Autor: Stuart B. MacBride
Tytuł: Ubezwłasnogłowieni
Wydawnictwo: Editio Black
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 400
Gatunek: kryminał/thriller
Ubezwłasnogłowieni to przestępcy,
którzy nie powinni sprawiać więcej problemów. Wycięta dolna szczęka i usmażony
mózg mają im w tym pomóc. Nie myśleć. Nie widzieć. Nie mówić. Takie hasła
towarzyszą im każdego dnia. Tylko czy na pewno żaden z nich nie stanowi już
zagrożenia dla społeczeństwa?
Mówi się, że lato to idealny czas
na książki lekkie i przyjemne. Tymczasem ja z wielkim uwielbieniem sięgam w
ostatnim czasie po lektury mroczne i brutalne. Pewnie nie bez znaczenia
pozostaje również fakt, że dobrym kryminałom i trzymającym w napięciu thrillerom
nigdy nie odmawiam.
MacBride oferuje nam książkę, o
jaką dziś wcale nie jest łatwo, choć rynek każdego dnia zalewają głośno
reklamowane nowości. Ta powieść mocno jednak wyróżnia się na tle lektur tak do
siebie podobnych, niepotrafiących zaskoczyć, a może raczej zaszokować. On
potrafi i udowadnia to na każdym kroku. Już na samym początku robi nam
niespodziankę w postaci mieszanki gatunkowej, bo czuję się zobowiązana, żeby od
razu zaznaczyć, że nie jest to pod tym względem oczywiste. Książka swą brutalnością
i szeregiem morderstw przywołuje na myśl dobry kryminał, trzyma w napięciu
niczym mroczny thriller, zwroty akcji i walki między organizacjami zahaczają o
powieść sensacyjną, a wstrząsająca wizja codzienności przypominała mi horror.
Ta mieszanka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Moim zdaniem nie jest łatwo
napisać dobrą książkę zaliczającą się do któregokolwiek z tych gatunków, a co
dopiero łączącą je wszystkie.
Powieściowa rzeczywistość mocno
podziałała na moją wyobraźnię. Autor stworzył przepełnioną mrokiem,
brutalnością i przemocą codzienność, w której wiele zależy od przypadku. W
wizji tej szczególne wrażenie robi obraz rozbrojonego przez lobotomię
przestępcy, który nigdy już nie powinien wrócić na łono społeczeństwa. Równie
ciekawie kształtują się dzielnice biedy, w których nie brakuje morderców i
kanibali. Tajne projekty kontrolowane przez rząd. Służby posługujące się
niezwykłą, momentami przerażającą technologią. Te elementy budują niepokojącą,
przepełnioną mrokiem codzienność. Nasuwa mi się obraz Gotham, miasta, w którym
słońce zdaje się nigdy nie wschodzić. Tylko że tutaj brutalność, żądza mordu i
przede wszystkim technika posuwa się zdecydowanie dalej, działa mocniej,
bardziej zaskakuje.
W moim przypadku jednym z
najważniejszych czynników oceny książki typu kryminał czy thriller jest jej
brutalność. Być może zabrzmi to dziwnie czy nienaturalnie, ale ja uwielbiam
mrok, krew, szalonych morderców. Jeśli tych elementów zabraknie, lub nie ich
potencjał nie zostanie wykorzystany, nie czuję się do końca usatysfakcjonowana
z lektury. MacBride naprawdę zaszalał, choć niektórzy nie obawialiby się z
pewnością użyć określenia „oszalał”. Wielokrotnie pozwolił, by poniosła go
wyobraźnia. Opisywane przez niego sceny są bardzo obrazowe i realistyczne. Nie
brakuje w nich okropieństw, brutalności, ohydy. Ani razu nie miałam jednak
wrażenie przesady czy przerysowania. Wszystko idealnie się komponowało na obraz
świata zepsutego i przepełnionego przemocą. Czułam się fantastycznie, moja
skala potworności rozgrzała się do czerwoności.
Duże znaczenie mają oczywiście w
takiej powieści bohaterzy. Autor bardzo dobrze poprowadził granicę między
dobrem i złem, jasno określając, którzy z nich odpowiadają za walkę ze złem, a
którzy za jego tworzenie. I jedni i drudzy przypadli mi do gustu, zwłaszcza, że
w powieści w końcu dochodzimy do momentu, kiedy wszystkie chwyty są dozwolone.
Nie ukrywam jednak, że największe wrażenie zrobiła na mnie szalona zabójczyni.
Przepełniona złem do szpiku kości, obłędnie nieobliczalna, z nakierowaną na
żądzę mordu wyobraźnią. Silna, zdeterminowana, psychopatyczna. Mocno zapadająca
w pamięć.
Akcja książki toczy się szybko,
nie ma przestojów, ani zbędnych przystanków na poboczne wątki. Fabuła
przypomina rozkręconą do maksimum karuzelę, której uczestnicy muszą przez cały
czas mocno się trzymać, by nie wypaść z gry. Takie uczucia towarzyszyły mi
właśnie podczas czytania. Podążałam za autorem z szaleństwem w oczach, z wielką
niecierpliwością próbując wyjaśnić wszystkie tajemnice i zastanawiając się nad
zakończeniem tej obłędnej powieści.
„Ubezwłasnogłowieni” zrobili na
mnie ogromne wrażenie. Napisani z rozmachem, bogatą wyobraźnią, dopracowanym
stylem. Bezbłędnie. Dla mnie bomba.
Za szaloną przygodę dziękuję Wydawnictwu Editio Black.
Powiedziałabym, że dla mnie, ale skoro gatunkowo łapie też o horror, a niektóre sceny mogą budzić wstręt i ochydę, to już sama nie wiem, czy dam jej radę. Lubię mocne książki, ale nie wiem, czy ta nie byłaby dla mnie za mocna:)
OdpowiedzUsuńTak samo miałam napisać :)
UsuńZapowiada się świetnie, wkrótce się za nią zabieram. :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że również jestem zwolenniczka brutalności, choć zauważyłam, że autorzy dzieł boją się kreować ową brutalność w swoich powieściach. Jest to dość ryzykowne z ich strony posuniecie, bo podobne opisy nie są przyjmowane przez szerokie grono odbiorców. Natomiast mnie ten element niezwykle zachęca. Poza tym lubię, gdy akcja gna do przodu zwłaszcza w thrillerach i kryminałach. Po prostu - takiego majstersztyku nie mogę ominąć.
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie swoją recenzją. Sama książka zaś zapowiada się na pełną wrażeń jazdę bez trzymanki. Coś dla mnie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
liveandletread
https://live-and-let-read.blogspot.com/
Książka wydaje się naprawdę świetna ale chyba jednak nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
https://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/
Bardzo lubię autora, koniecznie muszę zapoznać się z tą pozycją.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się bardzo ciekawa, ale chyba niekoniecznie dla mnie... obawiam się, że nie zdołałabym jej przeczytać ze względu właśnie na tą brutalność...
OdpowiedzUsuńLubie mroczne klimaty, wiec chetnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy bym przebrnęła przez tę książkę, chyba dla mnie za mocna.
OdpowiedzUsuńbiblioteczkamoni.blogspot.co.uk