Autor: Saroo Brierley
Tytuł: Lion. Droga do domu
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2016
Gatunek: autobiografia
Liczba stron: 272
Walka Saroo trwała przez całe lata. Walczył o siebie,
swoją tożsamość, swoje miejsce w świecie. I wygrał.
Lektura tej powieści była dla mnie krokiem oczywistym,
przede wszystkim ze względu na moje zamiłowanie do prawdziwych historii. Nawet
najlepsza fikcja literacka nie pokaże codzienności tak pięknie i tak
realistycznie jak opowieść utkana przez faktycznie żyjących ludzi.
Dla mnie „Lion. Droga do domu” to pozycja bardzo
wartościowa. Niezwykle się cieszę, że Saroo zdecydował się podzielić z
czytelnikami tym, co mu się przydarzyło, zwłaszcza, że historia ta jest tak
nieprawdopodobna. Czytałam ją z zapartym tchem- od początku do końca. Każdy
etap jego wędrówki- opuszczenie rodziny, adopcję, poszukiwania bliskich- przyjęłam
z ogromną ciekawością, dlatego że interesowały mnie w tym samym stopniu.
Bardzo mi się podoba, że historia ma swój początek w
Indiach i to ten kraj stał się osią wydarzeń. Poznanie Indii jest moim
podróżniczym priorytetem, a za sprawą naszego bohatera mogłam nieco lepiej
wyobrazić sobie to państwo. Niezwykle poruszyły mnie fragmenty dotyczące
dzieciństwa chłopca, panującej biedy, ludzkiego okrucieństwa. Ciężko pogodzić
się z tym, że ludzie żyją w takich warunkach, szczególnie gdy problem ten
dotyczy małych dzieci. Niemniej Saroo zauroczył mnie swoją siłą charakteru,
sprytem, walką o przetrwanie. A przede wszystkim determinacją.
Ta determinacja szczególnie silnie przejawiała się na
etapie poszukiwania utraconej rodziny. Za sprawą tej opowieści czytelnik ma
możliwość przekonania się, jak istotną rolę w życiu każdego człowieka odgrywa
poznanie swojego pochodzenia i zrozumienie swoich korzeni. Nawet osoby, którym dopisało
szczęście w postaci nowego domu i wspierającej rodziny adopcyjnej, nie potrafią
przejść nad tym do porządku dziennego. Problem ten nigdy mnie nie dotyczył, co
nie oznacza, że mnie nie interesował. Poszukiwania, refleksje, determinacja.
„Rozmowy z Lisą odsłaniały czasem ukryty sens moich
poczynań: to, że szukam domu, żeby zamknąć jakiś rozdział, żeby zrozumieć swoją
przeszłość i może dzięki temu również siebie, moją nadzieję, że uda mi się
ponownie spotkać z hinduską rodziną i wyjaśnić jej, co się ze mną stało”.
Mówi się, że cel uświęca środki. To stwierdzenie
świetnie pasuje do historii Saroo, który zaimponował mi swoją siłą i energią w
dążeniu do celu. Jego próba odnalezienie rodziny przypominała szukanie igły w
stosu siana, a jednak ani przez chwilę go to nie zniechęciło. To bardzo ważne,
że tak szczegółowo opisał każdy krok, pokazując nam, że nie ma rzeczy
niemożliwych. Czasami dotarcie do celu zajmie nam nieco więcej czasu, ale warto
go poświęcić. To przepiękna, mądra i przede wszystkim motywująca historia.
Podczas czytania odczuwałam wiele intensywnych emocji,
a przez głowę przemykały mi różnorodne refleksje. Duże wrażenie zrobiło na mnie to zderzenie
światów, lepiej ukazujących biedę w Indiach i dobrobyt w Australii, co
dodatkowo podkreśliło, że można mieć w zasięgu ręki wszystko, a jednak
możliwość spełnienia marzeń czy bogactwo stracą na znaczeniu, kiedy nie
będziemy rozliczeni z przeszłością.
Powieść przeczytałam szybko, choć nie było lekko.
Saroo pisze swobodnie, z chęcią dzieląc się z nami szczegółami, a jednak temat
ten nas uwiera i przygniata swoim ciężarem. Historia ma bardzo pozytywny
wydźwięk, choć dotarcie do happy endu może kosztować nas wiele emocji.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
Obejrzałam już film więc znam tę poruszającą historię. Na książkę też przyjdzie kiedyś czas, lecz najpierw muszę sobie zatrzeć choć częściowo fabułę, aby spojrzeć na nią świeższym okiem :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMi się podoba pan z okładki, więc przeczytam z chęcią :D
OdpowiedzUsuńMam na liście do przeczytania i będę się rozglądać za własnym egzemplarzem w najbliższym czasie. Podziwiam determinację bohatera, pozwalającą mu nie tylko na odnalezienie rodziny, ale też poukładanie wszystkiego w głowie.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o filmie, ale zaskoczyłaś mnie, tym że jest książka! Musze ją przeczytać. Historia mnie zaciekawiła - jest taka niespotykana. Myślę, że spodoba mi się ta książka :)
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG - zapraszam
Piękna, filmowa okładka. Mam ochotę poznać bliżej zarówno książkę, jak i film.
OdpowiedzUsuńWiele dobrego czytam o książce, z chęcią po nią sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńa ja sie boje :P nie czuje sie przekonana :D nie lubie autobiografi ;p a jest film bo tak patrze na komentarze? ha nie slsyzalam nic o tym! pozdrawiam i zapraszam na nowa recenzje ! :)
OdpowiedzUsuńKsiążki raczej nie przeczytam, ale skuszę się na film :)
OdpowiedzUsuń