Tytuł: Znikasz
Autor: Christian Jungersen
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 464
Gatunek: literatura współczesna
Wyobraź sobie, że dzień po dniu tracisz
cząstkę siebie. Zaczynasz inaczej myśleć, zachowywać się, żyć. Guz, który przez
wiele lat rozwijał się w Twoim mózgu, powoli odbiera Ci jedyną rzecz, jakiej
mogłeś być pewny- bycie sobą. Powoli, niemal niezauważalnie, znikasz...
Można poczuć gęsią skórkę, prawda? Można
odnieść wrażenie, że to scenariusz jakiegoś nowego horroru, nie uważasz?
Frederick, główny bohater książki, miał natomiast okazję przeżyć to naprawdę. Z
dnia na dzień stracił całe swoje życie, choć to za mało powiedziane. Podstępna
choroba odebrała wszystko także jego rodzinie.
Do książki Jungersena podchodziłam z
wielkimi oczekiwaniami i nadziejami. Uwielbiam historie pokazujące, jak zmienia
się życie ludzi w obliczu niespodziewanej choroby. Ostatnimi czasy zaczytywałam
się w książkach Lisy Genovy, przekonując samą siebie, że nieprędko zdarzy się
ktoś, kto jej dorówna. Ktoś, kto podobnie jak ona, w niezwykle mądry sposób
pokaże przekleństwo rodziny w tej sytuacji, nie zapominając przy tym, jak ważne
dla całej historii jest obyczajowe tło. Jak bardzo się myliłam mogłam się
właśnie przekonać.
Niecierpliwie pokonywałam kolejne strony
powieści, z jednej strony próbując zgłębić jak najwięcej informacji dotyczących
uszkodzeń mózgu, z drugiej pragnąc przekonać się, jak potoczą się losy
Frederika i jego rodziny. Autor nie oszczędza nam medycznych terminów. Chętnie
i po przyjacielsku wprowadza nas w temat, wierząc, że dorównamy mu w
zrozumieniu tej problematyki. Mimo że porusza się w obrębie tak ciężkich i
niepewnych tematów, korzysta z przyjemnego i dosyć lekkiego języka. Na tyle na
ile to możliwe ułatwia nam wczucie się w sytuację chorego i poznanie
towarzyszących jemu oraz jego rodzinie problemów.
„Wiem, że teraz ten mężczyzna to nie mój
prawdziwy Frederik”.
„Najlepsze lata naszego wspólnego życia.
Lata, które miały napełnić mnie energią do końca życia. Czy były tylko
produktem ubocznym guza mózgu”?
Utrata poczucia czasu, perseweracja, brak
inicjatyw, problem ze skupieniem uwagi, egocentryzm. Kolejne symptomy uszkodzenia
mózgu można dowolnie mnożyć i dopisywać do tej listy. Każdego chorego trzeba
traktować indywidualnie. W tym momencie to nie jest jednak najważniejsze. Przede
wszystkim trzeba uświadomić sobie, jak bardzo te objawy zmieniają każdego, kogo
dotkną. Frederik przestał być sobą, zostało mu to wydarte i bezczelnie
odebrane. Nie mam prawa oceniać, czy stał się lepszym czy gorszym człowiekiem,
mogę jedynie zastanowić się nad kilkoma zagadnieniami. Podążając za autorem,
pytam więc: czy jesteśmy jedynie splotem neuronów? Czy o naszej osobowości
decyduje tylko kilka takich niewidocznych drobiazgów? A gdzie w tym wszystkim
miejsce dla naszych doświadczeń, predyspozycji, historii? Co z naszą duszą? Kim
jesteśmy?!
Może choroba odsłania nasze prawdziwe ja?
Może nas jedynie obnaża?
Może ludzie tak naprawdę się nie
zmieniają?
„Czy można być odpowiedzialnym, jeśli nie
ma się duszy? Czy można mieć duszę, a nie być odpowiedzialnym”?
Równolegle do problemów Frederika
poznajemy wątpliwości i kryzysy oplatające jak bluszcz członków jego rodziny-
żonę i dorastającego syna. Na ich przykładzie autor pokazuje nam, że nie ma
żadnych szans na taryfę ulgową, bo choroba nie pyta nas o zdanie i nie
przychodzi wtedy, kiedy jesteśmy na nią gotowi. Wręcz przeciwnie- na to nie
można się przygotować, a kiedy już przyjdzie, każdego z nas czeka sprawdzian.
Mia i Niklas zostali postawieni przed wieloma wyzwaniami, a fakt, jak się
zachowali, sprawia, że automatycznie nasuwają się nam pewne wnioski i oceny.
Jungersen jednak nie ocenia, nie krytykuje ani nie usprawiedliwia, choć
pozostawia bohaterom uchyloną furtkę.
„Jesteśmy sobie przeznaczeni z wszystkimi
naszymi ułomnościami. To sama esencja miłości”.
Bardzo istotną część zajmuje w książce
problematyka szczęścia, które utożsamia się w tym miejscu z chorym i jego
rodziną. Od razu przychodzą mi do głowy te piękne, ale i skomplikowane w swojej
prostocie zwroty "na dobre i na złe" oraz "w zdrowiu i w
chorobie". Czy jeżeli w takim momencie nie potraktujemy ich poważnie, to
można powiedzieć, że jesteśmy złymi ludźmi? Czy kiedy partner przestaje
spełniać nasze oczekiwania możemy szukać szczęścia gdzie indziej? Czy mamy
prawo go zostawić? A kto zatroszczy się o nas i nasze potrzeby? Kiedy jest
odpowiedni czas, by pomyśleć o sobie?
Podczas czytania nasuwały mi się kolejne
pytania, a w głowie i sercu obudziło się milion refleksji. Wydaje mi się, że w
tym przede wszystkim tkwi magia tej powieści- autor potrafi nas zmusić do
myślenia i zastanowienia się nie tylko nad sytuacją bohaterów, ale także nad
własnym życiem. I nie prosi nas o to grzecznie. On z wielką siłą przykuwa nas
do fotela, pozostawiając nam jedynie swoją książkę. I już tylko od nas zależy,
czy powieść wzbudzi w nas siłę czy niemoc.
Jungersen intryguje od pierwszego zdania.
Na początku powoli i subtelnie uwodzi słowem, wyobraźnią i pomysłem. Z czasem,
nawet nie wiedząc dokładnie kiedy, zostaniesz przez niego całkowicie omamiony i
zmanipulowany. Siłą wedrze się do Twojej głowy i sprawi, że nie będziesz mógł
przestać myśleć o tej historii, wciąż zastanawiając się, co Ty zrobiłbyś na
miejscu bohaterów i modląc się, żeby to nie przytrafiło się nigdy Tobie.
Od początku do końca autor nieprzerwanie
zdobywał kolejne punkty. Oczarował mnie pomysłem i jego realizacją. Zatrzymał
piękną konstrukcją zdań i lekkim piórem. Zaintrygował schorzeniem, którego
każdy z nas ma prawo się obawiać. Zainteresował problemami rodziny i świetnie
skonstruowanym tłem obyczajowym. Zaczarował, sprawiając, że nie mogłam przestać
myśleć o jego historii. Dopełnił całości niebanalnym zakończeniem. Postawił
kropkę nad i dodatkowymi materiałami na temat uszkodzeń mózgu.
„Gdyby „ja” człowieka było zlokalizowane
poza mózgiem i mogło dochować postanowienia, że będzie się intensywnie
rehabilitowało, nawet po uszkodzeniu mózgu, mogłoby także postanowić, że nie
będzie popełniać przestępstw. (…) Ale takie „ja” nie istnieje. Nie ma nic poza
mózgiem”.
"Znikasz" to jedna z tych
powieści, o których można by mówić bardzo długo i bardzo barwnie, jednak nawet
najpiękniejsze i najmądrzejsze słowa nie są w stanie oddać wyjątkowości tej
książki. To prawdziwa uczta dla czytelnika.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Znak.
Po raz pierwszy słyszę o tej książce, ale wydaje się być ciekawa, postaram się przeczytać jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńJest niesamowita :)
UsuńNie spodziewałam się, że to aż tak interesująca książka, muszę po nią sięgnąć!
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podobała, minęło już kilka dni, odkąd skończyłam czytać, ale wciąż wracam do niej myślami i mam wrażenie, że jeszcze długo będzie się to powtarzało :)
UsuńJa również nigdy o niej nie słyszałam ale raczej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńSzkoda, tematyka jest naprawdę interesująca :)
UsuńMam wielką ochotę na tę książkę, ale nie dawno czytałam Motyla Genovy, którego mocno przeżyłam i nie wiem czy na chwilę się nie wstrzymam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że przerwa dobrze Ci zrobi w takim wypadku :)
UsuńCałkiem niedawno usłyszałam o tej książce, zapowiada się całkiem ciekawa lektura :)
OdpowiedzUsuńWeronika z lubieduzoczytac.blogspot.com
Cudowna :)
UsuńNo książka na swój sposób ciekawa, ale też trochę przeraża z tym guzem. Jak na razie nie sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
http://kochamczytack.blogspot.com
Książka jest przerażająco prawdziwa :)
UsuńMuszę przyznać, że bardzo mnie zaintrygowałaś. Na pewno po nią sięgnę ze względu na nieoczywistą fabułę i pomysł!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na konkurs,
http://recenzjewojtka.blogspot.com/
Według mnie jest genialna i każdy powinien się o tym przekonać :)
UsuńCzuję się zainteresowana ;-)
OdpowiedzUsuńObawiałam się, że mnie nie zaciekawi, a tu proszę, jaka niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńMusisz przeczytać! :)
UsuńBardzo kusi mnie ta książka i zapewne prędzej czy później po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, czy Ci się spodoba :)
UsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, a skoro polecasz, to muszę ją mieć :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że polecam, jest fantastyczna :)
UsuńNa pewno ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńhttp://suomianne.blogspot.com/
Super, cieszę się :)
UsuńO, pierwszy raz Cię widzę :)! Na książkę mam ochotę już od dawna, chociaz niektóre recenzje nieco ostudziły moją ekscytację związaną z przeczytaniem "Znikasz". Ale na pewno to zrobie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://przy-goracej-herbacie.blogspot.com/
Nie jestem pewna, co mnie podkusiło, żeby je dać :) Jeśli chodzi o opinie na temat książki- wiesz, to kwestia gustu :)
UsuńOgromnie mi się podobała!
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że trudny i wciąż niezdiagnozowany przypadek neurologiczny mam w rodzinie i wiele podobnych objawów obserwuję.
Ja też ją pożarłam :) Nie wyobrażam sobie, co musiałam czuć podczas czytania.
UsuńChoroba to smutny temat, staram się unikać, ale recenzję przeczytałam z chęcią:)
OdpowiedzUsuńA mnie takie tematy w jakiś dziwny sposób fascynują :)
UsuńBrzmi intrygująco ;)
OdpowiedzUsuńTaka jest :)
Usuń"Może choroba odsłania nasze prawdziwe ja?
OdpowiedzUsuńMoże nas jedynie obnaża?" - te dwa zdania tak mi zapadną w pamięć, że to aż przerażające. W ogóle przerażająca jest prawda w nich zawarta.
Książka wywołała u mnie wielką falę emocji i chyba te emocje przerzuciłam na recenzję :)
UsuńBrzmi sensownie :) Dodaje do listy czytelniczej :)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkomiloscimoja.blogspot.com/
Bardziej niż sensownie :)
UsuńChętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńSuper :)
UsuńZachęciłaś mnie bardzo do tej książki. Nie spodziewałam się, że tak szybko znajdę autora, który jest równie godny uwagi co Lisa Genova. Ja też, podobnie jak Ty, zaczytuję się teraz w jej twórczości. Po "Motylu" mam zamiar sięgnąć po "Lewą stronę życia", którą mi ostatnio polecałaś:-) Również "Znikasz" zapisuję na swoją czytelniczą listę:-)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa Twojej opinii na temat "Lewej strony życia". Kiedy się nad tym zastanowię, to mi chyba podobała się troszkę bardziej od "Motyla". A porównanie z Genovą było moim pierwszym skojarzeniem, ze względu na tematykę i szerokie tło obyczajowe.
UsuńNa pewno dam znać, jak przeczytam "Lewą stronę życia". Planuję też sięgnąć po "Sekret O'Brienów":-)
Usuń"Sekret... " mi się marzy, ale jeszcze nie trafił w moje łapki :)
UsuńPamiętam, kiedy książka ukazała się w zapowiedziach, już wtedy zwróciła moją uwagę, cieszę się, że trafiłam na Twoją recenzję, z pewnością przeczytam, już ją mam w swoim wirtualnym koszyku, idealnie wpisuje się w mój gust czytelniczy :) Piękna recenzja Ruda, przekonałaś mnie! Pozdrawiam ciepło :))
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, choć książka i beze mnie by się obroniła :)
UsuńZapisuję tytuł :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :)
UsuńMnie też ciarki przeszły... i te cytaty, muszę przeczytać. Niezwykła książka o bardzo trudnym temacie...
OdpowiedzUsuńDokładnie tak.
UsuńPierwszy raz słyszę - a właściwie czytam o tej książce. Może kiedyś po nią sięgnę. W każdym razie już mam listę książek na najbliższe tygodnie zaplanowaną. :)
OdpowiedzUsuńDawniej biblioteczka-eileenjoy.blogspot.com, a teraz recenzandia.blogspot.com - zapraszam x
Ciekawa jestem tej Twojej listy :)
UsuńTo na pewno wartościowa lektura, ale nie jest to mój gatunek ;)
OdpowiedzUsuńA szkoda :)
Usuń