Autor: Louise O'Neill
Tytuł: Sama się prosiła
Wydawnictwo: Feeria Young
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 344
Gatunek: literatura młodzieżowa
Nie spodziewała się, że jej życie z dnia na dzień legnie w gruzach. Nie brała pod uwagę, że straci wsparcie przyjaciół i rodziny. Nie wiedziała, że niespodziewanie usunie się jej grunt spod nóg. Tymczasem niektórzy uważają, że sama się prosiła. Po której stronie leży prawda? Czy sprzyjające okoliczności wyzwalają w nas cechy, których istnienia nie spodziewaliśmy się? Czy zło tylko czeka by wychynąć na powierzchnię?
Powieść zaliczająca się do literatury młodzieżowej pozwala nam przenieść się do świata ludzi młodych, przypomnieć sobie, jak wyglądało nasze życie w tamtym okresie, nieco odmłodnieć, a także (bardzo często) dobrze się bawić. Ostatnie spotkania z książkami zaliczającymi się do tej kategorii nie przyniosły mi natomiast żadnych mocnych wrażeń, co więcej wiele razy zdarzyło mi się pomyśleć, że każda kolejna tego typu powieść podobna jest do poprzedniej, na ten sam temat, z podobnymi wzorcami zachowań i sylwetkami bohaterów. „Sama się prosiła” to lektura zaskakująca na każdym kroku. Zupełnie różna od swoich odpowiedniczek, mocna, bezpośrednia, łamiąca tabu. Zapadająca w pamięć. Krusząca serce.
Przeczytałabym ją jednym tchem, chętnie zapominając o własnym świecie, ale nie dałam rady. Autorka przygniotła mnie poruszaną problematyką, sprawiając, że ciężko było mi uporać się z uczuciami wypełniającymi moje wnętrze w trakcie czytania. Pozwoliła sobie na opisy brutalne, bardzo obrazowe i sugestywne. Przeniosła powieściowe sceny do mojej codzienności. Na każdym kroku odnosiłam wrażenie, że stałam się milczącym świadkiem toczących się wydarzeń. A niemożność zrobienia czegokolwiek niemalże fizycznie bolała.
Przeczytałabym ją jednym tchem, chętnie zapominając o własnym świecie, ale nie dałam rady. Autorka przygniotła mnie poruszaną problematyką, sprawiając, że ciężko było mi uporać się z uczuciami wypełniającymi moje wnętrze w trakcie czytania. Pozwoliła sobie na opisy brutalne, bardzo obrazowe i sugestywne. Przeniosła powieściowe sceny do mojej codzienności. Na każdym kroku odnosiłam wrażenie, że stałam się milczącym świadkiem toczących się wydarzeń. A niemożność zrobienia czegokolwiek niemalże fizycznie bolała.
„Moje ciało nie należy już do mnie. Wyryli na nim swoje imiona”.
Louise O’Neill bardzo sprawnie lawiruje między światami, stopniowo przenosząc nas ze świata niedojrzałych nastolatek do realiów, w których młode kobiety zbyt łatwo pozwalają się niszczyć. Korzystając z mocnych obrazów, żywych opisów, ludzkich doświadczeń zmusza nas do refleksji i wzięcia pod lupę podejmowanych przez nas decyzji. Wykreowany przez nią świat przypomina kubeł zimnej wody wylanej niespodziewanie na głowę- otumania, szokuje, irytuje, ale także zmusza nad do zatrzymania się i podjęcia działań.
To jedna z tych książek, które zaskakują na każdym kroku, sprawiając, że naprzemiennie czujemy się zaintrygowani ale także trudno nam uwierzyć, że powieściowe wydarzenia faktycznie miały miejsca. Wielokrotnie miałam problem ze zrozumieniem i zaakceptowaniem kierunku, w którym potoczyło się życie głównej bohaterki. Czułam się poruszona niesprawiedliwością, zachowaniem jej otoczenia, a przeżywałam tę historię tak bardzo, jakby dotyczyła kobiety mi bliskiej. I może po części tak było. Myślę, że każda z nas odnajdzie bowiem w sobie coś z Emmy.
„Właśnie tak się teraz czuję, jakby rak atakował całe moje ciało, a ja nie mogę zrobić nic, żeby go zatrzymać. Nie mam nad nim kontroli”.
Autorka wykreowała niezwykły świat, w którym bohaterzy zmuszają nas do zajęcia jasno określonego stanowiska. W książkowej codzienności nic nie jest czarne ani białe, niełatwo jest jednak doszukać się odcieni szarości. Prawda wychyla się nieśmiało z pierwszych kartek by w najmniej spodziewanym momencie zaatakować nas z całym impetem. Szczerość, brutalność, bezpośredniość przypominają o okropieństwach, których kobiety powinny spodziewać się w dzisiejszych czasach. I na które powinny uważać. O’Neill pisze o tematach ważnych, niebanalnych, wciąż aktualnych. Gładko przechodzi od seksualnej napastliwości do problemów rodzinnych i samotności we dwoje.
Ta książka nie byłaby jednak tak dobra, gdyby autorce nie udało się stworzyć pełnokrwistych bohaterów. Niełatwo ich lubić, ciężko pogodzić się z podejmowanymi przez nich decyzjami, zwłaszcza, że zostajemy zmuszeni by postawić się na ich miejscu. Ale właśnie w taki sposób w tej powieści przejawia się prawdziwe życie. A w nim zazwyczaj jest pod górkę.
Za możliwość poznania tej historii serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria Young.
Książka bierze udział w wyzwaniu
omomomom czytam a co mi tam :D czasami rtzeba sprobowac czegos coz prawien ie na swoj wiek xD ale wtedy sie odprezam wiec dlaczego nie? dlatego zostalam kupiona :D Pozdrawiam i zapraszam na post.... językowy! :)
OdpowiedzUsuńKiedy szukałam zapowiedzi nowych premier jakoś mi umknęła ta książka. Jestem zainteresowana nią i z chęcią się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńTe tytułowe słowa kojarzą mi się z gwałtem, gdy niektórzy potrafią zrzucić winę na ofiarę- kobietę -.- ale książka mnie zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńCześć! Serdecznie Cię zapraszam do wzięcia udziału w Book Tourze organizowanym na moim blogu i przeczytaj świetną książkę Cecelii Ahern "Podarunek". Zapisy jeszcze do północy :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.recenzjapisanaemocjami.pl/2016/12/book-tour-cecelia-ahern-podarunek.html
Ostatnio dużo tej książki na blogach, ale nie dziwię się, jeśli jest taka jak ją opisałaś. Mam w planach, mimo że młodzieżą już nie jestem, bo temat który autorka poruszyła jest niestety bardzo trudny i przejmujący.
OdpowiedzUsuńMam coraz większą ochotę na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to wymuszenie na czytelniku klarownego stanowiska. Może kiedyś sięgnę po tę pozycję. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńAutorka poruszyła ważny temat. Twoja recenzja mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńZ chęcią dopiszę tę książkę do mojej czytelniczej listy. Właśnie takie książki podobają mi się najbardziej, nawet jeżeli nie są lekkie, lecz zmuszają do przeżywania i myślenia. Czasem i pomyśleć trzeba :D
OdpowiedzUsuńTeż często mam wrażenie, że w powieściach młodzieżowych wałkuje się ciągle to samo, więc dobrze wiedzieć, że w "Sama się prosiła" można liczyć na coś więcej. Skoro tak porusza, to czuję się zaintrygowana i zachęcona do lektury. A bohaterów wcale nie muszę lubić - ważne, żeby byli prawdziwi, a z tego co piszesz tutaj zdecydowanie można na to liczyć.
OdpowiedzUsuńOdkąd przeczytałam opis tej książki poczułam, że to coś dla mnie. Bałam się, że autorka zniszczy ją delikatnymi opisami, ale skoro są szokujące, to moje obawy były bezpodstawne. Uwielbiam książki, które potrafią poruszyć i po twojej recenzji wiem, że się nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Czekam właśnie na tę książkę i jestem ciekawa czy będę miała podobne wrażenia : )
OdpowiedzUsuńMnie książka aż tak nie pobiła. Jedynie co, to fakt postępku tych "znajomych" z imprezy. Co do "odnalezienia Emmy w sobie", nie. Nigdy taka nie byłam, omijałam szeroki łukiem tak puste dziewuchy, to co, ona sobą reprezentowała jest porażające. Kompletny egoizm. Nie dbała o nikogo ze swojego otoczenia. Negatywna postać. Bardzo.
OdpowiedzUsuń