać przed obejrzeniem ekranizacji ;) Muszę się zatem spieszyć ;)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award ;)
Szczegóły: http://czytelnicze-turbulencje.blogspot.com/2015/08/liebster-blog-award-2-3.html
Dziękuję za nominację :)
UsuńKsiążki nie czytałam, ale widziałam film w kinie . Wiem, że zapewne nie umywa się w porównaniu do książki, ale jej przekaz mimo wszystko jest widoczny. ;) Szczerze nawet po dłuższym czasie mam mieszane uczucia co do tego :)
OdpowiedzUsuńA co Ci się nie podobało ?
UsuńDziękuję za nominację :)
OdpowiedzUsuńMuszę wreszcie zapoznać się z twórczością tego autora
OdpowiedzUsuńKoniecznie :)
Usuń,,Królisie"-uśmiałam się:)
OdpowiedzUsuńJa też :)
UsuńŚwietna recenzja. Muszę sięgnąć po tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Jeśli lubisz takie klimaty, to jak najbardziej polecam :)
UsuńNiedawno przeczytałam i zrobiła na mnie duże wrażenie - chyba przez te literackie odniesienia - jakby bohaterowie naprawdę czerpali dużo z książek i literatury. W powieści "Gwiazd naszych wina" jest zresztą podobnie :)
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię odniesienia do literatury, moim zdaniem to wzbogaca lekturę :)
Usuń